Rozdział 8 Gdy serce ma dylemat i pragnie wszystkiego
Ta noc należała do jednych z najgorszych w moim życiu. Teoretycznie nie działo się nic szczególnego z wyjątkiem... moich chorych, erotycznych snów z udziałem obu braci Uchiha...
Najgorsze jest to, że wszystko było niezwykle realistyczne... Dotyk Itachiego, pocałunki Sasuke... aż poszłam wziąć prysznic by zmyć z siebie te brudne myśli. Gdy tylko wysuszyłam włosy ubrałam krótkie shorty i koszulkę. Wchodząc do kuchni zastałam już obu braci w dobrych nastrojach
- Moja księżniczka wreszcie wstała – Itachi przytulił mnie na przywitanie
- Chciałam wstać wcześniej, ale byłam wykończona
- Kolejna upojna noc? – zadrwił Sasuke na co Itachi zgromił go wzrokiem
- Pożartować już nie można? – dodał w geście obronnym unosząc ręce i się uśmiechając.
Był nazbyt radosny jak na niego.. i to mnie martwiło
- Sora już dzwoniła. Podobno ma dla nas niespodziankę, ale wszystkiego dowiemy się na miejscu... - powiedział zamyślony Itachi.
Mieliśmy wyjechać na weekend poza miasto. Sora zorganizowała pobyt w domkach letniskowych, które znajdowały się w urokliwym lesie... cóż nie bardzo lubiłam kontakt z przyrodą na poziomie robactwa i zimna, ale liczyłam, że ten wyjazd trochę mnie odstresuje, zwłaszcza że widząc po snach już mi odbijało...
- To spotkamy się na miejscu! – rzucił przez ramię Sasuke szykując się do wyjścia
- To TY też jedziesz? – wypaliłam zszokowana. Mieliśmy być tylko my, Sora i ich kuzyn Madara...
- Jakiś problem...? – zapytał Itachi patrząc to na mnie to na brata
- Nie... - odparłam szybko – po prostu myślałam, że będziemy w czwórkę a nie piątkę...
- Będziemy w szóstkę – odparł Sasuke z drwiącym zacieszem na gębie po czym wyszedł, a ja już wiedziałam że specjalnie weźmie jakąś wywłokę
- Mam wrażenie czy dalej się nie polubiliście? – zapytał wprost Itachi
- Cóż... jest twoim zupełnym przeciwieństwem i nie mogę się do tego przyzwyczaić – odparłam
- Zapewniam cię, że Sasuke ma masę zalet i w pewnym sensie jesteśmy do siebie podobni – odparł – liczę że na wyjeździe poznacie się lepiej
„oby nie..." – Pomyślałam ale tylko się uśmiechnęłam podając mu swoją walizkę, którą zaniósł do samochodu. Teraz nie kontrolując swoich emocji i uczuć względem młodszego Uchihy, które z natarczywością i uporem wracały bałam się, że ten wyjazd może nie wyjść mi na dobre...
.............................................................
- Serio!? Sakura Haruno!? Moja kierowniczka!? – opieprzałam zadowolonego Sasuke, gdy Itachi i Madara wypakowywali z samochodów pakunki, a Sakura poszła do łazienki. No nie mogłam uwierzyć że to JĄ zabrał ze sobą...
- No chyba nie sadziłaś ze będę sam w tak urokliwym miejscu – zadrwił ciesząc się z mojej złości
- Ja się pytam dlaczego akurat ONA!?
- A czemu nie? Przecież mówiłaś, że masz to gdzieś z kim sypiam – odparł chardo
- Musisz niszczyć mi jeszcze życie zawodowe? – rozpaczałam - Jak się zorientuje że się nią bawisz będzie się mściła na mnie!
- I kto tu ma wybujale ego? A może pomiędzy mną a nią jest cos poważnego – odparł z podniesioną brwią
- HAHAHHAHAHAHAH – nie wytrzymałam i szczerze zaczęłam się śmiać
- Nie rozumiem co cię tak bawi... - chyba moja reakcja lekko go uraziła
- Brak mózgu, brak cycków, brak dupy i irytujący sposób bycia... Nie wiesz w co się wpakowałeś... równie dobrze mogłeś sobie kupić dmuchaną lalkę – odparłam dumnie – i jeszcze te jej włosy... jak u barbie...
- Jesteś zazdrosna
- Jest mi ciebie żal... chociaż mówią że ludzie się dobierają... najwidoczniej byliście sobie pisani – powiedziałam odchodząc. Widziałam, że chwilę mnie obserwował, ale już po chwili wrócił jego standardowy styl bycia.
Madara rozpalał ognisko, a ja postanowiłam poprzynosić napoje i jedzenie i rozłożyć je na stole. Gdy się tak krzątałam Sakura podeszła do mnie i się odezwała
- Ale dziwne się czuje...
- W domku jest apteczka – powiedziałam wskazując wzrokiem konkretny domek
- Nie o to mi chodzi – wyjaśniła – nie sądziłam, że kiedykolwiek będę się integrować z podwładnymi – powiedziała wyniośle, a ja aż oniemiałam. Już chciałam zastrzelić ją jakąś ripostą, ale nie zdążyłam...
- Tu jesteś... wszędzie cię szukałem – podszedł Sasuke i czule ją objął patrząc na mnie
- Kiedy będzie jedzenie? – zapytała leniwie
- Dekashi? – dopytał mnie Sasuke
- W twoim wypadku wtedy gdy pójdziesz do lasu i coś upolujesz... - powiedziałam wściekła, że bawi się moim kosztem po czym odeszłam zostawiając ich samych...
Nie minęło pół godziny, a ognisko już przyjemnie się paliło. Madara, Itachi i Sasuke w doskonałych nastrojach rozmawiali popijając piwo, a ja unikałam Sakury i jej piskliwego głosu, modląc się jednocześnie o szybszy przyjazd Sory. Nie wiedziałam co może ją tak długo zatrzymywać.
W końcu moje błagania zostały wysłuchane i blondynka pojawiła się szczęśliwa i cała w skowronkach. Nie była sama... postać obok niej znałam bardzo dobrze i uśmiechnęłam się z większej liczby sprzymierzeńców
- Kochani chciałam wam kogoś przedstawić – zawołała do wszystkich po czym poważnym tonem obwieściła
- To jest Takumi... mój bliski przyjaciel... - dodała po chwili, ale wiedziałam że są już na bardziej zaawansowanym poziomie niż przyjaźń. Świadczył o tym uśmiech Takumiego i jego błysk w oku.
- My się już znamy – odparł Itachi podając mu piwo i przedstawiając Madarze. Sora puściła mi oczko i wdała się w dyskusje z Sakurą, jednak po jej minie już wiedziałam że w ciągu 30 sekund wyczuła że ma do czynienia z różową idiotką.
Miałam już zamiar podejść i ją wybawić z opresji, ale ktoś zaciągnął mnie za rękę z dala od towarzystwa...
- Do cholery co ty wyrabiasz!? – warknęłam wiedząc, że to Sasuke
- To ty ich poznałaś!? – był na mnie wściekły
- Po pierwsze nie takim tonem, a po drugie sami na siebie wpadli... - odparłam
- Masz to przerwać! – iskry aż leciały z jego spojrzeń
- Chyba kpisz, że będę przeszkadzać im w szczęściu, a poza tym o co ci chodzi??
- Wiesz dobrze, że on dupczy wszystko co się rusza! – warknął na mnie, a ja po raz pierwszy ujrzałam w nim nadopiekuńczego, starszego brata
- To macie wiele wspólnego... szwagier idealny – odparłam zaczepnie ciesząc się, że on też dał się wyprowadzić z równowagi
- Ja nie żartuje Dekashi – odparł poważnym tonem - Jeśli ty nic z tym nie zrobisz jestem gotowy wyznać wszystkim skąd wiem o przeszłości tego typa
- Droga wolna! Wreszcie skończą się gierki i zagrywki... poza tym wiem ze Takumi jest sto razy lepszy od ciebie i jeśli się zakocha to jest stały w uczuciach!
- On nie jest taki jak ja... - chciał dalej coś dodać, ale mu przerwałam
- I całe szczęście – wyrwałam się z jego uścisku i poszłam w stronę Itachiego, który wypatrywał mnie swoim wzrokiem
.......................................................
- Mój brat przyprowadził jakąś debilkę... - wyszeptała Sora siedząc obok mnie na krzesełku
- Jakby tego było mało, gdy ją wydupczy będzie się mściła na mnie i na Takumim w pracy – odparłam – mógłby chociaż ją traktować poważnie
- Żartujesz chyba... Zastrzeliłabym ją w dniu ślubu... przecież – chciała coś powiedzieć, ale jej przerwano
- Sora możesz podać mi krem z kosmetyczki która leży obok ciebie? – to Sakura zwróciła na siebie uwagę. Sora przygryzła wargę i wyjęła krem, ale nim go podała, aż zamrugała
- Balsam z wyciągu z miodu? W sam raz do lasu...
- O co ci chodzi? – Różowa nie skumała
- O to, że zwabisz do obozu niedźwiedzie... - odparła blondynka i wrzuciła balsam do ognia
- Wiesz ile kosztował!!!?? – wkurzyła się moja kierowniczka
- Na pewno więcej niż jest warte twoje życie, ale głównie martwię się o nas... - odparła bezlitośnie Sora. Nie ukrywała niechęci do niej co niezwykle mnie dziwiło... była niezwykle szczera. Ucieszyłam się w duchu, że mnie akurat polubiła i radośnie przyjęła do rodziny
- Uspokójmy się przede wszytskim – To Madara ukrócił wybuchającą kłótnie. Był nie tylko kuzynem, ale też bliskim przyjacielem i trenerem Sory. To on zaszczepił jej zamiłowanie do sportu
- Ale mój krem... - zaczęła znowu Sakura
- To tylko krem – Itachi konkretnie doprowadził ją do pionu
- A poza tym czas na rozrywkę – powiedział Madara wyjmując gitarę
- No to Dekashi się ucieszy – powiedział Takumi zdradzając jednocześnie wszystkim, że potrafię grać na gitarze i śpiewać
- To podobnie jak Sasuke! – odpowiedziała Sora – musicie zagrać i zaśpiewać razem
Takumi bacznie na mnie spojrzał, a ja zbladłam...kiedyś często spędzaliśmy tak wieczory
- Wyszłam już z wprawy – starałam się delikatnie wykręcić
- Nie kłam Deki – zaśmiał się Itachi – ostatnio słyszałem jak pięknie śpiewasz
- Pewnie pod prysznicem – zaśmiał się Madara a z nim cała reszta
- Nie dajcie się prosić – Sora była uparta...Pokochałam ją, ale w tym momencie chciałam udusić
- Jestem za... - odparł Sasuke patrząc mi w oczy – mamy nawet dwie gitary
- Nie kojarzę żadnych piosenek na dwa głosy – chciałam by dał mi spokój
- A znasz „Pieces"? – Sasuke nie dał za wygraną. Wymieniwszy tytuł piosenki na chwilę wróciłam wspomnieniami do dni, gdy byliśmy szczęśliwi i śpiewaliśmy często tę piosenkę
- Zna... - odparł za mnie Takumi, a ja nie wierzyłam, że mnie wkopał. Jednak jego mina kazała mi się nie wzbraniać i poddać...
- W takim razie idę po drugą gitarę – Itachi entuzjastycznie przyjął ten pomysł. Niestety mój ukochany nie miał zdolności muzycznych, ale lubił słuchać jak ja śpiewam.
Gdy dostroiliśmy instrumenty zaczęliśmy grać jak zsynchronizowana maszyna w jednym momencie... nasze głosy idealnie ze sobą współpracowały, a słowa wylewały się wręcz z naszych serc...
Sora tak się rozmarzyła, że oparła głowę na Takumim, który patrzył na mnie ze współczuciem... on jako jedyny wiedział co teraz przeżywam... mimo to śpiewałam... przymknęłam oczy i czułam się jakbym znów miała 19 lat i nic się nie zmieniło...
Gdy zakończyliśmy zostaliśmy nagrodzeni głośnymi brawami i gwizdem Madary. Jednak była jedna osoba, której nie spodobał się nasz duet...
- Ja chyba wolałabym byś zaśpiewał coś sam... - powiedziała jadowicie różowowłosą. Widać, że zjadła ją zazdrość – zagrasz coś dla mnie?
- Nie ma sprawy – odparł. Mimo że udawał że jest nią zainteresowany wiedziałam, że piosenka którą zaczął śpiewać jest skierowana bezpośrednio do mnie... Patrzył nieprzerwanie w moją stronę do takiego stopnia, że bałam się że ktoś zauważy że nie jest to zwykła sympatia.
(Słuchamy piosenki xD)
Słuchając słów piosenki czułam dreszcz... bałam się jego ciągle żywych uczuć... nie rozumiałam też jego metod działania... próbował wywołać u mnie zazdrość, ale jednocześnie chciał się do mnie zbliżyć. Ja natomiast wiedziałam, że jeśli to nastąpi utonę w tym wszystkim i już się nie uratuje...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro