Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Shu Sakamaki moim wybawcą?!

Poczułam,że leżę w dość wygodnym łóżku i próbowałam powoli otwierać oczy.Gdyby nie fakt,że było w miarę ciemno,pewnie miałabym z tym większy problem.Otworzyłam swoje oczy i rozglądając się, dostrzegłam,że po mojej prawej stronie łóżka, tuż obok mojej głowy,że na krześle siedzi chłopak.Rozpoznałam go- to był ten blondyn,który wciąż pozostał dla mnie bezimienny.Teraz nie miał już swetra i marynarki a elegancką,koszulę.Na oko była w odcieniach sinego może modrego natomiast jego podkoszulka była zwyczajnie biała.Trudno było zaprzeczyć fakt,iż blondyn był wyjątkowo przystojny.Podbródek podpierał swoją dłonią, która była podparta o jego kolano.Z obojętnym wzrokiem cały czas mi się przyglądał.Przestraszyłam się i krzyknęłam głośno.

-Nie wrzeszcz,nic ci nie zrobię..-przewrócił oczami i zatkał mi dłonią usta.Po chwili jednak odpuścił i zabrał swoją rękę.

-A..a..ale wy.. ! Auł...!- dotknęłam palcem mojego czoła i poczułam bandaż, który był owinięty wokół całej,mojej głowy.Nawet ja nie wiedziałam o co chodziło.

-Same z tobą problemy.-wymruczał nachylając się w moją stronę i chwytając mnie za nadgarstek,ułożył moją dłoń na poduszce bym nie ruszała rany.Po chwili natychmiastowo puścił mój nadgarstek i wrócił do poprzedniej pozycji.

-Co mi się stało?! Wszystko mnie boli, szczególnie głowa..

-Laito i Ayato rzucili się na ciebie co poskutkowało,że upadłaś i

uderzyłaś głową o podłogę.Dlatego cię tak boli.A co do reszty..o ile pamiętasz,

wcześniej odkryłaś,że jesteśmy wampirami.Wampiry muszą się jakoś żywić więc..

jak można się domyśleć, ból jest spowodowany kłami.

-Czyli to nie był sen?

-Nie.

-Dlaczego się na mnie wszyscy rzuciliście?!-cała sytuacja zaczęła mnie powoli irytować-

Wampiry to wampiry ale nawet nie wiecie kim jestem..poza tym teraz jestem zmuszona by zostać tu dłużej niż się spodziewałam..

-Nim się spodziewałaś?

-Przecież mówiłam wam wszystkim,że chcę tylko skorzystać z telefonu, nic więcej!

-To dziwne..ludzie zazwyczaj krzyczą jak się boją a tak to są cicho.Ty masz na odwrót.

-Nie prawda-skłamałam urażona.

-Mhm...-mruknął i ziewnął po chwili.

-Mimo wszystko nadal nie powiedziałeś mi jak masz na imię.

-Po co ci to wiedzieć?

-Bo..

-Shu.

-Właściwie to która jest godzina?-spytałam z ciekawością chłopaka.

-Jest pierwsza szesnaście w nocy.

-A jeśli mogę spytać to ile już tu siedzisz?

-Od dwudziestej drugiej.

*Jak na kogoś kto lubi dużo spać i z ogromną łatwością mu to wychodzi,niesamowicie długo wytrzymał.*

-Aż tyle?!Nie musisz przecież, tu siedzieć przez całą noc..

-Nie jestem tępy..przecież,wiem,że nie muszę.

-Więc po co mnie pilnujesz?

Zamilkł ale nadal,przez cały czas na mnie patrzył.

-Obawiam się,że czując się obserwowaną , nie zmrużę oka..-powiedziałam szczerze.

-To pomyśl,że zamiast się na ciebie gapić, leżę obok ciebie.-patrzył nadal obojętnym wzrokiem,błądząc nim po mojej twarzy.

Zakryłam się kołdrą do połowy twarzy.Dosięgała mi już do oczu.A to wszystko przez te rumieńce!

  -Co?! W czym to niby miałoby mi pomóc?! 

 Chłopak znowu zamilkł.Widząc to poczułam się trochę głupio.Przyglądał mi się ale nie raczył odpowiadać co wprawiało mnie w zakłopotanie.

-Nieważne..-wymruczałam pod nosem zamykając powoli oczy.

Już prawie zasnęłam gdy usłyszałam skrzypienie drzwi i momentalnie,cała roztrzęsiona,znalazłam się w pozycji siedzącej.Z wielkimi oczami przyglądałam się samo zamykającymi się drzwiom.Złotowłosy nagle zniknął a ja nie byłam pewna czy jetem tu bezpieczna.Co ja wygaduje, wcale nie jestem.Może spróbuje uciec?Odkryłam się i zobaczyłam kilka małych bandaży na nodze.Chłopak mówił o śladach po ugryzieniu ale to ewidentnie nie było to.Takich śladów miałam może z trzy,cztery ale na ramieniu.Były widoczne ale nie zaklejone.Widać było,że jakimś cudem ślady same się goiły. Ah, no tak, nie zapominajmy o głowie.Gdy tylko próbowałam wstać, kręciło mi się w niej.Zrobiwszy może tak z cztery podejścia,za piątym wreszcie się udało na chwilę stłumić ból.Korzystając z okazji, upewniłam się czy oby na pewno nikogo nie ma.Idąc pustym korytarzem czułam się obserwowana ale o dziwo zachowałam spokój.Skręcając na prawo korytarzem nagle na kogoś wpadłam.

-Witaj laleczko-powiedział uśmiechnięty Laito.- Widzę,że ktoś tu się lepiej czuje, cieszę się.

*Shu mówił,że ten chłopak jest jednym ze sprawców przez których moja głowa jest teraz w tak opłakanym stanie..*

-Nie waż się do mnie zbliżać-powiedziałam ostrym tonem próbując zachować spokój.

-Ojojoj ktoś tu ma chyba zły humorek.Chodź ze mną a gwarantuje,że ci się poprawi.-wyszczerzył się do mnie a jego ostre kły przyprawiły mnie o drżące dłonie.Gdy tylko zobaczyłam,że się do mnie zbliża,moja odwaga zniknęła i odruchowo zaczęłam uciekać.

Mijając jakiś pokój nagle poczułam jak czyjeś dłonie mocno łapią moją prawą rękę i ciągną do środka.Nim się spostrzegłam jedna ręka chłopaka zasłaniała mi usta a druga obejmowała moją talie, zamykając mnie w szczelnym uścisku.

-Nie ruszaj się- wyszeptał mi do ucha.

Rozpoznałam ten głos.To był Shu.Obok lekko uchylonych drzwi przeszedł powolnym krokiem Laito, wołając mnie.Czerwonowłosy był najwidoczniej już daleko na co blondyn mnie wreszcie puścił a ja odwróciłam się do niego przodem.

-Czy ty przypadkiem nie miałaś odpoczywać?-zapytał podejrzliwie.

-Um..tak ale chciałam się przejść?- nie umiałam nic innego wymyślić.

Chyba jednak ani trochę nie zabrzmiałam wiarygodnie.

-Mhm, z pewnością.Z pewnością chciałaś się przejść po rezydencji pełnej wampirów, których zresztą chwilę temu za wszelką cenę chciałaś uniknąć.Z pewnością ci w to uwierzę.-przewrócił oczami.

*Kurczę ale wpadłam..*

Westchnął głośno.

-Dlaczego próbowałaś uciec w tak opłakanym stanie? Miałem cię pilnować ale stwierdziłem,że jeśli wszyscy śpią to mogę wrócić do mojego pokoju.

-Laito jakoś nie spał- wymruczałam urażona.

-Ten to akurat jest tak skomplikowany,że nawet ja go nigdy nie zrozumiem.-przyglądał mi się z ta obojętnością wymalowaną na twarzy.-Przykro mi ale wracamy do pokoju.

-Ale..-byłam zła,zawiedziona,zmartwiona i trochę obrażona jednocześnie.

-Uciekaj jak będziesz czuła się lepiej..-dodał stojąc tyłem do mnie, już w progu drzwi.

*Czy mi się wydaję czy Shu właśnie mi poradził, bym stąd zwiewała jak najszybciej?*

-No chodź.- odezwał się niecierpliwie blondyn, wyciągając rękę w moją stronę bym ją chwyciła.

[to czy chwyciłaś rękę czy nie, nie ma znaczenia]

Doszliśmy do pokoju.Chłopak kazał mi położyć się na łóżku i wreszcie zasnąć, po czym wyszedł zostawiając otwarte drzwi.Z racji tego,że byłam zbyt uparta, usiadłam na łóżku i rozglądnęłam się uważnie po pokoju.

*Przysięgam,że albo wariuje albo ktoś tu jest i mnie obserwuje.*

Usłyszałam,że w ciemnym rogu pokoju coś niespodziewanie spadło, a ja słyszałam kroki zbliżające się ku mnie.Niestety po drugiej stronie pomieszczenia było zbyt ciemno, bym zobaczyła czy faktycznie ktoś tak jest i zmierza w kierunku mojej osoby.Kroki było coraz bliżej a ja gwałtownie wstając z łóżka, wybiegłam z pokoju.Błagałam by nie spotkać tu już nikogo więcej.Zmierzając tak przed siebie, wybiegłam przed ich rezydencje i zobaczyłam znajomy mi cień.Podbiegłam do blondyna przerażona a gdy mnie tylko usłyszał,szybko odwrócił się do mnie przodem.

-Co jest?- spytał z tym obojętnym wyrazem twarzy.

Nie odpowiedziałam.

Ukryłam twarz w jego klatce piersiowej i wtuliłam się by nie widział jak płaczę.

-Po prostu pomóżcie mi wrócić! Chcę wrócić do domu! Proszę... - nie mogłam dłużej powstrzymać łez.To było silniejsze ode mnie.Od niepamiętnych czasów te stworzenia fascynowały i przerażały mnie w jednym.Ale teraz zrozumiałam,że naprawdę bardzo BAŁAM SIĘ WAMPIRÓW.Najdziwniejsze było w tym to,że przytulając go,nie czułam lęku.Wiedziałam,że jest wampirem a mimo to, czułam,że mnie nie skrzywdzi.Przynajmniej nie teraz.Miałam cichą nadzieję,że może jakimś cudem nie przemoczę mu koszuli i nie domyśli się,że płaczę.Zerkając na niego szybko kątem oka, zobaczyłam jego zszokowany wyraz twarzy.Domyśliłam się,że postawiłam go w dosyć niewygodnej sytuacji więc ze spuszczoną głową, puściłam go. Był ode mnie wyższy więc musiał się schylić bym poczuła jego oddech obok ucha.

-Postaram ci się pomóc-wyszeptał, niewyobrażalnie cicho.- Ale przestań już płakać bo wystarczająco zmoczyłaś mi koszulę- z prawie niewidocznym uśmiechem, poczochrał mnie po włosach i mijając mnie, szedł powoli przed siebie.Po raz kolejny chciał dopilnować bym bezpiecznie wróciła do pokoju.

  Podeszłam do niego i szłam kilka milimetrów za nim.  

---------------------------------[POV.SHUU]----------------------------------------

Gdy blondynka już zasnęła, udałem się na zewnątrz.Usiadłem na schodach przed drzwiami do rezydencji i słuchałem muzyki.Nie wiadomo skąd , nagle pojawił się jeden z tych Mukamich - Ruki.

-Jak tam ta nowa?-zapytał ze złośliwym uśmiechem, wyrywając mi słuchawki z ucha.

-Normalnie..

-Widzę,że ktoś tu komuś miesza w głowię-powiedział z satysfakcją.

-Odwal się.-wymruczałem odchodząc od tego kretyna.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro