𝚆 𝚛𝚢𝚝𝚖𝚒𝚎 𝚜𝚝𝚛𝚊𝚌𝚑𝚞
Znajdował się w bardzo starym domu, powoli opadającym z sił - nikt nie umiał mu pomóc, przez co został spisany na straty. Jednak dla Shigarakiego, ten budynek był wspaniały i mimo wielu ostrzeżeń, ponownie tutaj przyszedł, wspominając. Przechadzając się po szerokich korytarzach, wszedł do głównej sali, a następnie przeleciał po niej wzrokiem. Jego uwagę przykuł pewien instrument, na którym nie grał od wielu lat.
Zasiadł na krześle. Mebel wydał z siebie cichy zgrzyt, lecz młody mężczyzna nie przejął się tym i odkrył lekko zabrudzone klawisze. Oczy zaszkliły łzy, mimo swojej wrogiej osobowości, w środku był osobą kruchą, a przez swoją wrażliwość z łatwością można wyprowadzić go z równowagi. Gdy zachowywał kamienną twarz lub śmiał się chaotycznie, w głębi był rozsztrzęsiony i rozbity.
Nagle poczuł wielką potrzebę zagrania, wielką potrzebę wylania uczuć w muzykę, dlatego zdmuchnął nikłej ilości kurz. Potem położył palce na klawiszach, zważając na to, aby przypadkiem nie dotknąć ich całą dłonią - nie chciał zniszczyć instrumentu. Cicho westchnął. Prawda była taka, że przyzwyczaił się do swojej mocy i nauczył z nią żyć, jednak sama w sobie była okropnie uciążliwa. Miał na nią jeden sposób, którym były rękawiczki na trzy palce, jednak dzisiaj ich zapomniał ze sobą wziąść.
Przed wizytą w posiadłości, walczył z "bohaterami". Kolejne osoby zginęły. Ponownie był świadkiem śmierci, jednak widział ją już tyle razy, że nie ruszała go tak, jak za pierwszym razem. Samo zabijanie czasami naprawdę sprawiało mu przyjemność, lubił patrzeć na cierpienie innych, uważał, iż ludzie są na nie skazani.
Jednym palcem nacisnął z niewielką siłą na białą powierzchnię. Spodobało mu się. Już po parunastu sekundach można było usłyszeć płynną melodię. Niebieskowłosy bardzo wczuł się w rytm - grał w rytmie strachu. Uczucia, od którego ucieka od małego, przerażenie mieszało się z pustką. Zawsze na początku myślał negatywnie, a zniszczona przez życie, psychika, wcale tego nie ułatwiała.
Kolejny dźwięk, kolejna zwrotka i usłyszał skrzypienie podłogi. W mgnieniu oka zabrał palce z instrumentu, a wtedy odgłosy zbliżających się kroków, przyspieszyły. Tomura zamarł, nie mógł wykonać nawet najmniejszego ruchu, był odwrócony plecami do drzwi, w których właśnie stała jakaś osoba - był tego pewien.
- Nie wiedziałem, że umiesz grać na pianinie... - usłyszał za sobą dobrze mu znany, wkurzający głos, Dabiego. Nie wiedział, dlaczego mężczyzna nie chciał zdradzić swojej prawdziwej tożsamości, co jeszcze bardziej go irytowało. Jednak, wszystkie obawy nagle zniknęły, a Shigaraki odetchnął z ulgą.
- Nikt nie wiedział - pomyślał, a raczej mu się tak wydawało, ponieważ już po chwili, czarnowłosy ponownie zabrał głos.
- W takim razie czuję się zaszczycony - rzekł złoczyńca, na co drugi prychnął, wstając z krzesła.
Powoli zaczął zbliżać się w stronę jednego z członków Ligii Złoczyńców. Był ciekawy, co turkusowooki tutaj robi, dlatego bez jakiegokolwiek zastanowienia o to zapytał. Wtedy Dabi podrapał się po karku - nie chciał przyznawać, że go śledził.
Czarnowłosy już od dawna, podkochiwał się w nim. Wiedział, że nie ma szans, lecz błękitnowłosy wydawał się mu na tyle tajemniczą jak i ciekawą osobą, iż nie mógł się powstrzymać.
Młody mężczyzna stał się jego słabością, zakazanym owocem. Pragnął go pocałować, przytulić lub chociażby złapać za rękę, lecz nie mógł i ta świadomość bardzo go dobijała. Uważał go za istny cud świata, co pewnie rozśmieszyło by nie jedną osobę. Błękitne włosy, smukła sylwetka, wiecznie popękane usta - to nie było nic nowego, nic wspaniałego, a jednak, zachwycał się tym. Zachwycał się jego każdą cząsteczkom.
- Śledziłeś mnie? - Shigaraki zapytał ponownie, wywołując niemałą panikę w ciele Dabiego i mimo kamiennej twarzy, był przerażony.
- Możliwe - wypaplał, czego od razu pożałował.
Tomura zdecydowanie nie spodziewał się takiej odpowiedzi, złość zaczęła w nim buzować. Nie wiedział, co nim kierowało, lecz przyspieszył kroku - miał zamiar rzucić się na chłopaka. Jednak dwudziestoparolatek nie pozwolił mu na to i z łatwością złapał go za nadgarstek, przyszpilając do najbliższej ściany.
- Co ty odwalasz?! - warknął.
- Mógłbym zapytać o to samo... - mruknął mu do ucha. Kompletnie nad sobą nie panował i był pewien, że niebawem będzie tego żałować. - Ostatnio jesteś bardzo wkurzający...a przynajmniej, bardziej niż zwykle.
Tego było już za wiele, młody mężczyzna zaczął się wyrywać z uścisku drugiego, przez co doszło do szarpaniny i krzyków. Skutek był kompletnie inny niż się spodziewał, Dabi, aby go uspokoić, zamknął ich usta w pocałunku.
Z początku, Shigaraki nie miał zamiaru odwzajemniać pieszczoty, lecz kiedy turkusowooki, końcówką języka, zaczął jeździć po jego dolnej wardze - poddał się. Lekko rozchylił usta, a wtedy mężczyzna skorzystał z okazji i wtargnął z językiem do wnętrza, penetrując je.
Przestał dopiero wtedy, gdy zabrakło mu tchu. Po ich brodach spływały stróżki śliny, usta natomiast były zaczerwienione oraz delikatnie spuchnięte.
Wiedzieli jedno, pragną więcej, a przede wszystkim pragną siebie, lecz to nie miejsce, ani czas. Przy nadal przyspieszonym oddechu spojrzeli sobie w oczy, czarnowłosy rozluźnił uścisk z nadgarstka błękitnowłosego, a następnie położył dłonie na jego biodrach. Tomura natomiast, zarzucił ręce na kark chłopaka prosząc, Dabiego o więcej pocałunków.
A on nie potrafił odmówić...
Strach idzie w zapomnienie, gdy jesteśmy przy tej osobie - rytm przyspiesza, jednak melodia zmienia swoje znaczenie
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro