Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

2. Jestem uszkodzony i wyczerpany zdradą stanu

Długie godziny w prywatnym samolocie z Londynu do Los Angeles sprawiły, że wszyscy prędzej czy później poczuli się tym znudzeni. Nie dało się przespać całego lotu, więc musieli radzić sobie inaczej. Nathaniel cały czas nosił okulary przeciwsłoneczne, aby nikt nie widział jak zerka na Eddiego, ale w ten sposób ukrywał nie tylko to, ale również złość na Arthura, który dzisiaj ogłosił im, że wszędzie będą mieli czteroosobowe pokoje, co oznaczało, że praktycznie nie będą mieli z Eddiem czasu dla siebie. Oddałby wszystko, aby móc przytulić go przy wszystkich. Oddałby wszystko, aby nie musieć się dłużej ukrywać. Niestety zdawał sobie sprawę, że nie ma niczego, co zmieniłoby ich położenie, a najgorsza była świadomość, że nawet jeśli jeden z nich byłby dziewczyną, wciąż byliby dokładnie w tej samej sytuacji – tu nie chodziło tylko o to, że są w homoseksualnym związku, ale przede wszystkim o to, że są członkami jednego zespołu. Zastanawiał się czy członkowie Culture Club wiedzą o parze w ich zespole, gdy podszedł do niego Arthur.

— Siedzisz sam w tych przeklętych okularach i pijesz whisky — zaczął, a Nathaniel wywrócił oczami, czego Arthur nie miał prawa zobaczyć. — Coś jest nie tak?

— Wszystko jest zajebiście — odparł z ironicznym uśmiechem.

Czasem zastanawiał się jakim cudem wciąż potrafił był tym starym Nathanielem. Związek z Eddiem go zmienił, ale to nie oznaczało, że przed wszystkimi musiał pokazywać prawdziwego siebie. Przyjął więc taktykę zgrywania dupka przed wszystkimi innymi i o dziwo dawał radę tę taktykę realizować. Teraz, gdy był wściekły na Arthura, przyszło mu to wyjątkowo łatwiej.

— Chcesz o tym pogadać? — spytał, a Nathaniel parsknął i szybko poszukał w głowie tematu zastępczego. Nie mógł przecież powiedzieć, że jest zirytowany tym, że w każdym hotelu będą mieli pokój czteroosobowy, a tylko raz czy dwa będzie to apartament z dwoma pokojami. Umowa była inna. Do tej pory miał nadzieję, że chociaż nocami wszystko będzie normalnie, ale teraz wiedział, że to niemożliwe. Bał się, że to w jakiś sposób wpłynie na ich związek. Bał się, że straci przez to Eddiego.

— O tym, że człowiek, którego podziwiałem jest inny niż sądziłem? O tym, że rynek jest pełen oszustów?

Arthur spojrzał na niego nieco zagubiony.

— Mówisz o Matcie Ro...

— Boże, nie — przerwał mu zrezygnowany. Jakim cudem Arthur mógł w ogóle pomyśleć o tym, że kiedykolwiek podziwiał Matta? Szczególnie teraz, gdy nie miał z nim kontaktu od niemal dwóch lat? — Mówię o tym, że cholerny Elton John jest gejem, który organizuje gejowskie orgie.

Arthur wyglądał na mocno zaskoczonego tą informacją.

— Skąd wiesz? — spytał niepewnie, a Nathaniel westchnął i odchylił głowę do tyłu. Chciał, żeby Arthur się odczepił, a nie robił mu przesłuchanie. 

— Bo mnie na to zaprosił. Uciekłem, gdy zorientowałem się, co się dzieje. Nie masz o co się martwić.

Te słowa nie przekonały Arthura, który nagle stał się jeszcze bardziej podejrzliwy.

— Kiedy to było?

— Tydzień temu.

— Po festiwalu?

— Tak.

— Eddie był tam z tobą — zauważył, a Nathaniel potarł nerwowo swój zarost. Nie wyglądało to dobrze – nie miał zamiaru w żaden sposób wkopać Eddiego i wyjawić jego orientację przed ich menedżerem. Musiał szybko się z tego wykręcić. Wykręcić ich obu.

— Tak — potwierdził, bo wiedział, że nie może skłamać – Arthur szybko by się o tym dowiedział, a to wiązałoby się z jego prywatnym śledztwem, bo w ten sposób Nathaniel zdradziłby, że coś ukrywa. Nie mógł tego zrobić.

— Czemu was zaprosił?

Nathaniel rozłożył ręce. Liczył, że ta rozmowa szybko się zakończy. Czemu Arthur drążył temat? Przecież nie zrobił niczego złego.

— Podobno wyczuł moją orientację — stwierdził, pilnując się, aby nie powiedzieć niczego w liczbie mnogiej. — Spodobałem mu się czy coś.

— To ty, ale czemu zaprosił też Eddiego?

Nathaniel westchnął i był pod wrażeniem tego, jak szybko, czując presję, znalazł wiarygodne kłamstwo.

— Ja go zaprosiłem. Elton się zgodził. Nie chciałem iść sam do człowieka, którego znam tylko z mediów.

Nathaniel naprawdę był pewien, że to zabrzmiało wiarygodnie, ale Arthur spojrzał na niego poważnie, spojrzał na żartujących we trójkę pozostałych członków zespołu i ściszył głos, aby mieć pewność, że nikt inny go nie usłyszy.

— Uznam, że wierzę ci w sprawie Eltona, ale to nie dlatego jesteś zły. Wściekłeś się, gdy powiedziałem o wspólnych pokojach. Czemu?

— Bo Patrick chrapie tak głośno, że nie mogę spać — odpowiedział głosem ściszonym niemalże do szeptu. Nie tego było słychać rosnącą frustrację.

— Coś się dzieje między tobą i Eddiem? — spytał poważnie, a Nathaniel parsknął. Wiedział, że nie powinien kłamać, ale też nie czuł się na siłach, aby powiedzieć prawdę. Nie był na to gotowy. Ujawnienie ich mogło mieć zbyt dużo negatywnych konsekwencji.

Pokręcił więc głową i udał rozbawionego.

— Oszalałeś — stwierdził i sięgnął po papierosa. Zawsze tak reagował gdy ktoś pytał o jego związek. Tylko Eddie rozumiał, że jego palenie bierze się z nerwów. Pozostali na szczęście wciąż tego nie powiązali i myśleli, że to po prostu nałóg.

— Podobno kogoś masz. Mieszkasz z Eddiem. Nie jestem idiotą...

— Wybacz, ale jesteś — stwierdził, chowając zapalniczkę.

— Zamierzasz zgrywać dupka za każdym razem gdy o to spytam?

— Kochany, ja nie muszę nikogo zgrywać. Jestem dupkiem, dzięki za przypomnienie.

Arthur widocznie postanowił odpuścić, bo wstał i wrócił na zajęte wcześniej miejsce. Nathaniel odprowadził go wzrokiem, po czym zgasił papierosa o popielniczkę i podszedł do pozostałej trójki. Uznał, że starczy mu odwyku od Eddiego, szczególnie, że musiał powiedzieć mu, że Arthur zaczyna węszyć. Usiadł obok niego, trochę zbyt blisko jak na przyjaciela, ale nikt nie wydawał się zwrócić na to uwagi. No prawie nikt, bo Eddie spojrzał na swojego chłopaka nieco zdezorientowany.

— Dosyć bycia na samowygnaniu? — spytał, a Nathaniel wywrócił oczami. Eddie dostrzegł to po ruchu brwi, ale postanowił nie skomentować.

— Będę musiał wytrzymać najbliższe miesiące z waszą trójką niemal dwadzieścia cztery na dobę, potrzebowałem przestrzeni.

— Czemu Arthur to zrobił? — spytał Gabriel. — Nie zrozumcie mnie źle, lubię was, ciebie też Nathaniel, ale czuję się niekomfortowo gdy śpimy w jednym pokoju.

— Boisz się, że ci obciągnę jak będziesz spał czy coś? — spytał próbując zażartować, ale Gabriel wydawał się być śmiertelnie poważny. — Chryste, przecież nie jestem gwałcicielem!

— Wiem, ale to dla mnie ciężkie...

— Dobra — przerwał mu. — W takim razie idź do Arthura i powiedz, że twoja homofobia nie pozwala ci spać ze mną w jednym pokoju.

Gabriel spojrzał na Nathaniela widocznie nie czując się z tym dobrze.

— Nie jestem homo...

— Bo zaraz ja do niego pójdę, a jestem zirytowany, więc uwierz mi, że tego nie chcesz — przerwał mu po raz kolejny, widocznie zirytowany. 

W takich chwilach jak ta miał ochotę rzucić wszystko w cholerę i kontynuować spokojne życie z rodzicami Eddiego. Arthur podejrzewał, że coś łączy go z Eddiem. Gabriel okazał się być chociaż w jakiejś części homofobiczny. Co będzie następne? 

— To idź — powiedział Gabriel, a Nathaniel bez zawahania wstał i ruszył w stronę Arthura.

— Nath, nie — powiedział stanowczo i błyskawicznie przymknął oczy, gdy zorientował się, że zdrobnił jego imię. To był nawyk, nie myślał nad tym. Wziął głęboki oddech i pozostawało mu mieć nadzieję, że reszta puści ten jeden drobny błąd mimo uszu. 

Nathaniel czuł się zdradzony, ale wcale nie dlatego, że Eddie zdrobnił jego imię, a dlatego, że widocznie nie miał problemu, że nastąpiła zmiana planów z noclegiem, a Gabriel miał jakieś chore fobie.

— To poproszę o własny pokój, wy śpijcie sobie we trójkę. Nie będę spał z homofobem. 

— Ochłoń — poprosił Eddie. — Jesteśmy zespołem... 

— Na scenie tak, poza nią mam tego wszystkiego serdecznie dość — stwierdził i znowu ruszył w stronę Arthura, ale Eddie zareagował jeszcze bardziej stanowczo i szarpnął go z powrotem w swoją stronę.

— To nie jest tego warte.

Nathaniel parsknął i uśmiechnął się ironicznie. Może i Eddie miał rację, ale on miał swoją godność. Eddiemu było łatwiej – o nim nikt z zespołu nie wiedział, o Nathanielu wiedzieli wszyscy.

— Dobra, odpuszczę jak mnie przeprosi — postanowił, a Eddie spojrzał błagająco na Gabriela, który rozłożył ręce.

— Nie mam za co go przepraszać. Wszyscy wiemy jaki on jest, mam prawo się bać. Za każdym razem gdy mamy wspólny pokój nie jestem w stanie zasnąć na cholerną minutę. 

Nathaniel zaśmiał się cicho i odchylił głowę do tyłu, modląc się o cierpliwość. Wiedział, że jeszcze trochę i nawet obecność Eddiego nie powstrzyma go przed naturalną dla niego reakcją. Gabriel sam się o to prosił. 

— Jaki niby jestem, co? — spytał, starając się nie krzyczeć. — Nigdy nie przespałem się z nikim wbrew jego woli. Nigdy, rozumiesz?!

— Ale skąd mam mieć pewność...

— Dość! — Eddie stanął między nimi i spojrzał na Gabriela. — Nathaniel miesiącami ukrywał, że mu się podobam — wyznał. — Spaliśmy razem codziennie, a on nigdy mnie nie tknął. Nie masz się o co bać. 

— Teraz boję się bardziej, bo to znaczy, że jestem w jego typie — powiedziała, a Nathaniel nie wytrzymał i rzucił się na Gabriela. W tym momencie błyskawicznie zareagował Arthur, który rozdzielił ich obu i spojrzał na jednego i drugiego widocznie zirytowany.

— Co wy kurwa odpierdalacie?! — krzyknął. 

— Załatw nam dwa osobne pokoje — poprosił Patrick, który postanowił się nie mieszać, bo miał dość kłótni z Nathanielem – ich problem był taki, że obaj mieli podobne charaktery i chcieli być liderem, więc Patrick postanowił tym razem zmienić taktykę i nieco się wycofać. Wierzył, że to zaoszczędzi wszystkim nerwów. — Inaczej będzie tak codziennie. 

— Nie — powiedział stanowczo. — Macie mieć jeden pokój, bo ostatnio coraz mniej widzę tu zespół. Podzieliliście się, chcę zobaczyć zjednoczenie. 

— To go nie zobaczysz — poinformował Nathaniel. 

— Mogę wiedzieć czemu?

— Bo po tej trasie wyskakuję z karuzeli. Mam dość. Nie będę dłużej współpracował z kimś, kto ma do mnie problem. 

— Gabriel, wytłumacz się — poprosił Arthur, a Gabriel westchnął i wskazał dłonią na Nathaniela.

— Mam problem, żeby spać z nim w jednym pokoju przez jego orientację — wyznał i w tym momencie Arthur wypuścił z siebie tak niezrozumiałą wiązankę przekleństw, że wszyscy po prostu zesztywnieli i bali się odezwać, bo nikt nie chciał jeszcze bardziej go zdenerwować.

— Jesteście zespołem, do jasnej cholery! — zakończył już bardziej zrozumiale i dopiero teraz wziął głęboki oddech. — Macie się dogadać. 

Nathaniel pokręcił głową i rozłożył ręce.

— Ja nie będę się z nim dogadywać, mam dość — poinformował go. — Mam dość was wszystkich, dajcie mi spokój. 

Odszedł, a Eddie chciał iść za nim, ale zatrzymał go Arthur. 

— Zostaw go samego. 

— Gówno wiesz — odpowiedział zirytowany i mimo wszystko poszedł do Nathaniela, który zamknął się w łazience. Niepewnie zapukał w drzwi. — Nath, to ja — powiedział cicho i był pewien, że Nathaniel powie mu, że ma sobie iść i dać mu spokój, ale ten o dziwo bez problemu mu otworzył i spojrzał na Eddiego wzrokiem zbitego szczeniaka. 

— Masz zamiar mnie oceniać? — spytał cicho, a Eddie pokręcił głową.

— Nigdy bym tego nie zrobił. Miałeś prawo być zły, też bym był. Przepraszam, że nie od razu stanąłem po twojej stronie. Po prostu nie chcę konfliktów w zespole. Mam już tego dość.

— Ta, ja też — westchnął.

Eddie niepewnie go przytulił, a Nathaniel błyskawicznie się w niego wtulił. To było coś, co uważali za najlepsze w ich związku – gdy jeden z nich potrzebował wsparcia, drugi zawsze mu je dawał. Nie potrzebowali nawet zbyt wielu słów, aby w takim momencie poczuć się lepiej. 

— Lepiej? — spytał Eddie, a Nathaniel przytaknął.

— Wracajmy do nich, nim Arthur zacznie podejrzewać coś więcej — powiedział cicho, a Eddie spojrzał na niego zaskoczony. Nathaniel westchnął. — Spytał mnie dziś czy coś nas łączy — wyznał. — Musimy być ostrożni.

Eddie przytaknął. Dla niego nie było to problemem. Wiedział, że prędzej czy później będzie musiał się ujawnić, ale tak długo jak mógł po prostu o tym nie mówić, zamierzał to robić. Gdy obaj będą ujawnieni, wszystko się zmieni.

A/N

Mam już praktycznie wakacje (zostały 2 egzaminy w sesji, ale to dużo czas nie zajmie), więc poza dniami, gdy jestem na zawodach, nie powinno być problemu z publikacjami. 



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro