Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Oto powód by cię znienawidzić.

[gif u góry z anime:Kaze no Stigma,gif z poprzedniej części z anime: Zero no Tsukima]

Kolejny dzień minął dosyć normalnie.To trochę nieuprzejme ale udawałam,że wciąż się nie obudziłam by nie musieć spotkać się z czerwonowłosymi.Chciałam stąd po prostu uciec, nic więcej.Aczkolwiek ból wciąż nie mijał.Tym razem znów byłam sama w pokoju co trochę mnie przerażało.Wstałam -z lekkimi trudnościami- i udałam się w stronę okna.

Odsłoniłam zasłony i popatrzyłam na zegarek.

Była 00:20.

Do głowy przyszedł mi naprawdę głupi pomysł - postanowiłam się trochę przewietrzyć.

Naturalnie, bałam się spotkać któregokolwiek z braci ale chęć wyjścia na dworze była silniejsza.Chciałam ponownie wejść do różanego ogrodu.Uwielbiałam różę więc trudno mi było przechodzić obojętnie obok tego ogrodu.

Z racji tego,że nigdy nie można było się spodziewać co mnie spotka,przebrałam się w mój codzienny strój.

Z wielkim uśmiechem wbiegłam po cichu do ogrodu.Opuszkami palców z wdziękiem dotykałam każdą z róż.Przykucnęłam przy różowej róży.Była piękna i wyjątkowa.

Uśmiechnięta,zamknęłam oczy i wypuściłam powietrze z ust.Ten spokój i cisza był mi niesamowicie potrzebny.

-Co ty robisz? Wyglądasz jakbyś pierwszy raz złapała oddech..- usłyszałam za sobą ten leniwy ton.

Za mną pod drzewem siedział Shu.

Mogłabym przyrzec,że przed chwilą go tu nie było.

-Cześć Shu, zaraz co?...

Skąd ty się tu wziąłeś!?-przestraszona szybkim krokiem odskoczyłam do tyłu.

-Przecież siedzę już tu chwilę.Próbuje odpoczywać ale za głośno krzyczysz.

Po tych słowach chłopak szybkim ruchem,chwycił twój nadgarstek i pociągnął cię w dół.

Takim właśnie sposobem teraz siedzieliśmy obok siebie na trawie.

Cisza była bardzo niezręczna więc zaczęłam mówić.Gdyby nie jego przytaknięcia, wymruczane odpowiedzi "tak,może i nie", miałabym wrażenie,że rozmawiam sama ze sobą.Po ponad pół godzinie chłopak wstał.

-Chodź-podał mi rękę.

-Gdzie?-wahałam się czy przyjąć gest.

-Pokażę ci moje ulubione miejsce.-wymamrotał cicho.

-No dobrze..- niepewnie pozwoliłam sobie pomóc.

Przeszliśmy przez ogród na tyły rezydencji.

Zbliżając się do ogrodzenia, weszliśmy w środek ogromniej wierzby.

Jestem pewna,że gdyby się tu skryć to nikt by nie wiedział gdzie jestem.

Drzewo było tak wielkie i miało tak długie gałęzie,że bez problemy pod tymi liśćmi

zmieściłyby się najmniej 6 osób.Przechodząc na drugi koniec drzewa chłopak odsunął liście tak, abym przez nie przeszła.W tym miejscu ogrodzenie było przerwane co dawało szanse na tajemnicze wydostanie się z posiadłości.Przeszłam pierwsza ale po chwili chłopak już był przede mną.

Po chwili moim oczom ukazał się mały, drewniany domek.

Weszliśmy do niego a ja poczułam się jak w jakimś przytulnym pokoju.

Było to równie przytulne miejsce jak mój pokój.

Chłopak usiadł na dywanie więc i ja postanowiłam tak zrobić.

-To było męczące- wymruczał z lekką nutą niezadowolenia.

Po chwili odwrócił się do mnie plecami, podpierając się na rękach.

-Ale co?-przechyliłam głowę w bok i wyczekiwałam odpowiedzi.

-Zaprowadzenie cię tutaj- westchnął głośno po czym zrobił coś czego się kompletnie nie spodziewałam.Odchylił się do tyłu i położył głowę na moich kolanach.

Czułam jak moje policzki płoną.

-Shu..co ty..

-Yuka..pomogę ci stąd uciec, obiecuję.Jednak teraz jestem śpiący.-odpowiedział patrząc mi w oczy.Poczochrał mnie po włosach i opuścił rękę na ziemie.-Dobranoc-dodał już z zamkniętymi oczyma.

-Chwila..czy ty właśnie zamierzasz iść spać?I naprawdę mi p pomożesz?- *pokerface*

[Sucrette:Gomenasai za ten pokerface!]

-Tak,dobranoc.-mruknął chłopak.

-CO?! Ale,że tak nagle?!

Blondyn jednak po chwili otworzył oczy i leniwie się podniósł do pozycji siedzącej.

Miałam wielką nadzieję,że nie jestem,aż tak czerwona jak mi się wydaje.

-Dość tych szopek, wracaj do pokoju i idź spać.-wymruczał od niechcenia.

-Jak to? Sama?- byłam naprawdę zdziwiona,że chciał mi pozwolić wrócić samej.

Przecież mogłam uciec.

-Hm? A mam ci niby towarzyszyć?- tym razem położył się powoli na podłodze i zamknął oczy.

-Nie, nie, nie ! -zaprzeczyłam szybko ruchem głowy trochę zestresowana- Poradzę sobie sama! - posłałam mu lekki uśmiech by ukryć poddenerwowanie.

Może daje mi szansę na ucieczkę?

-A więc idź, jutro się zobaczymy.- wymamrotał leniwie przez zamknięte oczy.

Przypomniałam sobie,że gdy szliśmy na tyły posiadłości, dojrzałam,że brama była lekko uchylona.

Z ogromnym uśmiechem popędziłam w stronę rezydencji.

Wystarczyło przebiec przez różany ogród,przejść przez bramę i zabrać się za szukanie drogi powrotnej.Wydawało się to banalnie proste,iż żadnego z chłopców nie widziałam od wczoraj.

Pewnie śpią.

To moja szansa.

Z uśmiechem wbiegłam na teren posiadłości.Przebiegłam ogród i byłam

już prawie przy bramie.Nie myliłam się,była lekko otwarta.

Odwróciłam się za siebie tylko na chwile, by upewnić się,że złotowłosy

pozostał na miejscu.Nagle mój bieg się zakończył.Zapatrzyłam się za siebie przez co nagle na kogoś wpadłam.Na kilka sekund zamknęłam oczy,czując jak wpadam na czyjąś klatkę piersiową.Otwierając oczy, uniosłam wzrok ku górze i zobaczyłam przed sobą Reiji'ego.Odsunęłam się gwałtownie od chłopaka.

-Ja..wybacz,nie zauważyłam cię wcześniej.

-Mhm a dokąd to się tak spieszyłaś?- posłał mi jeden z tych złośliwych uśmiechów.

Jego głos brzmiał trochę jadowicie.

Właśnie teraz zdałam sobie sprawę w jakiej sytuacji się znalazłam.Chłopak zagradzał mi drogę jakby już wiedział co zamierzam zrobić.Szczerze to bałam się go zignorować.

Czułam wielki niepokój.

-Ja..-miałam nadzieję,że szybko coś wymyślę by go zmylić i jakoś się stąd wydostać.

-Shu cię chyba polubił,co?-spytał z wielką kpiną w głosie, przybliżając się przy tym do mnie.

-Co?-spytałam jakbym niezrozumiała co właśnie powiedział.Mimo to poczułam maleńkie rumieńce na twarzy.

-Uwielbiam zabijać i niszczyć to, na czym zależy Shu.Dlatego właśnie trafia tym razem na ciebie.-szaleńczo się uśmiechnął i mocno chwycił mnie za ramię.

  -Puść mnie!-krzyczałam próbując wyrwać rękę z jego uścisku. 

 -Zostaw ją.

Niespodziewanie usłyszałam spokojny ale zarazem stanowczy głos.

Shu.Jedną ręką przytrzymał chłopakowi nadgarstek by uniemożliwić mu ruch a następnie oderwał od mojego ramienia.

Drugą przyłożył do tyłu mojej głowy i przysunął mnie bym oparła się o jego klatke piersiową.

Halo! Rumieńce! Wielkie!

-I pomyśleć,że może ci na kimś zależeć.-prychnął.

-Zamknij się.-odpowiedział ze spokojem złotowłosy.

-Shu..-wyszeptałam zaskoczona.

-To było skierowane też do ciebie.

Chłopak chyba nie zdawał sobie jednak sprawy,że nawet ja sama nad tym nie zapanowałam.Byłam w tak wielkim szoku,że nawet nie pomyślałam,iż mogę za głośno myśleć.

-Już sam nie wiem które z was jest bardziej żałosne.Chociaż...-przerwał chłopak w okularach z lekceważącym uśmiechem i wyrwał swój nadgarstek z uścisku.

-Lepiej się już nie odzywaj.-wysyczał Shu.

-Dlaczego? Przecież dziewczyna powinna znać prawdę.-ciągnął złośliwie.

-Jaką prawdę? O co chodzi?!-zaniepokoiłam się.

-Braciszek- słowo to, wypowiedział z obrzydzeniem- powiedział nam o twojej chęci ucieczki.Stąd też już całkowicie nie masz żadnych szans.Będziemy cię pilnować a twoje szanse na ratunek są zerowe.- niebieskowłosy zaczął się śmiać kpiąco.-Gdybyś nawet idiotko wybiegła jakimś cudem z tego lasu, to i tak nie trafisz do domu.To nie jest twój świat.-ciągnął chłopak w okularach.

Popatrzyłam na blondyna.Spuścił głowę co oznaczało,że to prawda.

Odsunęłam się od niego odrobinę.Chciałam by mi to wytłumaczył.

Nagle jak na zawołanie zaczął padać deszcz.Zaczęło mocno lać.

-Dlaczego im to do cholery powiedziałeś!? Obiecałeś,że mi pomożesz a tymczasem po prostu mnie wystawiłeś! Tak nie można!-tym razem cofnęłam się o 5 kroków.Dzieliła nas spora odległość.-Tak się nie robi! Obietnic się nie łamie!- krzyczałam.

Byłam wściekła jak nigdy.Chłopak stał ze spuszczoną głową w ciszy.

Nic nie mówił.

-Dlaczego teraz nic nie powiesz?!-krzyczałam jeszcze głośniej.

Byłam pewna,że za chwilę zbiegnie się tu reszta braci.

Patrzyłam na niego z mordem w oczach.Słyszałam kpiący śmiech drugiego brata, co rozwścieczało mnie jeszcze bardziej.

-Shu!- w tym momencie chyba osiągnęłam najgłośniejszy poziom krzyku jaki tylko istnieje.

Chłopak wreszcie popatrzył na mnie z lekko zszokowaną miną.

Patrzył w moje zaszklone oczy.Prosiłam by tylko żadna z łez nie była widoczna jednak było to trudne.Przecież to nawet nie jest mój świat.Newet jeśli dostanę się do lasu to i tak nie trafię do domu.Tak przynajmniej określił to Reiji.

Ja mu zaufałam.

Nagle z rezydencji wybiegli pozostali bracia,pędząc w naszym kierunku.

Widząc to chłopak również chciał się do mnie zbliżyć.

Nie.

Odwróciłam się na pięcie i wbiegłam do lasu.Z łzami w oczach, biegłam przed siebie.

W dali słyszałam tylko wściekłe i zdesperowane głosy chłopców, wołających mnie po imieniu i goniących mnie.Nawet oni nie nadążali za przebiegiem wydarzeń.W końcu jednak już żadnego z nich nie słyszałam.

*Jak mogłeś...*

------------------------------------------------

Zgubiłam się...

stałam tak tu sama przez krótką chwile.

Rozglądałam się po lesie.

Byłam sama.

Jednak właśnie tego teraz potrzebowałam.

Opierając się o ogromne drzewo,

usiadłam.

Załamana tym wszystkim ukryłam twarz w kolanach.

Zasnęłam.

Mimo to,moje policzki wciąż były mokre.

Nie od deszczu a o od łez.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro