Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział III - "Labirynt"

Kiedy ja łażę i rozglądam się po ogromnym budynku, moja ekipa rozkłada swoje gadżety na pierwszym piętrze. Muszę przyznać, że architekt miał niezłą głowę, bo ten budynek zaprojektowano na pieprzony labirynt. Posiada tylko parter i piętro, a ja nadal nie wiem co gdzie się znajduje. 

W każdym pomieszczeniu ze ścian schodzi już farba i panuje straszny odór, który nie ułatwia mi zapoznania się z tym piętrowcem. Do tego wszędzie plątają mi się jakieś rzeczy pod nogami.

W końcu znajduje jakieś dobre miejsce na swoją pułapkę, a konkretnie pod oknem. Rozkładam ją, po czym idę do pomieszczenia obok i kładę kolejną przed wyjściem na korytarz. 

Nagle dzwonek krótkofalówki odrywa mnie z zamyślenia. 

- Michaelle ? - od razu rozpoznaje głos Indiry. - Przyjdź do nas jak skończysz. 

- Dajcie mi jeszcze dwie minutki ... - odpowiadam szybko i chowam sprzęt tam gdzie jego miejsce.

- Amatorzy - prycham do siebie. - Czemu na mnie spadła odpowiedzialność za nich wszystkich ?

                                                                                               ***

- Nie Sean, te druty porażające powinny być przy tamtych ścianach - wskazuje na drugą część tego pomieszczenia. - No już przełóż je.

Patrzę jeszcze przez chwilę, jak Sean przekłada swój sprzęt, po czym zwracam się do Indiry:

- Pokaż mi, gdzie rozstawiłaś kamerki.

Indira jest piękną, piętnastoletnią dziewczyną. O ciemnobrązowych włosach, spiętych teraz w niepozorny kok. Jej błękitne oczy, przypominały moje. Tyr zawsze powtarza, że wyglądamy jak siostry, a reszta ekipy się z nim zgadza. 

Dziewczyna kiwa głową i prowadzi mnie na korytarz, a następnie wskazuje kamerkę, którą rzuciła w miejsce, gdzie łączą się ze sobą dwa korytarze.

- Doskonałe miejsce - chwalę ją, na co Indira się uśmiecha.

Pokazuje mi jeszcze pozostałe trzy kamerki, które znajdują się w świetnym miejscu.

- Dobra robota. Z każdą misją radzisz sobie coraz lepiej - komplementuje jej pracę, po czym przeglądam widoki z kamerek. - Zobaczmy czy, aby na pewno są w dobrych miejscach. 

Sprawdzam każdą kamerkę po kolei, upewniając się, czy widać z nich każde pomieszczenie tego piętra. 

- Tak jak myślałam, są w idealnych miejscach - wyłączam sprzęt i uśmiecham się do dziewczyny. - Ile ich masz jeszcze ?

- Trzy - odpowiada mi prawie natychmiast.

- Bardzo dobrze. Chodź teraz ze mną na dół - mówię do dziewczyny, a następnie kieruję się w stronę schodów. 

Schodzimy w milczeniu, ale kiedy jesteśmy już na dole mówię do niej:

- Załóż kamerki tak, abyś miała podgląd do jak największej ilości pomieszczeń. Dużo pokoi i tak zostanie bez podglądu, dlatego, że nie jest nam aż tyle potrzebne, ale też dlatego, że nie mamy więcej kamerek. 

Indira kiwa głową i przystępuje do rozmieszczania kamerek, a ja jej się bacznie przyglądam.

Na początku trochę się błąka po tym cholernym labiryncie, ale po chwili odnajduje się w nim. Kilka razy zmienia położenie kamerek, a kiedy wszystkie są przez nią rozłożone, nakazuję jej sprawdzić  z nich widok.

Dziewczyna po chwili odrywa się od małego ekraniku i mówi z uśmiechem na ustach:

- Są rozmieszczone w dobrych miejscach.

Odpowiadam jej kiwnięciem głowy, po czym idę w stronę schodów prowadzących na piętro.

- Nie sprawdzisz ? - pyta się ze zdziwieniem w głosie.

Zatrzymuję się w pół kroku i odwracam się do niej przodem i odpowiadam:

- Jeśli ktoś zginie, bo nie zauważy przez twoje kamerki wroga, to Ty będziesz winna.

Dziewczyna blednie na moje słowa, a ja pospiesznie dodaje:

- Żartowałam - uśmiecham się promiennie do bladej jak kreda dziewczyny. - To moim obowiązkiem jest pilnowanie czy wasz sprzęt jest dobrze umieszczony. A poza tym widzę, że kamerki są w dobrym miejscu, dlatego ich nie sprawdzam. 

Dziewczyna się trochę uspokaja, a następnie ruszamy razem na górę.

Na piętrze od razu zaczepia nas uśmiechnięty od ucha do ucha Hector:

- I jak ? Sprawdzian zdany na sześć ? 

- Chyba chciałeś powiedzieć na sześć z plusem - poprawiam go uśmiechając się.

- Uważaj, bo niedługo Cię zastąpi - zażartował chłopak.

-  A co ? Już masz mnie dość ? - próbuję udawać urażoną, ale mi to nie wychodzi, bo prawie natychmiast wybucham śmiechem. 

- Nie, no coś Ty ! Każdy chciałby mieć taką szefową jak Ty ! - odpowiada ledwo powstrzymując się od śmiechu. 

Uderzam go lekko pięścią w ramię, po czym udaję się do pokoju sprawdzić czy Sean dobrze wykonał moje polecenie.

Kiedy wchodzę do pokoju, ściany są już zabezpieczone, płachty rozłożone na oknach,  druty kolczaste rozłożone w przejściu do kolejnego pomieszczenia, a zakłócacze stoją pod oknami. Nie mam żadnych zastrzeżeń co do ich pracy. I tak powinna wyglądać praca grupowa.

- Teraz jest okey - mówię, widząc, że druty porażające są w odpowiednim miejscu. - Masz jeszcze chociaż 2 sztuki ?

- A mam - odpowiada przyglądając mi się badawczo. 

- Okey, idę poszukać kogoś kto ma rozstawianą tarczę ... - mówię szybko i pospiesznie szukam chłopaków. Wchodzę do pomieszczenia obok, w którym są Hector i Zayn.

- Ma może któryś z Was rozstawianą tarczę ? - zwracam się do nich. 

- Ja mam - odzywa się Zayn, spoglądając na mnie. - A co ? Potrzebna Ci ?

- Gdyby mi nie była potrzebna, to bym chyba o nią nie pytała, co nie ? 

Nie czekając na jego głupią odpowiedź, wychodzę z pokoju i wołam Sean'a, który w mgnieniu oka jest już przy mnie. 

- Rusz swój tyłek Zayn. Idziemy zabezpieczyć dół ...

                                                                                      ***

- Dobrze zrobione - chwalę chłopaków, widząc końcowy efekt ich roboty. 

- Okey, idźcie na górę znaleźć sobie jakieś dobre miejscówki, a ja idę na wieże z Celeste - mówię pospiesznie i kieruje się w stronę wyjścia z budynku, uważnie sprawdzając, czy nie nadzieje się na własne pułapki. W drodze na wieże spotykam Celeste, która na mój widok informuje mnie, że z tego miejsca jest kiepski widok i musimy znaleźć sobie inne miejsce. 

Przeglądając każde pomieszczenia po kolei, ostatecznie wybieramy pokój z najlepszym widokiem, pod którym jest główne wejście do budynku. 

- Masz może komórkę nitro ? - zwracam się do Celeste. - Chciałabym mieć widok na główne wejście na dole.

Moja asystentka wędruje wzrokiem na miejsce, gdzie miałby znajdować się otwór i po chwili odpowiada:

- Komórki nitro nie mam, ale zamiast tego mam to. 

Wyjmuje swoje cudeńko, a następnie zakłada na nią pocisk wyważający.

- Lepiej się odsuń, jeśli nie chcesz, żeby to była twoja ostatnia misja - powiedziała celując w drewnianą podłogę. 

Staję obok niej i zatykam uszy, kiedy pocisk styka się z drewnianą powierzchnią. Celeste w ostatniej chwili zasłania nasze twarze swoim plecakiem. Sekundę później słyszę tylko donośny wybuch. Dziewczyna odsłania nasze twarze, zadowolona z roboty jej pocisku krzyczy:

- Voila ! 

W tej chwili do pokoju wpada z bronią w rękach przestraszony Tyr wrzeszcząc:

- Co się dzieje ?!

Odsłaniam uszy i odpowiadam mu spokojnie:

- Przygotowujemy się, a co mamy robić ?

- A nie możecie robić tego ciszej ? Nie strasząc przy tym nikogo ?

- Postaramy się - ucina Celeste. - A teraz idź, bo jeszcze trochę ścian mamy do wyważenia.

Tyr patrzy na Celeste morderczym spojrzeniem, a ona zdaje się tego w ogóle nie dostrzegać. Wychodzi po chwili, a my wyważamy z hukiem ścianę, do którego nie ma przejścia z tego pokoju. Tym razem nikt nie przybiegł, zwrócić nam uwagę. 

Po skończonej robocie, kładę się na plecaku w rogu pokoju. Sprawdzam godzinę. Wyświetlacz mojego zegarka pokazuje 23:47. 

- Idę jeszcze raz sprawdzić czy dół jest cały zabezpieczony - rzucam tylko do zaglądającej przez okno Celeste i ruszam na parter.

Sprawdzam dokładnie każde z pomieszczeń. Wszystko musi być dopięte na ostatni guzik. Od tego przecież zależy życie mojej ekipy. Nie chce pamiętać ich ciał skąpanych w świeżej krwi, które będą prześladować mnie w snach. 

Rozmieszczam jeszcze kilka swoich pułapek i zamierzam iść już na górę, gdy słyszę jakieś ciche szuranie. 

Automatycznie wyjmuje swój nóż i cichym krokiem zakradam się w stronę dochodzącego dźwięku. Kiedy szuranie ucicha, zatrzymuję się. Zamieniam nóż na pistolet i czekam. Chłód metalu zaczyna powoli oziębiać moją rękę. Oblizuje szybko zaschnięte wargi. Gdy szuranie jest coraz głośniejsze, zaciskam mocniej swój pistolet. Moje serce mimowolnie zaczyna szybciej bić. Wymierzam go w wejście, z którego rozlegają się coraz bardziej słyszalne kroki. Doskonale wiem, że są niepewne. Niespodziewanie z ciemnego pokoju wyłania się niska postać. Mam już strzelić, ale wtedy dostrzegam, że przede mną stoi tylko mała przestraszona dziewczynka. Opuszczam broń i dopiero wtedy dostrzegam jej oczy ... Została oślepiona. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro