Rozdział 3
"Trudno jest złapać wiatr,
Brać na żarty ten szalony świat,
Trudno jest, przecież wiem,
Wierzyć w bajki, jeszcze w życie wplatać je."
Sylwia Grzeszczak - "Bajka"
*****
Nikolay wracał zmęczony po treningu do swojego mieszkania. Pech chciał, że uciekł mu autobus, a akurat dzisiaj nie pojechał samochodem. Nie chciało mu się czekać na kolejny, więc postanowił przejść się do następnego przystanku, a stamtąd może któryś będzie jechał w jego kierunku.
Jak zawsze Bułgar miał na uszach słuchawki, dzięki którym odcinał się od otaczającego go świata. Jednak, będąc niedaleko Zamku Lubomirskich, coś go tknęło i porozglądał się, przystając na chwilę. I wtedy zobaczył JĄ. Siedziała na tylnym fotelu czarnego Bugatti i przyglądała się uważnie otaczającemu ją światu. Na jej usta powoli wkradał się lekki uśmiech. Odwróciła się i spojrzała mu w oczy. Właśnie wtedy cały świat przestał dla niego istnieć. Liczyła się tylko ona. W jej, czarnych jak noc, oczach chłopak dostrzegł wesołe iskierki, a uśmiech na pełnych, malinowych ustach powiększył się.
Uśmiechnięty Nikolay pomachał jej dyskretnie, jednak nieznajoma nie zdążyła oddać tego gestu, ponieważ zmieniły się światła nad skrzyżowaniem, a samochód ruszył i odjechał w przeciwnym dla siatkarza kierunku.
***
Kiedy wykończony treningiem Bułgar wrócił do mieszkania myślał tylko o tym, by choć przez chwilę się zdrzemnąć.
Jednak było coś co spędzało mu sen z powiek. A tym czymś były czarne oczy dziewczyny, którą widział kilkanaście minut wcześniej.
Chłopak nie wierzył w miłość od pierwszego wejrzenia. Aż do teraz. Do momentu, kiedy zobaczył tą nieznajomą mu, piękną dziewczynę, która swoim niezwykłym spojrzeniem i uśmiechem zawróciła mu w głowie. A nawet nie znał jej imienia!
Gdy wreszcie udało mu się usnąć, cały czas śniła mu się owa nieznajoma. Na początku była to ta sama, uśmiechnięta brunetka z radosnymi iskierkami w oczach, ale chwilę później uśmiech znikał z jej twarzy, a z czarnych oczu ziała pustka. Wtedy też dziewczyna zaczęła oddalać się od Nikolaya, a on próbował ją dogonić. Na marne. Czarnooka nagle przystanęła obok ogromnego, starego drzewa, a Bułgar mógł podejść odrobinę bliżej. Jednak już po kilku jego krokach coś oddzieliło go od niej. Tym czymś były potężne złote kraty.
Brunet obudził się nagle, nie wiedząc gdzie się znajduje. Dopiero chwilę później zorientował się, że to był tylko sen.
Chłopak westchnął głośno i udał się do kuchni po szklankę lodowatej wody, aby się rozbudzić.
Po powrocie do sypialni założył szarą bluzę i dresowe spodnie w tym samym kolorze oraz czarne buty do biegania.
Za oknem zaczęło się już ściemniać, ale Bułgar nic sobie z tego nie robiąc, włożył słuchawki do uszu i wyszedł z mieszkania.
***
Przyjmujący Asseco Resovii biegał już dłuższy czas po Rzeszowie, kiedy w końcu postanowił nieco zwolnić i odpocząć przed drogą powrotną do mieszkania.
Usiadł na jednej z ławek w jakimś parku i wyciągnął słuchawki z uszu, odchylając głowę do tyłu i przymykając lekko powieki.
Powietrze było przyjemnie chłodne, a wokoło panowała prawie idealna cisza. Nic dziwnego, przecież było już bardzo późno, a do tego Nikolay znajdował się na obrzeżach miasta.
Po jakimś czasie chłopak postanowił wracać do mieszkania.
Gdy wstał, spostrzegł, że kilka ławek dalej, siedziała jakaś, odwrócona do niego tyłem, postać. Była ona ubrana w ciemne spodnie i czarną bluzę. Jej długie włosy lekko powiewały na delikatnym wietrze.
Nikolay może i przeszedłby obok niej obojętnie, gdyby nie jeden ważny szczegół. Dziewczyna miała w ręce papierosa.
Chłopak skrzywił się z niezadowoleniem i podszedł bliżej. Doskonale pamiętał, gdy rok temu na raka płuc umarł jego przyjaciel.
Może i zapalenie jednego papierosa od czasu do czasu nie było aż tak szkodliwe jak odpalanie jednego peta od drugiego, jak czynił to starszy brat jego koleżanki z klasy, ale i tak uzależniało, a owa dziewczyna siedząca na ławce, wyglądała dość młodo, więc po co ma się truć tym świństwem?
Nikolay zatrzymał się nagle kilka metrów przed brunetką, a na jego twarzy wymalowane było wyraźne niedowierzanie.
Przecież to ta sama dziewczyna, którą zobaczył podczas powrotu z treningu! Ta, która mu się śniła!
Uśmiechnął się lekko, szczęśliwy, że jednak mógł ją spotkać i kiedy podszedł bliżej zauważył, że ma ona zamknięte oczy. A przecież tak bardzo chciał je zobaczyć!
-Nie wiedziałem, że księżniczki też palą.
Jego słowa najwyraźniej wyrwały dziewczynę z zamyślenia, bo po otwarciu oczu spojrzała ona na niego nieobecnym wzrokiem.
-Znudziła mi się już trochę moja bajka – powiedziała po chwili próbując nie zwracać uwagi na ciemnobrązowe tęczówki Bułgara.
Chłopak westchnął i usiadł obok niej.
-Zawsze myślałem, że postaci z bajek są zadowolone ze swojego życia. Wiesz, bale, książęta, księżniczki, magia i happy endy...
-A co z czarownicami, złymi macochami i czarnoksiężnikami, którzy potrafią zniszczyć tą sielankę? Nie każda bajka ma swój happy end.
-Każda, którą czytałem go miała. Ale jestem tylko człowiekiem i może coś przeoczyłem.
-Skoro nie znalazłeś jeszcze żadnej bez szczęśliwego zakończenia, to jeszcze nie do końca wiesz co to życie.
Wzrok chłopaka podążył za ręką czarnookiej, która zagasiła papierosa o metalowe oparcie ławki i wyrzuciła go do popielniczki przy koszu na śmieci.
-Naprawdę myślisz, że każda księżniczka ma idealne życie? Że całą swoją uwagę poświęca jedynie balom i pięknym sukniom?
Chłopak nie odpowiedział uparcie wpatrując się w jej czarne tęczówki.
-Księżniczki też czasami mają dość sztucznego uśmiechu, dwulicowości, która je otacza i przede wszystkim udawania kogoś, kim się nie jest. Nawet szczęśliwe zakończenia księżniczek, nie zawsze są takimi na jakie wyglądają.
Pomiędzy chłopakiem i dziewczyną zapanowała chwilowa cisza, którą odważył się przerwać Bułgar, szepcząc jakby do siebie:
-Happy endy istnieją... Trzeba tylko w nie wierzyć i nie skazywać od razu wszystkiego na straty...
Czarnooka uśmiechnęła się kpiąco pod nosem, a jej wzrok był utkwiony w kamieniu, leżącym obok jej buta.
-Ja chyba nie mam już czego skazywać... - wyszeptała tak cicho, że Penchev ledwo ją dosłyszał.
W oddali zaszczekał jakiś pies, a z zachmurzonego nieba spadła na dłoń Łucji pierwsza kropla deszczu.
-Muszę już iść...
Dziewczyna wstała z ławki, a Nikolay skopiował jej czyn.
-Zaczekaj – powiedział, ponieważ zaczęła odchodzić w przeciwną mu stronę, ale zatrzymała się, gdy o to poprosił. – Jak masz na imię?
Czarnooka uśmiechnęła się i odpowiedziała:
-Łucja.
Po czym naciągnęła kaptur na głowę i zaczęła biec po, wyłożonej brukiem, ścieżce.
I ponownie tego dnia zniknęła siatkarzowi z oczu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro