Rozdział 2 Wspólny początek
- Macie to zrobić na już! Druk ruszy za cztery godziny i chcę mieć porządek we wszystkich artykułach! – krzyczała na cały zespół projektowy i recenzowy nasza kierowniczka.
Była to kobieta o wybuchowym charakterze, mająca ogromne mniemanie o sobie... Miała różowe włosy i zielone oczy, które teraz dosłownie tryskały nienawiścią. Wiele osób twierdziło, że dostała tę posadę przez łóżko, a jej umiejętności organizacyjne są równe zeru. Im dłużej tu pracowałam tym bardziej się w tym utwierdzałam...
Wychodząc z Sali gdzie, aż od jej krzyków rozbolała mnie głowa wpadłam na Takumiego, mojego przyjaciela jeszcze z czasów studiów.
Razem aplikowaliśmy na to stanowisko w firmie, uczciwie ze sobą rywalizując, jednak zarząd korporacji stwierdził, że jesteśmy tak dobrzy, że oboje dostaliśmy tę pracę. Trafiliśmy nie tylko do jednej firmy, zespołu, ale i gabinetu co było darem z nieba. Takumi był cudownym przyjacielem i mężczyzną o nieprzeciętnym poczuciu humoru
- Ty też podczas tego spotkania obmyślałaś plany zabicia jej? – zapytał idąc obok i przeczesując swoje brązowe, gęste włosy puszczając przy tym oczko do jakiejś sekretarki
- Wymyśliłam tylko 2, ale całkiem niezłe – wymamrotałam będąc w dość nieciekawym nastroju. Widząc jak Takumi rozsyła uśmiechy i spojrzenia na lewo i prawo westchnęłam
- Pracujemy tu dopiero czwarty miesiąc... błagam powiedz, że nie przeleciałeś jeszcze wszystkich kobiet w tym dziale...
- Jeszcze nie – przyznał momentalnie
- Całe szczęście – odetchnęłam z ulgą
- Zostałaś na liście jeszcze tylko ty i kierowniczka, ale jej nigdy nie tknę, a ciebie tylko jeśli sama poprosisz – wyszczerzył zęby w szczerym uśmiechu
- Przyznaj, że często o tym śnisz – zaśmiałam się doskonale znając jego zboczony charakter
- Za często... - przyznał otwierając mi drzwi do naszego gabinetu
Usiadłam przy biurku przy okazji sprawdzając telefon, którego dioda poinformowała mnie o nieodczytanych wiadomościach
„ Przyjeżdżam za tydzień! Liczę że pokażesz mi miasto i doradzisz w doborze kwiatów... Temari zupełnie ma inny gust i najchętniej wszystko udekorowałaby na czarno..."
Zaśmiałam się pod nosem czytając sms od przyjaciółki, którą zostawiłam we Francji, co nie uszło uwagi mojemu przyjacielowi
- To od niej, prawda? – zapytał lekko smutny chociaż nie chciał dać tego po sobie poznać. Nie byłam w stanie przy nim kłamać... zawsze wiedział kiedy kręcę.
- Tak odparłam... Niedługo będzie w mieście. Może pójdziesz z nami coś zjeść? – zapytałam
- Byłoby dziwnie... I nie mielibyśmy chyba wspólnych tematów – pod maską żartobliwości wiedziałam, że dalej ma do niej żal.
Vivienne o której mowa, była naszą przyjaciółką a po pewnym czasie związała się z Takumim. Tworzyli idealny związek do czasu, aż Vivi nie zawrócił w głowie Gaara, chłopak o czerwonych włosach, który prowadził z nami zajęcia ćwiczeniowe...
Takumi bardzo przeżył to rozstanie zwłaszcza że nie tylko stracił swoją miłość, ale i przyjaciółkę. Wybaczył jej, jednak nie chciał już utrzymywać z nią kontaktu. To dlatego był gotowy wyjechać z Francji i złożył CV do tej samej firmy co ja. Stwierdził, że nawet jak nie dostanie tej pracy to poszuka czegoś innego. Mówił, że musi mieć mnie na oku bo ciągle wpakowuje się w kłopoty, a poza tym nie chce stracić najbliższej przyjaciółki. I tak razem wylądowaliśmy tutaj...
Gdy dostał zaproszenie na jej ślub, wysłał jej jedynie maila z podziękowaniami, gratulacjami i informacją, że niestety nie będzie mógł przybyć. Wiedziałam, że uczucie do niej dawno już wygasło, ale wciąż czuł się urażony... W skrytości liczyłam, że mu kiedyś przejdzie chociaż póki co nic tego nie zapowiadało.
Nastrój wrócił mu na szczęście dosyć szybko, nie licząc kilka przekleństw rzuconych pod nosem w stronę kierowniczki, która nachodziła nas co 15 minut i poganiała
- Zaraz coś jej zrobię... Wysłałem już sprostowania do głównego wydawcy, a ona dalej tego nie ogarnęła...
- Potrzebna ci mocna kawa... i melisa – zaśmiałam się
- I kobieta... nic nie jest tak odstresowywujące jak...
- Nie kończ – przerwałam gromiąc go wzrokiem...
- Seks – dokończył śmiejąc się perfidnie – zawsze mnie bawi, że robisz się czerwona na dźwięk tego słowa. A tak w ogóle jak było wczoraj na kolacji? Itachi ma jakąś niewydarzoną rodzinkę, że o niej nie wspominał?
- Jest tak wspaniała, że aż się dziwie, że o niej nie opowiadał – odparłam chcąc uciąć temat
- Aaaallleee? – wyczuł to i ciągnął za język. Wywróciłam oczy zrezygnowana
- Powiedzmy, że ja i jego brat za bardzo nie przypadliśmy sobie do gustu
- Pierwszy mężczyzna, który nie poddał się twojemu urokowi!! – aż nie dowierzał
- Poddał się... - powiedziałam na co zrobił lekko zdezorientowaną minę
- Wczoraj dowiedziałam się, że bratem Itachiego jest Sasuke...
- Blefujesz!
- A wyglądam jakbym żartowała? – zapytałam zdruzgotana. Od wczoraj nie mogłam przestać o tym myśleć...
- Jakbym oglądał film... Co na to Itachi !?
- Nic nie wie... jeszcze... Udawaliśmy, że się nie znamy
Takumi zaśmiał się pod nosem, a ja aż zgromiłam go wzrokiem
- Nie patrz tak na mnie. Nie lubię gościa, ale muszę przyznać, że ma charakter...
- To skoro już go popodziwiałeś to zanieś te papieru Haruno – zmarszczyłam brwi zirytowana
- Nie dąsaj się już na mnie...- uspokoił mnie – zamierzasz coś z tym zrobić?
- Ignorować – odparłam
- Deki...- zaczął doskonale wiedząc, że w odróżnieniu od niego moje uczucia do byłego chłopaka dalej gdzieś drzemały na dnie serca
- Wiem co sugerujesz, ale dam radę. Za bardzo kocham Itachiego by ten dupek po raz kolejny zniszczył mi życie
- Ten dupek zawsze będzie dla ciebie najważniejszy
- Po czyjej ty jesteś stronie!? – zdenerwowałam się
- Zawsze po twojej i dlatego zawsze mówię ci prawdę nawet jeśli ci się ona nie podoba... to on sprawił, że stałaś się kobietą... nigdy nie wymażesz tych uczuć i wspomnień z pamięci
- Kobietą się stałam gdy dostałam pierwszy okres, a nie gdy spałam z mężczyzną! - odburknęłam
- Nawet ja pamiętam moją pierwszą... i często o niej myślę
- Nie zniknęła we wspomnieniach o pozostałych 378 kobietach...? – zironizowałam
- Nie... - rozmarzył się - Kimi... Tak miała na imię, a dokładniej Kimi Kirishima. Miała długie do pasa włosy i niezwykle hipnotyzujące szare oczy. Mimo że chodziła ciągle w dresach była niezwykle pociągająca... Urzekała mnie jej naturalność i uśmiech, który wiecznie gościł na jej twarzy... Miałem 15 lat a ona 13...
- O matko...zbałamuciłeś dziecko! – słuchając jego opowieści to mnie zamurowało najbardziej
- Wierz mi... w łóżku zachowywała się znacznie dojrzalej – zaśmiał się pod nosem – do dziś piszemy do siebie w rocznicę tamtego dnia...
- I kto by pomyślał, że potem zostaniesz łotrem, który wyrywa laski na jedną noc – zakończyłam tę piękną historię
- A kto by pomyślał, że ty będziesz się przyjaźnić z takim łotrem jak ja – odbił piłeczkę
- Też fakt – zaśmiałam się – dobra, ja się zbieram – powiedziałam patrząc na zegarek
- A ty nie idziesz? – zapytałam widząc, że dalej siedzi wpatrzony w monitor
- Czekam jeszcze 20 minut na Saia. Mamy iść na siłownię
- Znów będziecie podglądać dziewczyny ćwiczące fitness..?
- Podobno mają nową trenerkę. Chętnie popodziwiam widoki
- Bezwstydnik z ciebie
- Ale i tak mnie uwielbiasz! – rzucił na odchodne z uśmiechem gdy zamykałam drzwi
Miał rację... był wspaniałym przyjacielem.
Szłam dziarskim krokiem w stronę mieszkania Itachiego... a właściwie już „naszego". Ekipa transportowa miała zawieźć moje rzeczy, które spakowałam już z samego rana, dlatego byłam przygotowana, że czeka mnie teraz żmudna praca w postaci rozpakowywania.
Gdy otworzyłam drzwi apartamentu do którego już dawno miałam klucze, zobaczyłam jak mój ukochany krząta się po mieszkaniu i przestawia meble
- Myślałam, że dzisiaj będziesz znacznie dłużej w biurze – powiedziałam zaskoczona ciesząc się, że go widzę
- To nasz pierwszy dzień mieszkania razem. Zaczynamy wspólne życie więc nie mogłem tego dnia przesiedzieć w firmie – powiedział lekko mnie całując na przywitanie. Zrobiło mi się, aż ciepło na sercu widząc jak bardzo jest gotów do poświęceń dla mnie...
- Mówiłam ci już dzisiaj jak bardzo jesteś cudowny? – zaśmiałam się obejmując go i patrząc mu w oczy
- Zaniedbałaś mnie pod tym względem – powiedział poważnym tonem wprawiając mnie jeszcze w lepszy nastrój
- Nie mogę być idealna – powiedziałam zadziornie odwracając się i przeglądając pudła
- Czego szukasz? – zapytał zaciekawiony
- Pudła z ubraniami... muszę się odświeżyć i przebrać – wyjaśniłam intensywnie szukając odpowiedniego napisu na kartonie
- Sądzę, że jedynie co powinnaś zrobić to się rozebrać – Itachi szepnął mi do ucha, obejmując od tyłu. Poczułam przyjemny dreszcz...
- Najpierw wezmę prysznic – twardo stawiałam na swoim, jednocześnie pozwalając by pieścił oddechem mój kark
- Więc weźmiemy go razem – nie ustąpił co dodatkowo mnie podnieciło.
Zaśmiałam gdy uniósł mnie w powietrzu i zaniósł do przestronnej łazienki. Gdy wreszcie moje stopy dotknęły zimnych kafelków Itachi zaczął rozpinać swoją czarną koszulę nie zaprzestając pocałunków. Jego nagi tors zawsze przyprawiał mnie o szybsze bicie serca... Był dobrze zbudowany, umięśniony... Aż przygryzłam wargę z zadowolenia, że to ciało jest wyłącznie do mojej dyspozycji...
- Nie ułatwiasz mi zadania – wymruczał niezadowolony, że dalej mam na sobie pełną garderobę
- Kocham gdy to ty mnie rozbierasz... - powiedziałam mu do ucha co poskutkowało przyspieszeniem jego działań. Nim się zorientowałam oboje byliśmy już w kabinie prysznicowej. Szczerze mówiąc nie robiliśmy tego jeszcze w takich warunkach.
- Złap się mnie mocno – polecił lekko się uśmiechając. Uwielbiałam ten uśmiech. Na co dzień Itachi uchodził za niezwykle poważnego i powściągliwego jednak w stosunku do mnie i rodziny był zupełnie inny... Tkliwy i niezwykle czuły...
Był znacznie wyższy ode mnie dlatego musiałam stanąć na palcach by móc objąć go za szyję.
Złapał mnie za pośladki i uniósł do góry, napierając jednocześnie swoim ciałem tak, ze moje plecy dotykały ściany... Moje nogi szczelnie objęły jego biodra z wypiekami na twarzy poddawałam się jego pocałunkom, które z każdą chwilą stawały się coraz bardziej intensywne...
W pewnej chwili Itachi odkręcił wodę a z prysznica lunął lodowaty deszcz. W pierwszym momencie cała się spięłam, ale po sekundzie przestało mi już być zimno. Kropelki wody odbijały się od naszych ciał dodatkowo je pobudzając. Gdy poczułam jak Itachi powoli się we mnie wsuwa, aż wciągnęłam powietrze...Jego ruchy były przeciągłe i głębokie przez co czułam go bardzo dokładnie...
- Znów nie oddychasz... - zauważył Itachi z satysfakcją. Przy nim bardzo często mi się to zdarzało. Zapominałam o całym świecie łącznie z zaopatrywaniem moje płuca w tlen...
Uśmiechnęłam się przekornie, dając mu tym samym znak, że jest mi niezwykle przyjemnie.
Przymknęłam oczy, gdy zaczął przyspieszać, a moje pojękiwania zagłuszała ciągle lecąca woda
Wiedziałam, że on również jest bliski dojścia, dlatego wyszeptałam mu do ucha:
- Zostań we mnie...
Te trzy słowa doprowadziły, że po kilku jeszcze pchnięciach doszliśmy prawie jednocześnie. Nie bałam się ciąży. Od miesiąca brałam tabletki, a wcześniej używaliśmy prezerwatyw. Dodatkowo byłam tak podniecona, że nic innego się nie liczyło prócz naszego spełnienia.
- Jesteś słodko szalona...- wydyszał zadowolony, stawiając mnie na ziemię.
Kochałam go i nasze wszystkie wspólne chwile. Nie wyobrażałam sobie życia bez niego, jednak od wczoraj nie mogłam pozbyć się niepokoju, którego źródłem był jego młodszy brat...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro