14
Wzięłam ekspresowy prysznic cały czas czując na sobie jego spojrzenie, a moją jedyną tarczą było zaparowane szkło. Na szczęście nie sprzeciwił się, że sama się umyłam. Jednak po cichu na to liczyłam.Szorowałam skórę aż do podrażnienia byle tylko pozbyć się wspomnienia ostatnich godzin z umysłu i ciała. Owinięta w ręcznik stanęłam przed Mrocznym.
– Gdzie najbardziej boli?
- Plecy. – odwróciłam się. – Popchnął mnie na szafę.
Wzięłam spojrzenie w kafelki przed sobą. Wzdrygnęłam się, gdy poczułam chłodny żel na wrażliwej skórze.
- Ilu ich było?
Dopiero po chwili zrozumiałam sens pytania.
- Nie wiem. Ja-ja nigdy nie chciałam o tym pamiętać. Po prostu chciałam o tym zapomnieć.
Odwrócił mnie i na prawej dłoni założył mi srebrną bransoletkę, którą tworzyły trzy srebrne nici przeplatające siebie nawzajem. Przez następną godzinę nic mówił tylko próbował ukoić ból przyniesionymi lekami. Gdy wróciliśmy do pokoju przebrałam się, gdy on wrócił do łazienki i wziął prysznic. Przez kilka minut przyglądałam się lekkiej biżuterii i nie mogłam wyjść z podziwu nad detalami. Na każdej nici była pieciolinia, na której nuty przedstawiały różne melodie. Chciałabym wiedzieć jak brzmią w realu. Mroczny wyszedł ubrany jedynie w spodnie od dresu. Musiałam ugryźć się w język, by nie wydać żadnego dźwięku. Na umięśnionym ciele błyszczały kropelki wody, które prosiły się o to, by je zlizać. Jego ciemne włosy były lekko nastroszone od prysznica. Nie wiedziałam co mam robić, gdy minął mnie i położył się na łóżku.
- Chodź tu. - pociągnął mnie łóżko. Upadłam na niego, a moje ręce zacisnęły się na poduszce za jego głową. Uderzył mnie jego ciepły oddech i leśny zapach żelu pod prysznic. Obrócił nas, że teraz on był na górze. - Śpisz ze mną. Cameron, daję ci ostatnią szansę. Nie ściągaj bransoletki, a teraz chodź spać, bo jestem naprawdę zmęczony.
Położył się obok na plecach. Musiałam położyć się na boku opierając głowę na jego ramieniu, by nie spaść. Objął mnie jednym ramieniem, jakby chciał się upewnić, czy tym razem nie zniknę. Spojrzałam na jego twarz. Była spokojna i nawet teraz, gdy zasypiał miał na sobie okulary. Chciałabym znać, choć jedną myśl, gdy tak patrzy na mnie milcząco. Otuliłam nas szczelniej kołdrą i słuchając miarowego bicia jego serca zasnęłam.
Rankiem nim otworzyłam oczy czułam jakby całe moje ciało przejechał walec. Odezwały się wszystkie rany z wczoraj. Spojrzałam na zalany światłem pokój. Obok mnie na łóżku leżał Mroczny pisząc coś na telefonie.
- Dzień dobry. - Jego głos był spokojny jakby wszystko co się wczoraj stało nie wywołało u niego wściekłości.
- Dzień dobry. - odpowiedziałam i nachyliłam się, by szybko pocałować go w usta.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro