Rozdział 17
Gdy się przebudziłam, nawet nie wiedziałam ile minęło czasu odkąd zakotwiczyliśmy się w tych podziemiach. Otwierając oczy dostrzegłam, że jestem przykryta płaszczem.
- Ciepło ci? –zapytał brunet, a ja przytaknęłam automatycznie
- Udało mi się uruchomić główny piec budynku i przekierować by grzał najniższe poziomy. Instalacja dalej jest sprawna, a komin jest drożny.
Fakt, że rozmawiamy po tym wszystkim „normalnie" lekko mnie wyluzował. Chociaż wciąż czekałam na przygniatające poczucie winy, które nie przychodziło. Gdy zaczęłam się zastanawiać nad tym jak okropnym człowiekiem jestem, jedna myśl, przebiła się na prowadzenie.
- Byłeś na górze? – zapytałam lekko zaniepokojona, że nawet nie słyszałam jak wychodzi
- Musiałem... cała się trzęsłaś więc przeszukałem większość mieszkań i znalazłem parę „skarbów"... a poza tym musiałem zobaczyć czy na zewnątrz się polepszyło
- I jak? – zapytałam podnosząc się lekko zażenowana do siadu
- Wichura znacznie zelżała, ale dalej jest niebezpiecznie.... Jesteśmy tu już od 20 godzin więc jak to się utrzyma myślę, że dopiero jutro będzie szansa na wyjście
- Żartujesz! – aż wytrzeszczyłam oczy – nawet nie odczułam, że jesteśmy tak długo!
- Ze mną czas się nie dłuży – zauważył poważnie i patrząc na mnie pytająco, stwierdził po chwili
- Dalej nie zmienisz zdania, prawda? - miał na myśli oczywiście mój wybór...
Moje milczenie było dla niego wystarczającą odpowiedzią...
- W takim razie było to idealne pożegnanie... - powiedział gorzko się uśmiechając... a ja poczułam ogarniający mnie smutek...
- Nie rozmawiajmy o tym... gdy stąd wyjdziemy wszystko wróci do normy... a te chwile będą wyłącznie wspomnieniem- odparłam cicho tak naprawdę zmieniając zdanie, ale nie chciałam mu jeszcze o tym mówić. Wolałam poczekać, aż nie będziemy uwiązani sam na sam w tym okropnym miejscu...
Patrzył na mnie nieprzerwanie. Myślałam, że zacznie na mnie krzyczeć, albo robić mi wymówki, po tym co się wydarzyło, ale nic takiego nie nastąpiło... zamiast tego podszedł i mnie objął zupełnie nic nie mówiąc...
......................................................
Gdy zaczął mi pokazywać co udało mu się zdobyć z wycieczki po piętrach ucieszyłam się, że było wśród nich wiele produktów spożywczych...
- To aż nieprawdopodobne, że to wszystko tu było
- Budynek jest zamknięty dopiero od pół roku, a ludzie często nie zabierają wszystkiego – powiedział najwidoczniej rozbawiany moją radością na widok jedzenia. Jednak coś jeszcze przykuło moją uwagę.
Zauważyłam, że ma głębokie zdrapanie na ramieniu
- A to od czego? – zapytałam prokuratorskim tonem, wietrząc podstęp
- Nic takiego... jedz – odpowiedział, a ja od razu poukładałam wszystko w całość
- Wcale nie znalazłeś tego na piętrzę! Byłeś po zapasy z samochodu! – wiedziałam już czemu doskonale zdawał sobie sprawę z warunków atmosferycznych. Najwidoczniej sam oberwał jakimś latającym przedmiotem.
- Nie chciałem byś umarła z głodu – powiedział lekko zaskoczony moim wybuchem -
- Wolałabym skonać z tego powodu niż pozwolić byś zginął przygnieciony przez jakieś cholerne drzewo!
- Tęskniłabyś za mną? – zapytał p chwili
- To oczywiste! Tęsknie cały czas! Każdego dnia!
- To czemu wybrałaś jego?... – jego przenikliwy wzrok mnie paraliżował
- Bo gdybyśmy do siebie wrócili znów byśmy wyniszczali się nawzajem... - odparłam – przypomnij sobie te wszystkie awantury...
- Po których się godziliśmy – dokończył – nasz związek był pełen pasji, a ty wybrałaś coś co jest bezpieczne, bez zbędnych uniesień...
- Może właśnie tego potrzebuje... nie mam już 19 lat... zmieniłam się... - odparłam
- Zdecydowanie się zmieniłaś Deki... kiedyś nie okłamałabyś sama siebie – wstał od stołu poddenerwowany i poszedł sprawdzić coś z generatorem...
....................................................
POV SASUKE
Gdy się obudziłem i zobaczyłem jej nagie ciało obok, aż poczułem że rozpadam się na kawałki... Gdy mnie odtrąciła starałem się zapomnieć i nie myśleć o tym jak jest wspaniała... Jednak teraz w pełni mogłem sobie przypomnieć jak bardzo ją kochałem...
Idealnie pamiętałem „instrukcję obsługi" tej drobnej istoty, która sama nie była pewna czego chce...
Westchnąłem cierpiętniczo zastanawiając się jak bardzo będzie żałować, że się ze mną przespała... Na dodatek nie zrobiliśmy tego tylko raz... Wiedziałem, że brat mówiąc bym się nią zaopiekował nie miał na myśli przespanie się z nią...
Wyszło jednak tak a nie inaczej i nie żałowałem... jedyne czego się bałem to jak ona zareaguje gdy już emocje opadną... Miałem tlącą się nadzieję, że te chwile zmienią jej zdanie, ale nie zamierzałem już na nią naciskać... za bardzo ją kochałem...
Itachi na wielu płaszczyznach był lepszy ode mnie, ale nie miałem pewności czy kocha ją tak samo mocno jak ja... dla niego w pierwszej kolejności liczyła się kariera... Zabroniłem mówić Sorze o tym, ale wiele jego związków się rozpadło z powodu, że nie w pełni się angażował, pracując od rana do wieczora... Żadna kobieta nawet ta najwytrwalsza, nie wytrzyma bez poświęcania jej uwagi.
Nie chciałem jej jednak w żaden sposób zniechęcać.. .Dekashi potrafiła zmieniać innych na lepsze. Liczyłem, że Itachi dostrzeże że posiada skarb o który musi dbać i przewartościuje swoje życie.
Gdy jeszcze smacznie spała postanowiłem poszukać czegoś do jedzenia i zaopatrzyć nas w bieżącą wodę... na szczęście znałem się na instalacjach... i wielu innych jak dotąd myślałem, niepotrzebnych rzeczach... Gdy uruchomiłem kocioł została tylko sprawa zapasów.
Wiedziałem jednak, że Itachi na pewno zaopatrzył bagażnik we wszystko co niezbędne a szczególnie w ciepłe koce i wodę. Nie miałem wyboru jak wyjść na zewnątrz... Niestety sytuacja nie za bardzo się poprawiła. Wiatr niszczył dalej wszystko na swojej drodze, a mój samochód leżał na boku dwa domostwa dalej...
Trzymając się drzwi budynku starałem się wypatrzeć samochód brata. Na szczęście Itachi firmowy wóz parkował pod żelazną wiatą w której teraz się zaklinował przekręcony przez wiatr... Miałem do przejścia z dobre 20 metrów, ale przy tym wietrze zastanawiałem się czy do niego dotrę. Gdy jednak przypomniała mi się twarz Dekashi i fakt, że na mnie liczy automatycznie zrobiłem krok naprzód.
Sam nie wierzyłem w swoje szczęście, gdy dotarłem na miejsce i otworzyłem bagażnik. Faktycznie było tu masę rzeczy niezbędnych by przeżyć. Założyłem pokaźnych rozmiarów plecak na plecy dopakowując jeszcze kilkanaście produktów.
Jednak w „drodze powrotnej" poczułem jak coś przecina moją koszulkę i ramię z którego zaczyna sączyć się krew. To zbłąkana dachówka, która swoją siłą uderzenia na szczęście nie wyrządziła mi więcej szkody. Z trudem wróciłem do naszego budynku, niosąc spory ciężar na plecach.
Musiałem chwilę odpocząć i opatrzyć ranę nim Deki się zbudzi. Nie chciałem by panikowała, a miała do tego tendencje. W porównaniu z moją siostrą była bardzo delikatna. Sora znając życie odważnie patrzyłaby na fruwające przedmioty i jeszcze pchała się, by to ona poszła po zapasy. Mimowolnie uśmiechnąłem się na myśl o siostrze, mając nadzieję, że jest bezpieczna z Itachim i nic jej nie jest...
..............................................................
POV DEKASHI
Atmosfera lekko zgęstniała... po zjedzonej kolacji, Sasuke powiedział, że w piwnicy jest wanna, którą przy okazji „odkaził" i poszedł naszykować mi kąpiel.
Bawiło mnie trochę, że w tych okropnych warunkach chce mi stworzyć odrobinę „luksusu"... Poza tym kąpiel była mi potrzebna... dalej na sobie czułam jego słodki zapach, który nie pozwalał mi myśleć...
Z każdą chwilą upewniałam się co do podjętej ostatecznej decyzji, jednak musiałam poczekać na odpowiednią chwilę. Gdy w pewnym momencie usłyszałam kroki bruneta z drugiej części piwnicy, poczułam dreszcz.... Przyjemny dreszcz. To co potrafił ze mną robić w łóżku przechodziły wszelkie wyobrażenia...
Przystanął jednak nade mną i patrząc upartym wzrokiem powiedział:
- Skoro od jutra mam zostać tylko marnym wspomnieniem, to dziś postaram się wyryło ci się w pamięci i byś nigdy o nim nie zapomniała – powiedział obejmując mnie i wkładając do wanny z ciepłą wodą po czym sam zrobił to samo.
.......................................................................
Nie sądziłam, że najpiękniejsze chwile swojego życia spędzę w zatęchłej piwnicy... Łącznie ukrywaliśmy się tu przez trzy dni... Burza dopiero odpuściła po takim czasie... telefony powoli zaczęły działać, a przez to że mieliśmy dostęp do prądu mogliśmy je porządnie naładować. Pomoc i organizacja władz i oddziałów sprzątających bardzo sprawnie przebiegała w tym rejonie, jakby robili to po raz setny... co zapewne tak było...
Niestety, apartament rozpadł się jak domek z kart... wszelkie moje rzeczy przepadły, ale najgorsza była świadomość, że gdyby nie Sasuke nie wyszłabym z tego żywa...
- Gotowa na powrót?- zapytał z wymuszonym uśmiechem. Nie wiedziałam któremu z nas było ciężej zmierzyć się z rzeczywistością
- Tak... - odparłam smutno – ale najpierw chciałabym zadzwonić
- W takim razie 10 minut drogi stąd uruchomili awaryjną linie telefoniczną. Mogą być kolejki, ale nie spieszy się nam nigdzie – zadecydował, wkładając ręce w kieszenie płaszcza. Lubiłam gdy tak robił. Wyglądał wtedy na naburmuszonego, ale ja właśnie to kochałam... te jego zmarszczone brwi... Automatem przypomniała mi się Francja, gdy w pochmurne dni chodziliśmy po skwerach przytulając się do siebie...
Bus ratunkowy ( który widziałam pierwszy raz w życiu) zabrał nas i pozostałych 20 niedobitków do małego ośrodka, gdzie kolejka faktycznie była pokaźna. Ale wszystko szło niezwykle sprawnie bo na jednego użytkowania przypadało tylko 2 minuty rozmowy. Chodziło o to by poinformować bliskich, że się przeżyło. Gdy nadeszła moja kolej, Sasuke stał na dworze, a ja wykręciłam między krajowe...
Po drugim sygnale odebrała, a ja zaczęłam
- Nie mam czasu ci nic tłumaczyć, ale gdy tylko wznowią loty, pojawię się u ciebie. Poszukaj mi mieszkania w centrum i blisko ciebie
- Deki skarbie... jesteś pewna? – Doskonale zdawała sobie sprawę jaką decyzję podjęłam...
- Tak... Wracam do Francji Viv... Sama... - powiedziałam to z trudem odkładając słuchawkę...
Idąc w kierunku bruneta moje serce krzyczało z rozpaczy, ale na zewnątrz radośnie się uśmiechałam. Nie chciałam się niczym zdradzić do czasu, aż wszystko zorganizuje... Poza tym czekało mnie jeszcze spotkanie z jego bratem, który zapewne czekał z niecierpliwością na nasz powrót.
Tam tam tadam xD
Wiem, że zrobiłam w tym opo z Deki niezdecydowaną emocjonalnie, ale dziewczyna ma ciągle pod górkę xD
Chciałabym podziękować kochanej tajemnicza za przerobienie artow bo mi padł gimp i oczywiście ankuro! Bardzo was kocham! ( Zapraszam też na ich profile gwiazdeczki... warto! Dziewczyny piszą FF NARUTO i zarówno fanki Gaary, Shikamaru i Sasuke znajdą to co kochają najbardziej xD )
Kocham i ściskam!
Wasza/Twoja
Juri
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro