Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 20 Gdy miarka się przebrała


PIOSENKA OBOWIĄZKOWA

POV TAKUMI

Nie sądziłem, że to kiedykolwiek nastąpi ale najzwyczajniej w świecie zrobiło mi się żal Sasuke...

W pierwszym momencie miał zamiar przywasolić bratu przy tym całym tłumie, ale udało mi się go powstrzymać. Ten dupek na tyle kochał swoją siostrę, że nie chciał dokładać jej okropnych wspomnień tego dnia.

Gdy pierwszy szok po przemówieniu Itachiego minął, wszyscy wzięli się w garść. Madara i ja pilnowaliśmy cały czas Sasuke by mimo wszystko nie wypił za dużo sake „za pamięć rodziców", a Sora biegała przy Dekashi, która zaczęła złowrogo się uśmiechać.

Wiedziałem już co to zwiastuje. Miała temperament i to całkiem ognisty, ale odkąd skończyliśmy studia starała się być bardziej opanowana. Teraz natomiast patrzyłem na dawną Deki z którą nie należało zadzierać.

Gdy goście już prawie całkiem się wykruszyli, a Itachi poszedł wykonać jeszcze jakiś telefon do gabinetu, odezwała się Deki

- Ja na chwilkę też znikam... muszę coś załatwić – powiedziała ze złowrogą aurą, tak że nie śmialiśmy nic powiedzieć. Gdy Sasuke pożegnał ostatniego gościa i wrócił do salonu zapytał

- Gdzie Deki?

- Wyszła na chwilę, ale- zaczęła Sora, lecz jej przerwałem doskonale zdając sobie sprawę co za chwilę nastąpi

- Bądźcie cicho – przerwałem ich rozmowy i dodałem – Raz... dwa...

- Co to do cholery było Itachi!? Usłyszeliśmy z piętra

- Trzy – dodałem z satysfakcją, że dalej wiem kiedy następuje u niej ten „zapłon"

- U mnie też już wiesz za ile wybuchnę? – spytała Sora zaskoczona moimi umiejętnościami

- Z Dekashi mam przewagę, że znam ją od bardzo dawna... Ciebie kochanie się jeszcze uczę – powiedziałem zadziornie, a Madara zaśmiał się pod nosem. Jednak słuchanie dalszej części kłótni sprawiło, że wszystkim pogorszyły się nastroje

- O co ci chodzi? Porządkuje wszystko by łatwiej było wszystkiego dopilnować – Odparł Itachi

- Ja nie jestem kolejną transakcją którą musisz uporządkować! Nie należę do firmy którą musisz przejąć!

- Zrozum, że im szybciej się pobierzemy tym szybciej wszystko wróci do normalności

- Stawianie narzeczonej przed faktem dokonanym nie jest normalne Itachi! – była wściekła

- Twoja niechęć do tego pomysłu i taki mocny sprzeciw nie jest w twoim stylu... chyba że chodzi o coś innego! – jego ton też nie miał przyjemnej barwy

- No i teraz się doigrał... - wyszeptałem

- Nie będziemy po raz SETNY do tego wracać! Jeśli nie umiesz mi wybaczyć przeszłości to jak chcesz budować ze mną przyszłość! – jej krzyk aż rozniósł się po wszystkich pomieszczeniach

- Ciągle się łudzę, że Sasuke należy do twojej przeszłości!!... ale to jak na siebie patrzycie... dobrze wiem, że chcesz by cię przeleciał! – Warknął Itachi, a my z przerażeniem spojrzeliśmy na bruneta, który słuchał całej kłótni razem z nami

- Miarka się przebrała – powiedział Sasuke zrywając się by pobiec na piętro, ale Madara go powstrzymał, a ja dodałem:

- Ona sobie Poradzi... nie ingeruj póki co...

- W takim razie oświeć mnie czemu dalej chcesz bym została twoją żoną, skoro twoim zdaniem, cały czas mam ochotę rozłożyć nogi przed twoim bratem!? – Jej mówienie wprost świadczyło tylko o tym jak bardzo jest zdenerwowana i stawia wszystko na ostrzu noża

- Bo ja nie odpuszczam Deki... nigdy nie oddaje tego co moje! – Odparł, a na twarzy Sory malował się gniew po tym zdaniu

- No to w tym akurat aspekcie jesteście do siebie podobni... - odparła jadowicie – z tym, że ja nie jestem waszą własnością. Mam dość!

- Co zamierzasz? – Jego ton nagle złagodniał

- ODCHODZĘ! Radzę ci wytrzasnąć sobie nową narzeczoną bo za miesiąc przecież się żenisz! – powiedziała ironicznie przechodząc najprawdopodobniej do drugiego pokoju i trzaskając drzwiami.

- Pójdę do niej – powiedziała Sora biegnąc schodami, a Sasuke usiadł zrozpaczony na kanapie

- To nic nie da... ona i tak podjęła już decyzje...

- Przez ciebie! – To Itachi zszedł na dół i mając mord w oczach szukał zwady. Sasuke tylko drwiąco się uśmiechnął

- Chcesz dalej robić show Itachi? – zapytał teoretycznie opanowanie, ale jak w przypadku Deki zwiastowało to cisze przed burzą

- Jak zwykle cię wszystko bawi...- odparł Itachi – dobrze, że ojciec nie dożył tej chwili w której całkowicie niszczysz naszą rodzinę

- Przestań wywlekać stare sprawy Itachi – Madara go skarcił, ale Sasuke już podchwycił

- Dobrze, że matka razem z nim, bo gdyby zobaczyła jak o mało co nie jesteś bliski gwałtu na kobiecie to by się mocno zawiodła... w końcu to TY byłeś idealnym synem...

Itachi aż pobladł ze złości i miał już coś odparować, ale Madara nie wytrzymał

- POWIEDZIAŁEM, ŻE MACIE PRZESTAĆ!

„Kłótliwa rodzinka... „- pomyślałem ironicznie, a Madara kontynuował

- Jesteście braćmi! Zawsze ze sobą rywalizowaliście. A to o miłość i akceptacje rodziców, a potem o lepszą pozycje społeczną, ale teraz nie macie prawa do tego! Po pierwsze to pogrzeb mojego wujostwa, a po drugie najbardziej ranicie Dekashi! Ja na jej miejscu dawno kopnąłbym was w dupę, ale ona nie chciała żadnego z was zranić, ani zniszczyć waszej rodziny! Nawet święty by tego nie wyrobił!

Zachowujcie się jak na swój wiek i pochodzenie którym tak się szczycicie! – warknął gniewnie po czym złapał Itachiego za ramię i wyprowadził go do drzwi

- Zostawiam ci tego łagodniejszego, zajmij się nim... - powiedział Madara do mnie wychodząc z mieszkania z Itachim, a ja lekko się zaśmiałem

- Co cię Tak bawi Takumi? – zapytał zrezygnowany

- To, że nie wiem, któremu z was mam bardziej ochotę przyłożyć... - westchnąłem ironicznie, ale nim usiadłem obok bruneta nalałem mu szkockiej, bo tylko to mogło trochę złagodzić jego ból...

.....................................

POV SORA

Wchodząc do jej sypialni zobaczyłam jak zapłakana się nerwowo pakuje

- Dekashi proszę uspokój się – zaczęłam nie chcąc by tak to się skończyło

- Sora tego naprawdę nie da się już naprawić. Wybacz, że poróżniłam waszą rodzinę – mówiła szybko i bez składnie wyjmując kolejne rzeczy z szafy

- Przestań... to nie twoja wina... ten kto nie widzi, że największą ofiarą tej sytuacji jesteś ty jest idiotą... Ja gdybym była na twoim miejscu nie postąpiłabym tak szlachetnie – przyznałam szczerze

- Szlachetne to byłoby usunięcie się w cień w dniu gdy tu przyszłam, a ja tymczasem..

- Dałaś się wciągnąć w zagrywki moich braci – dodałam za nią – przestań się obwiniać i do cholery przestań pakować! – nie wytrzymałam

- To ja Powinnam cię dziś wspierać – uśmiechnęła się blado siadając na łóżku, a ja obok niej

- Zawsze mnie wpierałaś... teraz pozwól mi sobie pomóc – oparłam swoją głowę na jej ramieniu i dodałam

- Nie odchodź... wstrzymaj się z tą decyzją...

Mój smutny wzrok chyba w jakimś stopniu na nią wpłynął. Nic już na to nie odpowiedziała, ale przestała się pakować.

Przez resztę dnia leżałyśmy na łóżku w jej pokoju i rozmawiałyśmy... Każda z nas mówiła to co jej na sercu leży... Wspominałyśmy i dzieliłyśmy się spostrzeżeniami. W domu zrobiło się cicho. Takumi przyniósł nam pod drzwi jedzenie i zakomunikował, że zabiera Sasuke do baru. My natomiast nieprzerwanie gadałyśmy, aż do momentu w którym usnęłam wycieńczona z emocji.

Nie sądziłam, że to będzie nasza ostatnia rozmowa na żywo i że chciała uśpić jedynie moją czujność by tej nocy odejść...

...............................................

POV DEKASHI

Gdy już cały dom pogrążył się w głębokim śnie, a ja spakowana czekałam na taksówkę nie mogłam się powstrzymać by nie zrobić jednej rzeczy...

Itachi i Madara dalej nie wrócili, a pozostali dawno zaszyli się w swoich pokojach. Nie chciałam ich ranić, ale nie chciałam też by mnie powstrzymali przed podjęciem dezycji. To dlatego poczekałam, aż zasną. Nie mogłam jednak wyjechać całkowicie bez pożegnania...

Wchodząc do sypialni Sasuke, ujrzałam jak śpi kamiennym snem, który dodatkowo utwardził alkohol, którego woń unosiła się w powietrzu. Takumi zapewne był w takim samym stanie...

Wiedziałam już, że to mężczyzna na którego patrzę jest miłością mojego życia i zawsze tak było i będzie. Itachi był dla mnie ważny, ale nasze charaktery i pragnienia wielokrotnie się mijały... Nasz związek by nie przetrwał wyniszczając wszystkich wokół.

Delikatnie się nachyliłam, ledwo powstrzymując łzy i pocałowałam jego ciepły policzek... Nawet nie drgnął... mój ślad szminki jaki na nim zostawiłam lekko się rozmazał od łzy, która jednak nie chciała mnie posłuchać i spadła w momencie, gdy przymknęłam oczy.

Widząc jak miarowo oddycha, miałam ochotę położyć się obok i wtulić w jego ciepłe ciało...Wychodząc z jego sypialni odwróciłam się jeszcze na chwilę i szepnęłam ciche „Kocham cię", które zawierało nie tylko moje wszelkie uczucia do niego, ale i żal po tym co musieliśmy przejść...

Zamykając drzwi tego pięknego domu, pożegnałam się w myślach ze wszystkimi miłymi wspomnieniami wiedząc, że już nigdy tutaj nie wrócę...

Gwiazdeczki kochane! xD

Od razu mówię, że to nie jest ostatni rozdział! Jeszcze muszę stworzyć końcówkę, która ma was zaskoczyć! Oby mi się udało!

Kocham!

Twoja/Wasza

Juri

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro