Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

19 1/3

Leiho

Z samochodu przyglądałem się jak wychodzi. Zaciskałem palce na kierownicy nie mogąc nadal uwierzyć, że ją zobaczyłem. Po roku. Dwunastu miesiącach. Mężczyzna, który prawdopodobnie jest jej chłopakiem szedł za nią kilka kroków na tyle, by Cameron wydawała się sama, a jednak miał ją na oku. Syknąłem, gdy zobaczyłem, że dosłownie kilka kroków za nią pojawił się mężczyzna przypominający imigranta z Meksyku. Był późny wieczór i miał kaptur na głowie, który kilka razy zsuwał się odsłaniając profil w świetle ulicznych lamp. Powinienem odjechać, ale nie potrafiłem. Nie mogłem się ruszyć, więc śledziłem wzrokiem Cameron. Jej chłopak przyspieszył widząc innego mężczyznę. Po chwili cała trójka zniknęła za rogiem. Nie rozumiałem tego, że ten idiota wystawił Cameron na niebezpieczeństwo zamiast ją chronić. Czy nie widział jej traum...i blizny, którą zrobiła sobie na znak lojalności dla mnie?

Uchyliłem okno czując, jak temperatura w samochodzie znacznie wzrosła.  Po chwili usłyszałem urwany kobiecy krzyk. Wyskoczyłem z samochodu i zza rogu obserwowałem rozwój wydarzeń. Meksykanin zamachnął się na chłopaka Cameron, który zrobił unik i odwzajemnienił atak, ale przez wypity alkohol jego ruchy trochę nieporadne. Po chwili runął na ziemię nieprzytomny. Gdy Meksykanin odwrócił się w stronę Cameron zauważyłem w jego ręce nóż. W jednej chwili dopadłem go i wykręciłem mu ramię, a broń ze zgrzytem upada na chodnik. Twarz Cameron była blada jak ściana, a ja przekląłem siebie w myślach, bo nie powinienem wtrącać się w jej nowe życie. Zbadałem wzrokiem jej ciało, ale zauważyłem jedyne dużego siniaka na policzku. Wzmocniłem uścisk na ramieniu mężczyzny. Jęknął.

- T-ty. - wyjąkała.

- Wszystko dobrze?

- O Boże, Jason!

Pobiegła do nieprzytomnego mężczyzny. Położyła jego głowę na swoich kolanach. Próbowała go obudzić, ale jedynie westchnęła z ulgą, gdy zauważyła, że oddycha.

- Kochanie, proszę, obudź się.

- Dlaczego ją śledziłeś?

Popchnąłem go na ścianę. Nie zdążył zareagować, a po chwili usłyszałem chrzęst i przekleństwa, gdy złapał się za krwawiący głos.

- Gówno ci powiem.

Zacisnąłem zęby. Miałem ogromną ochotę przekonać go do mówienia, jednak obecność Cameron mi to uniemożliwiła. Ogłuszyłem go i wysłałem wiadomość do jednego ze swoich ludzi, by go odebrał i dowiedział się o co chodzi. Ignorowałem uporczywą myśl, że nie powinienem się tak angażować. Po kwadransie zostaliśmy sami. Podszedłem do nich i zauważyłem, że Cameron drży.

Kochani, witam Was na maratonie, który, mam nadzieję,  przypadnie Wam do gustu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro