Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

jak mogłem cię zostawić | kailor

Witam witam

Oneshot na życzenie Moonlight_PL

Mam nadzieję, że przypadnie ci do gustu. Mi tak właśnie kojarzy się relacja Kaia i Skylor, więc napisałam prosto z serduszka.

Jest trochę angst, ale starałam się wczuć w klimat shipu.

_______________

Światło uporczywie próbowało przedostać się przez zamknięte powieki Kai'a, zmuszając go do opuszczenia krainy marzeń sennych.

- Co się... - sapnął, leniwie otwierając oczy. Zorientował się, że leży zakopany w pościeli. Na jego czole perlił się pot. Uniósł rękę, by odgarnąć nieco otulającą go kołdrę, a wtedy nadeszła fala bólu.

Dawno nie miał takiego kaca.

Czuł, jakby ktoś wbijał mu w czaszkę szpilki. Bolało go właściwie wszystko - szczególnie miejsce znajdujące się tuż za oczami pulsowało szalonym, ostrym bólem. Kai wydał z siebie przeciągły jęk. Każdy ruch stał się dla niego torturą.

Jego obolała dłoń powędrowała ku małemu stolikowi przy łóżku, gdzie zawsze stawiał sobie szklankę wody. Ręka przecięła jednak powietrze. Zaskoczony Kai uniósł głowę trochę zbyt raptownie i zorientował się, że wcale nie leży w swoim własnym łóżku.

Pokój utrzymany był w jasnych, soczystych żółcieniach i pomarańczach, toteż otępiałemu Kai'owi z początku ciężko było go odróżnić od własnego, w którym bezdyskusyjnie królowała czerwień. Łóżko było jednak szersze i bardziej miękkie, a szafka nocna bardzo niska. Brunet spróbował określić płeć właściciela sypialni, jednak na próżno. Była urządzona z prawie niewidocznym przepychem, jednak to niezwykle neutralne otoczenie sprawiało, że ninja ognia czuł niepewność.

Chłopak odchylił kołdrę nieco bardziej i wysunął rozgrzane stopy spod grubej warstwy puchowej pierzyny. Z impetem zrzucił je z łóżka i z kolejnym tego poranka zdumieniem zauważył, że jego palce toną w puchatym, żółtym dywanie. Na jego twarzy wykwitł delikatny uśmiech. Najwyraźniej właściciel sypialni także uwielbiał tego rodzaju luksusy.

Kilka razy poruszył stopami w czeluściach dywanika, rozkoszując się miękkością i ciesząc chwilą odprężenia. Jego głowa pulsowała w powolnym rytmie, do którego dało się przyzwyczaić, aczkolwiek było to dość uciążliwe. Jedynym, czego Kai w tej chwili szczególnie potrzebował, była szklanka chłodnej wody.

Uwagę chłopaka przykuł cichy odgłos zza zamkniętych dotąd, ciemnych drzwi. Obrócił lekko głowę i wbił wzrok w uchylające się powoli wejście. Zastanawiało go, kim jest osoba, która sprzątnęła go z baru po przepitej nocy.

Rzeczywistość przygniotła go z prędkością światła. Wydał z siebie nieokreślony jęk. W płucach zabrakło mu powietrza, jakby zapomniał, w jaki sposób oddychać.

W delikatnie uchylonych drzwiach stanęła smukła, wysoka postać o lśniących, rudych falach włosów i przenikliwych, bursztynowych oczach, do złudzenia przypominających kocie.

- Obudziłeś się wreszcie. - wymamrotała Skylor beznamiętnym tonem, wchodząc nieśmiało do pokoju. Poły jej obszernego, rubinowego szlafroka wlokły się po ziemi, zamiatając dywan. W ręku trzymała szklany pucharek z wodą. Zatrzymała się u wezgłowia łóżka, spoglądając z góry na bruneta. Jej oczy nie zdradzały żadnych emocji.

Kai zaniemówił. Nagle wszystko nabrało sensu.

- Skylor... - jego głos załamał się; jeszcze bardziej dotkliwie zdał sobie sprawę z suchości w gardle.

Dziewczyna podała mu trzymane naczynie. Złakniony wody Kai wyciągnął ku niej ręce w rozpaczliwym geście i przechwycił pucharek. Przytknął szklany brzeg do spękanych ust i upił łyk cudownie chłodnego napoju. Od razu lekko pojaśniało mu pod sufitem. Spojrzał z wdzięcznością na rudowłosą, która wpatrywała się w niego beznamiętnie. Pochyliła się nieco do przodu, jakby chciała go dotknąć, zaraz jednak cofnęła się.

Kai poczuł się nieco zmieszany. Bądź co bądź, leżał teraz w łóżku byłej dziewczyny z niezłym kacem, w uroczych bokserkach w kropki.

- Co ja tutaj... - zaczął zachrypniętym głosem. Skylor zmrużyła oczy i powstrzymała dalcze pytanie gestem dłoni.

- Przyniosłam cię tutaj, geniuszu. Sam nie ustałbyś na nogach dłużej niż minutę. - sarknęła, wbijając wzrok w brzeg łóżka. W jej tonie dało się wyczuć subtelną iskrę ciepła.

Kai sapnął bezwiednie.

- Właściwie, niewiele pamiętam z wczorajszej nocy. - stwierdził.

- Nie dziwię ci się. - rudowłosa poczekała, aż chłopak opróżni szklankę, po czym zamaszystym, lecz delikatnym ruchem odebrała mu naczynie.

Brunet popatrzył na nią pytającym wzrokiem.

- Skoro już nie mamroczesz podchmielony, wynoś się. - jej głos znowu przybrał chłodną barwę, a w bursztynowych oczach zgasły iskierki rozbawienia.

Kai zrobił minkę zbitego szczeniaczka. Rudowłosa prychnęła tylko i wyszła z pokoju, trzaskając drzwiami. Ninja ognia mógłby przysiąc, że usłyszał, jak dziewczyna pociąga nosem.

Chciałby wyrwać sobie serce.

Bolało. Cholernie bolało. Zawsze, kiedy ją widział.

Jak powiedzieć, że życie straciło dla niego sens?

Często wracał myślami do tamtych dni. Co prawda na wyspie Chena przez większość czasu tkwili w sidłach zawiłej konspiracji uknutej przez ojca Skylor, jednak Kai musiał przyznać, że to właśnie tam zakochał się w niej na zabój.

Potem wszystko się urwało.

Pamiętał jeszcze chwilę, w której tulił do siebie dziewczynę. Pamiętał ciepło bijące od jej ciała, gdy drżała w urywanym płaczu w jego ramionach, zmuszona do pozegnania. Jej łzy spływały słonym strumykiem na jego koszulę. Ostatni raz spletli ręce, a potem zniknęła mu z oczu.

Od pamiętnych dni na wyspie widział ją kilka, może kilkanaście razy. Minął prawie rok, a mimo to nadal ujmował go jej cudowny uśmiech.

Każde spotkanie wyglądało jednak tak samo.

Szybkie spojrzenie, w czasie którego ich oczy na chwilę się spotykały. A potem jedno z nich zawsze uciekało, jakby nie chcąc, by nadeszła chwila, w której wyjaśnią sobie, dlaczego ich kontakty się zerwały. Kai doskonale pamiętał większość takich momentów. Sam wtedy wbijał wzrok w buty i znikał w najbliższym budynku lub za rogiem ulicy.

Żałował tego. Tak strasznie było mu wstyd.

Wstał powoli z łóżka, czując, jak jego mięśnie brzucha leniwie się rozciągają. Poczuł chwilowe zawroty głowy, zignorował je jednak i ruszył w stronę drzwi, nie omieszkając po dordze narzucić na siebie obszernej bluzy, wiszącej obok na krześle. Była jedyną rzeczą Kaia, jaka znajdowała się w pomieszczeniu. Chłopak wywnioskował, że resztę zabrała Skylor. Inną opcją było po prostu zgubienie ich po pijaku.

Jego bose stopy wydawały łagodny dźwięk, gdy szedł niepewnie zacienionym korytarzem domu Skylor. Nie był pewien, co ma zrobić. Dziewczyna kazała mu się wynosić. Nie mógł jednak pozbyć się wrażenia, iż rudowłosa chce, by wreszcie do niej przyszedł. Poza tym zasłużył sobie chyba na parę wyjaśnień - z poprzedniego wieczora nie pamiętał prawie nic.

Z uchylonych drzwi na prawo od wejścia do sypialni dało się słyszeć stłumiony dźwięk, jakby ktoś nieudolnie próbował uspokoić oddech. Z pewną dozą zaskoczenia Kai stwierdził, że Skylor dusi płacz. Urywane pochlipywanie było ostre, jakby dziewczyna karciła samą siebie za chwilę słabości.

Brunet postanowił wejść do pokoju. Popchnął delikatnie skrzydło drzwi. Pomieszczenie okazało się być niewielkim salonem. Skulona postać siedziała na puchatej sofie. Na szklanej ławie parował kubek kawy. Przez przysłonięte rolety wpadała cienka strużka światła.

Kiedy zgarbiony Kai wszedł niepewnym krokiem do salonu, Skylor wydała z siebie krótki okrzyk. Wstała jak oparzona, tylko po to, by po kilku długich sekundach znów rzucić się na kanapę.

- Odejdź. - wysyczała. Jej głos tłumił rękaw szlafroka, którym przysłoniła usta.

Kai podszedł do niej powoli. Dziewczyna wzdrygnęła się.

- Wynoś się! - rzuciła, tym razem wyraźniej.

- Skylor, ja... - wyjąkał chłopak, zniżając głos niemal do szeptu - Chcę wiedzieć. Co się wtedy stało?

Spokój i opanowanie w jego głosie zaskoczyły wzburzoną rudowłosą. Przez ułamek sekundy zatraciła się w jego oczach.

- Nie. - jej szept był ledwie słyszalny - Nie chcę. Ja... Nie chcę, by sytuacja sprzed roku znowu się powtórzyła, jasne?!

Głos urwał się, zduszony łzami, których dziewczyna nie potrafiła już przychamować. Kai, nadal nie bardzo wiedząc, co zrobić, podszedł bliżej. Stanął obok sofy, pochylił się i lekko dotknął ramienia Skylor.

- Nigdy cię nie zapomniałem. Przepraszam - wydusił z siebie słabym głosem.

Rudowłosa nic nie odpowiedziała. Patrzyła się tylko pustym wzrokiem w przestrzeń pomiędzy ławą i kanapą.

Trwali przez chwilę w ciszy, zanim Kai usłyszał cichy głos.

- Nie mogłam... Nie chciałam cię zostawić.  Gdy patrzyłam na ciebie, chciałam widzieć Kai'a, w którym się zakochałam. Wczoraj, w barze, byłeś tak bezbronny... Nie mogę przecież przyznać, że bałam się podejść do ciebie za każdym razem, gdy widywaliśmy się na ulicy, prawda?

Skylor wydawała się mówić sama do siebie, jednak brunet uważnie chłonął jej słowa. Zawahał się lekko, po czym delikatnie usiadł na brzegu mięciutkiej sofy. Ujął dłonie dziewczyny we włsne i spojrzał w jej piękne, bursztynowe oczy, w których tliły się iskierki ognia.

- Wiedz jedno. - szepnął, zbliżając twarz do jej twarzy - Choćby nie wiem co, ja zawsze będę tylko twój.

Skylor jakby chciała go odrzucić, jednak chłopak objął ją niespiesznie ramionami i obdarzył pełnym uczucia uściskiem. Westchnęła. Zawsze tak na nią działał, teraz nie było inaczej. Pociągnęła nosem i wciągnęła do płuc zapach jego czerwonej bluzy. Pachniał mocną brandy, wiśniami i niezwykle atrakcyjnym chłopakiem.

- Kai... - wymruczała, nie chcąc ukazywać zanadto słabości i stawiając sobie za punkt honoru choć częściowe ukaranie bruneta.

Wargi ninja ognia delikatnie musnęły płatek jej ucha, gdy chuchnął na jej szyję w pytającym pomruku. Uśmiechnęła się bezwiednie i kontynuowała.

- Nie zostawiaj mnie już więcej, bo nie mogę bez ciebie żyć, a to cholernie upierdliwe. - stwierdziła szeptem, czując wiśniowe wargi Kaia na własnym policzku. Chłopak przeciągnął ustami pod kątem jej twarzy, kończąc na kąciku ust, po czym wymamrotał zmysłowo:

- Jesteś moją jednyną. Jak w ogóle kiedykolwiek mogłem cię zostawić?

Pytanie zawisło w powietrzu, zatruwając nieco błogą już atmosferę. Skylor nie przeszkadzało, że bicepsy bruneta nagle się napięły, jakby był czymś zdumiony czy zamyślony.

- Jak mogłem cię opuścić? - szepnął zafrasowany ponownie prosto w jej usta.

Skylor pozwoliła, by pochłonął ją niespieszny, lekki pocałunek. Poczuła, że odpływa. Oddała pieszczotę, wplatając palce we włosy chłopaka.

Teraz będzie lepiej. O wiele.

________________

I jak? Dało się przebrnąć?

Jeżeli zauważyłeś/aś błąd, poinformuj mnie.
Pisałam to o drugiej w nocy, więc mój mózg był już przegrzany.

I jeszcze takie krótkie info: niedługo na moim profilu pojawi się nowa książka z nominacjami, połączona z artbookiem. Byłoby fajnie, gdyby ktoś tam zajrzał.

Enjoy!
~ Szary Kurlik

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro