Epilog
Ceremonia pogrzebowa odbywała się w małym kościele w pobliżu mieszkania Ethana. Po nabożeństwie, odprawionym przez niskiego, starego jak świat kapłana, James podszedł do mównicy. Dyskretnie otarł łzy z policzków, poprawił mikrofon i odchrząknął.
— Ethan życzył sobie, by po jego śmierci jego głosem była osoba, znająca go najlepiej w ostatnich miesiącach. Rachel, zapraszam do mikrofonu. — Poczekał na nią przy mównicy. Położył jej dłoń na ramieniu, jakby chciał przekazać jej trochę siły, i odszedł do ławki. Wstąpiła na podwyższenie, ubrana w skromną, czarną spódnicę nad kolano i płaszcz w tym samym kolorze. Złoto-tude włosy, tak kochane i podziwiane przez zmarłego chłopaka, spięte były teraz w ciasny kok. Nie siliła się też przed wyjściem z domu na makijaż, wiedziała bowiem, że i tak spłynąłby jej wraz ze łzami.
Powiodła wzrokiem po zebranych — nie było ich zbyt wielu, jak na tak młodego chłopaka, ale i tak zaskoczyła ją ilość słuchaczy. Był oczywiście James, jego rodzice i brat. Była delegacja z hospicjum, Vivan, był wujek Greg i Bart Green. Byli klienci Ethana, którzy realizowali z nim duże projekty albo składali zamówienia częściej. Były Jane, Hope i Tamara, szlochające w ostatniej ławce głównej nawy. Nie zabrakło także Theresy, ubranej na pokaz w kapelusz z woalką, przykrótką skórzaną kurtkę i obcisłe legginsy.
— Ethan wierzył, że znajdzie się w lepszym miejscu — zaczęła po chwili ciszy. Nie przygotowała sobie wcześniej żadnego tekstu, gdyż nie znajdowała dobrych słów na to, co się stało, i na swoje uczucia. — Chociaż z poglądami nam było nie po drodze, to mam nadzieję, że tam właśnie jest. Zdrowy, uśmiechnięty i beztroski czeka na nas, bo pewnego dnia wszyscy do niego dołączymy.
Wypatrzyła się w płomień świecy na ołtarzu, znów milcząc przez chwilę. W świątyni nie rozległ się nawet szmer, wszystkie oczy wlepione były w nią. Widziała jednak, że choć ciałem wszyscy znajdowali się tu i teraz, to duchem unosili się w zupełnie innej czasoprzestrzeni, pełnej różnych wspomnień, słów wypowiedzianych i tych, które się chciało lub powinno wypowiedzieć, a jednak w porę się tego nie zrobiło.
— Relacja z Ethanem nauczyła mnie wielu rzeczy — odezwała się znów, wyrywając ich z tych światów. — Wszyscy chyba znamy to powiedzenie "żyj tak, jakby każdy dzień miał być twoim ostatnim". A ja powiedziałabym — żyj tak, jakby dzisiejszy dzień był ostatnim dniem bliskich ci osób. Nie mam oczywiście na myśli ciągłego strachu czy rozpaczania, lecz zwykłą, ludzką uprzejmość. Zażegnywanie konfliktów zamiast rozstawania się w niezgodzie. Ustępowanie w rzeczach, które w sumie nie mają większego znaczenia. Drobne, codzienne gesty sympatii i czułości tak, aby osoba, którą kochamy, czuła się traktowana z miłością. Bo może być tak, że widzimy ją właśnie ostatni raz i zostaniemy z wyrzutami sumienia do końca życia. Ethan był chory, ale przecież umierają nie tylko ludzie chorzy. Dbajmy o to, żeby niewypowiedziane "kocham" nie dusiło nas do końca życia. Zapewniam was... — zawahała się, czy aż tak uzewnętrzniać swoje uczucia. Skoro jednak zaczęła, powinna myśl dokończyć. — Zapewniam, że ból i tak jest ogromny, nie dokładajcie go sobie, jeśli nie trzeba.
Była skupiona na tym, co mówiła do tego stopnia, że zapomniała o publiczności. Nie widziała wzruszonych, zalanych łzami twarzy i nie słyszała westchnień.
— Tak, Ethan nauczył mnie wielu rzeczy. — Uśmiechnęła się do wspomnień. — Był taki silny, chociaż przez większość życia samotny, aż wycofał się z kontaktów z ludźmi, to jednak potrafił zarazić optymizmem. Zawsze myślał o tym, jak nie sprawiać innym kłopotu, a wręcz przeciwnie: jak pomóc wszystkim wokół siebie. Ogromna szkoda, że jemu pomóc się nie dało, a jedyne, co mogliśmy dla niego zrobić, to być blisko.
Dziękuję wszystkim, którzy dobrnęli do końca tej opowieści, wymyślanej i pisanej spontanicznie podczas publikowania. Przepraszam za błędy, jestem ogromnie wdzięczna za każdy komentarz i gwiazdkę. Mam nadzieję, że udało mi się wywołać miejscami emocje i cieszę się, jeśli tak się stało. Jednocześnie ogromnie zaskoczyła mnie popularność tego opowiadania, bardzo pozytywnym zdziwieniem były osoby, które gwiazdkowały i komentowały niemal natychmiast po pojawieniu się nowego rozdziału. Wiedzcie, że to doceniam!
Jeżeli mowa Rachel wydała Wam się zbyt patetyczna, to chciałabym wyjaśnić, po co ona. Otóż pragnęłam zostawić Was z jakimś pozytywnym przesłaniem, a nie tylko złym zakończeniem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro