Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

15

Gabriel

Nie dałem po sobie poznać, że zaskoczył mnie jej gest. Odłożyłem telefon i spojrzałem na nią. Patrzyła na mnie przepraszająco za to, co się wydarzyło wczoraj, ale to było za mało. Zwykle ułatwiałem sobie drogę, ale przy niej zamiast iść prostą drogą maszeruję przez nieznane góry w czasie burzy.

- Dzisiaj jesteś moim kumplem, a później moim jutrem. - wyszeptała Cameron. - Moja mama zawsze to mówiła, gdy...To nieważne. Jakie plany?

- Zabawimy w tym mieścinie przez kilka dni. Mam nadzieję, że nie pojawią kolejne problemy, a jeśli chodzi o ciebie to najchętniej założyłbym ci smycz byś nigdzie nie uciekła.

- Żartujesz.  Prawda?

Sam nie byłem do końca pewny. Dotknąłem jej twarzy i rąk sprawdzając jak się goją. Nie krzywiła się co wziąłem za dobry znak. Powiedziałem jej, by szybko się przebrała i poszliśmy szybko na śniadanie. Dla siebie zamówiłem kilkanaście kanapek i najmocniejszą kawę jaką mają. Podałem menu Cameron, zamówiła jedynie dwa naleśniki i herbatę.

- Dostaniesz zapasowy klucz do pokoju. Mam nadzieję, że dostałaś nauczkę nie otwierając drzwi nikomu innemu niż ja.

Przyglądałem się jej jak powoli brała każdy kęs rozkoszując się nim i przypominając mi skąd ją zabrałem. Szybko pochłonąłem swoje śniadanie. Zaczęła się wiercić pod wpływem mojego spojrzenia.

- Masz tu jakiegoś znajomego o którego nie muszę martwić?

- Niestety nie. - Odłożyła widelec. - Kiedyś, gdy tu byłam zaglądałam do starszej pani, ale poważnie zachorowała, gdy ostatnio stąd wyjeżdżałam. Wątpię by jeszcze żyła.

Nagle telefon zawibrował od nadchodzącej wiadomości. Oderwałem od niej wzrok i spojrzałem na telefon. Nagle poczułem chłód, a kark zesztywniał. Miałem ochotę uderzyć głową w ścianę. Przecież mówiłem mu, że wszystko mam pod kontrolą.

- Co się stało? Czy... - w głosie Cameron było słychać strach i ten jeden jedyny raz po części go podzielałem.

- Zostań tutaj. - rzuciłem tylko i wybieglem z lokalu.

W takich chwilach miałem ochotę zrzucić te przeklęte okulary. Rozejrzałem się wokoło szukając nadawcy wiadomości.

- Tutaj. - ten bardzo dobrze znany mi głos dobiegł z prawej strony. Zauważyłem wyciągniętą do góry dłoń. Niemal pobiegłem w tym kierunku. Gdy zobaczyłem kto jeszcze siedział przy stoliku z kawą i lodami. - Nie mogę uwierzyć, że to naprawdę ty.

- Co tu robicie?

- Jesteśmy na wycieczce i przypadkowo na siebie wpadliśmy.

Nigdy nie uwierzę, że to był przypadek, a sądząc po drgnięciu jego ust bawił go ten "przypadek".

- Mamo, co tu robicie?

- Twój tata mówił, że są tu najlepsze lody i to prawda.  - klasnęła w dłonie i wstała. - A skoro tu jesteś możesz porozmawiać z ojcem, a ja zajmę się rozmową z twoją dziewczyną.

- Jennish, tylko spokojnie. - głos Leiho złagodniał jak zawsze, gdy patrzył i mówił na Jennish. Machnęła ręką i ruszyła do środka lokalu. Zająłem jej miejsce i spojrzałem na Leiho.

- Nieźle zagrane. - odezwałem się.

- Wierzę mi lub nie, ale Jennish naprawdę chciała ją poznać. Jeśli nie przypadnie jej do gustu twoja misja z nią się skończy.

Nagle uderzyła mnie myśl, że nie będzie jej przy obok, gdy się obudzę. Nikt nie będzie tak nalegał bym zwrócił na nią uwagę i dotknął. Taki stan rzeczy wydawał mi się dziwny i choć zapewne to ułatwiało, by wiele spraw. Spojrzałem na Leiho na końcu języka mając skrót najważniejszych wydarzeń, o których nie powinien nigdy wiedzieć. Zerknąłem w stronę Cameron, która nie wiedziała, że od rej rozmowy poniekąd zależy jej życie.




Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro