Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 1


"Bogactwo nie jest ulgą w kłopotach - jest tylko zmianą kłopotów."

Epikur

*****

Czarnooka brunetka stanęła w progu swojej sypialni i oparła się o futrynę, wzdychając cicho.
Pomieszczenie było zdecydowanie za duże jak na sypialnię dwudziestolatki, lecz w przekonaniu jej ciotki i tak przydałoby się je powiększyć. Dziewczyna weszła do środka i rozejrzała się. Meble lepsze niż w niejednym pałacu królewskim, lecz czego innego można było się spodziewać po tak okazałej willi? Nawet oddalony o kilka kilometrów pałac w Wilanowie, miałby czego zazdrościć.
Jednak czarnooka z całego serca nienawidziła takich klimatów i z utęsknieniem powracała do wspomnień, kiedy w dzieciństwie spędzała wakacje na wsi u babci.
Dziewczyna ponownie westchnęła i weszła do równie wielkiej garderoby, na środku której stała duża, czarna walizka – resztę rzeczy zabrali służący.
Kiedy brunetka zabrała już ze sobą bagaż i wyszła z garderoby, stanęła jeszcze przed oknem i ostatni raz spojrzała na wielki park otaczający z każdej strony willę, tak jakby miał ją odciąć od zabieganej stolicy.
-Łucja! Pośpiesz się! – rozległ się głos z dołu.
-Już idę ciociu!
Wychodząc z pomieszczenia dziewczyna ścisnęła naszyjnik, który dostała od mamy – przekazywany był w jej rodzinie z pokolenia na pokolenie i bardzo zależało jej na tej pamiątce, jednak jej ciotka uważała go tylko za: „bezużyteczne, nic niewarte świecidełko, które można dostać w pierwszym lepszym kiosku". Ale ona się myliła. Dla Łucji był to najcenniejszy przedmiot w jej życiu.
-Po co targasz tą walizkę! Mówiłam ci, że służba wszystko zniesie! – oburzyła się ciotka widząc dziewczynę z walizką.
-Przecież sama mogę to zrobić. Nie jestem jakąś księżniczką, żebym nie mogła sama nieść swoich rzeczy – odpowiedziała spokojnie.
-Gdyby tylko twoi rodzice to widzieli! Osiwieję kiedyś przez ciebie! Twoja matka zawsze... - dalszy potok słów wypowiadany przez ciotkę, brunetka zlekceważyła wychodząc na zewnątrz.
Czas wrócić do rodzinnego miasta...

***

Dziewczyna siedziała na tylnym fotelu czarnego Bugatti Galibier 16C, a obok niej jej ciotka – Elwira Miłek. W uszach brunetka miała słuchawki, w których rozbrzmiewał utwór Alana Walker'a „Sing me to sleep".
Podczas jazdy dziewczyna nie mogła pozbyć się uciążliwego uczucia, gdy ktoś na ulicy patrzył zaskoczonym spojrzeniem na czarny samochód, który nie należał do najtańszych. Od zawsze nie lubiła pokazywać innym, że jest bogata, ani nie uważała, że jest dzięki temu lepsza, czy coś w tym stylu. Jednak jej ciotka miała odmienne poglądy na ten temat i na każdym kroku pokazywała lokajom i służącym, których zatrudniła, że jest od nich ważniejsza.
Łucja wbrew wszystkiemu była skromną osobą i nienawidziła swojej ciotki za jej ciągłe wywyższanie się nad innymi z powodu znacznego majątku. Prawda była jednak taka, że całe pieniądze należały się Łucji, jednak zgodnie z wolą jej rodziców, ciotka mogła nimi rozporządzać do momentu zakończenia przez czarnooką edukacji.
-Mogłabyś zachowywać się odrobinę bardziej przyzwoicie Łucjo – zaczęła niespodziewanie Elwira.
-Co masz na myśli ciociu? – zapytała wyrwana z zamyślenia dziewczyna.
-Jestem siostrą twojego ojca i zasługuję na choć odrobinę szacunku.
-Nie rozumiem.
-A powinnaś. I wyjmij te słuchawki z uszu, kiedy do ciebie mówię!
Brunetka przewróciła oczami, ale wykonała polecenie kobiety.
-Chciałabym z tobą o czymś porozmawiać.
-Słucham ciociu – dziewczyna mówiła widocznie przesłodzonym głosem.
-Do 28 września musisz zacząć zachowywać się jak na prawdziwą damę przystało.
-To znaczy?
-To znaczy, że musisz nauczyć się zachowania na bankiety i bale.
-Ale po co? Przecież kilka lat temu miałam zajęcia z etykiety, które dla mnie przygotowałaś. Wszystkie zdałam z najwyższą oceną.
-Tak, lecz trzeba będzie je powtórzyć. Kompletnie nie umiesz się zachować w towarzystwie służby, ani w moim młoda damo.
Łucja westchnęła głęboko, starając się zachować spokój.
-Ale dlaczego akurat do 28 września? – zapytała w końcu z wymuszonym uśmiechem na ustach.
-Ponieważ wtedy organizuję bal.
-Bal? A z jakiej okazji?
-Gdybyś mnie nie ignorowała poprzez słuchanie tych idiotycznych utworów muzycznych, wiedziałabyś z jakiej okazji.
Łucja doskonale wiedziała, że kiedy słuchała muzyki, jej ciotka nic nie mówiła i teraz chce tylko wzbudzić w niej poczucie winy oraz oczekuje bezpodstawnych przeprosin. Elwira dzięki pieniądzom zaczęła zachowywać się jak jakaś księżna, a z czarnookiej chciała widocznie zrobić kogoś na kształt księżniczki, która na każdym kroku będzie ją popierać.
Gdyby nie testament rodziców, w którym jest napisane czarno na białym, że Łucja nie może samodzielnie korzystać z majątku państwa Rychlickich do ukończenia 25 roku życia i przejęcia przez nią firmy, już dawno sprzeciwiłaby się ciotce i wyrzuciła by ją za drzwi bez żadnych skrupułów. Jednak póki co to ciotka może zrobić to z Łucją, a nie odwrotnie.
-Przepraszam cię ciociu. Po prostu próbuję zająć czymś myśli przed powrotem. Trochę się stresuję – dziewczyna na szybko wymyśliła jakąś wymówkę, w którą ciotka oczywiście uwierzyła.
-Ale żeby mi to było ostatni raz.
-Oczywiście ciociu – Łucja przybrała swoją codzienną maskę posłusznej bratanicy.
-No, dobrze. Jak zapewne wiesz nasza firma jest jednym ze sponsorów głównych rzeszowskiego klubu piłkarskiego...
-Siatkarskiego – dziewczyna poprawiła automatycznie ciotkę, lecz gdy tylko zobaczyła jej wyraz twarzy dodała – Przepraszam ciociu...
-Jest jednym z głównych sponsorów i ich zarząd postanowił jeszcze przed sezonem urządzić im jakąś imprezę, jednak nie chcieli oni, by odbyło się to w klubowej atmosferze, wiec zaproponowałam bankiet lub bal. Przystali na tą drugą propozycję.
-A to nie będzie zbyt sztywne dla siatkarzy?
-Prezes też miał takie obawy, lecz postanowiliśmy, że będzie to bal maskowy dla sportowców, ich żon oraz dzieci.
-Dobrze, a gdzie się on odbędzie? U nas?
-Nie, nie. My dbamy tylko o wystrój sali i posiłki oraz napoje. Zabawa odbędzie się w Arłamowie.
Łucja w ciszy analizowała słowa swojej ciotki. Bal maskowy dla siatkarzy. Tylko Elwira Miłek mogła wpaść na taki pomysł. No, bo przecież, czy wicemistrzowie Polski nie mają na tydzień przed sezonem ligowym niczego innego do roboty, tylko przebieranie się i zakładanie masek na te kilka godzin, które podczas bankietów i bali zawsze niemiłosiernie dłużyły się czarnookiej?
Jednak dziewczyna wiedziała, że decyzja już zapadła i nikt i nic nie zdoła już jej zmienić. A siatkarze na pewno dostaną polecenie przybycia w komplecie pod groźbą zmniejszenia wynagrodzeń. Brązowowłosa była również pewna, co do tego, że zarząd Resovii zgodził się na coś takiego dlatego, iż jej ciotka zaoferowała im za to pokaźną sumę pieniężną.
Łucja westchnęła cicho, tak by ciotka nie zdołała tego usłyszeć, odwróciła głowę w stronę okna i z powrotem włożyła słuchawki do uszu. 

Bardzo ucieszyła się gdy spostrzegła, że samochód wjeżdża już do jej rodzinnego miasta, w którym się urodziła i z zainteresowaniem obserwowała świat za oknem.

Kiedy pojazd zatrzymał się na światłach niedaleko Zamku Lubomirskich, Łucja zobaczyła idącego chodnikiem chłopaka. Był on bardzo wysoki, miał ciemne włosy i słuchawki w uszach. Gdy odwrócił się i spojrzał na siedzącą w samochodzie dziewczynę uśmiechnął się i przystanął na chwilę. Dzięki temu czarnooka mogła przyjrzeć się jego ciemno brązowym tęczówkom. Chłopak pomachał jej dyskretnie, na co dziewczyna odpowiedziała szczerym uśmiechem, jednak nie zdążyła oddać gestu, ponieważ światło nad skrzyżowaniem zmieniło swoją barwę, a pojazd ruszył z miejsca.
Zawiedziona dziewczyna odwróciła głowę i wbiła wzrok w fotel kierowcy, znajdujący się przed nią. Jej głowę opanował brązowy kolor oczu nieznajomego, przez co Łucja zamyśliła się trochę za bardzo. Niestety nie umknęło to uwadze jej ciotki.
-Co ty wyprawiasz? – zapytała ostro.
-Ja...? – zdziwiona dziewczyna wyrwała się z letargu.
-Tak, ty. Czemu szczerzysz się bez powodu do jakichś ludzi za oknem? To zwykłe pospólstwo. Nie zasługują nawet na odrobinę uwagi. Nigdy więcej tego nie rób.
Po wypowiedzi Elwiry w pojeździe zapanowała cisza, jednak oczekująca na odpowiedź swojej bratanicy kobieta przerwała ją, a jej głos był pełen jadu:
-Nie słyszałam odpowiedzi.
-Dobrze ciociu – wyszeptała Łucja.
-Dobrze co?
-Nigdy więcej już tego nie zrobię...
-I tego się trzymajmy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro