Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

|3|Wprost, bo niby po co owijać w bawełnę

Jeszcze trochę zaspana,wracałam właśnie do swojego pokoju. Moją uwagę przykuły drewniane drzwi, które jako jedyne były uchylone. Nie zastanawiając się dłużej, wślizgnęłam się przez nie.

Od razu rozpoznałam do kogo należy pomieszczenie, gdy w środku ujrzałam,
to jakże wspaniałe, narzędzie tortur.

Tylko gdzie właścicie... zaraz,
przecież tam jest.

Spokojnym krokiem podeszłam do łóżka,
gdzie aktualnie spał nie kto inny jak Ayato.
Wyglądał jak dziecko, aż szkoda było nie pochylić się i nie przyjrzeć się mu bliżej. Pochylałam się nad nim z znikomym uśmiechem.

Dotknij, dotknij i sprawdź...
Chyba coś ci się na mózg powaliło, drugie ja.

Dotknij, dotknij i sprawdź,dotknij,dotknij...

Dotknij, sprawdź...

Dobra, dobra tylko się już przymknij!!

Nawet nie zdawałam sobie sprawy,że moje drugie ja, może być tak cholernie wkurzające. Toczyć walkę z tak upierdliwym czymś to jak walczyć z pryszczem. Nigdy nie wygrasz!

Głęboko wciągnęłam powietrze a kolejno wypuściłam. Zabijcie mnie jak tylko spowoduje, że ten osobnik się obudzi. Zaczynam czuć wstyd za samą siebie.

Moja ręka powoli zaczęła się zbliżać do kociookiego. Nagle, ni stąd ni z owąd, chłopak zaczął się przekręcać z jednego boku na drugi jak gdyby miał koszmar.

No nie, weź chłopaku, nie utrudniaj mi roboty.

Oho, stało się to czego za wszelką cenę próbowałam uniknąć. Nim zdążyłam się wycofać,czerwonowłosy wziął mnie chyba za pluszaka, poduszkę... za cokolwiek czym nie byłam.

Chwycił mnie za rękę i przyciągnął do siebie. Tak, przecież po to tu przyszłam by teraz leżeć w jego ramionach, czerwona gorzej od buraka.

- Rany, co z tobą jest nie tak ... - wymruczałam pod nosem.

Jeszcze nigdy nie czułam na twarzy takiego gorąca jak teraz, gdy moja twarz stykała się z jego torsem. Próbowałam być ostrożna, przyrzekam. Naprawdę próbowałam.

I co mam teraz niby robić? Leżeć sobie tak? W takim miejscu?

Jeny, przecież jak wejdzie tu któryś z braci,
no na przykład taki Laito albo, Reiji... O matko kochana, muszę się stąd jak najszybciej wydostać!

Ostrożnie próbowałam się wydostać z uścisku ale chłopak ani drgnął.
Kurczę, nie chcę go budzić ale chcę stąd wyjść. Uniosłam wzrok ku górze by zobaczyć jego nieprzytomną twarz.

Jak wredny i niesamowicie wkurzający nie byłby normalnie, tak gdy śpi wydaje się, że jest najsłodszą osobą jaką kiedykolwiek widziałam. Mimowolnie uśmiechnęłam się na ten widok. Uśmiech jednak jak szybko się pojawił, tak szybko znikł.

- Czemu ty mi zawsze musisz tak wszystko utrudniać... - spytałam szeptem i westchnęłam głośno zrezygnowana.

No i co, gdzie jest teraz do cholery ten głos z mojej głowy, który "radził" mi co robić? I co, teraz nagle zwiałaś? Drugie ja!

Odpuszczam. Widok tak bezbronnego przez sen Ayato, nie nadarza się tak często. Niezależnie od mojej woli, na mojej twarzy ponownie zagościł uśmiech.

Co jest, dlaczego przez tego chłopaka mam taki zaciesz?

Z jeszcze bardziej czerwoną twarzą, zaczęłam dokładnie skanować każdy cal jego twarzy. Było w nim coś dziwnego ale nie umiałam powiedzieć co. Moje zmęczenie wzięło nade mną górę.

Z jeszcze większym stresem - a miałam niewiarygodnie wielki - zamknęłam oczy. Dlaczego? Nie wiem. Niemyślałam, że kiedyś to powiem ale chwilę przed całkowitym zaśnięciem, ocalił mnie głos kociookiego.

- [T.I]? - zaczął zaspany, leniwie otwierając oczy - Co ty tu robisz?! - wykrzyczał zaskoczony po czym szybko mnie puścił i usiadł, oczywiście czerwony od rumieńców.

- Chciałam coś sprawdzić ale nagle coś ci się przyśniło i uwięziłeś mnie w swoim uścisku. Próbowałam się wydostać ale ty ani drgnąłeś! - wykrzyczałam teatralne urażona.

- Dlaczego mnie po prostu nie obudziłaś? - westchnął z pretensją po czym zmęczony przetarł oczy.

- Bo nie dałam rady - również usiadłam, krzyżując ręce i robiąc naburmuszoną minę - Albo po prostu stwierdziłam, że uroczo wyglądałeś podczas snu...
- wymamrotałam pod nosem z nadzieją, że chłopak jednak tego nie usłyszał -
W każdym razie cieszę się, że w końcu mogę sobie pójść. - uśmiechnęłam się i już miałam wstawać gdy poczułam ściśnięcie na nadgarstku.

- Kto powiedział, że ci na to pozwole? - wtrącił z grymasem na twarzy.

- No weź~, Ayato~chan~ nie karz mi się znowu tyle stresować! - zaczęłam teatralnie błagalnym tonem.

- Skoro uważasz, że słodko wyglądam gdy śpię to czemu już uciekasz. - spytał ze złośliwym uśmiechem. Ponownie spróbowałam uwolnić nadgarstek jednak nadaremnie.

- Idę zrobić tokoyaki.

- Tokoyaki? - powtórzył, próbując ukryć swoją radość - Po co? - spytał podejrzliwie.

- Żeby cię przekupić. - posłałam mu uroczy uśmiech.

- Myślisz, że to ci się uda? - spytał kpiąco.

- Myślisz, że nie widziałam jak wpierniczasz je w szkole? I na umyślnie doprowadzasz te wszystkie twoje adoratorki do szału, zwodząc je? -rzuciłam rozbawiona i uwolniłam się z uścisku.

- Ty wredna Chichinasc... - zaczął zdenerwowany chłopak. Miał już wstać kiedy wyprzedziłam jego ruch i wybiegłam z pokoju, zamykając mu drzwi przed nosem.

Uciążliwy gość.

~*~

Przechodziłam sobie właśnie,spokojnie przez szkolny korytarz. Mijałam ludzi, którzy rozmawiali i witali mnie.
Jak gdyby interesowało mnie ich głupie cześć. Nie lubiłam ludzi z tej szkoły, byli jacyś dziwni. Naturalnie przecież, wyjątkiem byli jakże uroczy bracia Sakamaki, Mukami i moja nowa znajoma.

Rozmawiałam sobie z przyjaciółką gdy poczułam za sobą czyjąś obecność.

- K-Neko~chan, cześć! - powiedział uśmiechnięty chłopak.

*K - od terminu kawaii.

Tak, tak. Kou Mukami to jeden z czwórki braci. Podobno Subaru za nim nie przepada ale ja osobiście uważam, że uroczo razem wyglądają i w środku Subaru~chan zaczyna go naprawdę lubić! Oboje są tacy słodziutcy!

- O Kou~chan - odwzajemniłam uśmiech.

Chwilę po rozmawialiśmy, gdy zobaczyłam wkurzonego kociookiego, zmierzającego w naszą stronę.

Wystawiłam mu język.

- Przeproszę was na chwilę - pomachałam tej dwójce.

Przeczuwałam, że zaraz do mnie podejdzie więc pobiegłam na kolejne piętro. Na nieszczęście było pusto więc przyspieszyłam jeszcze bardziej.

Poczułam jak upadam. Spotkanie z podłogą? Przecież w końcu tak dawno się nie widziałyśmy...

Otworzyłam jedno oko, i o dziwo,nie ujrzałam przed sobą podłogi ani nie poczułam żadnego bólu.
Zauważyłam za to, że zawisłam w powietrzu i jakby nie patrzeć to jedynie kilka centymetrów dzieliło mnie od podłogi. Schyliłam głowę w dół, w kierunku pasa i zauważyłam jak czyjeś ręce oplatają moją talię.

- Serio? - usłyszałam znajomy mi głos, trzymającej mnie osoby.

W sekundzie otworzyłam drugie oko po czym na mojej twarzy, pojawiło się przerażenie pomieszane z szokiem.
Kolejna wpadka przy Ayato?!

- Nie, na żarty. - przewróciłam oczami tuż po sarkastycznej odpowiedzi - Wow, czy ja tu widzę mojego "rycerza w lśniącej zbroi" ?

Ostatnie słowa, próbowałam powiedzieć głosem koleżanek, które tuż po zdarzeniu, nagle zwróciły na mnie uwagę.

- W każdej chwili mogę cię jeszcze puścić - posłał mi złośliwy uśmiech gdy tylko odwróciłam głowę do tyłu.

- Albo pomóc mi stanąć na nogi. - wystawiłam mu język.

- 3...2...1

- Czekaj, do czego ty odliczasz? - spytałam nerwowo.

Uścisk chłopaka się rozluźnił a sama ja, wpadłam na podłogę.

- Ayato, ty bezmózgi kretynie! - zaczęłam się drzeć w niebogłosy.

- Powiesz tak jeszcze raz a pożałujesz.

Odwrócił się do mnie plecami i już miał iść, gdy nagle przystanął. Westchnął głośno i zawrócił w moją stronę. Byłam ciekawa co teraz zrobi więc odwróciłam się, opierając się teraz plecami o podłogę, podpierając się tylko łokciami. Kociooki przykucnął przy mnie, uważnie mi się przyglądając.

Dobra, to nie wygodne.

Usiadłam nie zwracając uwagi na osobnika obok. Miałam wstać kiedy chłopak mnie wyprzedził i podał mi rękę do pomocy.

- Wstajesz czy nie? - spytał zniecierpliwiony.

Chciałam mu powiedzieć, żeby mnie przeprosił ale przeczuwam, że to nie ten typ osoby. Ostatecznie przyjęłam oferowaną pomoc i razem szliśmy do klasy.

- Do cholery, dlaczego taka jesteś. Wyglądasz jakbyś była obrażona dzień i noc. - czerwonowłosy przerwał ciszę.

- Bo jestem. W końcu jesteś jednym z powodów, dlaczego musiałam tu trafić. Jesteś także jedną z przyczyn, dla których byłam zmuszona zostawić wszystkich w Tokio. Czy tak trudno zrozumieć, że takie "hop, siup" działa tylko w filmach a nie w prawdziwym życiu? Tam, w Tokio, zostawiłam całe swoje 16 lat,całą klasę co doprowadza mnie do łez. Nie wspomnę już o Hontarou...

- Honta, co? - prychnął.

- Hontarou. Nie wyobrażaj sobie, że będę ci się teraz tłumaczyć. - wzruszyłam ramionami i przyspieszyłam kroku.

- Jest dla ciebie kimś ważnym? - spytał.

- Tak. - wymruczałam z lekkimi rumieńcami.

- O, jak się złożyło... - zaczął zadowolony.

- Co ci tak nagle się stało, skąd ten uśmiech?

- Dowiedziałem się czegoś od Laito -odrzekł usatysfakcjonowany czerwonowłosy.

Cokolwiek mu nagadałeś, zabije się zboczony rudzielcu. A przeczuwam, że powiedziałeś mu coś naprawdę niekorzystnego dla mojej osoby.

- Co, czego? - spytałam, jednak już po chwili tego pożałowałam.

- Tego, że musisz być miła dla każdego z nas. Więc...  bądź uprzejma wobec Ore-samy bo inaczej twoi rodzice się o tym dowiedzą.

No wiedziałam! Ewidentnie to musiało się wydarzyć. Nie podejrzewałam jednak, że dojdzie do tego tak szybko.

- Inaczej... - zaczął.

- Okej. - przerwałam beznamiętnie wampirowi. Ten posłał mi jedynie podejrzane spojrzenie.

- Hm? Co się takiego stało, że się od razu zgodziłaś?

Chyba nie pasowało mu brak droczenia się, dogadywania i innych takich pierdoł.

- Powiedzmy, że zawarłam pewną umowę z mamą. Jeśli nie będę dla was nieuprzejma, pozwoli mi utrzymywać kontakt z pewną osobą. I zanim spytasz, to wbrew swojej woli powiem ci, że to właśnie Hontarou. Mam nadzieję, że nie każesz mi się więcej tłumaczyć bo zdradziłam ci to specjalnie, by uniknąć tego głupiego pytania jakie pewnie miałeś zamiar zadać. - powiedziałam na jednym wdechu więc szybko musiałam złapać oddech.

- Czyli ty go po prostu... - zaczął Ayato, jednak nie dane było mu skończyć gdy tylko w zasięgu mojego wzroku, znalazł się Subaru.

- Subaru~chan! - podbiegłam uśmiechnięta do chłopaka i go przytuliłam od tyłu.

Zaraz zrobi się czerwony jak burak a ja wybuchnę śmiechem.

- Cholera! Co ty znowu odwalasz?!! -wykrzyczał cały czerwony na co ja zaczęłam się śmiać.

Tsundere są tacy uroczy, a jacy zabawni!

~*~

Relaksowałam się, idąc z słuchawkami w uszach. Byłoby wszystko świetnie, gdyby nie to, że na kogoś wpadłam.

Uniosłam głowę w górę by spojrzeć z kim się zderzyłam. Tak jak myślałam, była to osoba nie warta przeprosin. Hēan Yumuzuka. Tak, ten natrętny z szatni, nie lubiący się z Ayato.

- Przeproś. - powiedział gdy już miałam go wymijać.

- Hę? Za co? - spytałam kpiąco , na co chłopak tylko prychnął.

- Za tamtą akcję w szatni.

- Chyba cię główka boli, to ty powinieneś mnie przepraszać. - postukałam się palcem w czoło, na znak by zrobił to samo.

- Ja byłem uprzejmy, twój kretyński kolega już nie. - podniósł gros zdenerwowany, na samo wspomnienie o Ayato.

- Ej, tylko ja mogę nazywać Sakamaki'ego kretynem! - zdenerwowana, szybko wyjęłam obydwie słuchawki z uszu. Miałam ochotę mu przywalić z całej siły.

- Mam pewien pomysł. Załóżmy się. Zagrasz ze mną w koszykówkę. Dwa na dwa. Jeśli wygram,umówisz się ze mną, jeśli ty wygrasz...

- Przeprosisz mnie i wykonasz trzy rozkazy Sakamaki'ego. - puściłam mu oczko z uśmiechem.

- Widzimy się jutro na boisku.

- Przecież nie powiedziałam, że się zgadzam.

- Co? Tchórzysz? Wiesz, że ze mną przegrasz?

- Wygram z tobą . - powiedziałam pewnie.

- Więc jutro się widzimy. - po tych słowach chłopak sobie poszedł.

Matko najświętsza, [T.I], w coś ty się wpakowała?! Przecież jesteś beznadziejna w tej grze!

~*~

Doszłam do wniosku, że najlepiej będzie, jak poproszę...

Co ja cholera wyprawiam?! Uh, jestem głupia prosząc tego idiotę o cokolwiek!

...jak poproszę o pomoc Oreo-same.
Przechodziłam zdołowana po rezydencji, poszukując któregokolwiek z mieszkańców.

Poszukując krwistowłosego, natrafiłam na rudzielca przechocącego przez jadalnie.

- O, Bitch~chan! Kogo tak zawzięcie szukasz? - podszedł do mnie z tym swoim uśmieszkiem.

- Kogokolwiek, najlepiej Ayato. -wzruszyłam ramionami z miną jakbym prawie umierała z wykończenia.

- Braciszek śpi chyba na kanapie. -wskazał kciukiem za siebie.

- Okej, dziękuję - uśmiechnęłam się i postawiłam pierwszy krok w przód.

- Już uciekasz ode mnie? - zrobił minę zbitego psiaka.

- Mam prośbę do kociookiego idioty -wzruszyłam ramionami z wciąż widocznym uśmiechem na twarzy.

- W tym domu jest tak nudno... -powiedział jak dziecko.

W odpowiedzi jedynie wybuchłam śmiechem, aż do momentu w którym przypomniałam sobie jak nagrabił sobie u mnie kapelusznik.

- A, jeszcze jedno. Laito, przygotuj się na zemstę ...

{ [T.I] ma tutaj dokładnie taką minęXD ->
ԅ(。≖_≖。ԅ) }

~*~

Podeszłam ostrożnie w kierunku kanapy,gdzie faktycznie spała szukana przeze mnie zguba. Znowu tak uroczo wyglądał podczas snu ale nie czas teraz na takie pierdoły. Dobrze wiedziałam co zadziała na tego kretyna. Przykucnęłam przy meblu i przybliżyłam moją twarz do jego.

- Ayatuś~.. - powiedziałam słodkim głosikiem i uśmiechnęłam się uroczo.

Chłopak otworzył jedno oko i znieruchomiał widząc jak blisko niego się przybliżyłam i jaką minę przybrałam. Z trudem powstrzymałam się od śmiechu, widząc jak czerwony się zrobił.

- Przestań tak do mnie mówić. - szybko zamknął oko ale jego rumieńce wciąż nie znikały.

- Tylko, że jest sprawa. Pewna osoba wyzwała mnie na pojedynek w koszykówkę i zależy mi na pokonaniu jej... -
zrezygnowana ukryłam twarz w
materiale kanapy.

- Więc idź trenuj. - powiedział a ja poczułam jak z każdą sekunda, mam coraz mniejsze szanse na wygraną.

- Ejejej, zwolnij kolego. Chyba po coś przyszłam właśnie do ciebie.
Podszkol mnie idioto!

- Miałaś być chyba miła, nie?

- Bardziej już się chyba nie da! -
wykrzyczałam w materiał.

Nastała chwila ciszy a przecież każda minuta się liczyła. Nie chciałam za nic przegrać.

- Jak ci idzie w kosza - zapytał chłopak.

- Źle, nawet bardzo. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.

- Kim jest twój przeciwnik? - spytał spokojnym tonem i usiadł.

- Hēan Yumuzuka.

- Wolne żarty, serio jesteś tak głupia, że wierzysz w swoją wygraną?

- Mi tam naiwność nie przeszkadza. Wbrew temu co myślisz, najbardziej zależy mi na własnej godności. - uniosłam głowę i zmierzyłam chłopaka, gniewnym spojrzeniem.

- Odpuść sobie. - westchnął i położył się ponownie.

- Ayato, proszę! - powiedziałam błagalnym tonem.

- Serio? Aż tak ci na tym zależy, że jesteś gotowa zrobić wszystko za to żebym się zgodził? - powoli zaczął przybliżać swoją twarz ku mojej z sadystycznym uśmiechem.

Znowu to samo?!

- ...

Chciałabym wygrać...
W pewnym sensie, polubiłam głąba więc to chyba nie będzie coś niemożliwego.
Cholera, [T.I]..

- Przestań tak robić! - wykrzyczałam cała czerwona i pociągnęłam chłopaka za rękę by zleciał z kanapy. W rezultacie, jak również się wywróciłam. Teraz ja leżałam oparta o łokcie na podłodze a on podpierał się jedynie dłońmi. To wyglądało co najmniej dziwnie.

- Bitch~chan, znalazłaś Ayato? - krzyczał znany nam głos,zbliżający się w naszą stronę.

Oboje popatrzyliśmy w kierunku rudzielca a wtem, ten nas zauważył.

- Co wy tu... -zaczął zaskoczony,jedna już po chwili na jego twarzy pojawił się "Laitowy" uśmieszek - ah, rozumiem. Nie
przeszkadzajcie sobie, ja znikam.-
pomachał zadowolony i zniknął za drzwiami.

- Dobra, to serio wygląda dwuznacznie. Koniec tego. Pomożesz mi czy nie?

- Idź się przebrać w jakiś sportowy strój, czekam na zewnątrz. - powiedział po czym wstał i prawdopodobnie poszedł po piłkę.

Jest jakaś szansa na wygraną!

~*~

Nadszedł dzień prawdy.
Przebrana już w sportowy strój, czekałam, aż wszyscy się zejdą przy boisku. Nie wierzyłam, że kiedykolwiek tak pomyśle ale Sakamaki dodawali mi największej otuchy. Nawet śpiący książę przyszedł!
Zasnął, ale przyszedł.

Ayato stał zniecierpliwiony, tak samo jak ja i mój przeciwnik. Usłyszeliśmy gwizdek a czas prawdy, uznano za rozpoczęty.

~*~

Było ciężko, głosy były podzielone.Jedni wiwatowali jemu, drudzy mi. Zostało kilka ostatnich sekund a wynik był wciąż 1-1.

Nagle przypomniałam sobie o jaką stawke gram i przyspieszyła kroku, by dobiec do kosza. Sędzia zagwizdał w tym samym momencie gdy piłka trafiła wprost do kosza.

2-1 dla mnie.

Wygrałam...ja...wygrałam!

Z niesamowicie wielkim uśmiechem, zaczęłam szukać wzrokiem mojego trenera. Najszybciej jak tylko umiałam, pobiegłam w kierunku tłumu.

Gdzie jesteś? Ayato!

Gdy byłam już w środku,tych wszystkich wiwatujących ludzi, zaczęłam obracać głowę w każdą stronę w poszukiwaniach kapitana drużyny.

- Co ty robisz? - usłyszałam znany mi głos za sobą.

Bez namysłu, dosłownie, bo przy zdrowych zmysłach bym tego nigdy nie zrobiła,z wielkim uśmiechem rzuciłam się chłopakowi na szyję na co on z szoku jedynie się zarumienił.

- Ayato! Wygrałam! Wygrałam, widziałeś !?- wykrzyczałam z nieznikającym uśmiechem.

- W sumie nie jesteś, aż tak kiepska jak myślałem.

- Czyli to znaczy, że kapitan drużyny ci pomagał. Jaka szkoda, przecież kiedy wychodziłaś, wyraźnie ci mówiłem, że nikt z naszej drużyny nie może ci pomagać.- powiedział teatralnie współczującym tonem. - W takim wypadku twoja wygrana jest nieważna, ha! Jutro o 20:00 w parku, czekam.- dodał usatysfakcjonowany.

Słysząc fałszywe oskarżenia tego kretyna, puściłam kociookiego.

- Nawet moi kumple mogą ci potwierdzić, że kiedy odchodziłaś, to krzyczałem ci o tym.- dokończył.

Boli cię coś chyba człowieku. Puknij ty się w główkę!

- Ty... - wysyczał wściekły zielonooki, zaciskając pięści.

Dobra. Muszę coś zrobić zanim Sakamaki
zacznie się bić z tym bezmózgiem

- W porządku. - wtrąciłam bez namiętnie.

Co do cholery? Jestem pewna,że nic takiego nie miało miejsca. Robi ze mnie idiotkę ale nie chcę tu żadnej bójki. Ja przynajmniej wiem jak było i, że naprawdę wygrałam a to jest najważniejsze.

A co do czerwonowłosego... ten kapitan koszykówki chyba wyjątkowo nie lubi oszustów.

Jutro czeka mnie najdłuższa godzina mojego życia. Co z tymi ludźmi?! Hontarou, Ayat... Hontarou, pomóż mi!

---;---;---;---

Atari-zapisuje tu bo fajnie brzmi to imię z autokorekty .
Piszę to od początku kolonii.Dzień w dzień i mam już dosyć,serio. Jutro już 4 lipca więc dzisiaj postaram się opublikować mangę, no i Shu❤
Nie obiecuje bo serio mam już dość tego Wattpada,gomēne.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro