Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 4 (Część 5)

Jay nie bawił się najlepiej podczas Dnia Jaya, cokolwiek Mal miała przez to na myśli. Dziewczynka miała się całkiem dobrze podczas półtorej godziny trygonometrii, zadowolona z kolorowania każdego trójkąta, który narysował. To mogłoby być dosyć irytujące, gdyby ktoś chciał rozwiązywać zadania, ale Jay nie był kimś komu zależało na matematyce. Starał się tylko utrzymać na minimum potrzebnym do zdania. Minął Evie na korytarzu, ale wymienili tylko spojrzenia, idąc w stronę kolejnych sal lekcyjnych. Kompletnie ignorowali dziwne spojrzenia swoich rówieśników. Nowoczesna Historia Auradonu była lekcją na której Mal zaczęła marudzić, ale Jay się jej nie dziwił, bo sam nie znosił tych zajęć.

Na domiar złego dzisiejszym tematem były socjalno-ekonomiczne skutki wygnania złoczyńców na Wyspę Potępionych. Kiedy nauczyciel oznajmił to klasie, Jay wywrócił oczami. - Naprawdę? - zapytał. - Musimy to robić dzisiaj? - Wskazał na Mal, która siedziała na jego kolanach. Dziewczynka spojrzała na niego, potem na nauczyciela, próbując zrozumieć reakcję Jaya.

- Opieka nad dzieckiem nie wyklucza Cię z uczestniczenia w zajęciach. I proszę następnym razem zostawić zbędne komentarze dla siebie - uciął pan Gammal. Jay wyciągnął zeszyt, żeby robić notatki i postarać się skupić na wykładzie. Kiedy Gammal mówił, uczniowie odwracali się i spoglądali na niego. Chłopak nie wiedział czy to z powodu Mal, czy dlatego, że mówili o złoczyńcach i chcieli zobaczyć jego reakcję.

- Teraz zobaczmy, co stało się z przemysłem odzieżowym po wygnaniu Diaboliny. - Jay westchnął ciężko, gdy Mal podskoczyła na jego kolanach, słysząc imię matki. - Jej zła magia spowodowała strach przed użyciem igły i wielkie zamieszanie w sklepach z ubraniami.

- Dlaczego ludzie bali się ubrań, przecież to głupie - powiedziała wyzywająco Mal, stając na krześle obok Jaya.

Pan Gammal przerwał swój wykład, żeby skomentować jej uwagę. - Ludzie nie bali się ubrań, bardziej igieł. Problem polegał na tym, że nikt nie chciał używać igieł, więc ubrania nie mogły być wytwarzane, co z kolei spowodowało niedobór towaru w sklepach i problemy finansowe właścicieli.

- Bla, bla, bla, co za tchórze! Przecież to tylko zwykła igła. - Mal podparła podbródek na ręce i wpatrzyła się w nauczyciela. Zaczęła tę wojnę tylko dlatego, że cała ta sytuacja przypomniała jej, gdzie aktualnie się znajduje.

- Mal - błagał Jay. - Proszę, nie teraz.

- Nie! - tupnęła nogą. - Nie przyzna się, że moja mamusia go wystraszyła, ale ja dobrze wiem, że tak jest! - Jay nie wiedział nawet, jak jej to wytłumaczyć, bo nie chciał jej smucić. Jednak doskonale zdawał sobie sprawę, że zaraz zostanie wyrzucony z klasy. O dziwo nie z jego winy!

Szedł w dół korytarzem, szukając jakiegoś odosobnionego miejsca. Kiedy Gammal podniósł głos na Jaya, Mal zaczęła krzyczeć i płakać, więc chłopak po prostu podniósł ją i wyszedł z klasy. Dziewczynka od tego momentu nie odzywała się do niego, obrażona, że nie wstawił się za nią.

Mal kopała go i biła, była najzwyczajniej w świecie wściekła. Doug ostrzegał ich przed napadami złości, ale Jay nigdy nie brał tego na serio. Żałował, że nie słuchał syna Gapcia. Zapamiętał tylko, że agresywna nadpobudliwość u dziecka może być zmniejszona przez spokojne podejście do niego. Posadził więc Mal na ziemi, jednak ona natychmiast zaczęła wić się po podłodze i przeraźliwie płakać.

- Mal wszystko w porządku. Jesteśmy daleko od niego i całej klasy. Nie musisz już płakać. - Jay usiadł obok niej na podłodze, tak samo sfrustrowany całą sytuacją. Westchnął na widok potoku łez spływających po jej twarzy. - Spójrz Mal, Lili wszystko będzie dobrze. Posłuchaj mnie, musisz się uspokoić - sięgnął do jej włosów i delikatnie zaczął gładzić ją po głowie, mając nadzieję, że to ją uspokoi i zrelaksuje. Szeptał do niej, aż przestała już pociągać nosem.

- Możemy teraz pogadać? - zapytał ją, siadając ze skrzyżowanymi nogami naprzeciwko. Wyciągnął chusteczkę z kieszeni i odkrył, że nadal trzyma w niej buty, które zapomniał jej oddać. Wytarł jej buzię oraz nos. Mal wysmarkała się i w końcu usiadła.

- Ja ch-chcę - zamilkła i wzięła głęboki oddech, patrząc na Jaya przez łzy, które miała na rzęsach. - Ja chcę wrócić do domu - zaszczebiotała zanim rzuciła się na kolana Jaya. Ten burknął, ale złapał ją i mocno przytulił.

- Dlaczego chcesz wrócić do domu? - zapytał grzecznie. On i Mal nigdy nie rozmawiali ze sobą od serca jako dzieci, więc Jay czuł się dosyć niepewnie.

- Ja m-muszę być zła-a, jak moja mama albo ona...albo ona będzie wś-wściekła - odpowiedziała Mal, przecierając załzawione oczy.

- Mal, jest coś o czym musisz wiedzieć - powiedział Jay. - Już nie musimy być źli, bez względu na to co mówią nasi rodzice.

- Nie musimy?

- Sądzę, że musisz wiedzieć co się stało. Ty i Carlos powinniście być o wiele starsi. Powinniście być w moim wieku. - Mal zmarszczyła delikatnie brwi, patrząc na Jaya z niedowierzaniem i zmieszaniem w zielonych oczach. - Jakieś zaklęcie spowodowało, że jesteście teraz mali i nie pamiętacie kompletnie niczego.

- Ile mam lat? - spytała Mal, przygryzając dolną wargę.

- Masz 17 lat. - Jay uszczypnął ją delikatnie w policzek, powodując uśmiech na jej twarzy. - I kilka miesięcy temu zdecydowaliśmy, że będziemy dobrzy i zostaniemy w Auradonie, bo bycie złym nas nie uszczęśliwia.

- Nie uszczęśliwia nas? Ale ja myślałam, że musimy być źli. No wiesz, przecież jesteśmy zepsuci do szpiku - nalegała Mal.

- Nie musimy być źli i nie musimy bać się naszych rodziców, bo oni są daleko na Wyspie, a my jesteśmy bezpieczni tutaj, w szkole.

- Obiecujesz?

- Co?

- Czy obiecujesz, że jesteśmy bezpieczni? - Głos Mal, nawet stłumiony, bo dziewczynka przytuliła się do Jaya, brzmiał delikatnie i niepewnie, zupełnie inaczej niż ten pewny siebie.

- Obiecuję - Jay wyciągnął mały palec w stronę Mal - Obietnica małego paluszka.

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Oto jest! Ostatnia część 4 rozdziału! Jeszcze 7 do końca xD Ale dam radę, nie martwcie się ;) Co prawda miało dzisiaj nie być, ale pomyślałam, że skoro była spora przerwa to czemu nie :/ Ale się nie przyzwyczajajcie :* Chociaż może jutro też będzie ;D W tym tygodniu mam tylko sprawdzian z polskiego, ale to dopiero na czwartek :) Niczego nie obiecuję ;3 Buziaki :* <3


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro