Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

15. Po prostu żyję swoim życiem

— Cóż, gdyby wszyscy wygrywali, świat nie miałby prawa bytu — stwierdził Nathaniel, próbując w ten sposób jakkolwiek rozluźnić atmosferę, która była wręcz żałobna ledwie godzinę przed tym, jak Eddie miał wreszcie opuścić szpital. Po prawie pół roku, w trakcie których reszta zamieszkała w hotelu, mimo że mogliby wrócić do domu. Okazało się jednak, że nie tylko Nathaniel chciał być przy Eddiem – Patrick i Gabriel uznali, że ich nie zostawią i mimo wszystko zostali w mieście. Nathaniel był w szpitalu codziennie i spędzał tam z Eddiem większość czasu. Tymczasem Patrick i Gabriel pojawiali się w szpitalu dwa, czasem trzy razy tygodniowo, przez większość czasu podróżując i poznając zwyczaje Amerykanów, a wieczorami imprezowali, ale tylko przez pierwsze dwa miesiące – potem Gabriel poznał niejakiego Victora i praktycznie przepadł. Patrick podejrzewał, że Gabriel pozwolił sobie na to tylko przez perspektywę, że jakiś czas jeszcze tu zostaną.

Eddie czasem bywał w hotelu, gdy lekarze pozwolili mu wyjść na kilka godzin, ale większość czasu zapełniała mu szpitalna codzienność, do której dość szybko się przyzwyczaił. Z czasem lekarze uznali, że może wrócić do normalnego funkcjonowania, ale powinien przechodzić kontrole – to mógł zrobić w domu, w Anglii. Teraz wszystko wskazywało na to, że do tego domu wszyscy wrócą szybciej niż sądzili. Do tej pory zakładali, że dokończą trasę i wrócą do domu na Święta. Teraz było inaczej.

— Nie wierzę, że ktoś miał tam aparat — powiedział zrezygnowany Eddie.

— Aparat to jedno, ale to było dwa lata temu — zauważył Nathaniel.

George na jakiś czas wrócił do domu, ale teraz, gdy mieli wznawiać trasę, był przy nich. To on zaciągnął ich do szpitalnej świetlicy, aby obejrzeli wiadomości. Wiadomości o nich.

— Pewnie nie chciał, ale Arthur mu zapłacił — stwierdził Patrick. — Wiedziałem, że nie powinnismy go lekceważyć.

Po konferencji prasowej, w której zespół ogłosił zmianę menadżera, Arthur wrócił do szpitala i odgrażał im się, że tego pożałują. Przysięgał, że powie o romansie Nathaniela i Eddiego, ale przez kolejne tygodnie i miesiące nic się nie działo, więc uznali, że odpuścił. Okazało się, że jednak nie odpuścił, a cały czas szukał dowodów, aż wreszcie je znalazł. Nikt nie wątpił, że to on stoi za materiałem w mediach – nikt inny nie miał interesu, aby publikować to akurat teraz.

Eddie cieszył się, że jego rodzice wiedzą o nim i Nathanielu, bo inaczej pewnie właśnie dowiadywaliby się o tym od sąsiadów. Zdjęcie z klubu dla gejów, z dnia, gdy pierwszy raz się pocałowali, gdy Eddie wyznał Nathanielowi swoje uczucia, pokazywali w wiadomościach w amerykańskiej stacji telewizyjnej i wątpił, aby w Anglii było inaczej.

— O Boże — jęknął Nathaniel, widząc na ekranie telewizora swoją matkę, która widocznie uciekała przed reporterem. Nie żeby jej żałował, ale to nie było normalne, że dziennikarze od razu poszli z tym do niej. Chwilę potem na ekranie pokazali matkę Eddiego, która kazała reporterowi „iść do Diabła". Czemu dziennikarzy nie było pod szpitalem? Mogli pytać o to ich, nie ich rodziny.

— Możemy stworzyć narrację, że to nieprawda — zaproponował George.

— Nie — stwierdził Nathaniel. — Ile damy rady pociągnąć takie kłamstwo? Musielibyśmy uważać na każde słowo i gest. Nie dam rady tak żyć. Mleko się rozlało. To koniec.

— Cóż, przynajmniej koniec tej trasy — westchnął. — Możecie się pakować. Jadę na lotnisko, załatwię nam bilety na pierwszy samolot.

— Nie — zaprotestował Nathaniel. — Dokończymy trasę.

George pokręcił głową. Nie wyobrażał sobie jak w obecnej sytuacji mogliby cokolwiek kontynuować. Świat nie był gotowy na to, aby muzycy wyjawiali swoją orientację. Jedynym, który nie poszedł na dno był David Bowie, ale to była inna sytuacja – Bowie był biseksualny, ale miał żonę. Nathaniel też był biseksualny, ale miał partnera, a Eddie był gejem. Mimo wszystko z większym problemem musiała się aktualnie mierzyć wytwórnia, a nie zespół. Prawdziwe problemy zaczną się, gdy wytwórnia zdecyduje się pozwać Nathaniela i Eddiego za naruszenie dobrego imienia czy cokolwiek w tym rodzaju – mieli do tego pełne prawo

— To wywoła zbyt duże protesty, szczególnie w tej części Stanów. Wytwórnia będzie tego samego zdania. Zresztą pewnie już piszą pismo o zerwaniu kontraktu. W najlepszym wypadku o zerwanie kontraktu.

— Więc grajmy tam, gdzie nas chcą — stwierdził Nathaniel. — Pokażmy, że się nie poddaliśmy. Mam gdzieś wytwórnię i wszystko inne. Chcę pokazać Arthurowi, że to nie koniec. Może kiedyś świat będzie gotowy, może wtedy wrócimy. Teraz nie musimy dawać dużych koncertów...

— Czyli gdzie chcesz grać? — spytał Gabriel.

— W klubach dla gejów.

Eddie spojrzał na swojego chłopaka niepewnie.

— Jesteś pewien, że to dobry pomysł?

— Nie, ale czuję, że powinnismy to zrobić. Od kilku lat ludzie żyją w strachu przed AIDS. Dajmy im chociaż odrobinę nadziei, że nie są w tym sami. Zagramy za darmo wszędzie, gdzie nas wpuszczą. Na pożegnanie. Potem zobaczymy co dalej. 

— Ja zostanę w Ameryce — stwierdził Gabriel, trochę zaskakując tym nie tylko Nathaniela i Eddiego, ale też Patricka. —  Nie wiem na jak długo, ale na razie nie chcę wracać. 

— Wróć chociaż na Święta — poprosił Patrick, a Gabriel skinął głową.

— Na Święta wrócę i będę wracał co roku, jeśli zostanę dłużej niż kilka miesięcy.

— Czemu w ogóle zostajesz? Co mnie ominęło? — spytał Nathaniel, a Gabriel westchnął.

— Poznałem kogoś — powiedział nieco niepewnie. — Na razie nie jest jakoś bardzo poważnie, ale chcę zobaczyć jak to się rozwinie.

— Oby rozwinęło się tak jak chcesz — stwierdził Eddie. — Zasługujesz na szczęście.

Gabriel zarumienił się lekko, bo nie wiedział co na to odpowiedzieć. Eddie faktycznie był najmilszy i najbardziej wrażliwy z nich wszystkich. Po odkryciu, że Eddie jest gejem, Gabriel przez jakiś czas zastanawiał się "co by było gdyby" – gdyby wcześniej wiedział o orientacji Eddiego, gdyby wcześniej sam się przełamał, gdyby nie Nathaniel. Z czasem uznał jednak, że takie rozmyślania nie mają sensu i pozostaje mu zazdrościć Nathanielowi tego, że trafił na wspaniałego chłopaka. Victor był z charakteru podobny do Eddiego i może dlatego tak bardzo go przyciągał – bo on, tak samo jak Nathaniel, potrzebował kogoś, kto go w tym wszystkim po prostu wesprze i będzie jego oparciem. Chyba każdy potrzebował kogoś takiego, nawet jeśli twierdził inaczej. Eddie też potrzebował kogoś takiego i na szczęście Nathaniel widocznie był tym kimś.

— Dzięki — odpowiedział wciąż nieco onieśmielony.

— Naprawdę chcecie grać w klubach dla gejów? — spytał niepewnie George. 

— Jeśli tego chce reszta, nie mam nic przeciwko — zadeklarował Patrick. 

— Więc grajmy — zadecydował Gabriel. — Porozmawiam dziś z Victorem, zna właściciela jednego z klubów, to zawsze jakiś początek.

— Powoli — powiedział stanowczo George. — Najpierw wytwórnia musi się na to albo zgodzić, albo zerwać kontrakt. Nie dokładajcie sobie problemów. Porozmawiam z nimi, zapytam co oni planują. Wtedy będziemy działać. 

— Cóż, wątpię, aby chcieli nas zatrzymać — westchnął Nathaniel, ale trochę się pomylił.

Jeszcze tego samego dnia podczas rozmowy George'a z prezesem wytwórni ustalono, że kontrakt zostaje... zawieszony. Nie zerwany – zawieszony. Wytwórnia liczyła na to, że za jakiś czas sprawa ucichnie albo świat faktycznie będzie bardziej gotowy na takie "rewelacje". Póki co wytwórnia chciała pozwać Arthura za działanie na szkodę firmy, a potem wrócić do tego, co dalej z zespołem – postanowili trochę przeczekać. Do tego czasu zespół miał oficjalnie odwołać wszystkie koncerty i czekać na dalszy rozwój sytuacji. Gdy George przedstawił im pomysł chłopaków, usłyszał, że nie powinni kontynuować w ten sposób trasy, ale mogą zagrać w jednym klubie pod warunkiem, że zrobią to niekomercyjnie i bezpłatnie.

Tak też zrobili. Zagrali jeden koncert w klubie, którego właściciela znał Victor i mimo tego, że nie było to coś, czego spodziewali się przylatując do Stanów Zjednoczonych, był to pierwszy koncert w tym kraju, na którym czuli się szczęśliwi i faktycznie dobrze się bawili. Homoseksualna publiczność okazała się najlepszą jaką mieli kiedykolwiek. Nathaniel żartował z ludźmi z widowni, a w pewnym momencie postanowił grać dalej topless tylko po to, aby wywołać głośną reakcję zgromadzonego pod niewielką sceną tłumu. W trakcie piosenek zapraszał kilka osób na scenę, żeby mogli tam tańczyć. Nawet Patrick dobrze się przy tym wszystkim bawił.

Gdy tam grali, żaden z nich nie podejrzewał, że właśnie to przez kolejne dwanaście lat stanie się głównym źródłem dochodu Nathaniela i Eddiego, którzy po tym jak wytwórnia wygrała z Arthurem, ale wciąż utrzymywała zawieszenie kontraktu, postanowili grać w ten sposób w duecie. Niewiele zarabiali od właścicieli klubów, ale drugie tyle dostawali w ramach napiwków od widowni. 

Zachowanie wytwórni względem zespołu zmieniło się dopiero w tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątym ósmym, gdy wczesną wiosną tego roku świat obiegła najgłośniejsza wpadka rynku muzycznego w historii – George Michael został aresztowany rzekomo za podrywanie policjanta na służbie. Nathaniel i Eddie przyglądali się sprawie podobnie jak cały muzyczny świat, ale dla nich było to nieco bardziej osobiste. Byli praktycznie pewni, że kariera George'a jest skończona – mało kto wierzył w to, że mogłoby być inaczej. Pół roku później George  Michael pokazał jednak, że nie zamierza przerywać kariery i wydał singiel, który zszokował cały świat. Dzień po premierze singla, do Nathaniela zadzwonił George Connell z informacją, że wytwórnia chce się z nimi spotkać. 

Cały dzień omawiali to z Eddiem i Patrickiem. Zadzwonili nawet do Gabriela, który na stałe zamieszkał w Stanach Zjednoczonych i po kilku godzinach Nathaniel oddzwonił do George'a w imieniu całego zespołu i poprosił, aby ten przekazał wytwórni, że nie są już zainteresowani – ułożyli sobie życie w inny sposób i nie chcieli wracać na rynek – dorośli do tego, że sława nie jest pisana każdemu kto próbuje. Im widocznie była pisana tylko przez bardzo krótki czas. Osiągnęli szczęście bez tego. Nathaniel i Eddie wciąż byli razem, żyjąc praktycznie jak małżeństwo i jedynym powodem, dla którego nie mieli ślubu, było prawo, które im na to nie pozwalało. Gabriel zamieszkał z Victorem na Hawajach i kilka miesięcy temu zawarli związek partnerski. Patrick natomiast od sześciu lat był żonaty i miał trójkę dzieci – nie wyobrażał sobie wrócić do nagrywania i koncertowania. Tak właściwie nikt sobie tego nie wyobrażał, nie po dwunastu latach. Wierzyli jednak, że ten swego rodzaju manifest George'a Michaela i jego odwaga sprawią, że w przyszłości wszystkim kolejnym na ich miejscu będzie po prostu łatwiej. 

Nie mogli zaprzeczyć, że dorastali w złotych czasach dla muzyki, ale już w nienajlepszych na bycie gejem czy biseksualistą, szczególnie jako osoba publiczna. Może gdyby urodzili się dziesięć lat później, wszystko wyglądałoby inaczej. A może wówczas nigdy nie dostaliby szansy na to, aby nagrać chociaż jeden singiel? Chyba po prostu powinni cieszyć się z tego, co było im dane przeżyć i nie rozmyślać o tym, co by było, gdyby żyli w innych czasach.

A/N

Dziękuję Wam za przygodę z Nathanielem i Eddiem. Historia, która miała początkowo mieć jedną część, zrodziła drugi tom, chociaż nieco krótszy. Co do sprawy mamy Nathaniela – celowo zostawiam ją niedomkniętą, bo w życiu rzadko kiedy domykamy wszystkie sprawy, szczególnie rodzinne i chciałam to w ten sposób przekazać.

Mam nadzieję, że historia, mimo pewnie pewnych niedociągnięć, podobała Wam się i że będziecie do niej wracać. Dziękuję za każdą gwiazdkę i komentarz – naprawdę milej się pisze jak czuję, że jest z Waszej strony jakiś odzew.

Co dalej? Kontynuuję historie oryginalne – już za kilka dni ruszę z nowym opowiadaniem "Być wolnym" i nie ukrywam, że będzie to dość długa historia przedstawiająca wiele mniejszości i różnych problemów życiowych (głównie okresu dojrzewania, ale nie tylko). Mam nadzieję, że do tego zajrzycie.

Dzisiaj pojawi się tu jeszcze zapowiedziana alternatywna wersja rozdziałów 11. i 12., dla ciekawych tego, jak inaczej mogłam poprowadzić fabułę, gdybym posłuchała weny, a nie rozsądku. Bonus w tej postaci powinien pojawić się wieczorem, bo muszę jeszcze zrobić korektę. 

Na (prawie) koniec zostawiam Wam wspomniany w tym rozdziale singiel George'a Michaela – "Outside". 

A w komentarzu do tego akapitu podrzucam link do playlisty na Spotify.

https://youtu.be/gwZAYdHcDtU

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro