1
Idąc ścieżką prowadzącą do miasta zauważyłam postać. Była spokojna i nic więcej nie dało się dojrzeć, ponieważ miała kaptur. Drzewa które otaczały brukowaną ścieżkę zaczęły odchylać się do tyłu. Zerwał się wiatr a niebo zrobiło się ciemne.
Pomyślałam, że zaczepię tego człowieka i podbiegłam do niego. Zaśmiałam się przyglądając się jego ubiorowi. Był bardzo szlachecki i trudno było mi rozpoznać znak rodu.
-Nie idź za mną- Zatrzymał się. Po głosie poznałam, że to mężczyzna, w zasadzie nie do końca, to na pewno był chłopiec.
-Wcale nie idę. Ja tylko szpieguję- Powiedziałam dumnie.
-Szpiegujesz? Dziewczyno, lepiej odejdź. Może stać ci się krzywda. W moim domu nie lubią Krukołaków -Spojrzał na mnie. Zaczęłam się śmiać i pchnęłam go lekko. Upadł a ja korzystając z okazji zdjęłam mu kaptur. Zobaczyłam jego delikatną twarz. Białe włosy opadały mu na policzki i czoło. Oczy lśniły ze strachu.
-Ej.. To nie jest zabawne. Czego chcesz ode mnie? -Powiedział wciąż spokojnie. Złapałam go za rękę i pomogłam mu wstać.
Chłopak chwilę milczał i zasmucił się. Poprawił włosy patrząc mi prosto w oczy. Westchnął otrzepując ubrania z piasku. Zobaczyłam wyszyty herb jego rodu. Były tam dwa miecze a po środku mieściła się pierwsza litera prawdopodobnie jego nazwiska.
-Jesteś Raven. Wyrzucili cię z domu bo ujawniłaś się i uratowałaś człowieka. Zabiłaś wilkołaka własnymi szponami i dziobem bo założyłaś się ze swoim bratem. On zginął a ty cierpisz i ranisz wszystkich dookoła. Jesteś postrachem miasta. Godzinami siedzisz w lesie, albo zmieniasz się w kruka i lecisz do miasta żeby spróbować życia w ciele ptaka.
Powiedział i potarł swoje zimne dłonie.
-Skąd to wiesz?!- Krzyknęłam i opuściłam głowę. Chłopak bez słowa odwrócił się. Zaczął iść w stronę miasta. Zaczęło w tym momencie padać. Zaczęłam za nim iść- Odpowiedz mi bo się nie odczepię.
-Twoje ręce- Powiedział tylko.
-Moje ręce?- Zdziwiłam się.
-Tak, twoje ręce. Wiem co robiłaś po samym dotyku. Jestem człowiekiem. Ale widzę duchy i wspomnienia.
-Dziwak...-Szepnęłam sama do siebie.
-Dziwna to ty jesteś. Zostaw mnie w spokoju-Powiedział po chwili i zaczął biec. Deszcz w tej chwili runął z wielką siłą. Nie mogłam stracić go z oczu. Zmieniłam się w kruka i zaczęłam lecieć za nim. Widziałam go jak ucieka do miasta. Patrzył za siebie i próbował mnie doszukać we mgle, która zaczęła się tworzyć. Biegł przed siebie, gdy w zasięgu jego wzroku pojawił się parasol przydrożnego baru. Postanowił się pod nim ukryć. Z jego ust kłębiła się biała para. Usiadł na ławce i zakrył twarz. Coś szeptał.
Postanowiłam zbliżyć się do niego. Wydałam odruchowo ptasi okrzyk ciekawości. Stanęłam na ogrodzeniu badając go wzrokiem. Uderzyłam dziobem o metalową siatkę. Chłopak spojrzał na mnie i uśmiechnął się lekko.
-Ładny z ciebie ptak. Pewnie jesteś głodny. Ale musisz mi, wybaczyć nie mam nic dobrego przy sobie-Pomachałam skrzydłami strzepując wodę z piór.
Chłopak się zaśmiał i zastukał palcami w drewniany stolik. Wzbiłam się i wylądowałam na nim z gracją. On patrzył na mnie z ciekawością. Był radosny. Usmiechał się.
Usiadłam przed nim i patrzyłam mu w oczy. Były jakby wyblakłe przez lata. Od razu zauważyłam, że był niezwykły, wręcz nienaturalnie magiczny i przepełniony jakaś zabawną energią. Brakowało mu odwagi i szczęścia.
Póki nie wiedział, że to ja, to miałam tylko nadzieję, że mnie nie odkryje. Byłoby źle, gdyby dotykiem dowiedział się, że jestem tą natarczywą dziewczyną, która go zaczepiła. Chciałam już odlecieć ale coś mi nie pozwoliło. Nie wiem do końca co, ale to co czułam przyciągało jak magnez. Jego wzrok nie pozwalał mi odlecieć. Był hipnotyzujący.
-Ehh.. Chyba muszę iść do domu. Czekają na mnie, wiesz?- Powiedział i w końcu odwrócił wzrok. Poczułam jak serce pęka mi z samotności. Chciałam się ujawnić, ale nie mogłam narazie tego zrobić. Sumienie mi nie pozwalało. Popatrzyłam na niego smutnie i po prostu odleciałam. Nie wiedziałam gdzie polecę, ani dokąd.
Zdecydowałam że to pora by zbudować własne gniazdo na tą deszczową noc. Latałam we wszystkie strony aby uzbierać dość dużo patyków. Po jakimś czasie uzbierałam wystarczająco, więc zaczęłam je tkać. Wybudowałam je pod dachem szkoły. Zapewniała ochronę przed deszczem.
Patrzyłam jak woda leje się strumieniami i leci gdzieś na ulice. Zaciekawiło mnie to trochę, ale nic mogło się równać z widokiem ludzi uciekających przed ulewą. Niektórzy z nich szli z parasolami. A jeszcze inni stali i zastanawiali się jak długo będzie padać.
Mają uwagę znowu przykuł ten chłopak. Siedział w oknie swojego pokoju. Wydawał się być smutny i dosyć samotny. Parapet był dość duży żebym mogła na nim usiąść w mojej prawdziwiej postaci. Wyszłam powoli z gniazda. Po chwili zamieniłam się w człowieka. Myślę, że chłopak mnie nawet nie zauważył. Ale jak tylko spojrzałam na niego, to przyglądał mi się z niepokojem. Otworzył okno i krzyknął.
-Co ty tam robisz?! Życie ci nie miłe?!-
Ja się tylko uśmiechnęłam i zaprzeczyłam. Właściwie było mi wszystko jedno. Odwróciłam wzrok cicho wzdychając. Znowu czułam to dziwne uczucie smutku przygniatane winami sprzed lat.
Zdecydowałam się na niego spojrzeć. Przemieniłam się wskakując do gniazda. Chłopak wciąż patrzył na mnie. Cały czas miał ten troskliwy wyraz twarzy, który nie znikał nawet na moment.
-Chodź tutaj!- Krzyczał. Jedyne co mogłam teraz zrobić to polecieć do niego. I tak też zrobiłam. Nie chciałam siedzieć pod dachem całkiem sama.
Przemieniłam się dopiero gdy wleciałam do pokoju. Upadłam uderzają o półkę. Zachwiała się i spadły z niej książki. Czułam jak kartki raniąc moje odkryte części ciała. Zaczęłam czuć jak ostre kanty książek spadają mi na głowę. Byłam teraz bezwładna i za bardzo przestraszona żeby cokolwiek zrobić. Obraz zaczął się zamazywać. Upadłam na podłogę tracąc przytomność. Chłopak podbiegł do mnie odgarniając książki.
Wziął mnie na ręce i ruszył wolno w stronę sypialni. Kiedy tam wszedł ostrożnie położył mnie na miękkiej pościeli. Z szafki za nim wyjął apteczkę i zaczął opatrywać niewielkie rany. Nie czułam zupełnie nic, jakbym wleciała w pole ściętej już dawno kukurydzy. Na przykład tej, która rośnie obok leśnego cmentarza. Od lat zapomniane i odizolowane mogło przyczynić się do tego, że wiele ciekawych stworzeń zamieszkało na tych terenach.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro