3. Co oni wiedzą?
Eddie zmarszczył brwi, gdy wyszedł spod prysznica i zobaczył w pokoju dwie osoby, zamiast trzech. Zaniepokoił się trochę, bo brakowało tej najważniejszej dla niego osoby – bał się, że coś się stało, chociaż Patrick i Gabriel nie wyglądali, jakby stało się coś złego, nawet jeśli atmosfera wciąż nie była najlepsza.
— Gdzie Nathaniel? — spytał niepewnie, a Patrick westchnął.
— Na balkonie — poinformował go.
— Stwierdził, że nie chce ze mną gadać — dodał Gabriel.
— I bardzo dobrze — stwierdził Eddie. — Też nie będę z tobą gadać, póki go nie przeprosisz. Dzięki Patrick.
Gabriel chyba chciał coś odpowiedzieć, ale odpuścił, gdy tylko Eddie ruszył w stronę balkonu. Eddie faktycznie znalazł tam Nathaniela, który podpierał się o barierkę, palił papierosa i wpatrywał się w miejską panoramę, jakby intensywnie nad czymś myślał. Nathaniel zerknął na niego i uśmiechnął się, szybko odwracając wzrok, ale uśmiech wciąż nie schodził mu z twarzy.
— Co? — spytał Eddie, trochę zaskoczony jego reakcją.
— Jednocześnie cię teraz kocham i nienawidzę.
Eddie zmarszczył brwi.
— Czemu?
W odpowiedzi Nathaniel wskazał na Eddiego i wtedy ten zrozumiał. Przyszedł do niego prawie nagi, jedynie owinięty ręcznikiem w pasie. Nagle przestał się dziwić reakcji Nathaniela, bo doskonale wiedział jak chłopak lubi patrzeć na niego bez koszulki.
— Cóż, chociaż tak mogę sprawić, że będzie trochę lepiej, prawda? — westchnął. — Znowu pokłóciłeś się z Gabrielem?
— Nie. Chyba. Próbował ze mną gadać jakby wszystko było w porządku, a nie jest, więc kazałem mu spierdalać i wyszedłem.
Eddie przygryzł wargę i przytaknął. Coraz częściej wątpił w to, aby w zespole wreszcie było dobrze. Wcześniej były ciągłe konflikty Patricka i Nathaniela, teraz Gabriel... Wątpił, aby to się skończyło. Prędzej ten zespół się rozpadnie niż wreszcie zapanuje zgoda.
— Może gdy powiemy o nas będzie lepiej? — spytał niepewnie, a Nathaniel zakrztusił się dymem papierosowym, gdy tylko ta sugestia opuściła usta jego chłopaka.
Spojrzał na Eddiego widocznie przestraszony. Dla Nathaniela ujawnienie się jako para nie wchodziło w grę. Owszem, może by ich zaakceptowali, może nie musieliby się ukrywać, ale dużo większe szanse mieli na to, że będzie jeszcze gorzej, a tego by nie zniósł. Co jeśli wszyscy będą na nich naciskać, aby się rozstali? Nie mógł tak ryzykować.
— Nie waż się tego robić — powiedział lekko zachrypniętym przez krztuszenie się głosem. — To tylko pogorszy sprawę, zaufaj mi. Lepiej, gdy wiedzą tylko o mnie.
Eddie znowu przygryzł wargę i przytaknął.
— Po prostu nie chcę, żebyś był z tym sam — stwierdził, a Nathaniel uśmiechnął się łagodnie i położył dłoń na jego ramieniu, lekko masując Eddiemu bark.
— Nie jestem — zapewnił go, powodując nieśmiały uśmiech na twarzy Eddiego.
Chwilę tak stali, uśmiechając się do siebie, aż Nathaniel wyciągnął się delikatnie w stronę pokoju, aby ocenić jak sytuacja – Gabriel i Patrick siedzieli na swoich łóżkach. Jeśli miał dziś poczuć chociaż odrobinę normalności, to był ten moment.
Cofnął się z powrotem i przyciągnął Eddiego do siebie, delikatnie go całując. Wplótł delikatnie dłoń we włosy swojego chłopaka, gdy ten odwzajemnił pocałunek. Eddie odwdzięczył mu się tym samym. Nathaniel przerwał, gdy poczuł, że zaczyna się nakręcać. Całowanie praktycznie nagiego Eddiego było podniecające, nie potrafił niczego na to poradzić, więc wolał przestać zanim obaj będą bardziej źli na tę sytuację.
— Kocham cię — powiedział cicho Eddie, gdy tylko Nathaniel się odsunął.
— Wiem, ja ciebie też — odpowiedział, po czym położył dłoń na karku Eddiego i pocałował go w czoło.
Przez moment stali w milczeniu, blisko siebie i obaj przeklinali w myślach los. Jak długo dadzą radę to wytrzymać? A może nie będą mieli czasu o tym myśleć, bo będą zbyt zmęczeni? Plan tej trasy był zupełnie inny niż europejskiej – tyle samo koncertów, a trzy razy krótszy czas. Poza pierwszym tygodniem, który był dość spokojny, mieli mieć jedynie pojedyncze dni wolne, w trakcie których prawie zawsze mieli zaplanowane jakieś wywiady i udziały w programach telewizyjnych i radiowych. Czy w ogóle będą mieli kiedy odpocząć?
Odskoczyli od siebie, gdy usłyszeli odchrząknięcie. Spojrzeli w stronę pokoju – przy balkonie stał teraz Patrick. Ile widział? – to pytanie, które zadawali sobie teraz zarówno Eddie, jak i Nathaniel.
— Arthur przyszedł i chce z nami pogadać — poinformował ich.
Nathaniel starał się analizować jego mimikę. Nie wyglądał na zgorszonego, nie wyglądał na zaskoczonego. Może nie widział niczego więcej niż dwójki przyjaciół stojących trochę zbyt blisko siebie? Może nie widział pocałunku? Naprawdę chciał wierzyć, że tak właśnie było.
— Już idziemy — poinformował go, a Patrick przytaknął i wrócił do pokoju.
Eddie spojrzał na Nathaniela nieco przestraszony.
— Widział coś? — spytał niepewnie, a Nathaniel pokręcił głową i zdjął zawieszone na koszulce okulary, aby znowu je założył. Pomagało mu to ukrywać prawdę – nie tylko dlatego, że nikt nie widział jego oczu, ale też dlatego, że same okulary sprawiały, że czuł się nieco pewniej i łatwiej było mu wymyślać różne wymówki i kłamstwa.
— Wątpię — stwierdził. — A przynajmniej nie było tego po nim widać.
Eddie przytaknął, a Nathaniel rzucił niedopałek na popielniczkę, którą wyniósł na balkon, aby w spokoju móc wypalić być może więcej niż jednego papierosa. Poczochrał jeszcze Eddiemu włosy i dopiero wtedy pokazał głową, aby wracali do pokoju. Musiał przyznać, że mimo wszystko, ta chwila sam na sam na balkonie sprawiła, że poczuł się trochę lepiej.
Gdy weszli z powrotem do pokoju, faktycznie zobaczyli tam Arthura, który wyglądał na zniecierpliwionego.
— Rozmawiałem z recepcją — poinformował ich. — Wszystkie pokoje mają zajęte, więc najbliższe trzy dni spędzicie razem.
Wszyscy spojrzeli po sobie, bo coś im nie pasowało. Nie mieli tu spędzić jedynie trzech dni.
— Myślałem, że pierwszy koncert gramy tu za tydzień — powiedział niepewnie Nathaniel. Może coś źle zapamiętał? Może coś się zmieniło?
— Bo gracie — zapewnił Arthur. — Za trzy dni zwalnia się dwuosobowy pokój, ale z jednym podwójnym łóżkiem. Jeśli dla was wszystkich będzie tak lepiej, możemy przenieść Nathaniela, a reszta...
Nathaniel parsknął i postanowił przerwać ich menedżerowi.
— Pierdol się, Arthur — powiedział widocznie zirytowany. Wyprostował się i spojrzał na niego wściekle, co było utrudnione przez okulary przeciwsłoneczne, które wciąż nosił. — Izolowanie mnie od reszty chłopaków na pewno rozwiąże problem... — dodał ironicznie.
— Mógłbym przenieść się z Nathanielem — zaproponował Eddie, próbując szybko załagodzić sytuację i przy okazji skorzystać z szansy, jaką dał im los. Wszyscy spojrzeli na niego nieco zaskoczeni.
— Może źle mnie zrozumiałeś — zaczął Arthur. — Tam jest jedno łóżko.
— No i? — spytał, nie rozumiejąc czemu miałoby to być przeszkodą. — W poprzednich trasach zdarzało nam się spać razem na pojedynczych łóżkach, gdy z drugim było źle. Nie zostawię go samego.
Arthur spojrzał po nich uważnie, bo nie wydawało mu się to normalną przyjacielską reakcją, a to go niepokoiło. Coraz bardziej bał się o to, że ta dwójka coś ukrywa. Naprawdę chciał mieć nadzieję, że się myli – zespół był w drodze na szczyt, a gdyby między Nathanielem i Eddiem coś było, gdyby to wyciekło... Wolał nawet o tym nie myśleć. Po chwili skupił wzrok na Nathanielu.
— Decyzja należy do ciebie — poinformował go.
Nathaniel westchnął i spojrzał na Eddiego. Bał się, że każda decyzja będzie zła. Z jednej strony bał się, że nie wytrzyma z Gabrielem, z drugiej bał się, że Arthur ich podpuszcza – podejrzewał, że są parą, mógł zaplanować to celowo, aby ich sprawdzić. Możliwe, że w hotelu były inne pokoje, ale powiedział o tym, aby zobaczyć jak zareagował. Nathaniel nie wiedział co siedzi Arthurowi w głowie, ale ciężko było mu zaufać odkąd ten otwarcie przyznał, że coś podejrzewa.
Pomasował skroń. Dawno nie musiał podjąć tak ciężkiej decyzji. Czuł się bardziej przerażony niż wtedy, gdy ojciec spytał go gdzie był, aby sprawdzić czy syn okłamie go w kwestii wagarów. Nathaniel bał się wyznać mu prawdę, bo ojciec zawsze restrykcyjnie podchodził do czegokolwiek związanego z edukacją – wszystkie jego dzieci miały mieć wykształcenie, aby liczyć na dobrą pracę. Chyba dlatego uznał Nathaniela za rozczarowanie – rzucił szkołę, do tego miał romans z mężczyzną. Tylko tym razem to nie był ojciec sprawdzający go w kwestii ucieczki ze szkoły, a menedżer prawdopodobnie sprawdzający jego romans z głównym wokalistą. Wspólne było jednak to, że w obu przypadkach ukrywał coś, czym mógł zawieść osobę, która go o to pytała.
Chciał odmówić, ale jedno spojrzenie na Eddiego sprawiło, że nie potrafił. Co jeśli to ostatnia okazja na całej trasie, aby spali sami? Nie chciał tego stracić przez przesadny strach. Postanowił więc odpowiedzieć w sposób, który uznał za w miarę bezpieczny.
— Jeśli w ciągu trzech dni sytuacja się nie polepszy to zgoda — stwierdził. — Wolę spać na jednym łóżku z najlepszym przyjacielem niż w jednym pokoju z kimś, kto ma problem z tym, kim jestem.
Nie skłamał – Eddie, mimo bycia jego chłopakiem, wciąż był też jego najlepszym przyjacielem. Chyba dlatego byli dla siebie tak bardzo wyrozumiali i woleli zrozumieć drugą stronę niż się kłócić.
— Twój chłopak nie będzie zazdrosny? — spytał Patrick, a Nathaniel miał ochotę czymś w niego rzucić, ale nie miał niczego pod ręką. Spojrzał więc na niego i odpowiedział, gestykulując ręką.
— Nie martw się o niego, zajmij się swoim życiem.
— Zarezerwuję wam ten pokój — przerwał im Arthur. — Ale naprawdę wolałbym, żebyście się dogadali. Konflikty w zespole nigdy nie kończą się dobrze — stwierdził i położył na stole sporą ilość banknotów. — Czterysta dolarów — poinformował ich. — Będę wam dawał tyle codziennie. Za wszystko inne płaci wytwórnia, więc to tylko na wasze własne wydatki. Wyjdźcie gdzieś jutro, nawet dzisiaj jak macie siłę, zabawcie się.
Nathaniel spojrzał na Arthura niepewnie.
— Od kiedy możemy wychodzić? — spytał niepewnie, bo był pewien, że w Stanach będą ich dotyczyły te same zasady, co w Europie.
— Od kiedy ten zespół się rozpada. Daję wam kredyt zaufania, więc nie zróbcie niczego głupiego.
Z tymi słowami Arthur wyszedł z pokoju, a Nathaniel rozejrzał się po pozostałych chłopakach z zespołu.
— Dziś czy jutro? — zapytał.
Gabriel nie odpowiedział, a Eddie wzruszył ramionami. To Patrick był tym, który podjął decyzję.
— Eddie, ubierz się, idziemy podbijać pieprzone Los Angeles.
A/N
Tak – piosenka w mediach jest amerykańska, jedyna na playliście, więc enjoy.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro