Rozdział 16 Rzeczy nie do przeskoczenia i miłość nie do pokonania
- Poczekaj tu chwilę – polecił, po czym puścił mnie z uścisku
- Gdzie idziesz? – lekko spanikowałam. Było mi cholernie zimno, miałam na sobie przemoczone ubrania, wszędzie panowała ciemność i właśnie usłyszałam jakiś huk tuż przy budynku... Ta chwila w której nie odpowiadał strasznie mi się dłużyła.
W pewnym momencie jednak usłyszałam cichy szum i żarówka w tym ciemnym pomieszczeniu zaczęła świecić oświetlając bladym światłem porozrzucane przedmioty i od wieków nieodkurzaną podłogę
- Znalazłem generator, ale nie wiem na ile nam starczy prądu – powiedział Sasuke podnosząc kilka ciężkich pudeł i porządkując ten cały bałagan
- Pomogę ci... - chciałam już się ruszyć, ale mi zabronił
- Póki co stój tam gdzie stoisz... wszędzie jest tona szkła
Był niezwykle skupiony na tym co robi, a także na tym by za wszelką ceną mnie ochronić nawet przed takimi drobiazgami. W jednej chwili stał się niezwykle opiekuńczy, a jego mina nie zdradzała niczego prócz troski. Minęło z dobre dziesięć minut nim ogarnął kawałek przestrzeni organizując nawet dwie poduszki nie pierwszej jakości i świeżości...
Gdy skończył spojrzał na mnie i powiedział coś co od razu wywołało u mnie spięcie wszystkich mięśni.
- Deki... może to dziwnie zabrzmi, ale... musisz się rozebrać... - powiedział lekko zażenowany co było zupełnie nie w jego typie
- Po moim trupie – odparłam
- Trupem to zaraz będziesz... cała się trzęsiesz z zimna, a te mokre ubrania cię nie ogrzeją
- Ty to zrobisz? –zapytałam drwiąco
- Nie mówię tego z podtekstem erotycznym... nie wiem ile będziemy musieli tu siedzieć, a nie mamy póki co zapasów żywności, kocy ani świeżych ubrań.
- Dlatego mam paradować nago w zatęchłej piwnicy by twoim zdaniem przeżyć? – warga aż drżała mi z zimna, ale stałam i wciąż się sprzeczałam.
- Wybiegłaś z domu w samej koszulce i spodniach... ja nie przemokłem jak ty bo miałem płaszcz... oddam ci swój sweter – powiedział przeczesując swoje gęste włosy po czym westchnął
- Obiecuję nie podglądać – powiedział odwracając się i zdejmując płaszcz po czym gdy pozbył się swojego swetra odkrywając nagie plecy, aż wstrzymałam oddech... Cała zarumieniona wzięłam sweter i na wszelki wypadek odwracając się do niego tyłem, zdjęłam swoją bluzkę i stanik i założyłam jego o wiele za duży sweter.
- Już – powiedziałam na co się odwrócił – ale spodni nie zdejmę... - dodałam zadziornie chcąc rozładować tę dziwną atmosferę
- Tym razem na to nie liczę – odpowiedział blado się uśmiechając.
Po chwili usiadł na podłodze i dał znakiem bym usiadła obok. Chwilę się obawiałam, ale byliśmy w takiej sytuacji, że potrzebowaliśmy swojego wsparcia. Widząc, że dalej się trzęsę objął mnie delikatnie przyciskając do moich pleców swój nagi tors.
- Teraz to ty zamarzniesz... - odparłam
- Przestań martwić się o mnie... za chwilę powinno się zrobić trochę cieplej od generatora – powiedział rzeczowo, a ja aż przymknęłam oczy
- Chciałam jechać od razu do waszych rodziców – powiedziałam – wybacz, że musiałeś ryzykować i przyjechać po mnie
- Wiem i nie przepraszaj... Itachi nie dałby rady zatroszczyć się o was wszystkich zwłaszcza, że burza przyszła szybciej niż zapowiadano. – wcale nie oczerniał brata, a wręcz go bronił
- Gdyby nie ty nie poradziłabym sobie... - przyznałam wyobrażając sobie, że mogłabym leżeć pod gruzami budynku – boję się burz
- Zawsze w takich chwilach zakładałaś słuchawki na uszy i słuchałaś muzyki na full by nie słyszeć grzmotów – dodał, a ja się uśmiechnęłam że to pamięta
- Żałuję, że nie mam ich teraz... - przyznałam
- Jeśli cię to uspokoi ja mogę ci zaśpiewać... - powiedział dalej mnie obejmując od tyłu – ale ostrzegam... znam tylko te piosenki, których razem się uczyliśmy
- Czyli wszystkie o miłości – skwitowałam smutno, ale słysząc kolejne trzaski i widząc miganie światła za wszelką cenę chciałam się uspokoić
- Dusk Till Dawn... - powiedziałam cicho, a on zaczął delikatnie nucić.
Słysząc jego melodyjny głos powoli moje serce biło w rytm melodii... po chwili jednak włączyłam się śpiewając z nim zwrotkę... Nasze głosy znów się połączyły tworząc harmonię... gdy zakończyliśmy poczułam jak jedna łza spływa mi po policzku...cieszyłam się, że nie widzi teraz mojej twarzy...
Milczeliśmy z 20 minut ciągle siedząc w takiej pozycji. Po chwili poczułam jak cala drętwieje
- Cieplej ci? – zapytał
- Tak, ale trochę niewygodnie... - przyznałam na co oparł się o ścianę i powiedział
- Połóż się na moich kolanach...
Nie oponowałam już... rozluźniłam się widząc, że nie napiera na mnie jak zazwyczaj, a jedyne na czym mu zależy to moje dobro.
- Jestem głodna... - wyszeptałam wiedząc, że i tak nic nie może na to poradzić.
Gdy jednak sięgnął po swój mokry płaszcz i z wewnętrznej kieszeni wyjął batonika, aż zaśmiałam się radośnie
- Mówiłeś że nie masz nic do jedzenia!
- Gdybym powiedział, że mam rzuciłabyś, się na to od razu, a tak nie dopuszczę byś umarła chociaż z głodu, dozując ci kalorie na czas pobytu tutaj – powiedział uśmiechając się na widok mojego pałaszowania
- Chcesz gryza? – zapytałam z pełną buzią
- Naprawdę jesteś mi wdzięczna za ratunek skoro jesteś gotowa podzielić się jedzeniem – zaśmiał się szczerze – jadłem na lotnisku więc nie trzeba
- Już się bałam, że skorzystasz z propozycji – zażartowałam – często na studiach dokarmiałeś mnie batonikami
- Bo nie byłaś w stanie wytrzymać tych 90 minut wykładu do przerwy...Jak żyję nie widziałem takiego żarłoka – powiedział zaczepnie
- Póki moja figura na tym nie cierpi będę się opychać... - odpowiedziałam dumnie zjadając go w całości – poza tym to były bardzo długie 90 minut
Rozbawialiśmy swobodnie o dawnych czasach śmiejąc się z różnych sytuacjach wspominając. W pewnym momencie jednak temat zszedł na jego pracę i podróże.
- Sasuke... - zaczęłam
- Hmm? – zapytał delikatnie gładząc mnie po włosach
- To przeze mnie wyjeżdżasz na stałe? – zapytałam. Zamilkł i zrobił poważną minę
- Dobrze znasz odpowiedź Deki... - odparł po chwili.
Jego oczy wyrażały tyle bólu i żalu, a ja byłam tego powodem... Nie mogłam patrzeć na jego cierpienie, a żarówka która dotąd oświetlała pomieszczenie słabym światłem chyba doskonale mnie rozumiała, bo w pewnym momencie zgasła, pogrążając nas w zupełnej ciemności. Słyszeliśmy nasze oddechy, znacznie przyspieszyły...
Nienawidziłam ciemności, ale w tym wypadku byłam bardzo spokojna... jego ciepło i aura spokoju jaką wytwarzał znacznie mnie wyciszała
Nie zdziwił mnie fakt gdy w pewnym momencie poczułam na swoich wargach jego usta. Nie uciekałam... nie zastanawiałam się... oddałam pocałunek pozwalając by jego język wkradł się głębiej i zajął moim podniebieniem.
Moja dłoń na oślep powędrował do jego karku, który lekko naprężył się pod moim dotykiem. Tkwiliśmy w takiej pozycji bardzo długo rozkoszując się tą przeciągłą chwilą...
Gdy jednak napięcie pomiędzy nami znacznie wzrosło, Sasuke złapał mnie i uniósł tak, że teraz siedziałam na nim okrakiem i byliśmy na niemal tym samym poziomie... Jego pocałunki i dłonie na moim wcięciu w talii były najwspanialszą rzeczą jakiej kiedykolwiek doświadczyłam... Znał moje wszystkie czułe punkty i umiejętnie nimi operował, dozując mi doznania. Bazowaliśmy tylko na dotyku, bo nie mogliśmy dostrzec nic w tych ciemnościach.
Gdy odchylałam się do tyłu obejmując go za szyję doskonale wiedział co ma robić i pod jakim kątem mnie pochylić. Gdy poczułam jak jego dłonie wędrują pod mój sweter i jedna zatrzymuje się pomiędzy łopatkami, a druga zaczyna uciskać prawą pierś, aż wciągnęłam zatęchłe powietrze unoszące się wokół.
Nie przeszkadzały nam już warunki w jakich się znajdowaliśmy... Jego drobne przygryzanie na mojej szyi wywołało u mnie serię dreszczy. Mimo że nie mogłam tego zobaczyć wiedziałam, że się uśmiechał. Zawsze bawiło go jak moje ciało reaguje na ten jego gest... mawiał, że to jego podpis na moim delikatnym ciele...
Miał rację... tylko przy nim aż tak reagowałam... Gdy ponownie wróciłam do pionu, pomógł mi zdjąć sweter, który zarzucił na moje ramiona.
Już po chwili wiedziałam czemu. Pochylając się nade mną sprawił, że moje plecy nie dotykały zimnej podłogi, a opadły na miękki ciepły sweter... Gdy żarówka zaczęła powoli „ćmić" dalej nie widzieliśmy za dużo, ale mogłam dostrzec tęsknotę w jego spojrzeniu i uśmiech, który świadczył o obudzonym pożądaniu.
Słowa były zbędne.... Każdy nasz ruch wyrażał to co czujemy... Radość połączona ze smutkiem, który mieszał się z naszymi uniesieniami.
Gdy poczułam go w sobie miałam wrażenie, że odnalazłam coś czego do tej pory mi brakowało... Uniósł moją miednicę tak jak zawsze lubiłam i mocno na mnie naparł kilkoma szybkimi ruchami. W jednej sekundzie zalała mnie fala ciepła, emanując po moim całym ciele. Aż przestałam się angażować na chwilę cała zaskoczona co momentalnie wyczuł...
- Zabolało? – zapytał, a ja momentalnie zaprzeczyłam
- Nie... to... nie to... - wszeptałam, ale z tego uczucia dalej nie mogłam mówić...
- Zapomniałaś już, że ze mną często tak miałaś... - powiedział doskonale już rozumiejąc co mi się przytrafiło. Pochylił się bardziej i pocałował lekko zagłębienie pomiędzy moją szyją, a uchem.
Dalej będąc pod wpływem szoku, oddałam się ponownej przyjemności. Dawno nie czułam „takiego" orgazmu i to wyłącznie kilku pchnięciach... ale Sasuke miał racę. Z nim często tego doświadczałam, bo idealnie znał moje ukształtowanie... Seks z nim był tak dobry, że pozwalałam mu na wszystko... gdy zerwaliśmy chciałam o tym zapomnieć co jak widać się udało.
Nie eksperymentowaliśmy, nie spieszyliśmy się... jedynie co to rozkoszowaliśmy się każdym, nawet najdrobniejszym dotykiem. Gdy objęłam go nogami podniósł mnie i sadzając na swoich biodrach odchylił w tył i zaparł rękoma.
Zaczęłam kręcić biodrami najpierw powoli, a potem coraz szybciej, jednocześnie zaciskając wszystkie mięśnie w środku, sprawiając nam obojgu maksimum przyjemności. Z naszych ciał spływały stróżki potu, a pomimo niskiej temperatury w pomieszczeniu, płonęliśmy naszym wzajemnym żarem.
Czułam, że Sasuke za moment dojdzie, a ja jestem od tego trochę dalej, jednak nie przestawałam się poruszać. On również zdawał sobie sprawę i nie chciał mi pozwolić na dalszą dominację. Ponownie wylądowałam na plecach, a on wyszedł. Gdy usłyszał mój pełen sprzeciwu wdech powiedział
- Wiesz dobrze, że nie lubię kończyć przed tobą... - wyszeptał zachrypniętym głosem, będąc w podobnym amoku jak ja.
Poczułam jak rozkłada mi szerzej nogi i wkłada we mnie trzy palce, wcześniej odpowiednio je układając. Wiedziałam, co za chwilę nastąpi... często tak robił gdy byliśmy na różnych etapach dojścia by nas „zsynchronizować".
Jego długie palce rozchyliły się wewnątrz mnie równomiernie gładząc mnie z trzech stron
Aż jęknęłam z przyjemności... ale gdy dotarł do „tego" miejsca, aż chciałam zacisnąć nogi na co mi nie pozwolił. Oddychałam szybko i płytko, a gdy zaczął drażnić ten drobny punkt myślałam, że oszaleję. Nie potrzebowałam wiele, by zacząć wić się pod jego zabiegami. Widząc, że za chwilę nie wytrzymam z przyjemności, wyjął szybko palce i zastąpił je swoim przyjacielem.
Wystarczyły tylko jego dwa ruchy, byśmy oboje jęczeli z przyjemności... Nie wychodził jeszcze przez jakiś czas patrząc dalej mi w oczy. Chwila ta była zbyt podniosła i ważna dla nas byśmy mogli zniszczyć ją zbędnymi słowami czy poczuciem winy...
Jednak zasypiając przy jego boku, na zimnej i brudnej podłodze podjęłam już decyzję, która miała wreszcie rozstrzygnąć naszą beznadziejną sytuację...
Nie dawałam informacji o +18 by trochę potrzymać was w niepewności xD
Dodatkowo skarby moje chciałam zaznaczyć bardzo ważną rzecz... dla tych bardziej spostrzegawczych, którzy czytali moje lemony nie będzie problemem zauważenia różnic na jakich skupiłam się tutaj.
Ze względu na to, że moje opowiadania czytają osoby poniżej 18, lub osoby które swój „pierwszy raz" mają dopiero przed sobą chciałam poinformować, że to co kreuje w książce jest fikcją... w prawdziwym życiu wiele rzeczy i chwil wygląda znacznie inaczej ( co nie znaczy, że też nie jest magicznie) ale w książkach znacznie koloryzuje się wiele fragmentów. Chciałabym byście były tego świadome i tego, że najważniejsze w tej chwili jest połączenie głównie umysłu i serca ( jak przynajmniej starałam się opisać w wypadku SasuDeki) by odczuwać pełną przyjemność. Piszę tę notatkę ze względu na dwie pewne duszyczki, które są moimi fankami, ale zapomniały że nie należy wierzyć wszystkiemu i nie należy się spieszyć z pewnymi działaniami. Najważniejsza jest osoba z którą to robicie i wasze wspólne uczucia... inaczej nie przeżyjecie tych wspaniałych chwil tak jak to sobie wyobrażacie...
A teraz kończąc mój dział „ Juri uczy i bawi" mam nadzieję, że wam się podobało xD
Kocham i ściskam!
Wasza/Twoja
Juri
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro