Rozdział 14 Gdy drobne rzeczy zmieniają wszystko
Każdego dnia myślałam o beznadziejności sytuacji w jakiej się wszyscy znaleźliśmy. Tydzień minął w mgnieniu oka, a ja przez ten czas nie miałam kontaktu z Itachim... Zaszył się w swojej kancelarii i nie spotykał się nawet z rodziną. Nie odbierał moich telefonów ignorował wiadomości....
Sora mówiła bym dała mu czas, bo musi sobie wszystko przemyśleć dodatkowo jest w czasie ważnej rozprawy i poświęca jej całkowicie. Dowiedziałam się też od niej, że Sasuke wyjechał z kraju i sama ma z nim słaby kontakt, bo też jest zapracowany.
Monotonia dni i zmęczenie emocjonalne doprowadzało mnie do totalnej rozsypki... Takumi i Sora w żaden sposób nie mogli mnie pocieszyć. Gdy wracałam do pustych ścian, wszystkie chwile minionego tygodnia powracały w jednej sekundzie.
Tego wieczora jednak postanowiłam, że muszę się wziąć w garść. To zupełnie nie pasowało o mojego charakteru i osobowości, by mieć ciągle pesymistyczne podejście. Byłam silną kobietą i nie chciałam stać się ciągle płaczącą ofiarą. Wiedziałam, że to najprawdopodobniej koniec mojego związku i gdy tylko posprzątałam i zjadłam kolację usiadłam by przejrzeć mieszkania do wynajęcia. Byłam w stanie bez problemu się utrzymać w centrum miasta, a nie chciałam obciążać Itachiego swoją obecnością w jego mieszkaniu.
Nic nie mogłam poradzić nic na fakt, że kochałam ich obu, a świadomość wyboru była okrutna...
Gdy położyłam się spać nie mogłam długo usnąć. Nazajutrz miałam obejrzeć dwa lokale i fakt, że zaczynam wszystko na nowo lekko mnie rozemocjonowała. Gdy dochodziła 3 w nocy usłyszałam jak drzwi do mieszkania się otwierają...
Gdy usłyszałam znajome mi męskie kroki, Zamarłam...
Zamknęłam oczy udając, że śpię. Nie miałam siły się kłócić, a poza tym widok jego rozczarowanego wzroku moją osobą sprawiał mi ból...
Słyszałam jak zdejmuje po kolei swoje części garderobę, po czym położył się obok mnie w łóżku. Gdy otworzyłam oczy leżał odwrócony do mnie tyłem... nie miałam odwagi przytulić się do jego pleców mimo że bardzo tego pragnęłam...
.................................................................
Gdy pierwsze promienie słoneczne zaczęły przebijać się przez roletę padając na moją twarz, przebudziłam się z niezadowoleniem. Byłam wykończona, a nawet mój budzik jeszcze nie zadzwonił... Gdy odwróciłam głowę chcąc uciec przed upartym światłem zobaczyłam, że Itachi mi się przygląda z nieodgadnionym wyrazem twarzy...
- Wróciłeś... - dałam radę z siebie wyksztusić – myślałam, że nigdy już to nie nastąpi
- Wybacz, że przez ten czas cię ignorowałem... musiałem to sobie wszystko poukładać...
- Miałeś co... - odparłam smutno podnosząc się i siadając na łóżku – jednak nie musisz nic więcej mówić. Dziś idę oglądać mieszkania... gdy tylko na któreś się zdecyduje od razu się wyprowadzam – dodałam
- O czym ty mówisz Dekashi? – zapytał nie rozumiejąc mojego sposobu myślenia – ja sobie nie wyobrażam życia bez ciebie
- Ale... - zaczęłam lecz mi przerwał
- Kocham cię Deki... i nie obchodzi mnie twoja przeszłość nawet jeśli uczestniczył w niej mój brat... wszyscy staliśmy się ofiarami beznadziejnego losu, ale wiem że wszystko da się poukładać...poza tym rozmawiałem z nim
- O nas...? – zapytałam czując wewnętrznie dreszcz słysząc jego imię
- Tak – odparł Itachi – mówi, że byłaś mi wierna i nie chciałaś już wracać do relacji jaką mieliście wcześniej... i że on sam nie zamierza już mieszać nam w życiu... Miałem ochotę go zabić za to co robił, ale jest moim bratem i wiem, że twój urok potrafi mącić facetom w głowie – dodał, a ja aż nie dowierzałam w jego słowa
- Ta sytuacja też uzmysłowiła mi jak bardzo jesteś dla mnie ważna i, że ostatnio bardzo cię zaniedbałem... nie obiecuję Ci, że moja praca nie będzie mieć już wpływu na nasze życie, ale obiecuję że nie pozwolę ci nigdy więcej mieć wątpliwości, że to ja jestem idealnym mężczyzną dla ciebie
Patrząc mu w oczy z przerażeniem słucham jego dalszych słów
- Wyjdź za mnie... - jego ręka powędrowała do mojego policzka i delikatnie go pogładziła
- Nie podejmuj takiej decyzji pod wpływem emocji Itachi – odparłam poważnie lekko obawiając się tych jego wahań nastrojów
- Wiem, że może ci się wydawać, że działam nie racjonalnie, ale już od dłuższego czasu o tym myślałem... Jeśli mnie kochasz, zgódź się...
„Jeśli mnie kochasz" – jego słowa automatem odbiły się echem w mojej głowie... Patrzył na mnie wyczekująco, a ja wyszeptałam cicho
- Ja ciebie też... - gdy wziął mnie w ramiona czułam dwa dominujące uczucia. Szczęście i smutek, ale przyczyny tego drugiego nie rozumiałam...
.............................................................
-Tak się cieszę Deki...! martwiłem się porządnie o ciebie... miałaś już obłęd w oczach – powiedział Takumi, gdy dowiedział się o przebiegu mojego poranku. Nie przestawał radośnie paplać o pozytywach tej sytuacji przez resztę dnia, ja natomiast odpływałam myślami gdzie indziej.
Cieszyłam się, ale to co miało miejsce po „oświadczynach" trochę mnie niepokoiło... do tej pory nasze zbliżenia były czułe i zmysłowe, lecz to co Itachi robił ze mną dzisiaj takie rzeczy, że aż się wystraszyłam takiej zmiany... w niektórych momentach nawet sprawiał mi ból, ale zupełnie na to nie zważał... Miałam nadzieję, że to jednorazowy wybuch wszystkich emocji jakie się w nim kumulowały przez ten tydzień. Tak czy inaczej ostatnio mogłam poznać jego drugą, mroczną stronę osobowości, o której istnieniu nawet nie wiedziałam...
.........................................................
- Itachi nie mówmy im dzisiaj – zwróciłam się do narzeczonego w drodzę do jego rodzinnego domu
- Nie masz się czego obawiać skarbie... nic nie wiedzą o ostatnich wydarzeniach – odparł doskonale zdając sobie sprawę z tego o czym myślę. W pewnym sensie odetchnęłam z ulgą. Myślę, że moi przyszli teściowie nie pochwalali by tego trójkąta miłosnego, za który pewnie obarczyli by mnie w całej okazałości.
Gdy weszliśmy do posiadłości podobnie jak za pierwszym razem przywitała nas Sora, ale w znacznie pochmurniejszym nastroju. Gdy Itachi poszedł przodem, podeszła do mnie i szepnęła do ucha
- Trzymaj się skarbie... - nie wiedziałam co ma na myśli, ale nie zdążyła mi wyjaśnić. Gdy weszliśmy do salonu zobaczyłam, że prócz rodziców i Madary jest jeszcze jedna osoba, której obecność była szokiem i niezbyt radosną niespodzianką.
- Nie wyjechałeś czasami? – zapytał Itachi brata z lekką pretensją w głosie, ale starał się niczego nie pokazywać przy rodzicach
- Wróciłem tylko na parę dni by pozałatwiać sprawy nim wyjadę na stałe – odparł Sasuke również podejmując grę aktorską. Nie patrzył na mnie, ale wiedziałam, że nie chce tym sposobem dać Itachiemu powodów do złości
- Na stałe? – zapytałam nie mogąc się powstrzymać...
- Nic mnie tu nie trzyma, a w Europie mnie potrzebują – odparł dalej na mnie nie patrząc. Jego zachowanie względem mnie sprawiało mi ból mimo że wiedziałam, że nie chce mnie zranić...
- To może nawet i dobrze się złożyło i jesteś – odparł Itachi, a ja pobladłam wiedząc, że zamierza bawić się uczuciami brata – usłyszysz radosną nowinę
- Radosną? – Pani Uchiha aż uśmiechnęła się na to stwierdzenie i wypaliła rozentuzjazmowana – jesteś w ciąży Dekashi?
Nastała cisza i pełnego oczekiwania atmosfera, a Sasuke spojrzał na mnie z przerażeniem.
- Jeszcze nie, ale wszystko po kolei – zaśmiał się Itachi po czym dodał – zaręczyliśmy się...
Pisk szczęścia mojej przyszłej teściowej, zadowolona mina przyszłego teścia, Itachi mówiący to z satysfakcją i zrozpaczeni Sora wraz z Madarą... to wszystko uchwyciłam nim spojrzałam na...niego.
Miałam wrażenie, że gniew i zdruzgotanie w jego oczach wywołają kolejną awanturę, ale po raz kolejny pokazał, że w trudnych sytuacjach potrafi grać... i dla mnie i mojego szczęścia jest gotowy poświęcić samego siebie....
Wstał i podszedł do brata, obejmując go mocno i powiedział coś co rozdarło mnie na wskroś:
- Gratulację bracie... Jesteś prawdziwym szczęściarzem...
..............................................................................
Pierścionek poszliśmy kupić jeszcze tego samego dnia... Zawsze rozmyślałam nad tą chwilą, ale tym razem zupełnie nie mogłam się skupić. Ciągle miałam w pamięci smutny wyraz oczu drugiego Uchichy...
Mój narzeczony natomiast nie zwracał uwagi, że jestem nieobecna. Doskonale zdawałam sobie sprawę, że widzi moje rozterki, ale najzwyczajniej w świecie nie podejmuje tematu... zabolało mnie to, bo czułam że po ostatnich wydarzeniach przejął nade mną rolę kontrolująco-dominującą... Często stawiał przed faktem dokonanym w różnych aspektach, jakby nawet nie oczekując mojej opinii...
Znosiłam to bo tłumaczyłam sobie, że jest zraniony i przez to, że byłam za bardzo niezależna, nie potrafiłam szybko podjąć mądrej decyzji.
- Długo tak nie pociągniesz – powiedział któregoś razu Takumi, gdy mu się zwierzyłam... nie miałam z kim o tym porozmawiać... Vivi była w podróży poślubnej zwiedzając wszystkie stany Ameryki, a Sorze nie mogłam się wyżalić bo postawiłabym ją przed dziwną sytuacją...
- Może ja się nie nadaje do związków – westchnęłam wysyłając listę ofert w biurze
- Nadajesz, ale do takiego gdy mężczyzna pozwoli ci być sobą... A Itachi cię zmienia... boi się, ze jeśli nie będzie cię kontrolować i cię nie stłamsi odejdziesz...
- Nie przesadzaj... nie tłamsi mnie... po prostu stracił do mnie zaufanie – westchnęłam smutno – i nie dziwie mu się
- A ja się dziwie... - odparł – jeśli byłby pewnym siebie mężczyzną, chciałby zdobyć twoje oddanie w inny sposób...
- Powiedział facet, który drży, że pewna blondynka nie traktuje go poważnie
- Ale jej tego nie pokazuje... daje jej znaki, że wiem jak cudowny jestem i ze ona do mnie idealnie pasuje, bo jest taka sama – uśmiechnął się szeroko
- Iiii? – zapytałam
- I to działa – jego perfidno-cwany uśmiech mnie rozbroił – teraz sama szuka mojego towarzystwa...
- No to gratuluję – zaśmiałam się
- Powinnaś albo z nim porozmawiać, albo się postawić... w łóżku też nie daje ci wyboru i nie pyta o zdanie?
- O TYM nie będę z tobą rozmawiać – całą się zawstydziłam. Był moim przyjacielem, ale są pewne granice.
- Ja dalej nie rozumiem czemu robisz się ciągle czerwona przy tych tematach... przecież jestem ekspertem! – odparł
- I mężczyzną...
- I to ze mnie czyni idealne źródło informacji – wyszczerzył ponownie zęby w uśmiechu i dodał:
- A tak na serio Dekashi to nigdy nie rób niczego wbrew sobie... Facet, który „zmusza" kobietę do pewnych działań w łóżku ma poważny problem...
- I tobie pewnie nigdy się to nie przydarzyło – zadrwiłam ironicznie
- Nie...miałem zawsze dar przekonywania, ale były kobiety które musiałem traktować bardzo delikatnie by potem nie miały urazu do mnie i do seksu...
- Do ciebie i tak potem miały...gdy nie dzwoniłeś na drugi dzień – odparłam sceptycznie
- Zawsze dzwonie na drugi dzień... - powiedział – tylko nie umawiam się konkretnie na następne spotkanie
- Dobrze, że trafiłeś na Sorę... ona już cię ustawi do pionu...
- Ja jej na to pozwolę... bo sam tego chce... i na tym polega związek Deki – odparł poważnie
- Wiem na czym polega związek Takumi... i wiem, że Itachi mnie kocha i nie chce mnie krzywdzić – odparłam pewnie siebie, chociaż słowa przyjaciela dały mi mocno do myślenia. Byłam wyzwoloną kobietą, ale to co ostatnio oczekiwał ode mnie Itachi w kwestiach łóżkowych zakrawały już o istne porno... Ja natomiast chciałam wynagrodzić mu fakt, ze byłam kiedyś z jego bratem chociaż tak naprawdę nie miałam już na to wypływu.
- A co u tego dupka? – zapytał Takumi wyrywając mnie z rozmyślań
- Jeszcze ma być przez pięć dni w kraju – odparłam automatycznie, a gdy Takumi nic się nie odezwał spojrzałam w jego kierunku. Miał drwiący wyraz twarzy
- Nie patrz tak na mnie bo źle skończysz... o co ci chodzi?
- O to, że ty dalej myślisz o tym dupku i póki sama porządnie nie zdecydujesz bez presji i pośpiechu czego chcesz w życiu i kogo, dalej będziesz nieszczęśliwa...
..........................................................
Gwiazdeczki kochane!
Wybaczcie, że wczoraj nie było rozdziału, ale praca mnie dobija obowiązkami xD
Jednak teraz do końca tygodnia postaram się poprawić więc zaglądajcie codziennie ^^
Kocham i ściskam!
Wasza/Twoja
Juri
P.S. Shoty też zaczne nadrabiać od jutra
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro