Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

3

Nie wiem ile czasu minęło. Po tym, gdy wyszedł nie mogłam się oprzeć i spróbowałam  znaleźć jakąkolwiek drogę ucieczki. Musiałam zasnąć, a teraz budziłam się leżąc na podłodze w salonie. Światło wpadającego słońca razilo mnie w oczy, a odgłos tętniącego życiem miasta ranił mi uszy. Natychmiast przypomniałam sobie, co się wczoraj stało. Serce podeszło mi do gardła, gdy usłyszałam odgłos otwierającego zamka i ciężkie kroki. Z galopującym sercem wstałam i usiadłam na kanapie dosłownie, a chwilę później ponownie go zobaczyłam. Stał po drugiej stronie pokoju ubrany w czarne dżinsy i szary dres, a na nosie miał niezmiennie czarne okulary, zza których świdrował mnie wzrokiem.

— Dobrze spałaś? — rzucił i podszedł do lodówki. — Nie tknęłaś jedzenia. — odwrócił się do mnie. — Dlaczego nic nie jadłaś, Cameron?

— Nie miałam ochoty. Wypuścisz mnie stąd?

— Nie. — dopiero teraz zauważyłam, że przy jego nodze leżała torba sportowa. Podniósł ją i zarzucił na swoje ramię nieświadomie wykrzywiając usta.

— Krwawisz. — powiedziałam, widząc, jak na szarej bluzie powiększa się plama czerwieni.

— Cholera. — warknął zrzucając bluzę i torbę na podłogę. Wiem, że miałam wczoraj bardzo dobry widok na niego, ale teraz, gdy stał w tak nie dużej odległości nie miałam wątpliwości, że wyglądał jak mroczny piękny anioł. Nie znałam jego imienia, ale wiedziałam, że w myślach będę go nazywać Mroczny. Nie było to oryginalne określenie, ale idealnie do niego pasowało. Wstałam  czując już jedynie lekkie pieczenie w stopach i podeszłam do niego. Zatrzymałam po dwóch krokach patrząc krew spływała mu po ramieniu, gdy przeszukiwał szafki. Wzięłam ręcznik z blatu i przycisnęłam do rany. — Co robisz, do cholery?

— Staram się zatamować krew, nie widać?

— Uważaj na język. — udało mu się wyciągnąć apteczkę. Zamarł na moment, jakby starał się coś przemyśleć. — Potrafisz to zrobić?

— Tak, usiądź.

Usiadł na krześle pod oknem i oparł rękę o stół. Skrzywił się nieznacznie, gdy ściągnęłam ręcznik i spojrzał na ranę. Nie zastanawiając się dłużej wzięłam apteczkę i wyłożyłam na stół jej zawartość.

— Będziesz szyć?

— Nie. — poza tym szwy pozostawiają blizny, dodałam w myślach.

Przyglądałam się ranie , a następnie zaczęłam ją opatrywać. Moje ruchy były mechaniczne, niemal od razu, gdy złapały gazę wiedziały co robić. W końcu tyle razy musiałam robić za pielęgniarkę brata, że prawdopodobnie miałam od nich większe doświadczenie. Jego skóra była twarda od napiętych mięśni, a ja mogłam dotknąć każdej krzywizny.

— Jak zdejmiesz okulary będziesz miał lepszy widok. — odparłam, zabezpieczając ranę, a następnie ramię.

— Wtedy poznałabyś wszystkie moje tajemnice. Ile razy musiałaś robić za pierwszą pomoc?

— Nie liczyłam. — zaczął wstawać, ale złapałam go za zdrowe ramię. — Nie tak szybko. Pomogłam ci, ale chcę byś dla mnie zrobił.

Nagle poczułam się, jak mała dziewczynka, która prosi swojego opiekuna o coś śmiesznego. Na początku nie chciałam go o nic prosić, ale później poczułam, że to była dla mnie szansa. Nie wiedziałam, co planuje ze mną zrobić w najbliższych dniach, ale nie wybaczyłabym sobie gdybym nie spróbowała.

— Och Cameron, powiedz mi proszę jak mogę spłacić ten dług? — drwina w jego głosie tylko potęgowała moje zażenowanie.

— Wiem, że nie mogę stąd wychodzić. W mieście jest pewna ciastkarnia "Pod bezą" podobno robią tam najpyszniejszy jabłecznik. Chciałabym dostać  kawałek.

Nie odezwał się, ale zapragnęłam, by ziemia mnie pochłonęła. Kiedyś błagałam brata, by kupił mi mały kawałek w odpowiedzi nie dostałam jedzenia przez kilka dni. Mroczny był o wiele niebezpieczniejszy od niego, a jednak troszczył się o mnie z nieznanych powodów i nie miałam wątpliwości, że jeśli tylko zrobię coś co mu się nie spodoba skończę naprawdę źle. Chciałam to wykorzystać. Mroczny patrzył się na mnie, a ciężar jego spojrzenia niemal mnie przygniatał. Zacisnął pięść zdrowej ręki i odwrócił wzrok.

— Idź do swojego pokoju Cameron. Nie wychodź z niego bez mojej zgody. — przeszył mnie nieprzyjemny dreszcz. Ton jego głosu nie pozwalał na sprzeciw i był niebezpieczny nawet jeśli tylko jedna ręka była sprawna. Rzuciłam na stół nożyczki. Nawet nie wiedziałam, że nadal je trzymam i jak potulne dziecko wróciłam do siebie.

I co myślicie o panie Mrocznym i Cameron mają potencjał? 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro