|Nie|Bohater
Ze szczególną dedykacją dla odób uwielbiących Ayato.❤
Nazywam się [T.I]. Mam szesnaście lat i od dwunastego roku życia, jestem tak zwanym otaku. Uwielbiam anime i mangi, na moje szczęście mieszkam w kraju ich powstania. Niedawno przeprowadziłam się - a raczej zostałam do tego zmuszona - z Tokio do malutkiej miejscowości Ōshiramy. Niby nadal Japonia a jednak otoczenie całkowicie inne, zmienne. Nie dość, że musiałam wszystko i wszystkich pozostawić w Tokio, to jeszcze gdyby tego było mało, dowiedziałam się, że od teraz jestem skazana uczęszczać do szkoły nocnej. Tak, nocnej! Zastanawiałam się jak niby będę od teraz funkcjonować. Rodzice chyba nie zdawali sobie sprawy, że większość osób w moim wieku, żyje bardziej nocą niż dniem. Przepełniona wściekłością, głęboko wpatrywałam się w naturę za oknem samochodu.
- [T.I], poradzisz sobie, spokojnie. Nie masz się czym martwić - powiedziała pogodnie moja rodzicielka.
- Jasne... -wymruczałam pod nosem.
- Po prostu nie zaczynajmy tematu, już wystarczająco mam dziś zepsuty humor.-posłałam jej jeden z najbardziej fałszywych uśmiechów na jakie było mnie stać. Żadne z rodziców już nic nie powiedziało. Siedzieliśmy w ciszy przez dłuższy czas jednak oczywiście musiało zostać to przerwane przez jeden głupi telefon. Jednak moi rodzice mieli taką pracę, że musieli być dostępni 24/7.
Nic więc dziwnego.
- Tak, cześć. - zaczęła mama.
- Mhm...
- Ale przecież wiesz, że z nami jest jeszcze [T.I]..
- No dobrze, okej... - westchnęła głośno po czym się rozłączyła.
Już miałam spytać
(z grzeczności, aczkolwiek w malutkim stopniu jednak byłam ciekawa) kto dzwonił i w jakiej sprawie. Mój zamiar jednak wyprzedził odgłos zachodzącego połączenia.
- Witaj Karl. - zaczęła moja rodzicielka.
- Tak...
- Jasne, wielkie dzięki. Jesteśmy ci dłużni,[T.I] na pewno nie będzie miała nic przeciwko. - była odwrócona do mnie tyłem jednak wiedziałam, że w tym momencie na jej twarzy pojawił się pogodny uśmiech.
- Kto dzwonił? - spytałam już lekko ciekawa.
- Ah to, tak to mój stary przyjaciel.-odpowiedziała radośnie.
- No dobra...a co miało to ze mną wspólnego? - z mojego gardła wyrwał się nieco podejrzliwy ton głosu.
- Dowiesz się kochanie na miejscu.
- Mhm... - wywróciłam oczami i powróciłam do oglądania widoków za oknem.
Dzieci, lasy, sakura jedna za drugą.
Może przypomina Tokio ale w żadnym wypadku nigdy go nie zastąpi. W moim rodzinnym mieście zostało tyle ważnych mi osób... Amiko, Hitomi, Youri.
Najcudowniejsze przyjaciółki na świecie.
Oczywiście jest jeszcze jedna, ta z najważniejszych mi osób - Hontarou.
Tak, tak, tak. Moje życie uwielbia sobie ze mnie kpić. W dzień wyjazdu po raz pierwszy wymieniliśmy się numerami telefonów - co z tego, że mieliśmy na to ponad 4 lata w klasie?
Obiecałam chłopakowi, że do niego zadzwonie gdy tylko znajdę czas.
Tak też planuje zrobić.
Na to milutkie postanowienie,
uśmiechnęłam się sama do siebie.
Prawie niewidoczny widok uniesionych kącików moich ust, odbiłam się właśnie w jednej z tylnych szyb. Powolna, smutna piosenka w radiu, nadawała mi jeszcze
bardziej depresyjnego klimatu.
Moje oczy powoli się zamykały ze zmęczenia. Moją chęć zaśnięcia przerwało jednak nagłe uczucie hamującego samochodu. Gwałtownie otworzyłam oczy gdy poczułam, że za
0,5 sekundy, moja głowa uderzy o tyły przedniego siedzenia. Zacisnęłam wściekła zęby i z mordem w oczach popatrzyłam na kierowcę - czyli mojego tatę.
Co to do cholery miało być,pomyślałam.
Już miałam wypowiedzieć na głos tą myśl, jednak nie było mi to dane. Spojrzałam za okno. Piękna,ogromna rezydencja z wielkim ogrodem rozchodziła się za szybą samochodu. Byłam pod wrażeniem.
- Co to za rezydencja?-spytałam zaskoczona.
- Widzisz... Przez jakiś czas będziesz musiała tu mieszkać. Przed chwilą dzwonił Yukihiko* żeby mi powiedzieć, że razem z tatą, musimy wyjechać do Hiroshimy by załatwić pewne interesy z nowym klientem. Na ten czas będziesz tu gościem. - odpowiedziała mama.
- Gościem? - moje zaskoczenie zmieszało się z lekkim strachem.
- Tak. Karlheinz to mój stary przyjaciel.
Na ten czas będziesz zmuszona zamieszkać z jego 5/6 synami - braćmi Sakamaki.
- Chwila, co? - spytałam zszokowana, i jednocześnie zdenerwowana.
- Na ten czas będziesz zmuszona zamieszkać z jego 5/6 synami - braćmi Sakamaki.
- Że co?! Ja się na to NIE zgadzam! -wykrzyczałam zła.
- [T.I], będzie dobrze. Jestem pewna, że nie zrobią ci krzywdy. -powiedziała wesoło.
- Tylko co by się nie stało, MUSISZ BYĆ DLA NICH MIŁA. Jeśli dowiem się, że w jakikolwiek sposób byłaś dla chociażby jednego z braci niemiła, to nieręcze za siebie. Pamiętaj o tym.
- Tak, tak, mhm - odpowiadałam nic sobie z tego nie robiąc. Chcąc udowodnić jak bardzo mnie to nie obchodzi, zaczęłam niby oglądać moje paznokcie.
- Jeśli dowiemy się, że nie byłaś grzeczna, spotkania i wszelkie telefony czy też SMS z Hontarou, masz definitywnie zakazane. Na zawsze. - powiedziała ostro mama.
Na to imię moja obojętność szybko przerodziła się w cholerną ciekawość. Skąd ona w ogóle o nim wiedziała? I ile szczegółów naszej znajomości była świadoma?
- Skąd ty... - spytałam zaskoczona.
- Twój pamiętnik. Pamiętaj co ci powiedziałam. - wskazała na zeszyt leżący tuż koło jej nogi. Szybkim ruchem wzięła go do rąk po czym mi podała.
Tylko jedna sprawa :
NIGDY NIE CZYTA SIĘ CZYJEGOŚ PAMIĘTNIKA. N I G D Y.
Kolejno wskazała ruchem głowy na tatę, stojącego za mną przy bagażniku. Wściekła wysiadłam i trzasnęłam drzwiami. Zamknęłam oczy, westchnęłam głośno i przeklnęłam kilkakrotnie mój los w duszy. Otworzyłam oczy i udałam się do taty by sprawdzić co robił.
Cholera,co on wyprawia?!
Stając koło niego zobaczyłam, że położył moje bagaże po drugiej stronie otwartej bramy "Sakamakich". Szybko podbiegłam do nich by z powrotem je spakować do auta.
Na moje nieszczęście nie dość,że miałam ogromną walizkę to dochodziła do tego jeszcze torba.Wzięłam do rąk obydwa bagaże i zaczęłam truchcikiem biec do pojazdu a, że pakunki były ciężkie to spowodowały mój upadek.
- Halo, t-tato czekaj! - zawołałam dramatycznie, podnosząc się powoli.
- Wybacz kochanie, nie mamy wyboru.-pomachał mi przez uchyloną szybę po czym szybko ją zamknął i odjechał jeszcze szybciej.
Jasne, mam w pełni normalną rodzinę.
Scena wycięta wręcz z komedii
a ja mam niemiłosierną ochotę coś rozwalić lub nadzwyczajniej przywalić pięścią w ścianę.
Genialnie to wymyślili.
Zdenerwowana podniosłam się z ziemi i biorąc bagaż podręczny do rąk, powolnym krokiem skierowałam się w stronę tymczasowego domu. Zapukałam z conajmniej 5 razy ale oczywiście nikt nie raczył otworzyć.
Kopnęłam z całej siły w drzwi - trzeba sobie w końcu jakoś radzić! - by się otworzyły.
Ano... miałam nie sprawać problemów.
Podrapałam się po głowie przypominając sobie słowa mamy.
Cholerny pamiętnik, pomyślałam patrząc na przedmiot w mojej prawej ręce.
Poczułam nagłe wibracje w kieszeni u spodni. Odblokowałam telefon i weszłam w powiadomienia. Ku mojemu zdziwieniu dostałam SMS od mamy.
od Mama눈‸눈
Bym zapomniała! Nie znam tych chłopców osobiście ale od Karla wiem przynajmniej w jakim są wieku. Więc najstarszy to dziewiętnastoletni Shu, podobno okropnie leniwy (!!), kolejno jest osiemnastoletni Reiji i ponoć to on się wszystkim zajmuje (pomóż mu czasem). Później są ponoć siedemnastoletni Kanato (z rozmowy słyszałam, że tylko wydaje się słodki ale uważaj!) i Laito (to podobno straszny kobieciarz, TRZYMAJ SIĘ OD NIEGO JAK NAJDALEJ!). Ostatni a zarazem najmłodszy z synów to szesnastoletni Subaru (słyszałam, że jest kochany ale szalenie agresywny. Jednak nie masz się co bać bo nigdy nie podniósł ręki na żadną dziewczynę).
Trzymaj się kochanie i pisz jakby się coś działo!
Z wielkim zażenowaniem przeczytałam SMS po czym schowałam telefon.
- Więc... jest tu ktoś? - spytałam poirytowana, rozglądając się dookoła.
Nic jednak prócz schodów nie dostrzegłam, ponieważ wszędzie panowała ciemność. Byłam pewna,że kółka mojej walizki słychać nawet na końcu rezydencji.
Skoro mieszka tu, aż 5/6 głąbów męskiej populacji to chyba nie będę musiała długo czekać na ich pojawienie się.
Poszłam wzdłuż ciemnego korytarza.
Gdy byłam już przy schodach skręciłam do (chyba) salonu.
Zniecierpliwiona zostawiłam mój bagaż podręczny obok kanapy a następnie rzuciłam się na nią. Niespodziewanie w drzwiach znikąd pojawił się jakiś chłopak.
- A ty tu do kogo laleczko? - spytał czerwonowłosy chłopak z kapeluszem na głowie. Musiałam przyznać, że miał dość specyficzne aczkolwiek śliczne zielone oczy. Mimo wszystko jego styl mówił sam za siebie i do tego ten flirciarski ton głosu.
Czyli albo zboczeniec albo wieczny podrywacz.
- Ja tu tylko na jakiś czas, nie przejmuje się - powiedziałam słodkim głosikiem i z uśmiechem.
- Ojej jakaś ty urocza - posłał mi słodki uśmiech. - usiadł obok mnie i uśmiechnął się niczym dziecko kłaszczące pierwszy raz kotka.
Czuje, że będę mieć z tobą kłopoty kolego.
- Kim tym razem się zachwycasz Laito? -niespodziewanie w pomieszczeniu pojawił się drugi z braci. Ten natomiast miał czarno granatowe włosy i nosił okulary na swoich jasnoczerwonych oczach. W odróżnieniu od brata,ten raczej wygląda na zimniejszy typ i wydaje się od niego starszy.
Obstawiam, że to tak zwany Reiji.
- Chwila... walizki? - granatowowłosy,
zeskanował wzrokiem z góry do dołu mój bagaż a następnie samą mnie - Laito, zbierz resztę w salonie. - okuralnik poprawił swoje szkiełka na oczach.
- Mhm... - wymruczał niezadowolony "Laito" i posłusznie wypełnił polecenie.
Chwilę później w pomieszczeniu pojawił się jeszcze jeden z braci. Był strasznie uroczy. Fioletowowłosy z fiołkowymi oczyma, chłopak z misiem.
Subaru?
Nie... to chyba Kanato.
Tak mi się bynajmniej zdaje.
Ale chwila...to jest ich w końcu tylko trójka? A gdzie reszta?
- Więc - zaczął czerwonooki - Kanato, Laito gdzie Subaru?
- Ta...zaraz powinien się pojawić. -podrapał się po głowie rudzielec.
- Shu, patrz jaką mamy tu ślicznotkę! -wykrzyczał radośnie do kogoś.. za mną?!
- Jesteś upierdliwy... - usłyszałam jakiś głos centralnie za moimi plecami. Z przerażeniem odwróciłam głowę w tył i ujrzałam leżącego za mną blondyna.
- A skąd ty się tu wziąłeś?! - momentalnie odskoczyłam z kanapy gdy tylko zobaczyłam chłopaka.
- Przecież cały czas tu spałem... -odpowiedział leniwie blondyn.
Czyli to oto leniwy i apatyczny Shu...
Z zainteresowaniem zaczęłam się mu przyglądać.
Blondyn ewidentnie poczuł na sobie mój wzrok bo otworzył oczy i zrobił to samo. Przyznam, że jego niebieskie oczy były jednymi z najpiękniejszych, jakie miałam okazję zobaczyć. Jak na lenia to był cholernie przystoj... znaczy się przeciętny!
- A to jest właśnie... - okularnik ruchem głowy wskazał na śpiocha. Ostatecznie pozwoliło mi to również wrócić do żywych.
- Shu, tak wiem. - przerwałam chłopakowi. Blondyn nadal przyglądał mi się z lekkim zainteresowaniem, co zresztą podziałało w obydwie strony.
- Znacie się? Zresztą nieważne. Po co kazałeś nam tu przyjść ? - spytał Kanato.
- Wydaje mi się, że na jakiś czas zagości u nas ta młoda dama. Ojciec mnie przed chwilą o tym powiadomił, że z powodu pilnego wyjazdu jej rodziców nie ma gdzie zamieszkać. - powiedział okularnik nie odrywając wzroku to ode mnie, to od braci.
- Ojej, co za szkoda. - wtrącił uśmiechnięty kapelusznik.
- Ne Teddy, nie uważasz, że jest całkiem urocza? - spytał misia fioletowowłosy.
Trochę przerażające ale jednak uroczy ten chłopak.
- Kim do cholery znowu jest ta dziewczyna?! - wykrzyczał ktoś wściekle.
Nagle znikąd pojawił się białowłosy chłopak z krwistoczerwonymi oczyma.
Jak podejrzewam Subaru-kun.
- Etto... - powiedziała prawie szeptem. Niby od czego miałam tu zacząć?
- Co ty na to żeby się z nim trochę podroczyć? - wyszeptał Laito, odwracając głowę w moją stronę - Ej Subaru, wiesz co? Słyszałem, że ojciec ją tu przysłał.
Podobno jest kandydatką na twoją żonę -objął mnie jednym ramieniem i z wielkim uśmiechem zerkał raz na mnie, raz na białowłosego.
- Co?! - wykrzyczał cały czerwony od rumieńców.
- Ja-ki ka-wa-ii~ ! - odruchowo na ten widok, pisnełam uśmiechnięta. Tak bardzo przypominał mi moją ulubioną postać tsundere - Kyo Soume z Fruits Basket.
(Ujawniłam twoją stronę otaku przed Subaru, gomenē XD)
Chłopak zarumienił się jeszcze bardziej.
Rudzielec widząc tą całą scenę, wybuchł głośnym śmiechem a zdezorientowany Subaru, walną pięścią w ścianę. Skutki tego czynu były przerażające z zarazem imponujące.
- Gdybyś tylko widział tego buraka na swojej twarzy! - wykrzyczał przez śmiech, rudowłosy.
- Laito... - wyszeptał zagotowany od nerwów Subaru - zabiję cię zboczeńcu!! -popatrzył na niego z mordem w oczach i po raz kolejny rozwalił ścianę.
- Ej, wyluzuj, to był tylko żart - rudzielec się zaczął nerwowo śmiać -...okej...chyba pora się zwijać, narka! - pomachał mi i...zniknął?
- Wracaj tu!! - wykrzyczał zdenerwowany chłopak i zrobił to samo co brat.
- Zawsze to samo... - wymruczał pod nosem śpiący chłopak.
- Witamy więc w rezydencji Sakamakich. Teń śpioch to najstarszy z braci, Shu.
Po nim jestem ja - Reiji. W następnej kolejności jest Kanato czyli ten z misiem, Laito - tamten rudzielec, który zdenerwował naszego rozwalacza ścian, czyli Subaru. - dodał Reiji bez żadnych emocji.
No świetnie. Przystojny leń, surowy sztywniak, uroczy psychol, milutki zboczeniec i rozwalacz ścian rangi tsundere. Zapowiada się nieźle... ale skoro jestem tu tylko na jakiś czas to kto powiedział, że nie mogę z nimi trochę zabawić i ich podenerwować od czasu do czasu? Przygotujcie się chłopcy!
-----Skip Time Again-------
Po przedstawieniu się w klasie, poznałam kilka ciekawych osób w tym różowowłosą dziewczynę - Hiyori. Gdy tylko usłyszałam dzwonek na przerwę, szybko udałam się w stronę szatni. Dlaczego? Otóż zapomniałam wyciągnąć pewnej rzeczy z kieszeni bluzy. Wyciągnęłam przedmiot i skierowałam się do wyjścia.
Nagle poczułam jak moje czoło wpada na czyjąś rękę. Wściekła popatrzyłam ku górze na winowańcę. Przede mną stał pomarańczowooki brunet z cwaniackim uśmiechem.
- Cześć śliczna, co porabiasz dzisiaj wieczorem? - spytał.
Matko, to zabrzmiało jak żywcem wycięte z jakiegoś kiepskiego filmu, który oceniono na Filmwebie na takie 3,5 gwiazdki.
- Proszę, puść mnie. - powiedziałam twardo i już chciałam go ominąć gdy przywarł mnie do ściany.
- Ejej nie tak szybko. Wpierw się ze mną spotkasz! - wykrzyczał.
Niech ktoś tu przyjdzie, nie chcę stosować przemocy!
Przewróciłam oczami i już miałam zareagować gdy ze pomarańczowookim ujrzałam drugiego chłopaka. Ten natomiast miał zielono-kocie oczy i czerwone jak krew włosy. Bądź co bądź ale był strasznie przystojny.
- Na za dużo sobie pozwalasz, Hēan.-westchnął czerwonowłosy po czym z całej siły oddtrącił rękę bruneta ode mnie.
- Ayato...-wysyczał przez zęby wściekły brunet. Widać, że chłopak bał się zielonookiego, iż szybko zwiał.
- Nic ci nie jest? - spytał mój "bohater" patrząc na mnie.
- Nie...dzięki.
- Ta...uważaj lepiej na siebie. Następnym razem może mi się nie chcieć cię ratować z "opresji". - wzruszył ramionami i sobie poszedł.
Po chwili podbiegła do mnie Hiyori. Dziewczyna chyba jednak nie dostrzegła nic poza moim czerwonowłosym "obrońcą".
- Oj, ty to masz szczęście. Jesteś tu dopiero pierwszy dzień a już zwróciłaś na siebie uwagę Ayato. - powiedziała tak, jakby mi zazdrościła nie wiadomo czego.
- Kogo?-miałam nadzieję,że dowiem się czegoś więcej o "rycerzu w ślniącej zbroi".
- Ayato, naszego szkolnego Ore-samy koszykówki. - pisnęła radośnie.
- Ore-sama powiadasz... - wymruczałam sama do siebie, śledząc ruchy oddalającego chłopaka.
Po incydencie, wróciłyśmy do klasy razem z koleżanką.
-----Tak,tak,jesteś już w domu----
Zmęczona pierwszym dniem w nocnej szkole, pierwsze co zrobiłam po
powrocie to przywitałam się z chłopcami a następnie udałam się do łazienki. Zamknęłam drzwi na klucz i ściągnęłam z siebie ten szkolny mundurek po czym zostałam w samej bieliźnie.
Przygotowałam ręcznik i kilka innych niezbędnych do kąpieli rzeczy.
Spięłam włosy i już miałam się rozebrać gdy nagle...nie...to żart?!
{No sorry,zostajesz przegrywem XD}
Z otwartymi ustami przyglądałam się osobie której jakimś wielkim cudem, udało się tu dostać. Ayato.
Czerwonowłosy szedł z zamkniętymi oczami i rękami za głową, gwiżdząc.
Definitywnie mnie nie zauważył.
Przyznam, że dawno się tak we mnie
nie zagotowało. Zacisnęłam pięści i powolnym krokiem szłam w jego stronę z mordem w oczach.
- Idioto!!! - wrzasnęłam stojąc już przed nim. Zielonooki w sekundzie otworzył zszokowany oczy. Przeskanował mnie od dołu do góry.
-C co... - próbował coś z siebie wydusić zszokowany. Gdy widział narastającą we mnie wściekłość, zrozumiał co się właśnie dzieje - przecież nie wiedziałem, że tu będziesz! - wykrzyczał już z lekkimi rumieńcami na policzkach.
- Ayato! Ty perwersyjny głąbie!! Wypad albo zabije! - wypchnęłam chłopaka za drzwi. Jeszcze chwilę a zabiłabym go na miejscu!
Gdy tylko byłam już ubrana, gotowa, najszybciej jak tylko potrafiłam,
pobiegłam po schodach w stronę salonu.
Miałam nadzieję, że może kogoś tam znajdę. Cała czerwona - ze złości oczywiście - wparowałam jak nie normalna do pomieszczenia. Na moje szczęście lub też nieszczęście, znajdował się tam rudzielec i krwistowłosy.
Ayato siedział na jednym z foteli z lekkimi rumieńcami a tuż nad nim
stał uśmiechnięty Laito.
- Co on tutaj robi ?! - wykrzyczałam,
wskazując wściekła na czerwonowłosego.
- Mieszka, to ostatni z nas. - odpowiedział uśmiechnięty rudzielec.
- Dlaczego my z chichinashi, nic o sobie nie wiedzieliśmy? - zapytał pretensjonalnie Ayato.
- Cóż... ty [T.I], nie miałaś kiedy go poznać bo ten tygodzień miał zawalony treningami. A ty Ayato...w zasadzie powód jest ten sam. Poza tym nie pytaliście. - wzruszył ramionami i wyszedł.
To o-oznacza, ż-że od dzisiaj będę z nim, mieszkać?!
M moje życie...straciło s sens... !
------Skip time-------
Znowu poczułam wibracje w kieszeni. Rodzice.
od Mama 눈‸눈
Zapomniałam ci wczoraj napisać o ostatnim z braci - Ayato. Tak szczerze to praktycznie nic o nim nie wiem więc wszystkiego musisz się dowiedzieć sama.
Przepraszamy [T.I] !
W czas mnie o tym informujecie, pomyślałam.
Z racji tego, że w szkole był zakaz używania telefonów, szybko schowałam go w poprzednie miejsce i poszłam na lekcje.
Po wczorajszym incydencie, na całe szczęście nie miałam jeszcze dzisiaj "zaszczytu" spotkać zielonookiego.
Uśmiechnęłam się lekko pod nosem na to szczęście. Gdy ino zadzwonił dzwonek, spakowana wyszłam z klasy.
Przekraczając próg drzwi, rozejrzałam się dookoła czy przypadkiem gdzieś nie kręci się ten idiota.
Z uśmiechem udałam się na schody gdzie stanęłam oparta o klatkę schodową. Zamknęłam oczy i z wielkim uśmiechem, wdychałam powietrze. Ktoś jednak postanowił mi to przerwać.
Relaksowałam się gdy w pewnym momencie dostałam lekko pięścią w głowę po czym moje włosy zostały przez kogoś zmierzwione. Otworzyłam oczy i ujrzałam zielonookiego.
- O kogo ja widzę! Moja chichinashi -pstryknął mnie w nos i posłał złośliwy uśmiech.
Zabieraj te łapy padalcu.
Miałam wielką ochotę odpowiedzieć:
"Cześć Oreo", czy jakże mu tam było.
Po chwili jednak doszłam do wniosku, że wolę zachować milczenie. Byłam ciekawa co jeszcze będzie mieć do powiedzenia.
- Odpowiadaj, kiedy Ore-sama się o coś ciebie pyta. - wysyczał już zdenerwowany - Chwila... ah już rozumiem! Odebrało ci mowę bo najprzystojniejszy chłopak w szkole, właśnie z tobą rozmawia. - posłał złośliwy uśmiech.
To po prostu jest nadzwyczajniej w świecie głupie. Kto normalny by się nim zachwycał?
Nawet nie zdążyłam mrugnąć gdy chłopak szybkim ruchem, mnie unieruchomił. Oparł ręce o ścianę, po obydwóch stronach mojej szyiji. Jak zawsze musiał mi posłać ten jego uśmiech "wygranej". Za każdym razem pojawiał się on na jego twarzy, jak gdyby oznaczało to, że w jakiś sposób ze mną wygrał.
Jednak to były tylko fałszywe przypuszczenia.
-Więc jak, teraz będziesz jedną z tych dziewczyn co są we mnie zabójczo zakochane i chcą się ze mną umówićA może żałujesz, że wtedy nie byłaś bez ubrania kiedy tylko wszedłem?- spytał z lekkim rozbawieniem w głosie. Jego twarz zaczęła się przybliżać ku mojej. Za blisko!
Jest jeszcze większym matołem niż się spodziewałam.
- Jesteś cała czerwona od rumieńców, wiesz? - spytał wciąż rozbawiony tym samym oddalając swoją "cudowną twarzyczkę". Naturalnie dał mi w pełni do zrozumienia, że sobie ze mnie kpił i nic poważniejszego nie miało się zdarzyć.
Chyba śnisz, pomyślałam - jednak wiedziałam, że miał rację. Zażenowana jego zachowaniem, westchnęłam głośno w duszy.
Chcesz się pobawić? Nie ma sprawy.
- Ayato-chan~ - powiedziałam przybierając uroczy ton głosu. - jesteś naprawdę uroczy - dodałam dodatkowo. Widząc jego zaskoczenie, posłałam mu jeden z najsłodszych uśmiechów na jakie było mnie stać. Jego reakcja była oczywista, zaczerwienił się. Ewidentnie to mu się bardzo nie spodobało.
To jak, mamy 1/1 krwistowłosy?
Spodziewaj się, że następnym razem będzie 2/1 dla mnie.
--------------------- Mały słowniczek ---------------------
Yukihiko*- przyjaciel twoich rodziców,pracujący z nimi jako ich sekretarz.
Sakura* - W Japonii słowo to oznacza
Kwiat kwitnącej wiśni i tak nazywa się te drzewa.
{Ciekawe komu to niby coś wytłumaczyło lol}
Ps' Teraz to ty Ayato masz mi dziękować bo zamiast korzystać z wakacji w Grecji,to ja się tobą zajmuję od soboty!! ('༎ຶД༎ຶ')
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro