Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

1. Oto nadchodzi słońce

Ze wszystkich rzeczy, które Nathaniel lubił we wspólnym mieszkaniu z Eddiem i jego rodzicami było to, że często mógł śpiewać razem z grającym na pianinie Eddiem dla dwuosobowej publiczności w postaci rodziców chłopaka. Śpiewali swoje piosenki, czasem covery i najczęściej robili to spontanicznie, ale tym razem śpiewali Let It Be na kilkumiesięczne pożegnanie, bo wyjeżdżali w trasę po Ameryce, a właściwie po dwóch Amerykach. Pomysł Nathaniela okazał się strzałem w dziesiątkę – teksty Eddiego w ich kompozycji dobrze sprzedały się nie tylko w Europie, nie tylko w Stanach Zjednoczonych, ale również w innych amerykańskich państwach. Sprzedaż w Azji też wzrosła. Byli w drodze na światowy szczyt.

W drodze, którą Nathaniel i Eddie prawie zaprzepaścili, dając się nakryć podczas pocałunku na backstage'u jednego z lokalnych festiwali. Byli pewni, że są sami, że mają chwilę, ale wtedy ktoś wszedł, a oni nie zdążyli się w porą odsunąć. 

Najlepsza osoba, przed którą mogli wpaść? 

Elton John. 

I chociaż im obu zaburzyło to lekko światopogląd, sporo wyciągnęli z tamtego spotkania i późniejszej imprezy, z której zgodnie uciekli, gdy zaczęło robić się dziwnie. Bardziej niż dziwnie. Na początku imprezy ze wszystkimi rozmawiali, dużo się dowiedzieli i czują, że po prostu tak pasują. Przestali się tak czuć, gdy pojawiły się narkotyki i niedługo póżniej poczuli się wręcz napastowani seksualnie. Uciekli, przepraszając Eltona, że wychodzą, bo nie chcieli robić z niego wroga, ale nie chcieli też brać udziału w żadnej orgii. To nie było w ich stylu. Może kiedyś Nathaniel by się na to zgodził – wziąłby narkotyki, a potem pewnie dołączyłby do innych, ale teraz miał Eddiego i nie wyobrażał sobie, aby którykolwiek z nich miał ćpać czy uprawiać seks z kimkolwiek innym.

Pomijając niesmak, który im pozostał, przez co od tamtego dnia właściwie o tym nie rozmawiali, wyciągnęli z tamtej imprezy pewność, że to kim są nie odbiera im prawa do bycia światowymi gwiazdami. 

Elton John był gejem. 

Freddie Mercury był biseksualny. 

George Michael był gejem, co dla Nathaniela było zaskoczeniem. Pozytywnym zaskoczeniem.

Nie byli nawet jedynym zespołem, w którym był romans – Boy George i Jon Moss z Culture Club byli razem. Eddie śmiał się z wyrazu twarzy Nathaniela, gdy ten się o tym dowiedział. Nathaniel nie lubił tego zespołu nie tylko dlatego, że to fani Culture Club zaczęli konflikt z fanami Wham!, do których się zaliczał, ale też dlatego, że uważał Boya George'a za dziwaka. Ten dziwak okazał się być bardzo do niego podobny.

Takich jak oni było w biznesie muzycznym o wiele więcej. Radzili sobie. Dawali radę ukrywać się latami. To dodało Nathanielowi i Eddiemu pewności, że dadzą radę ukrywać ich związek być może i do końca kariery. Musieli tylko trochę bardziej uważać albo mieć tyle szczęścia, ile do tej pory. Gdyby dowiedział się o niech ktoś spoza tamtej imprezy, gdyby to ujrzało światło dzienne, już tak dobrze by nie było. 

Przez ostatnie kilkanaście miesięcy wszystko szło dobrze. Wyprowadzili się od Gartha i obiecali mu płacić za czynsz, dopóki nie znajdzie kogoś nowego na ich miejsce. Odwiedzali ich, gdy byli w Londynie, wciąż mieli dobre relacje. Zamieszkali z rodzicami Eddiego, a Nathaniel zajął się remontem domu. Eddie mu pomagał i uznali to za dobrą odskocznię od ciągłego życia muzyką. Spędzili razem Święta, co dla Nathaniela było najważniejszym, co mogli zaproponować rodzice Eddiego. Żałował tylko, że przy dalszej rodzinie chłopaka musiał kłamać, że mieszkają razem tylko dlatego, że w ten sposób lepiej pisze się piosenki. 

Patrick i Gabriel wciąż nie wiedzieli. Podobnie jak Arthur. Może i powinni powiedzieć Arthurowi, aby w razie ewentualnej wpadki mieli przygotowaną całą strategię, ale to ich nie przekonywało. Wciąż bali się, że Arthur każe im się rozstać i nie będzie chciał o tym w żaden sposób rozmawiać. Wiedzieli, że tego nie zniosą, więc póki wszystko szło dobrze, trzymali to w tajemnicy.

Na lotnisko odwiozła ich mama Eddiego, co nie wywoływało już u nikogo zaskoczenia – to, że Nathaniel i Eddie mieszkając u rodziców tego drugiego było jawną informacją zarówno dla Patricka i Gabriela, jak i Arthura oraz wszystkich innych, którzy powinni o tym wiedzieć. Im mówili to samo, co Nathaniel powiedział rodzinie Eddiego przy okazji Świąt – że chodziło jedynie o współpracę muzyczną. Był pod wrażeniem, że nikt nie pomyślał o niczym innym. Owszem, nie wiedzieli o Eddiem, który wciąż nie ujawnił się przed zespołem, ale wiedzieli o nim. Nie przyszło im do głowy, że mógłby coś kombinować? Chyba jedyną osobą, która mogłaby na to wpaść był Patrick, który ostatnio był podejrzanie miły. 

Tak podejrzanie miły, że na lotnisku przytulił Eddiego i Nathaniela. 

— Co się stało tydzień temu? — spytał Gabriel, który pozostał przy przybijaniu piątek na powitanie. — Nie pożegnaliście się, podobno wyszliście z Eltonem Johnem...

Nathaniel skrzywił się. 

— Nie chcę mówić, że żałuję, ale trochę żałuję — stwierdził. — Miałem lepsze zdanie o tym człowieku. 

Nie chciał zdradzać wszystkich szczegółów, ale chciał pokazać Gabrielowi i Patrickowi, że wyświadczyli im przysługę, idąc tam bez nich. Wiedział, że mieli o to pretensje i mieli prawo, bo nie mieli pojęcia, na czym ta impreza polegała, a nie chciał mówić im tego wprost, bo wtedy pytaliby co w takim razie robił tam Eddie, a nie chciał go ujawniać, dopóki ten sam się na to nie zdecyduje.

— Jest jakiś chamski czy...?

— Ćpa i robi orgię — przerwał mu, aby szybko przedstawić mu obraz sytuacji. — Wystarczy?

— I nas nie zaprosiliście? — spytał Gabriel, który razem z bratem naprawdę korzystał z faktu bycia znanym muzykiem i nie śpieszyło mu się do stabilizacji. Imprezy pełne seksu i zabawy zaliczały się dla nich do tych dobrych rzeczy.

— To nie taka orgia, o jakiej myślisz — powiedział nieco nieśmiało Eddie. — Uciekłbyś szybciej niż my, zaufaj mi. 

— Czemu zaprosił tylko was, a nas nie? — wtrącił Patrick, nie rozumiejąc, co Eddie miał na myśli. — Nie ważne co tam się działo, to impreza z Eltonem Johnem. Oddałbym wszystko, aby tam być. 

Nathaniel i Eddie pokręcili głowami, bo obaj wiedzieli, że wcale by tak nie było.

— Uwierz mi, że nie — stwierdził Nathaniel. — Jako muzyk jest genialny, jako człowiek mocno mnie do siebie zraził. Zresztą jak prawie wszyscy, którzy tam byli. 

— Wisicie nam imprezę — zaprotestował Gabriel. — Obiecajcie, że w Ameryce będziemy imprezować w czwórkę. Alkohol, dziewczyny... 

— Alkohol tak, dziewczyny nie — zgodził się Nathaniel. 

— Mogą być chłopcy, jeśli...

— Kurwa, Gabriel — zaklął Nathaniel, bo miał dość tego, że nie rozumiał odmowy. — Mam kogoś, dobra? Na stałe. Nie będę nikogo podrywać. Eddie też nie, to nie jego klimaty. Jeśli chcecie, wy zajmijcie się dziewczynami, a my zaopiekujemy się sobą nawzajem.

Był na siebie zły za ostatnie zdanie, ale pomyślał o tym dopiero po tym, jak już je powiedział. Musiał się bardziej pilnować. Tym razem chyba nikt się niczego nie domyślił, ale musiał uważać. Większą wpadką okazało się za to przyznanie się do związku, bo to już wszyscy zrozumieli.

— Masz kogoś i się nie chwaliłeś? — spytał Patrick. — Jak ma na imię? 

Nathaniel westchnął. Nie chciał wymyślić losowego imienia dla świętego spokoju, bo wiedział, że prędzej czy później by się w tym pogubił, dlatego postanowił odpowiedzieć w inny sposób.

— Nie oczekujcie, że wam powiem. Może kiedyś, ale na razie chcę to zachować dla siebie, dobra?

— Stary — Gabriel zwrócił się do Eddiego — nie wiem co twoi rodzice mu robią, ale niech robią to dalej, bo Nathaniel nam dorasta. 

— Faktycznie, nie jest już takim dzieciakiem jak rok temu — przyznał, a Nathaniel spojrzał na niego z pretensją w oczach. 

— Nie jestem żadnym dzieciakiem — zaprotestował, a Eddie uśmiechnął się lekko.

— Ale byłeś. 

Nathaniel wywrócił oczami. Czemu wszyscy twierdzili, że albo było się dojrzałym, albo dzieciakiem? Uważał, że wcześniej był gdzieś po środku. Zresztą chyba nadal był. Mimo związku z Eddiem i stabilizacji w swoim życiu, wciąż nie czuł się tak naprawdę dorosły.

— Nie byłem. Byłem zbuntowany i zagubiony, to nie znaczy, że byłem dzieciakiem. 

— Wszyscy byliśmy dzieciakami — stwierdził Eddie. — Niektórzy z nas dorastają, a inni jak Patrick i Gabriel nie. 

— Ej! — oburzył się Gabriel i przez kolejne kilka minut próbował wytłumaczyć, że jest dorosły. 

Wtedy Nathaniel zorientował się, w co grał Eddie – wiedział, że jeśli nie zmienią tematu, może paść jedno słowo za dużo, więc postanowił ten temat zmienić. Być może ich tym uratował. Nathaniel zrozumiał, że przy dyskusjach muszą być razem, bo wtedy dadzą radę się wyratować – jeden podratuje drugiego, gdy zajdzie taka potrzeba. Musiał pamietać, aby nie wdawać się w dyskusje, gdy Eddiego nie będzie obok. To stało się jego głównym postanowieniem na tę trasę i obiecał sobie, że będzie się tego postanowienia trzymał.

— Dobra, chodźcie tu — postanowił Eddie i stanęli w ciasnym kręgu, obejmując się ramionami. — To nasza szansa na dołączenie do wielkich, ale nie myślmy o tym. Niech to będą najlepsze tygodnie naszego życia. Po prostu cieszmy się tym, co nas tam czeka. 

A/N

Rozdział pierwszy jest wcześniej, ale kolejny nie wcześniej niż w niedzielę. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro