Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

5. Zawsze byłem tym winnym

Wrócili późno, więc gdy dosłownie dwie minuty po powrocie telefon w ich pokoju zaczął dzwonić, uznali, że to jakaś pomyłka. Patrick mimo to postanowił odebrać, twierdząc, że jeśli nie odbiorą, telefon będzie dzwonił przez resztę nocy. Szybko jednak zrozumiał, że to nie pomyłka i po jego minie, reszta też od razu to zrozumiała.

— Dobrze, przekażę im — powiedział nieco niepewnie i odłożył słuchawkę, po czym spojrzał poważnie na Nathaniela i Eddiego. — Arthur powiedział, że macie do niego iść.

Nathaniel zmarszczył brwi. Był środek nocy. Czemu Arthur jeszcze nie spał? Czemu chciał ich widzieć?

— Teraz? — spytał niepewnie, a Patrick przytaknął.

— Lepiej tak, jest wściekły.

Nathaniel przetarł twarz dłonią.

— Co tym razem mu zrobiłem? — spytał zrezygnowany i ruszył w stronę drzwi. Eddie bez słowa ruszył za nim. Gdyby nie to, że Arthur był zły, pomyślałby, że może drugi pokój zwolnił się wcześniej, ale skoro był zdenerwowany, musiało chodzić o coś innego. Nathaniel spojrzał na Eddiego, który widocznie się stresował. — Nie przejmuj się, to pewnie nic takiego — powiedział łagodnie, chociaż bardziej próbował przekonać siebie niż Eddiego.

— Nie dzwoniłby wściekły do naszego pokoju w środku nocy, gdyby to było nic — zauważył, a Nathaniel jedynie na to westchnął, bo wiedział, że Eddie miał rację.

Zapukali do pokoju Arthura, oddalonego ledwie kilka metrów od nich, co potwierdzało, że musiał być naprawdę zły, skoro wolał zadzwonić niż do nich przyjść. Po drodze minęli jedynie Davida, który tej nocy wziął pierwszą nocną wartę i Nathaniel miał wrażenie, że ochroniarz dziwnie im się przypatruje, ale postanowił to zignorować. Arthur szybko otworzył drzwi i bez słowa ich wpuścił, obdarzając obu niezbyt przychylnym spojrzeniem, które sprawiło, że Eddie i Nathaniel zaczęli stresować się tym jeszcze bardziej.

— Usiądźcie, obaj — powiedział stanowczo, a chłopcy bez protestu usiedli obok siebie na niewielkiej kanapie, która znajdywała się w pokoju, który Arthur dzielił z kilkoma innymi ludźmi, których ledwie znali. Wiedzieli tylko, że odpowiadali za marketing, wygląd i tak dalej. To któremuś z nich Nathaniel podpadł na początku poprzedniej trasy, bez konsultacji farbując włosy.

— Powiesz co zrobiliśmy? — spytał Nathaniel. — Przychodzisz do nas, dość miły, dajesz kasę, wysyłasz do klubu, a gdy wracamy patrzysz na nas jakbyśmy zabili ci żonę i dzieci.

— Zabijacie dziecko, jakim jest wasz cholerny zespół! — krzyknął zirytowany. — Mam gdzieś kogo pieprzycie, znam rynek, wiem jak jest, ale nie mogę ignorować tego, że w zespole jest romans!

Eddie zamilkł, bo nie wiedział, co powiedzieć. Nie wiedział skąd Arthur się o nich wiedział, ale bał się, że skoro dowiedział się tak nagle, to sprawa się rozniosła. Jak głośno było już o tym w mediach? Gdzie popełnili błąd?

Nathanielowi puściły za to nerwy.

— Mam ci przypomnieć, że to ty pracujesz dla nas, a nie my dla ciebie? — spytał tonem głosu wskazującym na to, że panuje nad sytuacją, chociaż wcale nad tym nie panował. Grał. Wiedział, że to jedyna szansa, aby wszystkiego teraz nie stracić, ale był zbyt słaby, aby to utrzymać. Szybko stracił panowanie nad swoim głosem i zaczął krzyczeć. — Nie zabiłem tego zespołu, to ja dałem mu życie. To przez Gabriela jest źle! Ale tradycyjnie to jest moja wina! Wszystko złe co się dzieje to wina Nathaniela! Nawet to, że mój ojciec się powiesił to była moja pieprzona wina! Więc dalej, pieprz coś o mojej winie, jak wszyscy inni.

Zapadła cisza. Głucha niezręczna cisza. Eddie chciał go przytulić, ale bał się, że to tylko pogorszy sytuację.

— W innych zespołach też są romanse — stwierdził Eddie, próbując jakoś załagodzić sytuację. Wiedział, że jeśli tego nie zrobi, Nathaniel i Arthur wszystko pogorszą. — W Wham! Andrew był z Shirlie...

— To się zdarza w normalnych parach, nie homoseksualnych — przerwał mu Arthur.

Nathaniel parsknął i wskazał na Arthura palcem. Mimo wszystko powstrzymał się i postanowił nie komentować twierdzenia, że ich związek jest nienormalny.

— Tu cię zaskoczę, ale nie tylko. W Culture Club też mają romans...

— A ty wiesz o tym, bo? — spytał Arthur, przerywając mu, bo był pewien, że Nathaniel kłamie, aby usprawiedliwić swoją głupotę.

— Bo na imprezie u Eltona Johna dowiedzieliśmy się z Eddiem wielu ciekawych rzeczy — stwierdził, siadając pewniej i układając kostkę prawej nogi na kolanie lewej. Po kilku wykrzyczanych wcześniej zdaniach starał się teraz zachowywać tak, aby nie dać po sobie znać, że to go rusza. To była jedna z tych chwil, gdy cieszył się z decyzji o ciągłym noszeniu okularów przeciwsłonecznych – tylko dzięki nim był w stanie ukryć łzy w oczach. Nie miał już ochoty płakać, czuł się lepiej, ale nie był pewien, jak wyglądałaby teraz sytuacja, gdyby Arthur dojrzał te łzy. Ta rozmowa mogłaby wyglądać teraz kompletnie inaczej.

— Czemu nie możecie przyznać, że Eddie był tam z tobą jako twój chłopak? — zapytał widocznie zniecierpliwiony Arthur.

Nathaniel uśmiechnął się pod nosem i pokręcił głową. Nie miał pojęcia jak z tego wybrną, ale jakoś musieli. To, że Eddie siedział cicho jednocześnie pomagało i pogarszało sprawę. A jeśli wpadli przez tą cholerną imprezę, rozmówi się z Eltonem przy najbliższej okazji. Obiecywał im dyskrecję. Jeśli to wyciekło, złamał obietnicę.

— Jakieś media o nas piszą czy coś? — spytał, bo chciał zrozumieć czemu Arthur tak nagle wezwał ich do siebie w tej sprawie. Coś przecież musiało się stać. Jakoś musiał się dowiedzieć.

— Dzięki Bogu nie — przyznał, uspokajając nie tylko Nathaniela, ale też wciąż cichego Eddiego. — David widział jak trzymacie się za ręce.

Nathaniel zaśmiał się, ale tym razem nerwowo. Nagle zrozumiał czemu David pobladł i nie chciał usiąść obok nich. Wpadli w najgłupszy możliwy sposób. Dobrze, że tylko tak – mogło być o wiele gorzej. Gdyby zamiast Davida zobaczył to jakiś fotograf i zrobił zdjęcie, byłoby po nich.

— Dobra, okłamałem cię — wyznał Nathaniel, poddając się. Wiedział, że dłuższe zaprzeczanie i próba odkręcenia sytuacji nie ma sensu – może wywołać więcej problemów i konfliktów wewnętrznych niż to warte. David był zbyt bardzo zaufanym człowiekiem, aby próbować argumentować tym, że Davidowi coś się przewidziało czy wymyśla. — Kocham Eddiego, on kocha mnie, mieszkamy razem, jego rodzice wiedzą i to akceptują. W czym problem?

Arthur poczerwieniał i widocznie powstrzymywał się przed tym, aby nie dać się ponieść emocjom. Wziął kilka głębszych oddechów i spojrzał na Eddiego, jakby miał nadzieję, że ten z kolei zaprzeczy.

— To prawda? — spytał go, a Eddie przytaknął. — Przecież miałeś dziewczynę, na litość boską!

— Też miałem dziewczynę — zauważył Nathaniel. — Więcej niż jedną...

— Nie z tobą teraz rozmawiam! — powiedział ostro Arthur. Nathaniel wywrócił oczami, a Eddie przygryzł wargę i przez kilka sekund panowała cisza, nim zdobył się na odwagę, by powiedzieć prawdę.

— Wtedy nie wiedziałem, że taki jestem — wyznał, a Arthur rozłożył ręce, widocznie zrezygnowany.

— Taki czyli jaki?

— Że jestem gejem — powiedział cicho, a Arthur potarł skroń, widocznie próbując nad sobą zapanować. Zdawał sobie sprawę, że społeczeństwo dużo łatwiej zaakceptuje biseksualistę niż geja, a i o to byłoby wybitnie ciężko. Jeden biseksualista w zespole był problemem, ale z tym zmagała się spora część rynku muzycznego. Biseksualista i gej, w dodatku w związku, to katastrofa.

— Od kiedy wiesz?

Eddie westchnął. Wielokrotnie wyobrażał sobie tę rozmowę i z jakiegoś powodu zawsze wiedział, że padnie na niej to pytanie.

— Zrozumiałem to krótko przed rozstaniem z Cecilią — wyznał, wciąż cicho, wciąż niepewnie. — Już wcześniej czułem coś do Nathaniela, ale odpychałem to.

— Czyli półtorej roku — podsumował, a Eddie przytaknął. — I ani razu przez ten czas nie pomyślałeś o tym, aby powiedzieć mi o swojej orientacji?

Eddie wzruszył ramionami.

— Nie sądziłem, że to ważne. Nie chodzę już do gejowskich klubów...

— A chodziłeś? — spytał przestraszony, a Eddie westchnął. Czemu to wszytko musiało być takie trudne? Czemu sam sobie to utrudniał mówiąc za dużo?

— Na początku, gdy próbowałem to zrozumieć, tak — przyznał. — Odkąd jesteśmy razem, nie.

Arthur przytaknął.

— Długo to trwa?

— Prawie półtorej roku — odpowiedział Nathaniel i w tym momencie Arthur opadł na swoje łóżko i spojrzał na swoich współpracowników, którzy do tej pory przysłuchiwali się rozmowie w ciszy.

— Do końca tygodnia chcę mieć strategię medialną na wypadek wycieku sprawy do mediów — polecił im, a dwójka mężczyzn jedynie przytaknęła, niczego nie mówiąc. Arthur ponownie spojrzał na Eddiego i Nathaniela i westchnął. Skoro ukrywali to tak długo, była szansa na to, że uda się zachować wszystko w tajemnicy przez kolejne lata, o ile ich związek tyle przetrwa. Nic nie mówił, a myślał o tym, jak to rozegrać. To nie była łatwa sprawa. Zdawał sobie sprawę, że decyzja, którą w związku z tym podejmie jako menedżer może w przyszłości być tym, co zdecyduje o być albo nie być zespołu.

— Co teraz? Każesz nam zerwać? — spytał Eddie, a Arthur westchnął.

— Nie wiem, muszę nad tym pomyśleć — odparł. — Obaj mnie okłamaliście, a to nie pomaga mi w tym, abym wam zaufał. Bez zaufania, w obecnej sytuacji, nie wyobrażam sobie współpracy przy obecnym stanie rzeczy.

— Nawet jak nam każesz to tego nie zrobię — zadeklarował Eddie, a Nathaniel i Arthur spojrzeli na niego nieco zdezorientowani.

— Co jeśli nas wyrzucą? — spytał Nathaniel, a Eddie wzruszył ramionami.

— Czy życie z moimi rodzicami, bez koncertów i tego wszystkiego, naprawdę byłoby takie złe? — odpowiedział pytaniem, a Nathaniel musiał przyznać, że to była kusząca opcja. Zresztą dopiero co odgrażał się, że odejdzie, więc to nie byłaby tak ciężka decyzja. Osiągnął to, co chciał. Dotarł do Ameryki, nagrał dwie płyty. Po co mu więcej? Na pewno nie chciał więcej kosztem pierwszej prawdziwej miłości w swoim życiu. Nie, gdy Eddie też był w stanie zrezygnować z kariery dla niego.

— Wrócimy do tej rozmowy po śniadaniu — zaproponował Arthur, a Eddie i Nathaniel przytaknęli.

— Tylko weź pod uwagę, że rozdzielenie nas ci się nie uda — powiedział Eddie, pierwszy raz od dawna brzmiąc pewnie. — Kocham Nathaniela...

— Eddie, dopiero wkraczasz w dorosłość — westchnął. — Nie wiesz co będzie za rok, dwa...

— Wiem, że do siebie pasujemy i to się nie zmieni. Jeśli będę zmuszony wybierać między nim i karierą, zawsze wybiorę jego. I to nie ostrzeżenie, po prostu mówię co myślę.

Arthur nie wiedział, co na to odpowiedzieć. Eddie nigdy jeszcze nie był tak stanowczy. Gdyby to trwało krócej, uznałby to za chwilowe mocne zauroczenie, ale byli razem ponad rok – naprawdę musiał go kochać. A to komplikowało sytuację.

— Gabriel i Patrick wiedzą? — spytał niepewnie Arthur, ale obaj momentalnie pokręcili głową. — Niech tak zostanie. Muszę się z tym przespać. Wy też powinniście. Przyjdźcie do mnie po śniadaniu.

— Tylko nie odwołuj przez to trasy — poprosił Nathaniel. — Możemy nie wychodzić z hotelu poza koncertami. Możemy nadal to ukrywać, chcemy to ukrywać...

— Nie jestem idiotą — przerwał mu Arthur. — Odwołanie trasy to miliardowe straty. Nie stać nas na to. Czy nam się to podoba czy nie, najbliższe tygodnie spędzimy razem.

— Powinni iść do kościoła — odezwał się ktoś, kogo imienia ani Nathaniel, ani Eddie nie znali. — Żyją w grzechu. Może kontakt z Bogien...

— Przeczytałem całą Biblię razem z rodzicami — przerwał mu Eddie. — W Starym Testamencie wzmianka o homoseksualistach pojawia się obok stwierdzenia, że grzechem ważnym do zachodu słońca jest dotknięcie zdechłej jaszczurki. W Nowym Testamencie pojawia się to tylko w listach. Jezus nigdy nie mówił niczego o homoseksualistach. Jego nauki tego nie zabraniają. Pozostanę więc wierny naukom Jezusa, a nie starych kawalerów, którzy przez setki lat nie potrafili się dogadać i ciągle coś w tych naukach zmieniali.

Mężczyzna zamilkł, Nathaniel spojrzał na swojego chłopaka kompletnie zszokowany tym, co ten właśnie powiedział, ale jednocześnie czuł ogromną dumę. Eddie z kolei spojrzał pytająco na Arthura, jakby próbował się w ten sposób upewnić czy mogą już iść, bo miał dość tej rozmowy.

— Idźcie spać — powiedział niemal błagalnie.

Eddie i Nathaniel bez zawahania wstali i ruszyli w stronę wyjścia. Nathaniel dał upust emocjom trochę zbyt wcześnie, bo trzaskając z całej siły drzwiami pokoju hotelowego Arthura i ruszając w stronę Davida szybkim pewnym krokiem. 

— Dumny z siebie jesteś, sukinsynu?! — krzyknął może i zbyt głośno, ale miał to gdzieś. — Tak bardzo boli cię, że nie masz własnego życia, że niszczysz je innym?!

— Nath, uspokój się — poprosił Eddie, w ostatniej chwili zatrzymując swojego chłopaka przed ciosem wymierzonym prosto w twarz ochroniarza. Stanął tuż przed Nathanielem, torując mu tym samym drogę do Davida, zdjął mu okulary i spojrzał w oczy. — Musisz się uspokoić.

Nathaniel pokręcił głową. Jak miał się uspokoić, gdy przez ich głupiego ochroniarza wszystko mogło legnąć w gruzach już na samym początku?

— Nie mogę cię stracić.

— Nie stracisz — zapewnił, patrząc mu w oczy, aby podkreślić szczerość tych słów. — Mówiłem tam poważnie.

Nathaniel wciąż uparcie kręcił głową.

— Ale mogą próbować...

— A niech próbują — przerwał mu. — Nic nie zmieni tego, co jest między nami, bo nic nie zmieni tego, co do ciebie czuję, rozumiesz?

Nathaniel kiwnął głową i wpadł w ramiona Eddiego, który mocno go objął. Gdy tylko Eddie oparł głowę o bark Nathaniela, dostrzegł stojącego w drzwiach Arthura – musiał wyjść od razu po trzaśnięciu drzwiami, prawdopodobnie z zamiarem nakrzyczenia na Nathaniela. Mężczyzna uśmiechnął się do niego łagodnie, a Eddie chciał wierzyć, że to dobry znak – że może Arthur zobaczył, że bez Eddiego z Nathanielem będzie gorzej niż kiedykolwiek. 

— Potrzebuję cię — powiedział cicho, niemal szeptem Nathaniel. — Nie chcę znowu być tym, kim byłem przed tobą.

— Nigdzie się nie wybieram — odpowiedział pewnie Eddie i delikatnie pocałował go w głowę. — Obiecuję, kochanie.

Dopiero to zdanie uspokoiło Nathaniela na tyle, aby wziął się w garść. Arthur, widząc to, wrócił do pokoju, cicho zamykając drzwi, a Eddie odetchnął z ulgą.

Nathaniel obdarzył jeszcze Davida ostrym spojrzeniem, po czym skorzystał z faktu, że zostali na korytarzu we trójkę i pocałował Eddiego na oczach ich ochroniarza.

— Przyzwyczaj się, bo skoro o nas wiesz, nie zamierzam tego przed tobą ukrywać — poinformował go i dopiero wtedy ruszył w stronę pokoju, w którym czekali na nich Gabriel i Patrick. Miał nadzieję, że nie będą o to pytać. 

A/N

Next powinien pojawić się do jutra włącznie.

Na koniec łapcie najlepszy ever cover piosenki z mediów.

https://youtu.be/Hk4eMIswunQ

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro