Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział XIV - ,,Jesteś tego pewna?" - Stefan

Dzisiejsze zawody oficjalnie dobiegły końca. Miałem powody do zadowolenia, ponieważ ostatecznie zająłem piąte miejsce, co było dla mnie najlepszym wynikiem w tym turnieju.

A jednak nie potrafiłem się z tego cieszyć. Czegoś mi brakowało, a raczej kogoś. Gdy tylko wspomnę o tej osobie, automatycznie czuję mocne kłucie w samym środku serca. Czyżbym był chory?

Z tego co wiem, lekarze dali mi jeszcze wiele lat życia w zdrowiu, jeśli oczywiście będę się pilnować, i przestrzegać diety.

Z oddali było słychać głośne okrzyki radości, i nucące z wyraźnym fałszem piosenki ludowe. A co to mogło oznaczać? Świętowanie czas zacząć. Chociaż ja wcale nie odczuwałem takiej potrzeby. Na razie nie. 

Co chwila się z kimś mijałem. Podczas gdy oni szli do domków się przebrać, ja będąc już dawno po zdjęciu kombinezonu, skierowałem się hotelu odpocząć. Gorąca kąpieli była jedyną rzeczą na jaką miałem ochotę. Niska temperatura zrobiła swoje.

Kiedy byłem w jej pobliżu, zauważyłem, że ktoś właśnie do niej wchodzi. I nie był to ktoś z nas, bo większość była gdzie indziej. Może po prostu przyjechał do kogoś ktoś z rodziny? I dlaczego tak się tym przejmuję? To nic nowego, widzieć tu kogoś obcego.

Szedłem przez korytarz, idąc do pokoju. Jakież było moje zaskoczenie, kiedy przed drzwiami zobaczyłem moją żonę. Drugi raz postanowiła mi złożyć niezapowiedzianą wizytę.

Podszedłem do niej, zwracając na siebie jej uwagę. Jeśli wcześniej na mój widok była pełna szczęścia, to w tej chwili było zupełnie inaczej. Była czymś zmartwiona, tak jakby straciła całą pozytywną energię, którą dotychczas posiadała. Nie wyglądała najlepiej.

- Cześć kochanie, cieszę się, że przyjechałaś - chciałem ją uścisnąć, jednak ona cofnęła się, patrząc na mnie stanowczo.

- Przyjechałam na chwilę, nie będę tu długo. Chciałam tylko z Tobą porozmawiać, i ustalić kilka rzeczy.

- Jakie rzeczy? O co Ci chodzi? - nie mogłem jej zrozumieć.

- Wejdziemy, czy będziemy tu tak stać? - nie poznaję jej.


Nie odezwałem się, tylko sięgnąłem po kartę i przyłożyłem ją do drzwi, po czym je otworzyłem. Bez słowa weszła, a ja zaraz po niej.

- Marrisa, jesteś zdenerwowana, stało się coś?

- Zawiodłam się na Tobie, strasznie się na Tobie zawiodłam. Myślałam, że ufasz mi na tyle, że niczego byś przede mną nie ukrywał. Najwidoczniej nie byłam dla Ciebie odpowiednią osobą - usiedliśmy na łóżku, na dwóch jej krańcach.

- Przecież wiesz, że Ci w pełni ufam, jak nikomu innemu. Nigdy bym Ciebie nie okłamał.

- I znowu to robisz. Zaprzeczasz samemu sobie, wmawiając nam swoje kłamstwa.

- Jakie kłamstwa? Naprawdę nie wiem o co Ci chodzi. Ktoś Ci coś powiedział?

- Tak. Wiem, że Ci to obiecałam, ale no cóż, siła wyższa. Rozmawiałam z Claudią, o tym co mi powiedziałeś.

- Co? Prosiłem Cię żebyś tego nie robiła. Dlaczego to zrobiłaś?

- Uznałam, że to będzie najlepsze wyjście. Chciałam się upewnić, że wszystko jest z nią w porządku. Tymczasem dowiedziałam się od niej zupełnie co innego. Chcesz wiedzieć co? - i nastała cisza. Unikałem jej spojrzenia, wpatrując się w podłogę.


Wiedziałem, że jestem już na straconej pozycji. Czego bym nie powiedział, to i tak mi to nie pomoże


-  Nie słyszę odpowiedzi, zatem nie muszę Ci tego tłumaczyć, bo Ty już znasz prawdę. Zawsze ją znałeś, a mimo to ją ukrywałeś. Claudia nigdy nie była w ciąży, a z Michaelem pokłóciłeś się z innego powodu. Nawet znam jej przyczynę - po raz pierwszy od kilku minut, spojrzałem jej w oczy - wiem, już, że wtedy w Ruce, po imprezie się przespaliście, a kiedy następnego dnia Micheal chciał z Tobą o tym porozmawiać, Ty kazałeś mu o tym zapomnieć, i w razie czego skłamać. Tak też zrobił. Ale było Wam mało, kłamaliście dalej, wymyślając coraz nowsze historie. Całe szczęście, że jednak zdecydowałam się z nią o tym porozmawiać. Nawet nie chcę sobie wyobrazić, co by było, gdybym dalej miała żyć w tym kłamstwie.

- Przepraszam Cię, naprawdę. Sam nie wiem jak do tego doszło. Wypiliśmy za dużo, a potem tamta noc. Chciałem o tym jak najszybciej zapomnieć, wymazać z pamięci. Próbowałem, ale na nic. Kłamałem, ponieważ bałem Ci się do tego przyznać. Zdradziłem Cię, i to z najlepszym przyjacielem. Brzydzę się sobą - schowałem twarz w dłonie. Poczułem na plecach jej dłoń.

- A wiedziałeś, że Micheal jest w Tobie od dawna zakochany?

- Co takiego?

- Dobrze usłyszałeś. Twój najlepszy przyjaciel, jest w Tobie od kilku lat beznadziejne zakochany.

- Ale jak to możliwe? Niczego wcześniej nie zauważyłem. 

- Albo nie chciałeś tego zrobić, tak Ci było wygodniej. Chociaż z drugiej strony to Ty mu się oddałeś, czyli musiałeś poczuć do niego to samo.

- Kiedy ja kocham Ciebie, i tylko Ciebie.

- Mówisz tak, ponieważ boisz się, że Cię zostawię. Wcale mnie nie kochasz. Gdybyś mnie kochał to nie zrobiłbyś tego. Na trzeźwo mogłeś tego nie czuć, ale po alkoholu wszystko wychodzi. Zrobiłeś to, bo chciałeś.

- Nie chcę Cię stracić - poczułem jak łzy gromadzą się w moich oczach.

- I nie stracisz. Mogę być jedynie Twoją przyjaciółką, ale nie możemy być dłużej małżeństwem. Dlatego też przyniosłam papiery rozwodowe. Wystarczy, że podpiszesz, i będzie po sprawie. Żadnych rozpraw i podziału majątku. Możemy to zakończyć w pokojowy sposób.

- Nie możesz mnie zostawić. Nie umiem bez Ciebie żyć. Kocham Cię.

- Nie mówisz tego z miłości, tylko ze strachu. Twoja prawdziwa miłość jest tuż obok Ciebie, tylko Ty nie chcesz tego dostrzec. Musisz zapomnieć o tym co nas łączyło. Nie chcę stać Wam na przeszkodzie do Waszego szczęścia. Dlatego zwracam Ci wolność. Podpisz to, proszę Cię.

- Myślisz, że tak będzie lepiej? Tego właśnie chcesz? - zrobiłem to o co mnie poprosiła.

- Jak niczego najbardziej. Teraz w to nie wierzysz, ale mówię Ci, masz jeszcze szansę odnaleźć swoje szczęście, to prawdziwe.

- A co jeśli jej nie odnajdę?

- Odnajdziesz, tylko musisz przejrzeć na oczy, i wziąść się w garść. Wiem, że z całego serca kochasz jego. Nie chcesz tylko pogodzić się z tym, że tak jest. Jeśli tylko to zrobisz, reszta będzie dla Ciebie o wiele łatwiejsza.

- Jesteś tego pewna?

- Stefan, jesteś dobrym człowiekiem, o wielkim sercu. Zasługujesz na szczęście. Jestem pewna, że już niedługo je odnajdziesz w ramionach Micheala. Tylko nie schrzań tego drugi raz. Czasem lepiej zrobić krok na przód niż kilka kroków w tył. Muszę już iść - wstaliśmy.

- Dziękuję Ci za wszystko, za tyle radości jakie wniosłaś do mojego życia.

- I wzajemnie. Nie wiem jak ja znajdę drugą taką osobę jak Ty. Pamiętaj, tylko o tym co Ci powiedziałam. Jeszcze możesz wszystko zmienić, i to w dwóch przypadkach - uścisnęliśmy się - Żegnaj Stefan, odzywaj się czasem do mnie.

- Obiecuję.

- Ty mi już niczego nie obiecuj. Chociaż, mógłbyś to zrobić w tej jednej sprawie. Tylko nie zapomnij jej tym razem dotrzymać.

- Postaram się.

- Oby, jestem jak coś w ciągłym kontakcie z Claudią. Na razie - wyszła.



I ponownie zostałem sam. Mój największy koszmar stał się jawą. Czy, aby na pewno tak to musi być?

Muszę jej jednak przyznać rację. Zasługuję na szczęście. Mam nadzieję, że wkrótce ją odnajdę.








Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro