Rozdział V - ,,Zapomnijmy o tym" - Stefan
Nie pamiętam, kiedy ostatnio czułem się tak źle.
Miałem nadzieję, że tego ranka dane mi będzie wstać w miarę dobrym samopoczuciu. Przeżyłem mnóstwo podobnych imprez, ale po żadnej z nich nie odczuwałem takiego dyskomfortu.
Normalnie jakby ktoś uderzył mnie czymś ciężkim w głowę. I to z całej siły. Czuję, że mi ono niedługo eksploduje.
Na dodatek promienie słoneczne wdzierające się do pokoju, wcale mi nie pomagają. Nie mam ochoty otwierać oczu, nie mówiąc już o wstaniu.
Kiedy postanowiłem się do tego zmusić, z przerażeniem stwierdziłem że coś jest nie tak. Oprócz bólu głowy, czuję ból gdzie indziej. W miejscu, w którym nigdy bym się nie spodziewał.
Zaglądam pod kołdrę. Szlak! Nie, to nie może być możliwe!
Gwałtownie podnoszę się do pozycji siedzącej. Dopiero teraz wszystko do mnie dociera. Porozrzucane ubrania i butelki po wódce po całym pokoju, sprawiają, że zaczynam przeklinać w myślach samego siebie, za to co zrobiłem.
Chciałem sprawdzić, w jakim stanie jest Michael. Spojrzałem na niego, akurat dalej śpi. Nie chcę wiedzieć, co ma na sobie, a czego nie ma.
A co jeśli, on pamięta? Jak będę mógł spojrzeć mu w oczy? Jemu, Marrisie, sobie, innym?
To co się tu stało, nigdy nie miało prawa się stać. To był błąd, za który przyjdzie mi słono zapłacić. On nie może się dowiedzieć. Nikt nie może.
Chciałem szybko wstać, ale dojmujący ból w dolnej części ciała, utrudniał mi to. Mimo to, z ciężkim wysiłkiem, mogłem w końcu się ubrać, i udawać, że nic się nie stało. Być może, niczego nie będzie pamiętał.
Zabrałem się do posprzątania tego bałaganu. Starałem się to robić jak najciszej, by go nie obudzić. Co chwilę na niego zerkałem, bojąc się, że jeśli się przebudzi, to zacznie zadawać mi pytania, na które nie chcę odpowiadać.
Jedynie czego chcę, to zapomnieć. I dokonać pewnych zmian w moim życiu, abym raz na zawsze mógł wyrzucić z pamięci tą noc.
Po sprzątaniu, udałem się pod prysznic. Muszę to jeszcze raz przemyśleć. I pozbyć się tego cholernego bólu, który ciągle mi przypomina o mojej głupocie.
Woda spływa po moim posiniaczonym ciele. Wcześniej ich nie zauważyłem. Poczułem pieczenie na szyi. Czy może być jeszcze coś gorszego?
Oczywiście, że może. Musiałem natychmiast się upewnić. Wyszedłem z kabiny, i stanąłem przed lustrem.
I co ja teraz zrobię? Jasna cholera!
Łzy stanęły mi w oczach, by po chwili z nich wypłynąć. Coraz bardziej nienawidzę siebie. Gdybym nie zaproponował mu toastu, to do niczego by nie doszło.
Nie jestem taki, nie mogłem tak nisko upaść.
- Stefan, jesteś tam? - usłyszałem Micheala. Zapewne stoi za drzwiami.
- Już, wychodzę.
Musiałem przybrać na siebie maskę, tak aby nie zauważył, że coś mi jest.
- Dobrze się czujesz? - stanął przede mną, patrząc na mnie z wyraźną troską, ale i przerażeniem.
- Tak, wszystko w porządku. A Ty, jak się czujesz?
- Nawet dobrze. Chociaż, lekko boli mnie głowa. Zdecydowanie przesadziliśmy wczoraj z alkoholem - uśmiechnął się.
- Zapomnijmy o tym - powiedziałem stanowczo. Uśmiech zniknął mu z twarzy, zastępując je smutkiem.
- Nie chcę tego robić. Stefan, ja rozumiem, że....
- Właśnie nic nie rozumiesz! To co się stało, było błędem. Drugi raz na to nie pozwolę.
- Nie uważasz, że należy o tym porozmawiać? Nie możemy tak tego zostawić.
- Mam co do tego inne zdanie. Sądzę, że najlepiej będzie, jeśli będziemy mieszkać osobno. Może dzięki temu zdążymy o tym zapomnieć, i chociaż wrócić do zwykłej znajomości.
- Ty zdajesz sobie sprawę z tego co do mnie mówisz? Zbyt surowo to traktujesz. Gdybyś tego nie chciał, to wcale byś tego nie zrobił.
- Traktuj to jak chcesz, ale nie obchodzi mnie to. Nie jestem gejem, i nigdy nie będę. Nie wiem jak jest w Twoim przypadku, ale nawet nie chcę wiedzieć. Chcę zapomnieć, o tej całej popapranej sytuacji, w jakiej się znaleźliśmy. Pogódź się z tym, albo zejdź mi z drogi, i zapomnij o mnie. Tak jak ja chcę o Tobie.
- Stefan...
- Nic już nie mów. Jeszcze dziś się stąd wynoszę. Poproszę trenera, o przydzielenie mi pokoju z kimś innym, a Ty rób ze swoim życiem co chcesz.
- Jak sobie życzysz! - burknął, wychodząc z pomieszczenia, trzaskając za sobą drzwiami.
***
Dalszy dzień upłynął mi koszmarnie. Musiałem ukryć malinkę na mojej szyi, tak aby nikt jej nie zauważył.
Starałem się pokazać, że u mnie nic się nie zmieniło, i jest tak jak zawsze.
Jeden błąd, mógł mnie wiele kosztować. Rozmawiałem z innymi na luzie, chociaż trudno mi było maskować drżące dłonie, i łamiący się ze strachu głos.
Na szczęście koszmar na dziś się dla mnie w końcu skończył. Decyzją trenera, który podobnie jak pozostali, nie mogli zrozumieć, dlaczego nie chcę już mieszkać z Haybockiem, przydzielił mnie do Manuela, który do tej pory dzielił pokój z Gregorem.
Nie pragnąłem niczego innego jak tylko długiego snu. Odpuściłem sobie wzięcie prysznica. Byłem na to zbyt zmęczony.
Przebrałem się jedynie w piżamę, i położyłem się na łóżku, próbując zasnąć.
- Idziemy na miasto, chcesz iść z nami? Śpisz już? - dodał po chwili.
- Jeszcze nie, ale mam taki zamiar.
- Stefan, możemy porozmawiać?
- Wybacz, ale nie mam na to ochoty. Może jutro?
- Wolałbym teraz. Nie poznaje Cię Stefan. Jeszcze wczoraj wszystko było z Tobą w porządku, a w tej chwili jesteś całkiem inny, jakby podmieniony. Powiedz mi co Cię dręczy, może będę w stanie Ci pomóc.
- Manuel, naprawdę, nie masz się o co martwić. Miałem dziś słabszy dzień, i tyle. Jak tylko poczuję się lepiej, wrócimy do tej rozmowy.
- Jak chcesz, ale nie podoba mi się to. Michael też zachowuje się dziwnie. Oboje jesteście jacyś zamyśleni, cisi, a co gorsza nie dzielicie już ze sobą pokoju. A nigdy czegoś podobnego Wam się nie zdarzyło.
- To nasz wybór, i nic nikomu do tego. Tak będzie dla nas najlepiej. I uprzedzam, nie chcę kolejnych pytań. Jestem zmęczony, mógłbyś wyjść? Chciałbym pójść spać.
- Skoro tak mówisz, niech Ci będzie. Jedynie czego chcę, to Was zrozumieć, bo to normalne nie jest.
- Sam chciałbym to zrozumieć - wypowiedziałem sobie w myślach. Po chwili usłyszałem, zamykające się drzwi.
Muszę się z tym przespać. Skoro Manuel zauważył, że coś między nami jest nie tak, to prędzej czy później szybko się to rozniesie, i dotrze do niewłaściwych osób, między innymi do mojej żony.
A do tego nigdy nie dopuszczę. Nie może się o tym dowiedzieć. Nie pozwolę na to.
Zgasiłem lampkę nocną, chcąc zmusić się do snu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro