2.
Poszliśmy sobie kupić jakieś jedzenie żeby spędzić razem czas. Ja wzięłam sobie zupę a on jakiegoś burgera. Poszliśmy do jak najdalszego stolika od ludzi
by mieć prywatność i tak zaczęła się nasz dzisiejszy koszmar..
- Wiesz.. Boję się tego dnia gdy któreś z nas usłyszy „*** nie żyje " nie chce tego nigdy usłyszeć. Czemu musimy być chorzy? Czemu każdego poranka budzę się z myślą że to mój ostatni dzień i pierwsze co sprawdzam to czy ty żyjesz. To w ogóle nie jest życie. To jest męczarnia.
- Też chciałbym normalne życie, a nie czekanie aż łaskawie dostanę te nowe płuca.. A, i co do tego.. -Już zastygłam.. O co może mu chodzić, przecież, miał dostać juz te płuca za niedługo.. o co chodzi, boję się. - Nie dostanę tych płuc, nie mogę ich dostać..
- Żartujesz tak?
- Nie.. I tak nie zostało mi dużo życia a inni mogą jeszcze długo żyć więc są pierwsi w kolejce. Jest wiele problemów i nie.. nie mogę ich dostać.
- Na serio żartujesz sobie ze mnie.
- Chciałbym, ale to prawda, też nie chce żeby tak było ale nic nie zrobię.. Wiesz o tym.
- Czyli każdego ranka będę budzić się z myślą że możesz nie żyć. Jakie to życie jest piękne...
Miałam dość, z łzami w oczach wybiegłam stamtąd, on musi mieć ten przeszczep, inaczej nie może być przecież.
Pobiegłam do sali gdzie był jego doktor. Gdy mnie zobaczył myślał że coś jest ze mną nie tak ale nawet nie dałam mu dojść do słowa. Mateusz już przyleciał za mną ale dał mi pogadać z lekarzem, sam też tego chciał.
- Co to miało być?!
- Przepraszam ale o co ci chodzi? Coś się stało? Jakieś nieporozumienie?
- Tak! Mati miał mieć przeszczep za tydzień! Czemu go nie ma!?
- Są ludzie którzy będą żyć dłużej niż on i oni tego bardziej potrzebują.
- Chyba pan nie rozumie. ON TEGO BARDZO POTRZEBUJE, On musi żyć! Nie może być przecież inaczej. Pan nie wie jak ciężko mu jest wogóle żyć! Pan nie wie ile łez wylał przez to! Pan nie wie.. Nie pan siedział z nim całą noc by pocieszyć i nie pan cały następny dzień spędził z nim i nie odstąpił na krok. Nie pan jest chory i nie pan wie jakie to jest ciężkie. Na pewno nie pan.. Pan nie ma serca - U Mateusza były już łzy w oczach, poszłam do niego bo go nie zostawię, przytulił się do mnie mocno a ja wróciłam do rozmowy z lekarzem
- Proszę nie zabierać mu szansy na długie życie.. On potrzebuje życia.. ja.. ja go kocham.. Nie mogę bez niego dnia wytrzymać i nie chce do stracić.. - Nigdy się jeszcze nie przyznałam że go kocham.. Jakoś samo mi to wyszło z ust, ja nie chciałam tego mówić.. ja nie..
- Właśnie, też ją kocham i chce żyć z nią a nie umierać.. - W tym momencie dalej z łzami w oczach pocałował mnie i wrócił do wtulania się we mnie, to był dla nas ciężki dzień.
- Da się coś zrobić doktorze?
- Możemy zrobić przeszczep już jutro, są wolne płuca.
Po tym ciężkim dniu usłyszeć takie słowa.. Po krótkiej jeszcze rozmowie wzięłam Mateusza do jego sali i zostałam do rana bo niespokojnie spał, ja dosłownie żyje dla niego.. Kocham go a ten pocałunek wczoraj? Do dziś myślę tylko o tym..
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro