Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział VI - "Czyżby trzeci dowód ?"

- Na pewno wszystko okey ? - upewnia się Cedric, zadając mi te pytanie po raz setny w ciągu dziecięciu minut.

- Po raz tysięczny Ci mówię, że wszystko okey, a "wszystko okey" nie ma wielu znaczeń - odpowiadam coraz bardziej zbulwersowana. 

Zwiadowca patrzy na mnie jeszcze przez chwilę, po czym wychodzi z pomieszczenia, głośno zatrzaskując drzwi. 

Siedzę w naszym pokoju spotkań, owinięta cieplutkim kocykiem. Trzymam w obu dłoniach kubek letniej już herbaty, którą męczę od czterdziestu minut, a nie ubyło jej prawie nic. Dzisiaj wyjątkowo mi nie smakuje. 

Naprzeciwko mnie siedzi Jason i dziwnie na mnie spogląda. Jakby ... ze współczuciem. Po chwili jego wyraz twarzy się zmienia i wygląda to tak, jakby miał coś na sumieniu. 

- Coś Cię gryzie ? Mnie wszystko możesz powiedzieć - odzywam się nagle, przerywając jego zamyślenie.

Chłopak patrzy na mnie zakłopotany. Kiedy w końcu ma zamiar odpowiedzieć, do pokoju wpada zasapany Zayn. 

- Nic Ci nie jest ? Tyr mi powiedział, że zemdlałaś wczoraj w lesie - mówi robiąc długie przerwy na głęboki wdech. 

- Wszystko okey - mówię krótko, spoglądając przez okno po mojej lewej, za którym widać tylko kawałek stajni, a za nim las. Byłam nieprzytomna przez kilkanaście godzin, obudziłam się dopiero dzisiaj rano. 

Nagle czuję, że ktoś zabiera mi z dłoni moją herbatę, błyskawicznie odwracam głowę i widzę jak Zayn bierze łyka.

- Ej ! Zrób sobie własną ! - wstaję i próbuję zabrać mu kubek, ale on unosi go wysoko nad siebie i mówi ze złośliwym uśmieszkiem:

- Jak dasz buziaka to Ci go oddam !

- Ode mnie, to Ty możesz jedynie dostać wpierdol, a nie buziaka ! - mówię, starając się dotknąć chociaż kubka, ale mój wzrost mi na to nie pozwala. Skok również nie wchodzi w grę, bo nic mi to nie da. 

Wchodzę na niską kanapę i dopiero wtedy jestem w stanie go dotknąć, ale Zayn zręcznym ruchem odchyla go do tyłu. Stojąc na tej kanapie nie jestem wyższa od niego choćby na centymetr. Świetnie.

Nawet nie wiem kiedy chłopak łapie moje nadgarstki jedną dłonią i przybliża swoją twarz do mojej. Nasze usta się stykają. Całuje mnie delikatnie, ale tylko przez chwilę, bo koło siebie słyszymy głos Jasona:

- Zayn zostaw ją ... Dopiero co niedawno się wybudziła ...

Chłopak odsuwa się ode mnie i wytyka Jason'owi język, po czym spogląda na mnie i mówi z błyskiem w oku:

- Wygrałem.

- Jesteś gnojkiem wiesz ? Dobra, a teraz oddaj mi moją herbatę ...

- No nie wiem, nie wiem ... Zastanowię się jeszcze ... - odpowiada po czym znowu zaczyna ją pić.

Tym razem udaje mi się szybkim ruchem wyrwać kubek z jego rąk.

- Ale ona dziwna ... Nie dość, że strasznie śmierdzi, to jeszcze smakuje jak antybiotyk ... Lepiej jej nie pij - ponownie wyrywa mi naczynie z dłoni.

- Dopiero co go wywalczyłam !  - zaczynam protestować, a Zayn szybko mnie ucisza, kładąc swój palec wskazujący na moich ustach.

- Uwierz mi, że zrobię Ci coś o wiele lepszego niż to - próbuję mnie przekonać.

- Taaa, a co Ty mi możesz zrobić lepszego, skoro tu nic innego nie ma ?

- Zobaczysz ... - mówi tajemniczo, krzątając się przy małej kuchni obok.

Kładę się na kanapie i zawijam kocykiem. Spoglądam niby przypadkiem na Jasona, który utkwił wzrok na kubku, stojącym na niskim stoliku. Patrzy na niego z obrzydzeniem. Co mu do diaska jest ?

Chwile później pomieszczenie wypełnia się słodkawym zapachem. Jakby ... czekolady, ale to niemożliwe, skończyła się kilka miesięcy temu.

- Proszę bardzo ! - mówi Zayn, podsuwając mi pod nos pięknie pachnący napój.

Biorę łyka i zadowolona krzyczę:

- Kakao ?! Skąd Ty je wytrzasnąłeś ?!

- Mam swoje sposoby - mówi tylko z uśmiechem od ucha do ucha i wychodzi z pokoju.

Nawet nie wiem kiedy wypijam już większość mojego ulubionego napoju. Smutna tym faktem, delektuje się każdym łykiem.

Jason cały czas siedzi na tym samym miejscu, ale teraz przegląda listy, które doszły wczoraj od ludzi Cedrica. Wnioskuję, że nie zawierają dobrych wieści, widząc skwaszoną minę chłopaka.

- Trzymaj - mówię do chłopaka, podając mu kubek z resztką napoju.

Chłopak podnosi głowę znad papierów i lekko się wahając bierze naczynie w dłonie. Jednym haustem wypija płyn i odstawia kubek na miejsce. 

Nie czyta już poczty, pełnej złych wiadomości tylko obojętnym wzrokiem patrzy się na drewniane panele. Po kilku minutach mówi tylko:

- Przepraszam Cię, Michaelle ...

Zanim zdążam obrócić głowę, widzę już tylko jak zamykają się drzwi. Zostawił mnie samą z moim zatroskaniem o niego. 

                                           ***

Kiedy zaczyna się już ściemniać, idę lasem z Anastazją, trzymając ją za rękę. Tak, to ta oślepiona dziewczynka, którą znalazłam na granicy. 

Cedric zaczął tak na nią mówić, bo przypominała mu jego córeczkę, która umarła wraz z jego żoną, podczas nalotu bombowców. Jak da się zauważyć, każdy z nas ma mroczną przeszłość za sobą. 

Późnym popołudniem podsłuchałam rozmowę Cedrica z pielęgniarką, która mówiła o tym, że Tyr nie jest w najlepszym stanie. Od razu poszłam to sprawdzić i rzeczywiście tak było. Tyr leżał skulony na łóżku i ciężko oddychał. Powiedział tylko, że ma pewność przez co się tak czuje. Nie dopowiedział jednak, co mu tak zaszkodziło, bo po chwili odleciał do świata snów. 

Moja intuicja podpowiadała mi, że coś tu jest nie tak. Pamiętam, że wczesnym rankiem tylko ja i Tyr byliśmy razem w pokoju spotkań i tylko my piliśmy herbatę. Ja jej nie dopiłam, a on wypił ją do dna na moich oczach. Zayn sam powiedział, że herbata jest dziwna i okropnie pachnie. Przez chwilę myślałam, że ktoś podtruł Tyra, ale jak zwykle wszystko wyolbrzymiam, więc pozbyłam się tej propozycji z głowy.

Zmartwiło mnie jego samopoczucie, a Cedric nawet nie próbował dać mi trochę czasu na odreagowanie. Zaczepił mnie na korytarzu, kiedy wracałam do swojego pokoju od Tyra. Z obojętnym wyrazem twarzy powiadomił mnie, że za dwa dni przydzieli nam jedną z trudniejszych misji. Dodał również, że wszyscy na pewno nie wyjdziemy z tego cało. Na te słowa pobladłam i czułam się jeszcze bardziej przygnębiona.

Najpierw Jason dziwnie się zachowuje, potem Tyr okropnie się czuję i nie wiadomo czy tylko na tym się skończy i do tego Cedric straszy mnie nową, śmiertelną misją. 

Z głębokiego zamyślenia wyrywa mnie cichy głosik Anastazji, która coś powiedziała.

- Mogłabyś powtórzyć ?

- Ktoś za nami idzie - powtórzyła zerkając do tyłu.

Na te słowa serce zaczęło mocniej walić w mojej klatce piersiowej. Nienawidziłam odwracać się za siebie, bo bałam się, że coś mi wyskoczy. Teraz też zaczynam słyszeć jego kroki, ale jakby było ich więcej ... 

Błyskawicznie odwracam się przodem do prześladowcy i biorąc Anastazję za swoje plecy, wymierzam w niego mój FNP-9. Zdziwiona dostrzegam, że naszym dręczycielem jest ten wielki wilk o zielonym oku. 

- Tylko spróbuj ją tknąć, to przyrzekam, że Cię zabiję - ostrzegam go wymierzając w niego mój pistolet, który po chwili chowam na swoje miejsce.

Idziemy dalej, a wilk stąpa koło mojej lewej nogi. 

- Bolą Cię już nóżki ? - pytam po chwili dziewczynkę.

- Troszkę - odpowiada zmęczonym głosem.

- No to chodź. Uwaga ! - mówię unosząc dziewczynkę do góry i sadzając ją na grzbiecie zwierzęcia.

Wilk spojrzał na mnie przekrzywiając na prawo łeb.

- No co ? W końcu się na coś przydasz - mówię biorąc jedną dłoń dziewczynki do swojej, a drugą każę jej wczepić w gęstą sierść stwora. 

                                       ***

Zmęczona wchodzę do pokoju spotkań po mój kocyk, który tu wcześniej zostawiłam. Kątem oka dostrzegam, że ta herbata nadal tu stoi. Spoglądam na nią z kocem  pod lewą pachą i przez chwilę się waham. Ryzyk fizyk, jeśli ją wypiję i wszystko będzie okey to znaczyłoby, że Tyr otruł się czymś innym, ale jeśli zacznie boleć mnie brzuch, to dowodziłoby, że mamy wśród nas zdrajce, który próbuję uśmiercić nas po kolei. 

Biorę kubek do ręki i jednym haustem wypijam ohydny napój. Naczynie stawiam do zlewu, po czym zamierzam już wyjść, kiedy do pomieszczenia wchodzi Zayn. Gdy tylko mnie zauważa uśmiecha się szeroko i zamierza już coś powiedzieć, ale ja nie daje dojść mu do słowa.

- Jeżeli za równą godzinę, nie zjawie się u Ciebie w pokoju, to będzie znaczyło, że coś mi się stało - mówię, a on otwiera szerzej swoje prawe oko. Wtedy powiadom Cedrica, a ja w tym czasie najprawdopodobniej będę wiła się z bólu u siebie w pokoju na podłodze. 

Nie czekając na jakiekolwiek pytania z jego strony idę w stronę swojego pokoju.

Za jakieś dwadzieścia minut dowiem się, czy moja intuicja mnie nie zawodzi ...





Nie myliłam się ...

__________________________________________

Wybaczcie za tak beznadziejny i pozbawiony akcji rozdział, ale ostatnio nie mam jakoś weny ;/ 

Za to w kolejnych będzie się sporo działo ;)

Miłego Dnia 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro