Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

|5| Ayato, ty sadysto!

- Masz moje serce. - odrzekła nagle diabolicznie kobieta.

- Puszczaj mnie! - zaczęłam krzyczeć i wyrywać się z wściekłością, że po tamtej sytuacji ze zdjęciem, ktoś taki ma czelność stroić sobie ze mnie żarty.

- Narazie pozwolę ci odejść. Niebawem i tak się ponownie spotkamy. Pozdrów Laito i Kanato a w szczególności Ayato.

~*~

- Trzymaj te ręce przy sobie! - wrzasnęłam po czym jak poparzona, zerwałam się z łóżka, do pozycji półsiedzącej.

- Dobra, dobra już je biorę. Mogłabyś okazać mi chociaż odrobinę wdzięczności, gdy marnuje swój czas na niańczenie cię... - mruknął jakiś niezadowolony głos, tuż obok twojej głowy.

Zaskoczona popatrzyłam w stronę, skąd dochodził znajomy dźwięk. Ku mojemu zdziwieniu, znajdowałam się na łóżku a jedynym moim towarzyszem w tym pokoju, był kociooki idiota (czytaj Ayato).

- Huh? A ty co tutaj robisz? Gdzie ja jest...

- Tylko mi nie mów, że nagle amnezji dostałaś. - przerwał mi z zażenowaniem w głosie, tym samym przesyłając mi kpiące spojrzenie.

- Co? Nie.

- Więc co ci jest? - spytał z lekkim grymasem na twarzy.

- Chodzi mi o to, że przed chwilą dopiero co znajdowałam się w ciemnym pokoju, w jakichś podziemiach... - mruknęłam pod nosem.

- W podziemiach? Jedyne gdzie byłaś to w gabinecie Reijiego.

- W gabinecie? Co ja tam robiłam? - zapytałam zaciekawiona.

- Mnie się pytasz? Wiem tylko tyle, że się tego nawdychałaś i straciłaś przytomność.

Po tych słowach, chłopak pokazał mi malutką szklaną fiolke, z granatową zawartością.

Straciłam przytomność przez ten...
PRZEZ TEN MALUTKI PŁYNIK?!

Z wielką ostrożnością wzięłam do rąk, niewielkich rozmiarów pojemniczek i ze skupieniem, zaczęłam mu się przyglądać.
Ciekawe ile tym razem Reiji wlał tam trucizn, pomyślałam.

Aż trudno uwierzyć w to, co moja osoba robiła w takim pomieszczeniu. Jeszcze bardziej zaciekawiła mnie jaka była reakcja okularnika, gdy to się musiało stać. Jednak moją głowę zaprzątało tylko jedno. Czy wszystko było tylko snem? A może tylko część z tych zdarzeń była prawdą a tylko część kłamstwem?

- Czy to oznacza, że nie jechaliśmy jeszcze do szkoły?

- Jechaliśmy.

- W takim razie czuje się już lepiej. - powiedziałam i posłałam chłopakowi jeden z tych najbardziej sztucznych uśmiechów ale zarówno, trudnych do wykrycia.

- To świetnie! - wykrzyczał uradowany wampir. Chyba poczuł ulgę, że bedzie mógł już ode mnie odetchnąć. Kochany jak zawsze.

- Ayato, możesz mi już dać to z powrotem. - wskazałam na fiolke z trucizną, którą chłopak obecnie trzymał w ręce.

- No chyba śnisz.

Oburzony chłopak, jedynie głośno prychnął i odłożył na jedną z półek, wcześniej trzymaną w rękach rzecz. W odpowiedzi jedynie przewróciłam oczami niezadowolona. Po chwili, usatysfakcjonowany chłopak widząc moją reakcje, wstał i odwrócił się do mnie tyłem, w celu wyjścia z pokoju. Mój kolejny ruch był oczywisty. Ostrożnie przechyliłam się w bok i wystawiałam rękę w celu dosięgnięcia przedmiotu.

- [T.I]- chan... - zaczął powolnym ale morderczym tonem głosu.

A temu co znowu? Zresztą, to w końcu Ayato. Dla dobra sprawy, olać to. Fiolka...
Jeszcze trochę, jeszcze chwilę i mi się uda...

- Ani mi się waż po to sięgać z powrotem. - mruknął stanowczo niezadowolony chłopak. Mimo, że stał tyłem do mnie, w środku już widziałam jedno z tych jego zażenowanych spojrzeń ku mojej osobie.
To było cholernie upierdliwe.

- Dobra, dobra. - fuknęłam pod nosem niezadowolona, po czym położyłam się z powrotem na plecach.

- Co do tej szkoły, nie dałaś mi dokończyć.
Jechaliśmy do niej dzień przed twoim zemdleniem.

To oznacza, że wszystko to mi się tylko przyśniło! Czyli Hontarou nadal...

- Tak!

- Jestem pod wrażeniem, dzisiaj wyjątkowo szybko się zgodziłaś. To jesteśmy umówieni.

- Umówieni na co?

- Poważnie, mówiłem to dosłownie sekunde temu. W zamian, że musiałem być twoją niańką i nudzić się przez prawie cały dzień, przez tydzień robisz mi tokoyaki. Jak tylko dojdziesz do siebie.

- Czekaj, co nie! Jak to?!

- A i jeszcze jedna sprawa. Radzę ci odłożyć to z powrotem. Następnym razem gdy coś takiego się znowu wydarzy, nie będę cię bronił przed Reijim, po raz drugi. Tylko pozwolę mu cię mordować w torturach. - dodał po czym opuścił pokój.

- Bronić? A co my mamy niby jakieś Prima Aprilis dzisiaj? - wymruczałam do siebie pod nosem.

•●T¡me $k!pë●•

Minęły już dobre dwa dni, odkąd leżałam w łóżku i dochodziłam do siebie. Niby nic takiego, a jednak musiałam przeczekać jakiś czas w rezydencji. Rozmyślając tak przez dłuższy czas, zaczęłam zastanawiać się czy jestem tu tak długo w celach kuracyjnych, czy w celach;

"Zabarykaduj drzwi oraz okna i zostań w swoim pokoju, póki Reiji nie straci chęci na twoją śmierć w męczarniach".

Polemizowałabym z tym, która z odpowiedzi, była bardziej trafna. Mimo ogromnej, doskwierającej mi nudy, cieszyłam się z faktu, iż już od dobrego tygodnia nie dostałam telefonu od rodzicieli.

Jednak była jeszcze jedna rzecz, która nie potrafiła dać mi spokoju. Kim była ta kobieta ze sn...

- Ej.

Usłyszałam znajomy głos, który śmiał mi przerwać zabawę w Sherlocka. Mój zawistny wzrok powędrował ku czerwonowłosemu, stojącemu gdzieś po środku pomieszczenia.

- Chichinashi - chłopak przeliterował każdą literę z osobna, robiąc przy tym krótkie przerwy. To wyglądało trochę tak, jakby chciał zwrócić na siebie uwagę.

Nie, naleśniki są też słodkie i lubiane. Zawsze nazwa "naleśniczek" (jakkolwiek głupio brzmi) mogła się wziąć od tego..

- Nazwałem cię tak, bo jesteś płaska - wtrącił bez emocji.

- Zgiń.

Z ust chłopaka wydobyło się coś pokroju cichego "hm". Pytanie tylko brzmiało, czy miało mnie to zmusić do szybkiej zmiany tego co powiedziałam, czy raczej po prostu zwyczajnie nie dosłyszał.

- Głodny jestem - zaczął marudzić niczym małe dziecko.

- I po co mi to mówisz? Masz chyba od tego, to - wskazałam palcem na ręce.

- Wkurzasz mnie! - krzyknął chłopak po czym podszedł do mojego łóżka i złapał za rękę, tym samym wyciągając mnie na siłę z łóżka.

- Mogę łaskawie wiedzieć, gdzie ty mnie ciągniesz?

- To-ko-ya-ki.

Mruknął a zaraz po tym znaleźliśmy się już w kuchni.

- Tokoyaki? - przechyliłam głowę w bok, niezbyt rozumiejąc rozgrywającą się tu scenę.

- Byliśmy umówieni, nie pamiętasz?

- Kiedy dojdę już do siebie, nie pamiętasz?

- Oboje wiemy, że od wczoraj czujesz się już dobrze i jesteś zdrowa jak ryba. Tyle, że zapewne siedzisz w tym pokoju całymi dniami, aby unikać zarówno Reiji'ego, jak i całej reszty.
No i co? Poważnie myślisz, że ci się to uda? Przejrzałem cię Ch-chi-na-shi. Ze mną nie wygrasz.

Byłam pod wrażeniem, że ten idiota potrafi kiedykolwiek używać swojej inteligencji, o ilę takową wogóle posiadał.

Zniechęcona jego osobą, zabrałam się jak najszybciej do pracy, by równie szybko się go pozbyć i wrócić do spokojnego odpoczynku. Po kilkunastu minutach, kluski były już gotowe do spożycia. Całą zawartość przełożyłam do miski i odczekałam, aż się trochę ostudzą. Gdy już wszystko było gotowe, posprzątałam po sobie a naczynie z tokoyakami wręczyłam czerwonowłosemu.

- Delektuj się tymi swoimi kluskami, a ja idę W SPOKOJU odpoczywać. - oświadczyłam i udałam się w stronę swojego pokoju.

Przebrałam się w pidżame i położyłam w łóżku. Popatrzyłam na zegar i zauważyłam, że zbliża się już powoli noc.
Ciekawe kiedy ten czas tak szybko zleciał, pomyślałam. Zamknęłam oczy i postanowiłam oddać się w piękne krainy snów.

~*~

~ Hontarou, tęskniłam tak bardzo. Nawet nie wiesz jak rozłąka z Tobą rozrywała mi
serce..~ po moich slowach poczułam jak przytula mnie od tyłu. To było tak ciepłe i wypełniające mnie uczucie..

Chwila, te ręce są zimne..

- Cholera, Ayato!

- Argh, przestań drzeć się jak nawiedzona. Położyć się już nawet nie można? - spytał zmęczonym tonem głosu.

- Położyć? Nie zabraniam ci się kłaść, jednak miłoby by było jakbyś łaskawie robił to w swoim pokoju.

- Może masz rację ale denerwowanie cię to zabawniejszy pomysł.

- Proszę nie, oszczędź mi tego losu.

- Widząc twoje podejście, powiem szczerze, że zaczyna mi się już to całkiem podobać. Może się to okazać dość zabawne.

- Tak, ja próbuje zasnąć, a tobie nagle brakuje pluszaka do przytulania.

Faktycznie, jakże zabawne. Wręcz przekomiczne.

•●T¡me Sk!pë●•

Dzień zaczął się jak codzień. No może zwykle bywam nieco bardziej wyspana niż dziś. Ciężko ukryć, że większą część nocy spędziłam na zastaniawianiu się o co chodzi z chłopakiem, który pojawił się znikąd i postanowił, uraczyć mnie swoją obecnością.
Poza tym, przyznam, że czułam się dosyć niezręcznie leżąc z Ayato, a jednocześnie wyobrażając sobie Hontarou.

Było, minęło. Całe szczęście. Powiedziałam do siebie w myślach i odniosłam pusty talerz do kuchni.

Całe szczęście, tym razem wyjątkowo jednak, byłam jedną z pierwszych osób, które były już gotowe do szkoły. Razem z trójką braci, poczekaliśmy na pozostałą dwójkę i ruszyliśmy w stronę limuzyny.

Do szkoły nie jechaliśmy specjalne długo.
A szkoda, bo wtorkowe lekcje nie były jakieś genialne. Dobór dzisiejszych lekcji, nie działał jakoś korzystnie na mój nastrój. A sam fakt wspólnej godziny lekcyjnej z klasą Sakamakich, brzmiał jak istna tortura.

Idąc w stronę klasy, zauważyłam zmierzającego w moim kierunku Hean'a z którym byłam umówiona po "mojej przegranej". Do spotkania ostatecznie nie doszło bo chłopak się ze mną nie skontaktował.

- Co do tego spotkania, wybacz, nie dałem rady. Za tydzień w weekend, wieczorem. Pasuje? - zapytał lekko zakłopotany.

- Może być.

Miejmy to już z głowy, proszę.

Rozeszlśmy się w swoich kierunkach, bez większych emocji. Łączyło nas tylko jedno spotkanie a potem będzie jak dawniej, będziemy nieznajomymi.

- [T.I]~chan!

Usłyszałam dziewczęcy głos z końca korytarza. To była Miou. Miou Shinobõ poznałam całkiem przypadkiem kilka dni temu w bibliotece, gdzie różowowłosa pracuje. Przyjaźnią bym tego nie nazwała ale koleżeństwem jak najbardziej.

- Mio~chan! Cześć - przywitałam dziewczynę z ciepłym uśmiechem.

- Idziesz do klasy, prawda? Mamy twarz matematykę więc może usiądziemy razem?-
zapytała radośnie na co tylko kiwnęłam, potwierdzająco głowa.

~*~

Całe szczęście pierwsze lekcje upłynęły szybko. Niestety, teraz czekała mnie godzinna zabawa z braćmi.

Razem z Miou udałyśmy się do szatni.
J

ak się pewnie można było domyślić, mieliśmy z nimi zajęcia wychowania fizycznego. No cóż, przynajmniej ich fanki mogły się pochwalić swoimi zaletami i nacieszyć ich obecnością. Tak, ubiegając jak najkrótsze spodenki i obcisłe bluzki by pochwalić się swoim ciałem, bo tylko to było  ich jedynymi zaletami.

- Shina jak zwykle musi wyglądać najlepiej ze wszystkich, tym razem nawet się specjalnie maluje - szepnęła Miou po czym się zaśmiała.

- Cóż, widocznie tylko jej wygląd wydaje się atrakcyjny. Nic więcej.

Przebrane i gotowe wyszliśmy z szatni i udałyśmy się na boisko. Chłopcy już tam czekali od kilku minut. Nauczyciel kazał nam się zebrać w kupkę i poczekać na resztę  (nasze dalej strojące się gwiazdy).

Poczułam jak ktoś mnie szturchnął. To była Miou. Przekazała mi, że gdzieś zauważyła nie kogo innego jak Kou więc postanowiła wykorzystać z okazji i z nim zamienić kilka słów. Tak więc i ja udałem się w stronę Laito.

- O, Bitch~chan - dodał z tym swoim uśmieszkiem.

- Cześć Laito, to kiedy mogę się pobawić w Reiji'ego? Wiesz mam już mnóstwo pomysłów, na przykład mogłabym przypiąć Cię do łóżka i odciąć dostęp do sprośnych rzeczy żebyś już nigdy nie zobaczył tego i owego. Albo wsadzić do twojego łóżka małe kolce żeby Cię niezauważenie pokuły.

Zielonooki zaczął się jedynie śmiać, słysząc moje plany.

- No ale co Cię tak bawi, mówiłam całkowicie poważnie. - zapytałam nieco poiirytowana.

- Jeśli mówi to Reiji, brzmi to groźnie i poważnie. Jeśli mówi to braciszek, brzmi to raczej tylko sadystycznie. Ale jak powiedziałaś to ty, zabrzmiało to jednocześnie zabawnie jak i uroczo. - powiedział śmiejąc się dalej.

- Zobaczysz pierwszy będziesz ty a potem Ayato!

- Ktoś mnie wołał? - usłyszałam obok i zobaczyłam kociookiego.

- Bitch~chan mówi, że będzie nas torturować - wydusił wciąż się śmiejąc.
Oczywiście Ayato również prychnął śmiechem co zdenerwowało mnie jeszcze bardziej.

Ja jedynie w odpowiedzi na ich zachowanie przewróciłam oczami i poszłam  gdzieś na tyły. Całe szczęście nasza elita już przyszła, więc mogliśmy zaczynać rozgrzewkę.

Oczywiście w czasie kiedy trener tłumaczył nam dokładny rozkład ćwiczeń, co poniektóre poszły pochwalić się swoim ciałem przed chłopcami. Zdecydowanie miałam dość wspólnych lekcji. Były odrażające i irytujące.

Ale wracając, najpierw mieliśmy lekcje zacząć biegami. Dla mnie to nie był problem ale nie mogłam znaleźć Miou. Cóż, myślam, że pobiegniemy razem i umilimy sobie czas wspólną rozmową. Jeszcze raz szukając wzrokiem dziewczyny, natrafiłam na dość prymitywny obraz. Znowu Shina klejąca się do Ayato. Obrzydliwe. Za to po Kou i Miou ani śladu. No trudno.

Ruszyliśmy. Mieliśmy do wykonania 8 wielkich i męczących okrążeń. Oczywiście wolałam biec na tyle, nie szczególnie się śpiesząc. Miałam potrzebę z kimś porozmawiać. Zawsze ją miałam gdy ćwiczyliśmy. Jednak na Sakamakich nie  było co liczyć, byli otoczeni falą fanek a mi nie szczególnie widziało się udawać jedną z nich.

- I co? Biedna, wszyscy Cię już doszczętnie opuścili? Nawet ta nudziara z biblioteki? O Ayato już nie wspomnę, nie wchodziłam w szczegóły ale..

- Ale co?!

- Ale widać, że tylko udaje albo robi to będąc zmuszonym do przebywania z tobą i udając przy tym choć trochę szczęśliwego - powiedziała usatysfakcjonowana Shina i pobiegła dalej. Miałam taką ogromną ochotę jej przywalić, że jeszcze chwila a płakałaby z bólu.

Oj poczekaj, jeszcze się policzymy.

Następnie przebiegł koło mnie Ayato, z tym  że on nie zostawił mnie tak szybko.

- Czy ty naprawdę wyobrażasz sobie torturować wielkiego Ore~same sadyzmu i tortur? - spytał przepełniony dumą, na co ja w odpowiedzi tylko przewróciłam oczami.

- Czy ty naprawdę myślałeś o tym przez ten cały czas? - zapytałam bez większych emocji.

- Zastanawiałem się czy naprawdę powiedziałaś coś tak głupiego Chichinashi. Nawet jak na ciebie, było to wyjątkowo idiotyczne. - prychnął śmiechem.

Sam jesteś idiotyczny.

- I co, teraz jeszcze przyszłeś się ze mnie pośmiać? Wiesz co, lepiej wracaj do tych swoich fanek.

- Ktoś tu chyba nie ma humoru. Masz truskawkowe dni czy co?

Po usłyszeniu i przeanalizowaniu pytania chłopaka, poczułam ja moja twarz robi się cała czerwona od gorąca. Jak można być bezpośrednim do tego stopnia?!

-...A może ktoś tu jest po prostu zazdrosny?

Poczułam jak robi mi się słabo, mam zaćmienie przed oczami a grunt odsuwa mi się spod nóg. Ostatnie co zobaczyłam to łapiącego mnie Ayato i biegnącego ku mnie nauczyciela. Do moich uszu dobiegł tylko głos wołających mnie ludzi, jednak kociooki był z nich najbardziej słyszalny. Po krótkiej chwili usłyszałam jak trener, mówi jednemu z Sakamakich by szybko zniósł mnie do gabinetu pielęgniarki a on sam pójdzie jej poszukać.

Chłopak zniósł mnie do wymienionego wcześniej pomieszczenia. I starał się jak najostrożniej położyć mnie na jednym z łóżek.Nie wiedziałam co czuje w takiej sytuacji ale miałam szczerą nadzieję, że chociaż krztynę troski.

W końcu był to akt żartu. Może i dziecinny ale satysfakcję dał niemałą. I tak wszystko by się udało, gdyby nie jego ostre perfumy.
Był zdecydowanie za blisko. Mój nos nie wytrzymał spotkania z jego szyją.

*Apsik*

- Cholera, zmień wreszcie te perfumy na jakieś bardziej znośnie.. - burknęłam i przetarłam nos, tym samym mając już otwarte oczy.

- Czy ty właśnie przed chwilą nie zemdlałaś?

- No tak ale... nie bo ja w sumie już trochę...Umm... Nagle coś jakby mnie podniosło na duchu psychicznie i fizycznie też. W sumie jakoś już mi się polepszyło?

Właśnie zdałam sobie sprawę z tego, że zepsułam cały mój plan. Kociooki mnie przejrzał na wylot, to było pewne.

- Ty diablico wcielona... - odrzekł cichym ale zarazem wkurzonym i adystycznym tonem. Po chwili poczułam jego ręce na mojej głowie. Miałam wrażenie, że ściskając mi ją z taką siłą, chciał mi ją całkowicie  zmiażdżyć.

- Ayato, to boli~

- Oszukałaś mnie...

Cóż, zemsta bywa zadowalająca. Mogłeś mi nie psuć humoru jeszcze bardziej.

- Ayato~ za mocno ściskasz mi głowę! Mózg mi wyleci za chwilę!

- I dobrze i tak nie jest ci do niczego potrzebny!

- Głupku! Jesteś facetem, powinieneś okazać dziewczynie chociaż odrobinę szacunku!

- Ty też swojemu Ore-samie!

Po głośniej wymianie zdań, chłopak powoli przestał i zabrał swoje ręce z mojej głowy. Ja natomiast tylko poczułam ogromne kołtuny na moich włosach.

- Chyba w snach. Pomierzwiłeś mi całe włosy. Pomyśleć tylko, że układałam je dobrą godzinę! - powiedziałam, próbując rozczesać palcami, splątane włosy. Jednak na marne. Chłopak w odpowiedzi uśmiechnął się usatysfakcjonowany.

- Skoro tak mówisz to mam jeszcze większą satysfakcje niż przewidywałem.

- Czekaj, czekaj co do wcześniej... Czyżby nasz drogi Ayato się tu o kogoś martwił? Jakież to urocze! - zwróciłam mu uwagę zadowolona mając nadzieję, że tym razem to ja będę mieć rację.

- Niby o kogo miałbym się martwić huh?

- O mnie!

- A co ja jestem święty Mikołaj żeby spełniać twoje zachcianki?

- Zaprzeczaj tak częściej, a moja satysfakcja będzie wzrastać za każdym razem, gdy pomyśle sobie o twojej słabości pod nazwą "syndrom tsundere". - odpowiedziałam uśmiechnięta, widząc, że zapewne jednak mam rację.

---------
Obrazek odszkicowany od
nie mojego rysunku.

Z góry (lub z dołu; co kto woli)
przepraszam was (wszystkich),
że musieliście tyle czekać, na 5 oto część.
Gõmenasai!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro