Rozdział 3 (Część 1)
Czwórka nastolatków siedziała dookoła stołu w pokoju Carlosa i Jaya. Cisza była przerywana tylko odgłosem szybkich kliknięć maszyny Evie i chichotami Mal i Carlosa, którzy siedzieli na łóżku, oglądając bajki na laptopie. Evie co chwilę spoglądała na chłopaków. Jay siedział z kartką papieru przed sobą i ołówkiem, którym stukał po stole, swoim czole, ramieniu Douga i wszystkim innym czego mógł dosięgnąć. Wyglądał na skoncentrowanego, marszczył brwi. Od czasu do czasu przygryzał wargę i wyglądał, jakby zaraz chciał coś napisać, ale w końcu tylko powracał do stukania ołówkiem.
Evie poprawiła materiał pod igłą, żeby zszyć kolejne fragmenty. Pstryknęła przycisk i lekko nacisnęła pedał. Dziewczyna naprędce robiła proste ubrania, żeby dzieciaki miały co na siebie włożyć. Oboje mieli tylko ubrania, w których się obudzili, a Evie nie miała zamiaru pozwolić im nosić dwa dni pod rząd to samo. Aktualnie pracowała nad niebieską sukienką dla Mal. Materiał był w tym kolorze, bo nastolatka nie miała czasu kupić czegoś w ich stylu. Udało jej się tylko znaleźć kawałek czerwonego materiału na spodenki dla Carlosa, lecz cała reszta musiała pozostać w odcieniach jej ulubionego koloru.
Kończąc kolejny szew, jej oczy napotkały Bena, który siedział obok niej. Miał głowę położoną na ramionach, widać było, że jest zestresowany. Zmieniał pozycje wiele razy, nie mogąc wygodnie się ułożyć. Jego włosy były strasznie roztrzepane. Widok młodego króla tak zaniedbanego, chyba, że przez zawody, nie był codziennością. Chłopak delikatnie westchnął i spojrzał w jej stronę. Evie zauważyła bezsilność, którą usiłował, bez skutku, ukryć. Martwił się o nich i to było widać. Ben obiecał, że się nimi zaopiekuje, więc ta sytuacja doprowadzała go do szaleństwa. Trudno było mu pogodzić się z myślą, że jest bezradny.
Evie z powrotem skoncentrowała się na swojej czynności. Nie była pewna, czy zdąży przygotować wszystkie potrzebne ubrania. Szycie było łatwe, ale wymagało sporo czasu. Trzeba było dokładnie wszystko zaplanować. Często przygotowanie stroju zajmowało dziewczynie kilka dni. Zajęcia w szkole, zadania domowe, spotkania z przyjaciółmi sprawiały, że córka Złej Królowej nie miała zbyt dużo czasu na szycie. Jednak obecna sytuacja zmusiła ją do zapomnienia o codziennych problemach i skupieniu się na opiece nad Mal i Carlosem.
Dzieciaki z Wyspy nie miały wielkiej ilości pieniędzy, więc kupowanie ciuchów zdecydowanie odpadało. Książęta i księżniczki z Auradonu nigdy nie zwracali uwagi na ceny, ale czemu się dziwić, w końcu mieszkali w ogromnych zamkach. Potępieni poradzili sobie z tym problemem zakupując materiał, który był zdecydowanie tańszy. Jednak stworzenie ubrania wymagało czasu, którego Evie zdecydowanie nie posiadała w nadmiarze, a uganianie się za dzieciakami sprawiało, że było go jeszcze mniej.
Nastolatka przerwała swoje rozmyślania i spojrzała tym razem na Douga. Syn Gapcia przeglądał laptopa, ignorując to, że Jay stukał ołówkiem w jego ramię. Zawsze, gdy chłopak nie znał odpowiedzi na dane pytanie, zaglądał do internetu. Teraz najprawdopodobniej szukał porad dotyczących opieki nad dziećmi albo formuły magicznej do odwrócenia zaklęcia. Gdy tak o tym pomyślała, stwierdziła, że Doug nieźle się natrudzi. Być może wielu ludzi było rodzicami, ale praktycznie nikt już nie używał magii.
- Zaczekajcie! - krzyknął Jay tak, że wszyscy podskoczyli na siedzeniach. - Evie, co z Twoim magicznym lusterkiem?
- Nie wiem, czy zadziała...
- Jak to? Oczywiście, że zadziała. Po prostu zapytaj, gdzie jest księga Mal i tyle! - nalegał Jay, spoglądając na nią z nadzieją.
Evie wstała i podeszła do szafki, gdzie znajdowała się jej torebka. Wyciągnęła magiczny prezent od matki i wróciła na swoje krzesło, gdzie wyjaśniła - Po koronacji, pan Delay zgłosił moje lusterko Dobrej Wróżce, która nałożyła na nie pewne ograniczenia.
- Ograniczenia? Co masz na myśli? - zapytał Ben, podpierając głowę na ręce.
- Mogę go używać na przykład do znalezienia telefonu lub poznania definicji jakiegoś słowa, ale gdy zapytam o coś znajdującego się bardzo daleko, nic się nie dzieje. Nie wiem na jaką dokładnie odległość działa ograniczenie, bo nie używałam lusterka od miesięcy - wyjaśniła, mocno ściskając przedmiot w ręce.
- Ale możemy spróbować, prawda? Może akurat zadziała? - desperacko namawiał ją Jay.
Evie spojrzała w lusterko. - Lustereczko, pokaż nam, gdzie jest księga zaklęć Mal.
Tak, jak myślała, nic się nie stało. Pokazała reszcie lusterko, rozwiewając złudne nadzieje Jaya.
- Będę próbować dalej - nalegała. - Może, gdzieś w ciągu dnia, będziemy na tyle blisko, że lusterko pokaże zgubę.
Jay wstał z krzesła, rzucając ołówek na stół. Ben złapał go zanim spadł ze stołu i zaczął się nim bawić, sygnalizując koniec rozmowy. Skoro Jay chodził w kółko, Ben wiercił się na krześle, a Doug nadal przeglądał internet, Evie mogła wrócić do szycia. Zaskoczyła się, gdy nagle Jay położył jej rękę na ramieniu.
- Przestraszyłeś mnie! - poskarżyła się, kładąc dłoń na szybko bijącym sercu. - Czego chciałeś?
Jay uśmiechnął się do niej i wskazał na łóżko - Mal i Carlos właśnie zasnęli, chodź to zobaczyć. - Evie rozjaśniła się, gdy podeszli do dzieciaków. Mal i Carlos byli przytuleni twarzą do siebie, chłopczyk miał kciuk w buzi, a dziewczynka trzymała go za bluzkę.
- O mój Boże! - zagruchała Evie. - To jest takie słodkie. Musimy zrobić zdjęcie i pokazać im, jak wrócą do normalnego wieku.
- Właśnie o tym samym pomyślałem - przytaknął jej Jay, ściszając głos, żeby ich nie obudzić.
- Doug - szepnęła Evie, zwracając jego uwagę. - Szybko, przynieś to swój aparat. Musimy zrobić temu zdjęcie. - Doug zamknął laptopa i wyszedł z pokoju. Ben dołączył do nich, gdy Doug wrócił i porobił kilka zdjęć.
- Wiecie, co? Może zamiast pokazywania im tych zdjęć tak po prostu, zrobimy album, żeby wiedzieli co się stało - wymyślił Doug, przeglądając zrobione zdjęcia.
- Dlaczego mielibyśmy to zrobić? - spytał zmieszany Jay. - To brzmi, jak mnóstwo pracy.
- Prawdopodobnie - wtrącił się Ben. - Ale podoba mi się ten pomysł. Wydaje mi się, że Wasi rodzice nie robili albumu ze zdjęciami, gdy byliście mali, więc możemy podarować Mal i Carlosowi coś, czego nigdy wcześniej nie doświadczyli.
Jay uniósł brwi - Zdajesz sobie sprawę, że na wyspie nie ma aparatów? A nawet gdyby tam były, wątpię, żeby nasi rodzice mieli ochotę zrobić coś takiego - zakończył gorzko Jay.
- Przepraszam, że Cię uraziłem Jay, ale musicie przyznać, że nigdy nie doświadczyliście przeglądania albumu ze zdjęciami. Nie wiemy co się stanie, gdy Mal i Carlos wrócą do normalności, ale możemy im podarować coś, co pomoże to wyjaśnić.
Evie przytaknęła - Sądzę, że to dobry pomysł. - W dzieciństwie, pewnie nie chciałaby mieć takiego albumu, ale tutaj w Auradonie było inaczej. - Doug, czy nie będzie Ci przeszkadzać, jeśli zostaniesz naszym fotografem?
- Nie ma sprawy - zasalutował jej Doug, prawie upuszczając aparat.
- Cieszę się. A tymczasem musimy ich obudzić.
- Dlaczego niby mielibyśmy to robić? - zdziwił się Jay. - Są cicho i się nie ruszają.
- Kierując się poradami, które wyczytałem na jednej ze stron, gdy dzieci osiągają wiek czterech lat, muszą być oduczane drzemkowania - nalegał Doug. - Jeśli zbyt długo śpią w ciągu dnia, będą zbyt rozbudzeni w nocy, co skutkuje...
- Okej! - podniósł ręce Jay, w geście poddania się. - Przekonałeś mnie! Czas obudzić nasze małe gobliny.
Evie usiadła na brzegu łóżka i delikatnie potrząsnęła Mal za rękę. - Mal słoneczko, otwórz oczka. Trzeba wstać - zaszczebiotała, aż Mal zaczęła otwierać oczka.
- Ale ja nie chcę - wymamrotała dziewczynka.
Ścisnęła mocniej koszulkę Carlosa zanim szerzej otworzyła swoje zielone oczy. W końcu ją puściła, przeciągając się, ziewając i obracając się na kolana Evie. Niebieskowłosa zaczęła, więc budzić Carlosa.
Chłopczyk wyciągnął kciuk z buzi i sennie potarł oczy. - Mamusia?
- Carlos, to ja Evie. - Carlos spojrzał na dziewczynę i usiadł.
- Gdzie jest moja mama?
- Jesteśmy w Auradonie, pamiętasz? Evie i ja się tobą teraz opiekujemy. - Jay usiadł po drugiej stronie łóżka, tuż obok Carlosa. Chłopczyk przytaknął i wdrapał się na jego kolana, z powrotem wkładając kciuk do buzi.
Evie powróciła do budzenia Mal - Obudź się albo ja, Jay i Carlos zrobimy coś bardzo okrutnego i nie pozwolimy Ci dołączyć.
Mal wygramoliła się, żeby wstać - Nie zrobilibyście tego - wydęła wargi, nieskłonna do ominięcia zrobienia czegoś złego, nawet gdy nie wiedziała co to takiego.
- Owszem, zrobilibyśmy, ale teraz nie musimy, bo wstałaś - nalegała Evie.
Mal rozejrzała się po pokoju i potrząsnęła głową - Nie-e, Ben by Wam nie pozwolił, jest zbyt miły.
Ben roześmiał się - I tu Was ma. Poza tym nie ma czasu na złe rzeczy, zaraz będzie obiad.
Mal i Carlos poderwali się nagle na myśl o jedzeniu. Carlos nalegał na to, żeby niósł go Jay, a Mal nie ruszyła się dopóki Ben nie wziął jej na barana, żeby mogła patrzeć na wszystko z góry. Evie podążyła za nimi splatając swoje palce z palcami Douga.
- Jak sądzisz, pójdzie nam na obiedzie? To będzie pierwszy raz, gdy cała szkoła zobaczy Mal i Carlosa w takim stanie - obawiała się, delikatnie huśtając ich rękami.
Doug wzruszył ramionami, mocniej ściskając jej rękę - Nie mam pojęcia, ale nie możemy ich wiecznie chować.
Evie zdawała sobie z tego sprawę, ale nie sprawiało to, że przestała się martwić. Przynajmniej dzieciaki były w dobrym humorze. Carlos szczebiotał o czymś do Jaya, a Mal śmiała się, gdy odkryła, że kilka kwiatków zostało we włosach Bena. Evie westchnęła i podążyła do jadalni.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Koniec! Ale nie całego opowiadania, nie musicie się martwić :D Trochę długi tym razem, ale chyba Was to nie martwi ;) Buziaki <3 :*
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro