Rozdział 3 Uprzykrzanie życia
Tydzień wspólnego mieszkania upłynął bardzo szybko i z każdym dniem czułam, że podjęłam właściwą decyzję. Świetnie dogadywaliśmy się z Itachim i zdążyłam zaprzyjaźnić się z jego siostrą, która była totalnym żywiołem. Wszędzie jej było pełno. Czułam jakbyśmy znały się od wieków.
Opowiadała mi masę anegdotek o Itachim i o ich dzieciństwie. Była to wiedza, której zapewne nie zdobyłabym od ukochanego, dlatego bardzo cieszyłam się, że mogę go poznać oczami jego siostry. Niestety, Sora opowiadając o Itachi zawsze wspominała też o drugim bracie, którego równie mocno kochała
- Nie mogę się doczekać, kiedy Sasuke wydorośleje na tyle by przedstawić nam swoją dziewczynę – wyznała któregoś razu
- A więc ma kogoś? – zapytałam niby od niechcenia, ale niezwykle mnie to ciekawiło
- Na pewno... koło niego zawsze kręciło się stado dziewczyn. Mimo że się nie przyznaje nie wierzę by był sam – powiedziała przekonana, a ja poczułam pewne ukłucie... za wszelką cenę nie chciałam przyznać, że to zazdrość...
- Itachi też pewnie miał wiele dziewczyn przede mną... - stwierdziłam z lekkim pytaniem w głosie
- Cóż... jesteśmy Uchiha... romanse w naszym wypadku to norma – odparła – ale gdy już się zakochamy, jesteśmy całkowicie wierni i oddani. Skoro mój brat przedstawił cię rodzinie, wiem że traktuje wasz związek poważnie. Z resztą widać jak na ciebie patrzy
Oblałam się lekkim rumieńcem
- A ty byłaś już kiedyś zakochana? – zapytałam, na co Sora lekko przymknęła powieki
- Nie... dalej czekam na motylki w brzuchu – odparła – Dobra, koniec gadania. Robimy dziesięć pompek i biegniemy przez 5 km w linii prostej – zawyrokowała
Tamtego dnia myślałam, że umrę... dosłownie
Byłam zawsze szczupła i zgrabna, ale moja kondycja nie cieszyła się wysokim poziomem. Ciągłe życie biurowe i 23 lata na karku robiły swoje. Sora natomiast była wysportowaną dwudziestką o niekończącej się energii. Przysięgłam sobie, że już nigdy nie dam się jej wyciągnąć na wspólne „rozruszanie się"...
Wracając po pracy do domu cieszyłam się, że wreszcie zaczął się weekend. Jutro po południu miała przylecieć Viv i miałyśmy spędzić cały dzień razem. Niestety wylot miała już następnego dnia. Nie mogła sobie pozwolić na dłuższy pobyt ze względów organizacyjnych wesela. Chciałam by nocowała u nas, ale obiecała już że będzie u swojej kuzynki...
Niestety ten wieczór musiałam spędzić w samotności, bo Itachi miał jeszcze wiele pracy, która obejmowała liczne narady. Mimo że przygotowywał mnie na takie ewentualności i że mogą się zdarzać coraz częściej ze względu na przejmowanie spółki, strasznie mi go brakowało.
Nie pozostało mi nic innego jak posprzątać i pójść do sypialni. Chciałam zaczekać, aż Itachi wróci, ale zmęczenie wzięło nade mną górę. Nim się obejrzałam, zasnęłam...
.............................................
Gdy otworzyłam oczy zegarek na telefonie wskazywał 6 rano. Aż byłam w szoku, że obudziłam się tak wcześnie zwłaszcza, że Itachi wybudził mnie w nocy czułymi pocałunkami co skończyło się w dość oczywisty sposób...
Mimo że byłam wykończona postanowiłam wstać i przygotować nam śniadanie. Cicho ubrałam na siebie tylko szlafrok i wymknęłam się z sypialni. Chciałam by mógł spokojnie się wyspać. Z tego co zarejestrowałam wrócił do domu koło 2 nad ranem, a dziś na 10:00 miał kolejne spotkanie. W jego pracy nie było takich terminów jak weekend czy dzień wolnego. Niekiedy udawało mu się wyrwać wcześniej, ale i tak na drugi dzień musiał wszystko nadrabiać do późnej nocy.
Gdy weszłam do kuchni o mało co nie dostałam zawału!
Na wysokim krześle przy blacie popijając kawę jak gdyby nigdy nic siedział Sasuke
- Co ty tu robisz!? – otuliłam się szczelniej szlafrokiem
- U nas w kraju mówi się „dzień dobry" – zironizował lustrując mnie od stóp do głów
- Nie mam ochoty na twoje głupie docinki! Odpowiadaj – warknęłam, ale zeszłam z tonu by nie obudzić dalej śpiącego Itachiego
- Mój brat ci nie powiedział? Brak wymiany myśli w związku źle rokuje... - zakpił po czym wyjaśnił
- Od dziś tu mieszkam ... mam miesiąc wolnego od spraw politycznych więc postanowiłem zatrzymać się u brata...
- Po moim trupie! – byłam zdruzgotana
- Da się załatwić... - ironizował dalej
- Jak ty to sobie wyobrażasz!?
- Cóż... definicją tej sytuacji chyba jest „Harem"...
- Jesteś obrzydliwy... - powiedziałam do niego z odrazą. Wiedziałam, że cała ta sytuacja nie jest przypadkiem. Zrobił to specjalnie...
- Kiedyś mówiłaś co innego... - popatrzył na mnie jakby chciał mi przypomnieć tamte chwile – boisz się mieszkać ze mną pod jednym dachem?
- Niczego się nie boję... - odparłam z wyższością – nie pozwolę ci jedynie zniszczyć mojego szczęścia
- Szczęścia? Daj spokój Dekashi... mój brat ci go nie da – powiedział bez ogródek – jesteś zbyt żywiołowa. Nie pasujecie do siebie
- Uwierz mi... Itachi potrafi być bardzo żywiołowy – powiedziałam z przekąsem wywołując w jego oczach iskry i sięgając po mąkę by zrobić naleśniki
Po chwili jednak uśmiechnął się zadziornie i powiedział
- Co jak co, ale gdy byłaś ze mną krzyczałaś o wiele głośniej...
Spojrzałam na niego zażenowana co widocznie go rozbawiło
- Jestem tu od wczoraj... i nocowałem w pokoju obok waszej sypialni – wyjaśnił upijając łyk kawy
- Powiedz, że jeszcze rajcowało cię podsłuchiwanie nas – powiedziałam kpiąco
- Mimowolnie... wspomnienia momentalnie wróciły... przypomniał mi się twój jędrny...
- Milcz! – sypnęłam mu w twarz mąką którą trzymałam w rękach. Nie spodziewał się takiej reakcji, jednak zerknął na mnie i się odezwał
- Dalej coś do mnie czujesz...
- Owszem... czuje wstręt- powiedziałam, gdy otrzepywał się z białego proszku
Po chwili do kuchni wszedł Itachi. Był jeszcze lekko zaspany, a na jego twarzy malowało się zmęczenie
- Wyjaśnisz mi czemu jesteś cały w mące? – zapytał brata podnosząc jedną brew
- Cóż... chciałem pomóc szwagierce przy robieniu śniadania, ale najwidoczniej się do tego nie nadaje – powiedział patrząc na mnie zadziornie – idę się umyć
Gdy poszedł Itachi spojrzał na mnie przepraszająco
- Wybacz, że ci nie powiedziałem. Jego zamieszkanie tu wyszło spontanicznie – zaczął się tłumaczyć podchodząc – wczoraj gdy siedzieliśmy nad papierami zapytał, czy nie może się u nas zatrzymać.
- Wiesz jak się wystraszyłam gdy zastałam go rano w kuchni? A co by było gdybym przyszła tu nago!?
Itachi popatrzył na mnie chwilę po czym zmarszczył brwi
- Masz rację... nie pomyślałem o tym. Chociaż na pewno po takich widokach by mi pozazdrościł – odparł całując mnie na przywitanie – To tylko miesiąc.
- Rozumiem, że w rodzinnym domu nie może zamieszkać? – dopytywałam chociaż jednocześnie nie chciałam naciskać, by nie wyjść podejrzanie
- Gdy tam mieszka często dochodzi do spięć pomiędzy nim, a ojcem... -powiedział zdawkowo. Wiedziałam, że w tym momencie nic więcej nie powie
- Naleśniki będą za 15 minut – powiedziałam dając się lekko udobruchać jego wnikliwemu spojrzeniu
- Uwielbiam naleśniki – powiedział Sasuke, który zdążył już do nas wrócić
„Wiem" – odparłam w myślach, doskonale pamiętając jak to jemu szykowałam śniadania...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro