Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział XIII - ,,Masz gościa" - Micheal

Czy mam obawy przed tym co może mi przynieść los w najbliższym czasie?

I tak i nie. I nie mówię tego dlatego, ponieważ jest mi to obojętne, bo nie jest.

Trwa obecnie Turniej Czterech Skoczni. Nie osiągnąłem jakiegoś szczególnego sukcesu, czyli tak jak zwykle. Konkurs, i po konkursie, typowa rutyna, do której zdążyłem się już dawno przyzwyczaić.

Także do wielu innych codzienności, tj: picie porannej kawy, bez której nie mógłbym zacząć dnia. Brzmi dość śmiesznie, ale taka jest prawda. Dla innych może być to rzecz błacha, wręcz banalna. Ja jednak traktuję to w pewnym sensie jak rytuał.

Do wszystkiego można się łatwo przyzwyczaić. Co ja gadam? Gdy było jak mówię, to na pewno nie przejmowałbym się Stefanem. Od naszej rozmowy w Wiśle, nic się nie zmieniło. Czekałem na jakiś znak z jego strony, ale na ten moment, jest tylko jedna głucha cisza.

Mogłem łatwo poruszyć ten temat, i go rozwiązać, do tego przy świadkach. Miałem do tego wiele okazji, ale żadnej z nich nie wykorzystałem. Nie chciałem mu tego zrobić. Wiedziałem, że on tego nie chciał, wręcz panicznie się tego bał. Nie jestem typem człowieka, który robi coś złego wobec innych. Poza tym kocham go, i zależy mi na jego szczęściu najbardziej na świecie.

Wciąż czekam i ślepo się łudzę, że przyjdzie do mnie, rzuci mi się w ramiona, i powie, że tak naprawdę to kocha mnie, a tamta noc nie była dla niego tylko nic nie znaczącą pomyłką, o której należy zapomnieć.

Ja nie chcę tego robić. I on dobrze o tym wie. Czy ja tak wiele chcę? Chcę tylko osobę, którą kocham. Czy tylko on, aby na pewno czuje do mnie to samo? Tutaj mam poważny dylemat, który chciałbym jak najszybciej wyjaśnić.

***

Aktualnie jesteśmy w Bischofshofen. Dziś zwieńczenie całego turnieju. Wiadome już było, że cały cykl wygra Kamil Stoch, którego wyniki od jakiegoś czasu są bardzo imponujące, godne do pozazdroszczenia. Ja natomiast ledwo trzymałem się drugiej dziesiątki.

Świetne podsumowanie mojego życia, w którym nic mi się nie udaje. Dobrze, że chociaż on osiąga jakieś sukcesy.

Po konkursie zgodnie ze zwyczajem, wszyscy udali się na wspólne świętowanie. Nie miałem na to najmniejszych chęci, dlatego też wróciłem do hotelu. Jedynie na co miałem ochotę, to na długi, nieprzerwany sen, za którym tak tęskniłem.

Odkąd się wtedy obudziłem, z potwornym kacem, nie mogłem spokojnie zasnąć. Myślami byłem gdzie indziej. Nie potrafiłem skupić się na czymkolwiek innym.

Może herbatka ziołowa pomoże mi choć raz spokojnie zasnąć. Już miałem sobie ją przygotować, gdy przerwały mi w tym krzyki na korytarzu

- Gdzie on jest?! Muszę z nim porozmawiać - co ona tutaj robi?

- Jest w swoim pokoju. Pewnie teraz śpi, przyjdź kiedy indziej - wydawało mi się, że go posłuchała, bo zrobiło się nagle cicho. Jednak po chwili usłyszałem głośne walenie w drzwi od mojego pokoju - Hayboeck, masz gościa!

- Micheal, wiem, że tam jesteś. Natychmiast mi otwórz, musimy pilnie pogadać.

Zrobiłem tak jak chciała. Była tak cała zdenerwowana, że aż bałem się do
niej cokolwiek powiedzieć.

- Zaprosisz mnie do środka, czy będziemy tak stać jak idioci?

- Jasne, wchodź - przekroczyła próg pokoju. Szybko za nią zamknąłem, by nikt nam nie przeszkadzał - Co Ty tutaj robisz Claudia?

- To ty mi to powiedz.

- O co Ci chodzi?

- Myślałam, że wziąłeś się w końcu w garść. Jak widać tak nie jest, a po tym co usłyszałam, sama już nie wiem co mam o tym wszystkim myśleć.

- Ale o czym Ty mówisz? Co takiego usłyszałaś?

- Proszę, nie żartuj sobie ze mnie, bo to nie jest śmieszne. Dobrze wiesz, o czym mówię.

- No właśnie, że nie wiem, i chce się dowiedzieć. 

- Naprawdę o niczym nie masz pojęcia?

- Mogę Ci przysiąc.

- Nie trzeba, wierzę Ci. Za dużo osób już złożyło podobne obietnice, by następnie ich nie dotrzymać.

- Kto na przykład?

- Twój przyjaciel Stefan, i Marrisa.

- Ale, czekaj - usiadłem z wrażenia na łóżku - możesz mówić jaśniej, bo ja dalej nic z tego nie rozumiem.

- Zaraz zrozumiesz. Słuchaj, niedawno przyszła do mnie Marrisa, chciała ze mną porozmawiać o czymś bardzo ważnym. Na początku mnie przeprosiła, za to, że tak późno to zrobiła, ale nie mogła się pogodzić z jedną rzeczą. Powiedziała mi, że Stefan miesiąc wcześniej wyznał jej, że powodem Waszego dziwnego zachowania jesteśmy my.

- My? Ale czemu? - zatkało mnie.

- Czekaj, nie skończyłam. Też byłam tym zaskoczona, ale wtedy, słuchaj uważnie, petarda. Ponoć spodziewaliśmy się dziecka, a z tej racji, że nie byłeś gotowy na zostanie ojcem, kazałeś mi dokonać aborcji. Zgodziłam się, a kiedy Stefan zaczął Cię za to karcić, pokłóciliście się. Teraz już rozumiesz?

- Naprawdę tak jej powiedział?

- Nawet przysiągł, że mówi prawdę. Prosił ją też żeby nikomu o tym nie mówiła. Musiała też mu to obiecać. Oczywiście, tego nie dotrzymała, inaczej byśmy o tym nic nie wiedzieli.

- Nie chce mi się w to wierzyć. Aż do tego się posunął, żeby tylko prawda nie wyszła na jaw? - poczułem jak moje serce się łamie. Moje wątpliwości powoli zaczęły się rozwiewać.

- Kto wie do czego się jeszcze posunie. Michael, wiesz, że jestem Twoją przyjaciółką. Zawsze będę Cię we wszystkim wspierać, i pomagać, ale uważam, że totalnie wszystko schrzaniłeś.

- Ja? Dlaczego?

- Kiedy pierwszy raz powiedziałeś mi, że zakochałeś się w Stefanie, dałam Ci radę. Pamiętasz ją może?

- Że jeśli coś do niego czuję, to mam mu o tym powiedzieć, nie zważając na konsekwencje?

- Właśnie tak. A Ty zrobiłeś zupełnie na odwrót.

- Po części Cię posłuchałem. Już zna prawdę.

- Ale w jakich okolicznościach ją poznał. Na pewno nie chciałeś, w taki sposób mu powiedzieć.

- Chciałem, nie chciałem, to już jest nie ważne. Straciłem go, rozumiesz? Myślałem, że się do mnie odezwie, że wrócimy do tego tematu, a nadal jest jedno wielkie nic, cisza.

- Współczuję mu. Ciekawe co zrobi, po tym jak Marrisa do niego przyjdzie.

- To ona też ma tu przyjechać?

- A co myślałeś?

- No nie wiem, sądziłem, że pogadają na spokojnie w domu, po zakończeniu sezonu.

- Marrisa woli jak najszybciej to załatwić. I, nie musisz się o nic martwić, ona już wie co ma robić. Nie musisz mi dziękować.

- Za co niby?

- Niedługo się dowiesz - wstała z miejsca, podchodząc do wyjścia - mogę Ci powiedzieć tylko jedno, czas Waszych kłamstw się skończył. Do zobaczenia później - otworzyła drzwi, i wyszła, zamykając je za sobą, zostawiając mnie z powrotem samego, z wielkim mętlikiem w głowie.

Siedziałem tak, próbując przetrawić informacje o jakich się dowiedziałem. Chyba już gorzej być nie może, co nie?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro