Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

25

Zmusiłam się do ponownego zaśnięcia. Kolejne dni spędziłam tak jakby nic się nie wydarzyło w ciągu ostatnich dni. Nie dostałam żadnej informacji od Gabriela, a mój brat zachowywał się jakby z powrotem wrócił do swojej nory.

Ścisnęłam dłoń Jasona, gdy staliśmy na światłach. Oparłam głowę o chłodną szybę w samochodzie. Wracaliśmy z pracy, a z radia płynęła spokojna muzyka. Ziewnęłam.

- Co myślisz o małym wypadzie nad jezioro? Ostatnio często się mijamy i nie spędzamy wspólnie czasu. - spojrzałam na niego zaskoczona. - Co to za mina?

- Jasne, dobry pomysł. - wydukałam. - ten weekend? - dodałam, starając się przypomnieć kiedy spędziliśmy ze sobą więcej niż kilka godzin poza domem.

- Nie mogę się doczekać.

Podjeżdżając pod dom udzielił mi się dobry nastrój Jasona. Kątem oka przyglądałam się mojemu chłopakowi, który wyglądał naprawdę seksownie w skórzanej kurtce. Przyłapał mnie na tym, a w jego oczach błysnął ogień. Wysiadając uderzył mnie chłodny wieczorny wiatr. Zatrzymałam się na chwilę i nasłuchiwałam dźwięków miasta, urywanych rozmów przez telefon, odgłos klaksonów i cichy szelest liści na drzewach.

- Zaczekam na ciebie w środku. - usłyszałam Jasona.

Nie wiedząc czemu moją uwagę przykuła cicha szarpanina rozgrywająca się na końcu ulicy. Mężczyzna uciekał z torebką, a kobieta wzywała pomocy. Odwróciłam się, by zawołać chłopaka, ale zostałam sama. Porywacz biegł w moim kierunku ledwo co otworzyłam usta, by krzyknąć, gdy złapał mnie za ramię i  zaciągnął za budynek. Miał zaciągnięty kaptur na głowę przez co nie mogłam zobaczyć jego twarzy. Pisnęłam, gdy jego palce wbijały się w moje ramię. Ogarnęła mnie panika, chciałam krzyknąć, ale zatkał mi usta dłonią i przycisnął do muru. Czułam na twarzy jego kwaśny oddech, który niemal wywołał u mnie odruch wymiotny.

- Witaj Cam, dawno się nie widzieliśmy, co nie? - szybkim ruchem głowy pozbył się kaptura. Światło latarni za nim dodało jego zarysowi bladej poświaty. Zsunął dłoń z moich ust na szyję w niemej groźbie. Z trudem zrobiłam wdech.

- Declan, co ty tu robisz? - wyszeptałam, spuszczając wzrok na jego drugie ramię, na którym wisiała ukradziona torba.

- Stęskniłem za siostrą.

- Bzdura.

- Wierz lub nie, ale ciężko do ciebie dotrzeć przez twoją obstawę. Więc teraz puszczasz się z policjantem. Twój pan się tobą znudził, co?

Splunęłam mu w twarz za co oberwałam w szczękę. Przez chwilę mnie zamroczyło, gdy rąbnęłam głową w mur. Na języku poczułam cierpki posmak krwi.

- Wynoś się stąd Declan. - warknęłam przez zaciśnięte zęby.

- Potrzebuję kasy, Cam. Poproś swojego nowego sposonra o trochę kaski.

Przez chwilę przed oczami stanął mi obraz jak Declan prosi Jasona o pieniądze. Nie mogłam do tego dopuścić za wszelką cenę.

- Pogadamy...

- Nie chrzań dziwko. - dostałam w policzek. Z każdą chwilą był coraz bardziej zdenerowany. Czułam jak drży mu ręka. - Potrzebuję kasy. Natychmiast!

Miał rozbiegany wzrok i nerwowo oblizywał usta. Cholera, był na głodzie, a to nie zwiastowało niczego dobrego. Szczególnie dla mnie.

‐ Ile potrzebujesz? - odezwałam się próbując go uspokoić.

- Pół miliona. - odpowiedział na jednym wydechu, a mnie zrobiło się biało przed oczami. - Dawaj kasę inaczej zniszczę ci życie.

Historia się rozkręca!!!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro