Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział II - "Granica"

Gdy otwieram swoje ciężkie powieki wita mnie ciemność i dziwny zapach, który zawsze panował w szpitalach. Dopiero po kilku chwilach mój wzrok przyzwyczaja się do panującego w tym pomieszczeniu mroku. Odsuwam z siebie fałdy kołdry i podnoszę się lekko i o dziwo nie czuję nieznośnego kłucia w głowie. Oglądam się po skąpo wyposażonym pokoju, w którym jest tylko łóżko, stoliczek nocny, małe lustro wiszące na ścianie i okno ozdobione jakąś firanką. Moja ciekawość kusi mnie, abym podeszła do okna, i tak też robię. Widok który rozpościera się za oknem mnie rozczarował. Widzę tylko kształty koron drzew, więc wnioskuje, że jestem w środku lasu. 

- Świetnie, akurat trafiłam w moje ulubione miejsce na świecie - mówię do siebie z sarkazmem. 

W tym momencie ktoś wchodzi do pomieszczenia i zapala światło, które krzywdzi moje oczy.

- Zgaś to do jasnej cholery ! - krzyczę chrapliwym głosem i zasłaniam rękoma swoją twarz. 

- Sorry, taki odruch - mówi jakiś chłopak, po czym zgasza światło.

Kiedy odsłaniam twarz, widzę jakiegoś nieznanego mi nastolatka, który stoi jakieś 4 metry ode mnie. Jest na pewno młodszy i wyższy ode mnie. Nie widzę dokładanie jego twarzy, bo oświetla je tylko, prawie nie dochodzące światło księżyca, zaglądające zza okna. Niepewnie daje jeden krok do przodu, przyglądając mu się badawczo. 

- Przychodzę od zwiadowcy Cedrica, który prosi o pilne spotkanie, najlepiej w tym momencie, jeżeli oczywiście jesteś na siłach - wymawia te słowa swoim niskim głosem.

Nagle budzi się u mnie pewna podejrzliwość ...

- A skąd mam wiedzieć, że mówisz prawdę ? Wojna nauczyła mnie, że nie wszyscy ludzie są godni zaufania ... - odpowiadam mu, zbliżając się do łóżka.

Zauważyłam u chłopaka cień zaskoczenia, ale tak szybko jak się pojawił, tak też zniknął. 

- Mam na imię Hector i jestem jego uczniem. Ciężko zdobyć jego ufność, więc raczej jestem godzien zaufania, czyż nie ? 

Uśmiecham się na jego odpowiedź i pytam przeciągając się:

- Gdzie my tak w ogóle jesteśmy ?

- Niedaleko obozu w Herlend - odpowiada niemal natychmiast.

Obóz w Herlend .. hmmm .. czekaj, czekaj, czekaj skądś kojarzę tę nazwę ... 

Otwieram szerzej oczy uświadamiając sobie, że ...

- Otóż to, jesteś w innym państwie - mówi do mnie chłopak widząc moją reakcję. - A konkretnie w Ardelii, na północ od ...

- Wiem gdzie jest Ardelia - przerywam mu szybko. - Sporo mnie ominęło ...

Odwracam się przodem do okna, wypatrując jakiegokolwiek ruchu na zewnątrz. Wiele pytań kłębi mi się w głowie bez odpowiedzi.

"Po co tutaj przybyliśmy?", "Czy znowu zmienią nam skład grupy?", "Czy te zadania będą bardziej niebezpieczne od pozostałych?", "Kto z nas tym razem polegnie?" ...

Aby jak najszybciej uzyskać odpowiedzi na przynajmniej połowę z nich, ruszam w stronę wyjścia. 

Chłopak otwiera mi drzwi i razem wychodzimy. Budynek ten okazał się być niewielkim punktem medycznym należącym do obozu. Hector zatrzymał po drodze jakąś pielęgniarkę, zapewne mówiąc, że opuszczam "szpital", jeśli tak to można nazwać. 

- Jak Ci na imię ? - zaczepił mnie Hector, gdy byliśmy już poza budynkiem.

- Michaelle - odpowiadam krótko. 

- Nie pasuje do Ciebie. 

- Myślisz, że nie wiem ? Nie musisz mi o tym wspominać ...

Hector zaśmiał się na te słowa, po czym powiadomił mnie, że od obozu dzieli nas jakieś 200 metrów. Ucieszyły mnie te słowa, bo na dworze było cholernie zimno, a miałam na sobie tylko wilgotny jeszcze mundur.

                                                                                           ***

Siedzę na twardym siedzeniu w niewielkiej ciężarówce z moją ekipą i Hectorem. 

- Chyba już gorszego zadania nie mogli nam przeznaczyć ... - narzeka Celeste, siedząca obok mnie.

- Nie marudź, zawsze może być gorzej - próbuje ją uciszyć Jason, ale bezskutecznie, bo Celeste ciągnie dalej:

- Co mnie skusiło, żeby brać udział w takich misjach, jeszcze z takimi popaprańcami jak wy ... - na ostatnie słowa się uśmiecha. 

- Normalna się znalazła ... - przewracam oczami. - A no skusiło Cie to, że teraz możesz paradować swoim tyłkiem przed Zayn'em !

Wszyscy się zaśmiali, oprócz Celeste, która tylko przewróciła oczami. Większość mojej ekipy zerkała co chwile to na Celeste, a to na Zayn'a. 

- No ciekawe przed kim Ty paradujesz - zwraca się do mnie Zayn ze swoim złośliwym uśmieszkiem, którego widzę już nie pierwszy raz. 

- Na pewno nie przed Tobą - odpowiadam mu najsłodszym głosem, na jaki tylko mnie stać i odwzajemniam jego uśmiech. 

Kiedy miał już odpowiedzieć, niespodziewanie ciężarówka zatrzymuje się z dosyć odczuwalnym wstrząśnięciem. Chwile później słychać trzaśnięcie drzwi i ciche kroki dowódcy tej misji. Otwiera nam drzwi przez które szybko wdarły się promienie wschodzącego Słońca.  Po kolei cała nasza ekipa wyszła z wozu i stanęła naprzeciw dobrze nam znanego zwiadowcy Cedrica. 

- Gdyby ktoś zapomniał, przypomnę jeszcze raz, że naszym zadaniem jest, aby wróg nie przedarł się na drugą stronę granicy, czyli tu gdzie teraz stoicie - przypomina nam cel misji z kamiennym wyrazem twarzy, zresztą jak zawsze. - Nieprzyjaciel będzie próbował wtargnąć tutaj jutro, około 4 rano. Macie okrągłe 24 godziny na przygotowanie się. Nie zapomnijcie o rozłożeniu kamer, pułapek, paneli pancernych, zakłócaczy sygnału, drutów porażających a także wykorzystujcie swoje drony i rzecz jasna, umiejętności, w których jesteście najlepsi. Liczę na was - ostatnie słowa wypowiada z uśmiechem, widniejącym tylko na ustach, a nie w oczach. 

Teraz wszyscy wpatrujemy się na budynek, z którym musimy się zapoznać. Nie należy on do najmniejszych. Wokół niego rozciągają się mury, w nich grube wieże, a gdzieniegdzie leżą zdeformowane samochody, które nie nadają się już do użytku. 

Szczerze powiedziawszy inaczej wyobrażałam sobie ten teren, którego mam bronić. 

- Michaelle ... - zaczął Cedric, który nagle znalazł się za mną.

- Jeszcze nie zaczęłam misji, a on już ma do mnie jakieś sapy - pomyślałam. 

Kiedy odwróciłam się do niego przodem, kontynuował:

- Trzymaj - podał mi do ręki jakiś karabin szturmowy. - Przyda Ci się.

Patrzę na tą broń i mówię z udawanym smutkiem w głosie:

- To znaczy, że nie będę mogła używać ...

- Możesz - uciął szybko. - Ale ta broń przyda Ci się na bliższe spotkanie z wrogiem.

- A mogę chociaż wiedzieć co to za broń ? 

- AK-12. Ma na pewno mniejszy odrzut niż twoja snajperka. Wyposażona jest w 30 naboi, ACOG, tłumik i kompensator. 

- No, no, no podoba mi się - mówię do niego testując ACOG.

- Wiedziałem, że Ci się spodoba - wypowiada te słowa z wyraźnie słyszalną pewnością siebie. 

- Ale to nie znaczy, że jest lepsza od mojego cudeńka - odzywam się, odwróciwszy się do niego plecami i jeszcze raz dokładniej sprawdzając celownik.

 Niestety ktoś musi zgaszać jego pewność siebie. Na nieszczęście ja należę do takich osób. 

- Tylko pilnuj Celeste - słyszę głos Cedrica, blisko mojego lewego ucha. - Ona jest nieobliczalna ...

Wtem Celeste, jak zawsze w odpowiedniej chwili, wesołym głosem krzyczy:

- No to się jutro zabawie ! 

- Ruszcie swoje żałosne tyłki, bo nie zamierzam na was czekać do wieczora ! - dodaje po chwili, po czym rusza w stronę budynku, nie czekając na nas.

- Ona nie jest normalna ... - wymawiam te słowa uśmiechając się do jej pleców. - Ale za to ją lubię. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro