Prolog
Byłam w trakcie pakowania się na kontrolę w szpitalu gdy nagle napisała mi moja przyjaciółka Julka
-Możemy się spotkać? Chce ci coś opowiedzieć
-Nie dzisiaj. Jadę na kontrolę
-Eh.. Ciebie nigdy nie ma. Opowiem ci kiedy indziej, jak spotkasz jakiegoś hociaka to pisz dobra?
- Wiesz ze to szpital a nie jakiś klub? Ja tam nie będę chodzić i szukać sobie kogoś
-No dobra dobra, nie to nie. Ale mi jakiegoś możesz znaleźć
Miałam juz dość, Julka już mnie mocno wkurzała, ale przecież przyjaciółki tak zawsze, co nie?
W szpitalu jak co miesiąc (nie wiem co ile ale no, powiedzmy miesiąc) jest tak samo.. Biorą mnie na te same badania i zadają te same pytania. Ale tym razem jednak tak nie było...
-Mamy źle wieści - powiedział doktor
-Nie.. Czy to.. Czy ja?.. Guz..?- Nie miałam nawet siły by powiedzieć pełne zdania
-Przykro mi to powiedzieć ale z badań wynika ze masz raka. Musimy rozpocząć chemioterapię albo inaczej nie przeżyjesz długo..
-Ale przecież.. Da się mnie uratować tak? Ja przeżyje? Proszę mi powiedzieć że przeżyję! - Panikowałam
-Ależ spokojnie, chemioterapia może uratować życie albo wydłużyć, nigdy nie wiadomo
-No kurwa miłe mi to pocieszenie!
-Proszę się nie denerwować, inaczej będę musiał wzywać psychologa do ciebie
-A wzywaj sobie nawet policję, w dupie to mam. I tak już nie mam życia. - Nie dałam doktorowi nawet odpowiedzieć, wyleciałam z gabinetu prosto do swojej mojej szybciej niż sobie można wyobrazić
Przesiedziałam cały dzień w sali, myśląc że doktor sobie ze mnie żarty robił... Pewnie to z paniki, przecież wiem że to prawda..Mimo że nie chce nawet o niej słyszeć.
W tamten dzień może życie całkiem się zrujnowało...
Miałam już dość, tego było za dużo. Zdecydowałam się przejść po szpitalu.. Nie mam przecież nic innego do roboty.
Poszłam sobie do sali z najmłodszymi pacjentami.. Te dzieci są tak małe a już tak cierpią, szkoda mi ich..
Stałam tak i patrzyłam się na nich z dobre 15 minut dopóki ktoś nie dołączył do mnie...
- Lubisz dzieci? - Zapytał nieznajomy mi chłopak, jest tu chyba pierwszy raz
- Uwielbiam.. A ty?
- Nawet, tylko zależy w jakim wieku, niektóre na serio wkurzają
- Jesteś tutaj pierwszy raz?
- Tak. Podobno tutaj mają mnie „uleczyć", ale ja w to nie wierzę.. Nie ma już dla mnie ratunku
On to mówił tak bezradnie.. Nie mogłam na to patrzeć, dałam już mu spokój z pytaniami na chwilę. Patrzyliśmy na dzieci jeszcze kolejne 15 minut.
- Powiesz mi coś o sobie? - Zapytał
- Jestem Wiktoria.. Mam 17 lat, kocham dzieci iiiii nie wiem
- Jak tu wogóle trafiłaś?
- Jak byłam na kontroli to się okazało że mam raka.. Dalej nie mogę w to uwierzyć..
- Słabo..
- A ty? Ty wiesz o mnie a ja o tobie nic
- Jestem Mateusz, mam 19 lat, NAWET lubię dzieci i mam mukowiscydozę
Gadaliśmy jeszcze długo, dowiedziałam się że mówią mu że ma max. 15 lat życia. Ale próbują przeszczepić mu płuca żeby mógł żyć dłużej. Życzę mu tego, on jest nawet spoko
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro