Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 8 (Część 2)

Jay nie był do końca pewny, co się działo, ale jego koc powoli lecz zdecydowanie zaczął znikać. Chłopak pociągnął materiał i zdziwił się, gdy napotkał opór. Jęknął, niezbyt gotowy do otwarcia oczu i zmierzenia się ze złodziejem koców.

- Jay? - Na dźwięk swojego imienia chłopak zrozumiał, że niestety jest zmuszony do obudzenia się. W pokoju było ciemno, tylko delikatne światło księżyca wpadało przez okno. Jay odwrócił się w stronę głosu i ujrzał Carlosa, który stał na materacu, trzymając koc, który miał pomóc zdobyć uwagę starszego chłopaka.

- Tak? - wychrypiał syn Dżafara i odchrząknął, żeby przeczyścić gardło. Kiedy spojrzał na chłopca, zobaczył ślady łez na jego policzkach. Jay usiadł i zapytał - Co się stało?

Carlos przybliżył się do niego, ściskając Susan. - Miałem zły sen.

Jay położył niepewnie rękę na ramieniu chłopca. - Chcesz o tym pogadać? - Z taką przeszłością, koszmary nie były dla niego niczym nowym. Jay wiedział, że Carlos miewał złe sny, kiedy był starszy, ale nigdy wcześniej o nich nie rozmawiali. Bywały noce, kiedy budził chłopaka, gdy ten płakał w poduszkę albo sam był budzony przez niego z tego samego powodu. Zawarli takie porozumienie. Kiedy któryś miał złe sny, obowiązkiem drugiego było obudzenie go i nie wspominanie o tym następnego poranka. Im dłużej byli w Auradonie, tym rzadziej zdarzało im się mieć koszmary. Jay uświadomił sobie, że minęły tygodnie od poprzedniego, a po tym co działo się ostatnio, zdziwił się, że Carlosowi śniło się coś złego dopiero dzisiaj.

Carlos pokiwał głową i położył się obok Jaya, wciskając Susan pomiędzy nich. Kiedy Jay już myślał, że Carlos zasnął, chłopczyk zaczął mówić. - Moja mamusia próbowała mnie stąd zabrać - pociągnął nosem. - Wsadziła mnie do klatki, bo byłem niegrzeczny i rozkazała złym pieskom, żeby zrobiły mi krzywdę. - Głos Carlosa załamał się, więc Jay mocno go przytulił.

- To się nie stało naprawdę - powiedział mu Jay. - Jesteś ze mną bezpieczny. Nie pozwolę jej zabrać Cię ode mnie...nas. Od nas - poprawił się szybko.

- Obiecujesz?

Mal przewróciła się na drugi bok w swoim łóżku, więc Jay zaczekał aż się uspokoi i wyszeptał - Obiecuję.

- Ty też miewasz czasem koszmary?

- Tak. - Być może to ciemność albo fakt, że Carlos był znacznie młodszy, ale teraz Jayowi łatwiej było się do tego przyznać. Słowa opuściły jego usta zanim zorientował się, że coś mówi - Każdy ma w swoim życiu coś, czego się boi. Musimy tylko nie pozwolić naszym koszmarom wygrać i przejąć nasze życie. - Jay zazwyczaj nie był poetą, więc tę chwilę słabości zwalił na księżyc, wdzierający się przez okno.

Oddech Carlosa się uspokoił, a łzy przestały spływać po policzkach. Jay miał nadzieję, że te zmiany spowodowała jego poetycka przemowa. Syn Cruelli nagle spojrzał na niego i zapytał - Mogę z Tobą zostać?

Jaya aż zatkało. Powinien kazać Carlosowi wracać do łóżka, ale gdy spojrzał w jego wielkie brązowe oczy, z góry skazany był na porażkę. - Niech Ci będzie, ale nie zabieraj mi koca.

Carlos zgodził się i z powrotem położył. Jay odwrócił się do niego plecami i już miał zasnąć, gdy poczuł, że chłopiec zbliża się do niego. Carlos złapał za jego koszulkę. Nie ciągnął jej, tylko trzymał w ręce, aby przypominała mu, że Jay jest tutaj i go obroni.

...

Nie odpowiadam za ilość słodyczy w tej części, ale awwww ^^ W ogóle już jutro dostaniemy zwiastun filmu <3 Jeszcze tylko kilka godzin i będzie nasz *-* Tak w sumie to zaczęła się majówka, więc życzę Wam cudownie spędzonych wolnych chwil ;) Mnie niestety dopadło choróbsko, ale mam nadzieję, że jakoś to przeżyję :/ Buziaki ;*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro