Rozdział 12 Nie, nie oznacza Tak...
PROSZĘ O WYSŁUCHANIE PIOSENKI XD (nie ma rebelii! )
-Nie mogę... - powiedziałam odtrącając go w pewnej chwili i odsuwając się od niego.
- Dekashi...
- Nie chcę... - powiedziałam już bardziej stanowczo – Nie zrobię tego Itachiemu. Nie skrzywdzę go
- Ale mnie możesz krzywdzić? – zapytał z ironią
- Nie chcę ci dawać nadziei, ani się tobą bawić... To się nie uda
- Wmawiasz to sobie – odparł – szalejesz za mną i ciągle mnie pragniesz
- Bo robisz mi mętlik w głowie i sercu... Kocham Itachiego, a ty jesteś jedynie wspomnieniem, które odżyło... nic więcej. Poza tym jesteś jego bratem... nie czujesz wyrzutów sumienia?- zapytałam szczerze wylewając wszystko z siebie
- Nie – odparł hardo – Bo to on odebrał mi ciebie, a nie odwrotnie...
Gdy patrzyłam na niego zaszklonym od łez wzrokiem westchnął
- Dekashi... za bardzo cię kocham by do czegoś cię zmuszać. Chcę byś zastanowiła się czego pragniesz. Zaakceptuje wszystko – wyznał ujmując moją dłoń. Był niezwykle poważny i szczery
- Jeśli uznasz, że to Itachi jest mężczyzną twojego życia usunę się w cień. Wyjadę i będziemy widywać się jedynie na rodzinnych uroczystościach. Nigdy nie zamierzałem krzywdzić brata... jest dla mnie wzorem, ale ty od początku należałaś do mnie... czy dalej tak jest, zdecyduj sama... - powiedział wychodząc.
Nie wytrzymałam. Łzy same płynęły potokiem... Ja naprawdę miałam dylemat... on był moją PIERWSZĄ miłością... to z nim przeżyłam wszystkie najważniejsze chwile... to on pasował do mojego temperamentu... ale gdy Itachi stanął na mojej drodze, sprawił że się zmieniłam... dojrzałam.... Zaczęłam doceniać jego spokój którego mi zawsze brakowało... związek z Sasuke mnie jednocześnie wyniszczał, a z Itachim mogłam tworzyć i budować przyszłość...
Ale miałam też obawy...
Bolało mnie to, że Itachi od mojego wyjazdu nawet nie zadzwonił ani nie napisał... wiedziałam, że jest zapracowany i to rozumiałam. Kariera, firma po ojcu, spełnianie oczekiwań rodziny, ale ja tu byłam całkiem sama... Nawet nie zastanowił się czy doleciałam bezpiecznie... Ostatnio tylko wracał do domu w nocy na seks, a rano już go nie było... Pisać zawsze pisałam pierwsza i gdy okazywałam swoje niezadowalanie, że nie poświęca mi uwagi to dopiero wtedy wynajdywał 30 minut w ciągu dnia przy lunchu, gdzie omawialiśmy główne sprawy...
Należałam do kobiet, którą wolą być zdobywane, a nie zdobywać same... Natomiast to ja ostatnio wysilałam się bardziej w tym związku... Nie wiedziałam czy to tymczasowe czy może Itachi zamienia się w swojego ojca, który według Sory z każdym rokiem robił się coraz bardziej mniej czuły, radosny i troskliwy...
Nie chciałam, by stało się z nim to samo...
Wciąż płacząc wykręciłam numer telefonu
- Potrzebuje cię... - powiedziałam słysząc radosne „co tam śliczna" w słuchawce
- O której masz lot powrotny? – spoważniał momentalnie
- Za 6 godzin... - teraz już łkałam
- Będę na lotnisku – odparł konkretnie, a ja wiedziałam, że Takumi jest jedyną osobą jaka może mi w tym momencie pomóc.
.....................................................
- Naprawdę Viv jest w ciąży? – zapytał podając mi chusteczki
- Możemy skupić się teraz na mnie!? – zironizowałam, żałując ze w potoku opowieści mu o tym wspomniałam... ta informacja zrobiła na nim ogromne wrażenie
Siedziałam w jego mieszkaniu i ukryłam się przed światem. Itachi dalej nie dał oznak życia, ale Takumi od Sory wiedział, że pilnie pracuje nad rozprawą
- Wybacz Deki, ale ja nie wiem jak ci pomóc... to wybór jak pomiędzy gangreną, a cholerą... umrzesz na jedno i drugie, ale i tak się zastanawiasz co lepsze
- Podaj mi ciastka... - powiedziałam wydmuchując nos wybuchając kolejną falą płaczu
- To dziesiąte opakowanie... nie to że ci żałuję, ale jak przytyjesz to już żaden z braci nie będzie cię chciał – próbował mnie rozweselić co trochę mu się udało
Po trzech godzinach się wyciszyłam
- I tak będziesz tęsknić zawsze za tym, którego nie wybrałaś... ta historia nie ma pełnego szczęśliwego zakończenia – powiedział przytulając mnie – wiem tylko, że przez Sasuke bardzo cierpiałaś i ja go dodatkowo nie lubię co działa na jego niekorzyść
Zaśmiałam się pod nosem... Wiedziała, że muszę podjąć tę decyzję, a zwłoka nic mi nie da.
- Odwieziesz mnie do domu? –zapytałam po chwili
- Nie chcesz zostać? – Jest druga w nocy, a Itachi miał zostać w firmie bo o 6 ma rozprawę
- Widzę, że wiesz więcej ode mnie... - zironizowałam – muszę trochę odetchnąć... a poza tym chce na spokojnie pomyśleć
- W takim razie ubieraj się księżniczko i wieź ciastka na drogę – odparł Takumi całując mnie w czubek głowy
.............................................
Nie spalam prawie w ogóle. Myśli mnie zabijały, a uczucia dobijały... jednak nad ranem wiedziałam już co powinnam zrobić... i to natychmiast
................................................
POV SASUKE
Po powrocie z Francji wyprowadziłem się do Madary... nie chciałem by Deki czuła presję z mojej strony, a mimowolnie wprowadzałem ją w taki stan... Wspominałem ciągle jak leżała nie tak dawno w moich ramionach... Nie kontrolowałem swoich zachowań, bo miłość do niej mnie rozszarpywała od środka.
Ale Nie byłem z nią do końca szczery... Cholernie mi przeszkadzało, że podkopuje Itachiego, ale to było silniejsze ode mnie.
Gdy nad ranem dostałem od niej smsa byśmy spotkali się w mieszkaniu o 10, aż zamarłem... wiedziałem że podjęła decyzję... siedząc przy śniadaniu, Madara próbował mnie pocieszać
- Kurdę... kocham Ciebie i Itachiego jak rodzonych braci, ale mam wrażenie że wybrała ciebie – powiedział dość radośnie
- Mówisz tak tylko by mnie podbudować? – zapytałem
- Nie... naprawdę tak uważam... na ciebie patrzy z większym bólem – powiedział poważnie, a ja w głębi serca miałem nadzieję, że jest faktycznie jak mówi.
Gdy dotarłem do mieszkania ona krzątała się po salonie w kółko... Widząc mnie zatrzymała się, a oczy zaszły jej łzami...Wiedziałem doskonale już co to oznacza...
Podszedłem bliżej i spojrzałem w jej jakże słoneczne oczy... pogładziłem jej policzek i widząc jak łzy zaczynają spływać po jej bladej twarzy, uśmiechnąłem się smutno po czym się odezwałem
- A więc Itachi...
- Tak... - wyszeptała dalej patrząc na mnie – przepraszam...
- Nie masz za co przepraszać Deki... Zawsze był ode mnie lepszy... Mam tylko nadzieję, że w pełni cię uszczęśliwi – odparłem nie chcąc wywoływać u niej poczucia winy... Mimo że wewnątrz krzyczałem z bólu tak naprawdę To ona była w tym wszystkim ofiarą...
- Mam tylko jedną prośbę – powiedziałem nie mogąc się powstrzymać - ofiarujesz mi pożegnany pocałunek... ? Tym razem zakończmy naszą historię w innej atmosferze
Patrzyła na mnie chwilę po czym się lekko uśmiechnęła
- Nie przepuścisz nawet takiej okazji, co? – zaśmiała się nerwowo, a ja podniosłem jej podbródek. Kiwnęła głową na znak, że się zgadza. Objąłem ją w tali i namiętnie pocałowałem... Skoro miał to być nasz ostatni pocałunek, chciałem wyrzucić w nim wszystkie emocje i uczucia...
Czas się zatrzymał, nasze serca zaczęły bić w równym, przyspieszonym tempie... Gdyby nie okoliczności w jakich ją całuje i z jakiego powodu czułbym się jak w raju. Nim jednak zdążyłem ją oswobodzić ze swego uścisku i warg, usłyszeliśmy jak drzwi wejściowe się otwierają. Spojrzeliśmy w ich stronę i już wiedziałem, że to nie będzie do końca miłe wspomnienie...
W korytarzu stał teraz dwie osoby... moja przerażona siostra i brat, którego wyraz twarzy nie zdradzał ani jednej emocji...
Gwiazdeczki!
Jak wam się podoba ciągle trwająca drama!? xD
Obyście tylko mnie nie znienawidzili za to jak ja tu mieszam... w tym opowiadaniu jestem strasznie niedobra dla Dekashi...eh... cóż zrobić xD Prawo twórcy ^^
P.S
LadyAndzia – licze ze z cierpliwością dotrwasz do końca mojego opowiadania... jak wspominałam, kocham robić zwroty akcji w moich ff dlatego proszę o ocenę jak już się ono „skończy" ^^ (wiesz o czy mówię)
Kocham!
Wasza/Twoja
Juri
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro