Rozdział 8 (Część 2)
Jay nie był do końca pewny, co się działo, ale jego koc powoli lecz zdecydowanie zaczął znikać. Chłopak pociągnął materiał i zdziwił się, gdy napotkał opór. Jęknął, niezbyt gotowy do otwarcia oczu i zmierzenia się ze złodziejem koców.
- Jay? - Na dźwięk swojego imienia chłopak zrozumiał, że niestety jest zmuszony do obudzenia się. W pokoju było ciemno, tylko delikatne światło księżyca wpadało przez okno. Jay odwrócił się w stronę głosu i ujrzał Carlosa, który stał na materacu, trzymając koc, który miał pomóc zdobyć uwagę starszego chłopaka.
- Tak? - wychrypiał syn Dżafara i odchrząknął, żeby przeczyścić gardło. Kiedy spojrzał na chłopca, zobaczył ślady łez na jego policzkach. Jay usiadł i zapytał - Co się stało?
Carlos przybliżył się do niego, ściskając Susan. - Miałem zły sen.
Jay położył niepewnie rękę na ramieniu chłopca. - Chcesz o tym pogadać? - Z taką przeszłością, koszmary nie były dla niego niczym nowym. Jay wiedział, że Carlos miewał złe sny, kiedy był starszy, ale nigdy wcześniej o nich nie rozmawiali. Bywały noce, kiedy budził chłopaka, gdy ten płakał w poduszkę albo sam był budzony przez niego z tego samego powodu. Zawarli takie porozumienie. Kiedy któryś miał złe sny, obowiązkiem drugiego było obudzenie go i nie wspominanie o tym następnego poranka. Im dłużej byli w Auradonie, tym rzadziej zdarzało im się mieć koszmary. Jay uświadomił sobie, że minęły tygodnie od poprzedniego, a po tym co działo się ostatnio, zdziwił się, że Carlosowi śniło się coś złego dopiero dzisiaj.
Carlos pokiwał głową i położył się obok Jaya, wciskając Susan pomiędzy nich. Kiedy Jay już myślał, że Carlos zasnął, chłopczyk zaczął mówić. - Moja mamusia próbowała mnie stąd zabrać - pociągnął nosem. - Wsadziła mnie do klatki, bo byłem niegrzeczny i rozkazała złym pieskom, żeby zrobiły mi krzywdę. - Głos Carlosa załamał się, więc Jay mocno go przytulił.
- To się nie stało naprawdę - powiedział mu Jay. - Jesteś ze mną bezpieczny. Nie pozwolę jej zabrać Cię ode mnie...nas. Od nas - poprawił się szybko.
- Obiecujesz?
Mal przewróciła się na drugi bok w swoim łóżku, więc Jay zaczekał aż się uspokoi i wyszeptał - Obiecuję.
- Ty też miewasz czasem koszmary?
- Tak. - Być może to ciemność albo fakt, że Carlos był znacznie młodszy, ale teraz Jayowi łatwiej było się do tego przyznać. Słowa opuściły jego usta zanim zorientował się, że coś mówi - Każdy ma w swoim życiu coś, czego się boi. Musimy tylko nie pozwolić naszym koszmarom wygrać i przejąć nasze życie. - Jay zazwyczaj nie był poetą, więc tę chwilę słabości zwalił na księżyc, wdzierający się przez okno.
Oddech Carlosa się uspokoił, a łzy przestały spływać po policzkach. Jay miał nadzieję, że te zmiany spowodowała jego poetycka przemowa. Syn Cruelli nagle spojrzał na niego i zapytał - Mogę z Tobą zostać?
Jaya aż zatkało. Powinien kazać Carlosowi wracać do łóżka, ale gdy spojrzał w jego wielkie brązowe oczy, z góry skazany był na porażkę. - Niech Ci będzie, ale nie zabieraj mi koca.
Carlos zgodził się i z powrotem położył. Jay odwrócił się do niego plecami i już miał zasnąć, gdy poczuł, że chłopiec zbliża się do niego. Carlos złapał za jego koszulkę. Nie ciągnął jej, tylko trzymał w ręce, aby przypominała mu, że Jay jest tutaj i go obroni.
...
Nie odpowiadam za ilość słodyczy w tej części, ale awwww ^^ W ogóle już jutro dostaniemy zwiastun filmu <3 Jeszcze tylko kilka godzin i będzie nasz *-* Tak w sumie to zaczęła się majówka, więc życzę Wam cudownie spędzonych wolnych chwil ;) Mnie niestety dopadło choróbsko, ale mam nadzieję, że jakoś to przeżyję :/ Buziaki ;*
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro