Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 6 (Część 1)

Evie przeglądała notatki od Lonnie, idąc korytarzem z Mal i Carlosem, którzy uczepili się jej szkolnej torby. W czwartek razem z Jayem udało im się wymyślić pewien system, dzięki któremu łatwiej im było uporać się z dzieciakami podczas szkolnego tygodnia. Podzielili się godzinami opieki nad Mal i Carlosem podczas lekcji, co zajęło im więcej czasu niż sobie wyobrażali. Podczas treningu maluchy trafiały pod opiekę Lonnie i Evie. W czasie obiadu przejmowali ich Ben i Jay, a po obiedzie Ben zabierał dzieciaki do siebie, żeby Evie i Jay mieli czas na inne obowiązki.

Mimo pewnej ustalonej rutyny Evie i tak padała ze zmęczenia pod koniec dnia i szła spać o tej samej godzinie co czterolatki. Dzieci były siłą, z którą się przeliczyła i bardzo chciała mieć tyle energii co one.

Dziewczyna spojrzała na dwie teczki wystające z torby, z których jedna podpisana była "Carlos", a druga "Mal". Lonnie postanowiła, że zrobi kopie notatek z każdej lekcji, żeby nie mieli tyle zaległości, gdy powrócą do normalnego wieku. Evie nie pomyślała o tym wcześniej, ale córka Mulan miała głowę na karku i wiedziała, że Mal i Carlos będą zagubieni w materiale, który przerabiali na lekcjach, a próba ogarnięcia tego wszystkiego może zaważyć na ich ocenach.

Niebieskowłosa spojrzała za siebie, żeby sprawdzić czy Mal i Carlos nadal za nią idą w kierunku szafek, gdzie mieli spotkać Bena i Jaya. Carlos w jednej ręce trzymał pasek od torby Evie, a w drugiej Susan, z którą stali się nierozłączni. Mal dreptała tuż za nim, rozglądając się dookoła i robiąc obrażoną minkę w stronę Evie. Wszystko dlatego, że dziewczyna zabroniła jej malować Carlosa pisakami. Nie byłoby aż takiego problemu, gdyby Mal używała do tego ślicznych zmywalnych mazaków, które dostała w prezencie, ale ona musiała wyciągnąć z czyjejś torby właśnie te niezmywalne, więc Carlos miał istną burzę kolorów na ręce i buzi

Lonnie stwierdziła, że to zabawne i wysyłała zdjęcia z zabawy Mal do Douga, ale to nie Lonnie musiała później zmyć te mazaki, uważając, żeby nie urazić skóry chłopca. Całe szczęście, że Evie miała odpowiednie kosmetyki, żeby się za to zabrać.

Osowiały chód Mal sprawił, że dotarli na umówione miejsce 5 minut później niż zazwyczaj. Ben i Jay stali już na korytarzu, czekając na Evie. Jay przejął dzieciaki, chwytając Mal za rękę i podnosząc Carlosa.


- Jak tam trening? - zapytała Evie, próbując odgonić zmęczenie słyszalne w jej głosie.

- Całkiem spoko - odpowiedział Jay. - Mnóstwo biegania i takich tam. Co Carlos ma na twarzy?

Evie i Mal westchnęły ciężko, patrząc z irytacją na chłopaków.

- Nie martw się, było znacznie gorzej - zażartowała Evie. - Na szczęście już się tym zajęłam, a ty i tak prędzej, czy później zobaczysz zdjęcia prawdziwej masakry.

Wyczuwając jej humor, chłopcy zmienili temat. Ben zabrał Mal, żeby dziewczyny mogły od siebie odpocząć i posadził ją sobie na ramionach. - Okej, czas na obiad, a potem macie specjalne spotkanie - oznajmił młody król.

Evie westchnęła - O nie, całkiem zapomniałam o dokumentach dla lekarza! - Dziewczyna zaczęła szybko szperać w poszukiwaniu papierów, gdy nagle urwał się pasek od jej torby i wszystkie książki wylądowały na korytarzu.

- Wszystko w porządku Evie? - spytał Ben delikatnie przykucając, żeby nie zrzucić Mal i pomóc córce Złej Królowej w posprzątaniu bałaganu.

- Tak, dziękuję. Wszystko jest w porządku, tylko... - Jej wzrok utknął w lusterku. - Jay! - wykrzyknęła i podniosła magiczny przedmiot. Na kawałku szkła widać było zamazany obraz księgi Mal, którą ktoś wkładał do torby. Gdy Evie chciała oddalić obraz, żeby zobaczyć kto to dokładnie jest, lusterko przestało pokazywać cokolwiek. Dziewczyna ze smutkiem usiadła, opierając się plecami o ścianę. - Byliśmy tak blisko...

- Nie obwiniaj się Jagódko, to nie Twoja wina. Po prostu książka zniknęła z pola widzenia lusterka - pocieszył ją Jay, delikatnie przytulając.

- Jestem głodny - wymamrotał Carlos, znudzony bawieniem się włosami Jaya.

- Już idziemy - Jay, niewiele myśląc, pocałował chłopca w czoło. Kiedy zorientował się co zrobił zamarł, ale na szczęście nikt tego incydentu nie zauważył. Odchrząknął i powiedział - Chodźmy na ten obiad.

...

I tak oto zaczynamy kolejny rozdział :D Nowy rok, nowe rzeczy, pewne "zmiany"... O co chodzi dowiecie się "rozdział" wcześniej. Trochę dzisiaj krótko, ale tak akurat się złożyło, więc no cóż ja poradzę :/ W kolejnej części wizyta u lekarza ;) Buziaki <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro