Rozdział V - "Zdrajca wśród nas"
Spoglądam na dwupiętrowy budynek, który rozciąga się na sto metrów. Wokół budynku unosi się dziwna mgła, koloru brudnożółtego. Opary te, zabijają człowieka w niecałą minutę, dlatego każdy z nas ma na sobie maską przeciwgazową.
- Będę chronił wasze plecy - słyszę wyraźny głos Tyra, który akurat w tej misji pełni funkcję snajpera.
Krótko mówiąc, przydzielili mu moją posadę. Mam tylko nadzieję, że dobrze się z niej wywiąże.
- Wchodzę od strony garażu - powiadamia nas swoim cichym głosem Indira.
- Michaelle chodź ze mną od południowej strony. Wejdziemy oknem na parter - mówi szybko Celeste i już po chwili słyszę tylko denerwujący dźwięk przy uchu.
Przekazywanie sobie jakichkolwiek informacji, w takich warunkach było wyjątkowe ryzykowne i trudne. Aby przekazać wiadomość trzeba zdjąć maskę, wyjąć radio i dopiero wtedy mówić. W tym czasie możesz zostać uduszony przez gazy, albo postrzelony przez terrorystów. Śmierć do wyboru, jak miło.
Dlatego umówiliśmy się wcześniej, że przekazujemy sobie tylko istotne informacje.
Dzisiejszy cel misji - rozbrojenie dwóch bomb. Muszę przyznać, że jest to jedna z trudniejszych operacji. Na szczęście rzadko dostaję takie zlecenia.
Pospiesznie podchodzę do Celeste i nakładam na zabarykadowane okno, specjalny gadżetna tę misję, a mianowicie APM-6, czyli ładunek kasetowy.
- Uwaga ! Puszczam granaty na jeden z pokoi na parterze ! - mówię prędko do radia, po czym błyskawicznie zakładam maskę z powrotem.
Naciskam guzik, a granaty zostają rozrzucone po całym pomieszczeniu. Słychać nieco zagłuszone przez ochronne nauszniki strzeleckie eksplozje, ale doskonale za to czuć lekkie trzęsienie podłoża.
Gdy wybuchy ucichają, Celeste wybija okno obok i wskakuje do środka. Idę za jej śladem i też wparowuje do środka.
W środku również znajdują się trujące opary, które utrudniają mi widoczność. Na ziemi leży kilku martwych żołnierzy, którzy nie zdołali wywinąć się śmierci.
Nagle po mojej prawej dostrzegam jakiś ruch, błyskawicznie odwracam się w tym kierunku i mam już strzelać, ale w ostatniej sekundzie rozpoznaję, że to jeden z moich.
Ta jedna pieprzona sekunda uratowała mu tyłek. Inaczej leżałby już tu przede mną martwy.
Nie wiem który to, ale podejrzewam, że Zayn. Kopię go lekko w łydkę na znak, żeby tak więcej nie robił.
Nie patrząc na jego reakcję zaczęłam szukać wyjścia, które na szczęście było tylko jedno.
Kolejnym pomieszczeniem jest kuchnia. Dostrzegam w niej zabezpieczone ściany i druty kolczaste walające się wraz z kilkoma ciałami na kafelkowej podłodze, która jest w niektórych miejscach czerwona od krwi.
Podnoszę wzrok znad płytek i zauważam prawie niewidoczną posturę Celeste, która jak sądze po ruchach, przeładowuje broń.
Znienacka po jej lewej stronie odnajduje wzrokiem niebieskie światełka, które są coraz bliżej.
Dopiero teraz rozpoznaję, że to samobójca. Jest już za późno. Kiedy celuję broń we wroga, czas jakby zwalnia swój bieg. Strzelam w niego, trafiając go w tors, ale pociski jakby odbijały się od jego grubego pancerza. Wtedy jak w zwolnionym tempie, widzę tylko jak wróg wyciąga mały sprzęt i naciska przycisk, powodując, że on i ciało Celeste wznoszą się w powietrzu przez ułamek sekundy, a potem z wyraźnym hukiem, lądują po przeciwnych stronach pokoju.
Z łzami w oczach podbiegam do zakrwawionego i mocno poparzonego ciała dziewczyny, z której w przeciągu sekundy umknęło życie. Wiem, że nie żyje, ale pomimo to, zaczynam ją szarpać, żeby się ocknęła.
Zdeterminowana zdejmuję maskę i zaczynam wrzeszczeć do jej martwego ciała:
- Jak mogłaś mi to zrobić idiotko ?! Wiesz jak się teraz czuję ?! Dlaczego byłaś taka nieostrożna, tak lekkomyślna ? Odpowiedz mi ! - szarpię ją za pancerz, jakby to miało pomóc ją wskrzesić.
Czuję jak trujący opar wypełnia moje płuca, które dają o sobie znać w postaci duszącego kaszlu.
Dopiero po chwili odczuwam, że ktoś próbuje zabrać mnie od ciała Celeste.
- Zostaw mnie do cholery jasnej ! - zaczynam wymachiwać dłońmi na wszystkie strony, donośnie przy tym kaszląc.
- Michaelle ?! Michaelle ! Obudź się ! - czuję jak ktoś mną potrząsa i słyszę wyraźny głos Zayn'a. Zbyt wyraźny.
Szybko otwieram powieki i błyskawicznie podnoszę się znad poduszki.
Uświadamiając sobie, że jestem w swoim pokoju, od razu się uspokajam. Na szczęście to był tylko koszmar, tylko pieprzony koszmar. Takie atrakcje mam prawie co noc, ale ten był jakiś inny ... Nie potrafiłam odróżnić go od prawdziwego życia. Jeżeli będę w stanie odróżniać koszmaru od realu, będzie to niekorzystne dla mnie.
Teraz dostrzegam przed sobą przerażonego Zayn'a, którego wcześniej nie zauważyłam. Siedzi na łóżku i trzyma dłonie na moich udach.
- Już wszystko okey ? - pyta ze smutkiem w głosie.
Kiwam powoli głową i wtulam się w jego pierś, nie pytając nawet, co robi w moim pokoju.
- To było straszne - mówię, na co on mnie obejmuje.
***
- Dobra mów teraz, o co chodzi - zwracam się do Indiry, kiedy siedzimy już na małym wzgórzu.
Po śniadaniu, jak zawsze chciałam wyjść pobiegać do pobliskiego lasu, aby cały czas być w dobrej formie. Kiedy nakładałam na siebie płaszcz, podeszła do mnie Indira z pytaniem, czy mogłaby pobiegać ze mną. Nigdy wcześniej nie wychodziłyśmy razem biegać, więc byłam lekko zdezorientowana, ale zgodziłam się, bo intuicja podpowiadała mi, że wyjście razem pobiegać, jest tylko zwykłą przykrywką i kryje się za tym coś więcej.
Indira obejrzała się na boki, jakby sprawdzała czy nikt nas nie obserwuje, po czym zaczęła mówić półgłosem:
- Wczoraj kiedy rozmawiałaś z tą małą, ja tak po prostu udałam się do innych pomieszczeń na piętrze. I zaczęłam przeglądać różne książki, które walały się po starych szafkach ... W jednym pomieszczeniu pomiędzy tomami znalazłam to.
Podaje mi do ręki mały czarny sprzęcik, który okazuje się być kamerką.
Otwieram szerzej oczy, uświadamiając sobie, że ...
- Ktoś nas podgląda - dokończa na głos moje myśli Indira.
Zaciskam pięść i chowam dowód do kieszeni płaszcza.
- Podejrzewasz kogoś ? - pierwsze nasuwa mi się właśnie te pytanie.
- Na pewno to któryś z chłopaków ... To nie jest w stylu Celeste, więc od razu skreśliłam ją z listy podejrzanych.
Powoli kiwam głową, po czym mówię jej, jakie wnioski wyciągnęłam sprzed tych dwóch dni.
- Też zauważyłaś, że kiedy pojawił się tu Hector, to zaczęły dziać się te dziwne rzeczy ? Najpierw ta dziewczynka, teraz ta kamerka ... I coś czuje, że na tym się nie skończy.
- Też to zauważyłam, ale nie chciałam tak od razu oskarżać Hectora. Ale w tej chwili to on jest moim głównym podejrzanym ...
Przytakuję tylko i spoglądam na rozciągający się pod nami las. Nadeszła jesień, więc liście drzew mienią się teraz złotymi kolorami.
Patrzę się zamyślona w jeden punkt, używając go jako tło, do moich tłoczących się w głowie myśli. Kiedy wracam powoli do rzeczywistości, pomiędzy drzewami dostrzegam jakiś cień, nie pasujący do otoczenia. Od razu skupiam się na tym odcinku lasu, patrząc uważnie na pnie drzew. I znowu jakiś ruch, tym razem w krzakach.
- Ktoś nas obserwuje - mówię szeptem jeszcze bardziej wytrzeszczając oczy w tamtym kierunku.
Indira również szuka jakiegoś znaku, że oprócz nas, jest tu ktoś jeszcze. Nie czekając aż jeszcze raz pokaże się jakiś zarys, wstaję i mówię pospiesznie:
- Lepiej stąd spadajmy, zanim ten ktoś będzie próbował nas złapać ...
Błyskawicznie schodzimy ze wzgórza i inną drogą biegniemy truchtem do obozu. Przez pierwsze 100 metrów nic się nie dzieje, lecz jak jesteśmy już coraz bliżej budynków, zaczyna wiać nieprzyjemny wiatr, który jakby próbował nam coś powiedzieć.
Drzewa otaczające nas z prawie wszystkich stron, rozpoczynają swój niebezpieczny taniec. Przyspieszamy, biegnąc teraz sprintem. Kiedy widzę już czubek naszego budynku, coś wylatuje nam z lasu na drogę. Zatrzymujemy się gwałtownie i wytrzeszczamy szeroko oczy, nie mogąc uwierzyć, co przed nami stoi. Jest to wilk, czarny jak smoła, który jest dwa razy większy niż zwykły wilk, którego miałam okazje widzieć w zoo, za czasów kiedy miałam jeszcze rodziców.
- Chyba mam schizofrenie, bo widzę przed sobą ogromnego wilka, który nie występuje na tych terenach - zwracam się do Indiry.
- Jeżeli Ty też to widzisz, to wygląda na to, że obydwie mamy schizofrenie - odpowiada dziewczyna patrząc na wielką bestię, która zagrodziła nam drogę.
- To Ci się udało mnie pocieszyć - myślę z sarkazmem.
Teraz stwór otwiera szerzej paszczę, pokazując swoje wielkie kły i kładąc uszy.
Wyciągam z kieszeni swój nóż, wiedząc, że nie zdziałam nim za wiele. Ten wilk raczej też to zauważył i jeszcze bardziej wysunął swoje długie zębiska.
Indira spróbowała obejść go od lewej strony i ... udało jej się. Bestia nie zwróciła na nią najmniejszej uwagi. Dziewczyna stojąca za wielkim cielskiem czarnego stwora pokazała mi ręką, żebym również poszła w jej ślad, ale gdy tylko robię jeden krok w stronę lasu, wilk od razu podchodzi dwa kroki w moim kierunku.
- Biegnij po pomoc ! Najwyraźniej chodzi mu o mnie - mówię do dziewczyny, po której zostaje tylko piasek w powietrzu, który po chwili spada z powrotem na swoje miejsce.
Zaciskam swoją dłoń mocniej na rękojeści, a wilk jeszcze mocniej wyszczerza kły, warcząc przy tym przeciągle.
Po chwili dostrzegam, że jego wzrok skupiony jest na nożu, który trzymam w prawej dłoni. Spoglądam na niego, a potem znowu na wilka. Waham się przez chwilę, ale wbijam nóż w piach i wstaję z podniesionymi rękami, dając mu znak, że nie zamierzam go skrzywdzić.
Wilk natychmiast chowa wielkie zębiska i stawia uszy do góry. Zdziwiona powoli opuszczam ręce i przypatruje się ogromnej bestii.
Dopiero teraz dostrzegam, że ma nietypowy kolor oczu - zielony. I nie ma lewego oka.
I nagle w mojej głowie pojawiają się obrazy sprzed 12 lat, gdy podobne stworzenie zaatakowało mojego ojca. Widzę starszą panią skąpaną we własnej krwi, matkę z nożem w szyi, ojca pożeranego przez czarną bestię ...
Upadam na kolana, a obrazy szybko migają mi przed oczami. Tak szybko, że tracę przytomność.
***********************************
I oto mamy już V rozdział ! ^^
Chciałabym bardzo podziękować za te ponad 100 wyświetleń, 40 gwiazdek i tyle miłych komentarzy, które motywują mnie do dalszej pracy !
Jesteście wspaniali :)
Z okazji, że to już niestety ostatni dzień wakacji, jeszcze dzisiaj wstawię tutaj specjał, który będzie o ... a zresztą sami się przekonacie ;D
Pozdrawiam cieplutko.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro