Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Prolog

Zapewne wiesz, że w sytuacji zagrożenia życia, tętno przeciętnego człowieka skacze nawet do 175 uderzeń na minutę. Wyszkolony przeciwnik umie nad tym zapanować, zachować spokój. Jego puls może wynosić od 70 do 100 na minutę. Ale gdy już skończę swoją robotę, spada do zera.

Pewnie pomyślisz teraz, że jestem jakimś potworem ... rzeczywiście tak jest. Nigdy bym się w niego nie zamieniła, gdyby nie ta przeklęta wojna, która pochłania wszystko i wszystkich.

Cisza, mrok, chaos spowija cały ten świat. Tutaj nie ma już zasad ... Zamieniły się w pył. Witam w nowej erze, gdzie to my ustalamy reguły.

Ja i moja ekipa działamy w tajnych operacjach przeciwko wrogowi. Nie chcemy nikogo tracić, dlatego poświęcamy własne życia. Wielu z nas żyje już w innym świecie ... może o wiele lepszym od tego ? Kto wie ...

Ciągle jesteśmy w złych nastrojach. Staramy się nie zaprzyjaźniać ze sobą, sam pewnie się domyślasz dlaczego.

Ale ta drużyna różni się od innych zespołów, z którymi miałam okazje pracować ... Później sam się o tym przekonasz.

Kiedyś ktoś zapytał mnie, co jest najgorsze w wojnie, bez chwili zawahania odpowiedziałam:

"Najgorsze jest to, że czasem jedynym sposobem na uratowanie czyjegoś życia, jest odebranie go komuś innemu".

Te słowa do dzisiaj mnie prześladują, ponieważ wywołują mnóstwo niechcianych wspomnień, chwil, które trwały tylko kilka sekund, a jednak te kilka chwil wystarczyło, aby wyryć się w mojej pamięci już na zawsze. Nikt chyba nie chciałby, aby po nocach śniły mu się zakrwawione twarze tak dobrze mu znanych osób. Niby pracujemy razem po kilka tygodni, dni, a nawet godzin, a tak szybko się ze sobą spoufalamy ...

Staramy się nie łamać jednej, bardzo istotnej zasady, która jest jedną z głupszych, które miałam okazje poznać, ale bardzo pomocną w przyszłości:

"Nie przyzwyczajaj się do czegoś, co możesz stracić".

Czy wspominałam już o tym, że wojna trwa już 12 lat ? Znając mnie, pewnie nie ...

Więc zaczęło się to 12 lat temu, w najzwyklejszym dniu w moim rodzinnym miasteczku ...

... Gęste chmury zakryły Słońce. Zaczął wiać porywisty wiatr, który rozwiewał moją sukienkę na wszystkie możliwe strony. Miałam wtedy 5 lat. Znajdowałam się przed zniszczonym miasteczkiem, gdzie biegało pełno spanikowanych ludzi. Nie biegli do konkretnego miejsca, biegli, aby uniknąć schwytania. Stałam sama w turkusowej sukience z moim pluszowym misiem w ramionach. Szukałam wzrokiem moich rodziców, których zgubiłam. Co chwilę migały przede mną przerażone twarze, które jeszcze bardziej utrudniały mi odnalezienie moich najbliższych.

W pewnym momencie, jakaś starsza kobieta złapała moją chłodną dłoń, po czym zaczęłyśmy biec w kierunku pobliskiego parku. Co chwilę potykałam się o jakieś gruzy, a czasem nawet i ciała, które nie zdążyły oszukać śmierci.

Kiedy dobiegłyśmy do starego dębu, który rósł na obrzeżach parku, zatrzymałyśmy się. Kobieta spojrzała swoimi smutnymi oczami w moje, głaszcząc mnie przy tym po policzku. Przełożyłam misia do jednej ręki, uśmiechnęłam się lekko i położyłam swoją malutką dłoń na jej pomarszczonej twarzy.

Nagle usłyszałam za jej plecami głośny huk. Chwilę później kobieta leżała już martwa przed moimi nogami. Przerażona cofnęłam się o dwa kroki i spojrzałam na mojego jedynego towarzysza. Miał niewielką ilość krwi na swoim miękkim brązowym futerku.

- Michaelle! Michaelle?! Gdzie jesteś? - usłyszałam wśród krzyków i ciągłych huków, zdesperowany głos mojej mamy za swoimi plecami.

- Annabeth, daj spokój, nie odnajdziemy jej - powiedział mój tata mimochodem.

- Nie mów tak! - nawrzeszczała na mojego ojca. - Nie odbieraj mi nadziei .. nie w takim momencie.

Byli niedaleko mnie. Zaczęłam przebierać moimi małymi nóżkami w ich kierunku.

- Mamo ... Mamo! - zaczęłam krzyczeć, lecz mój cienki głosik nie był dla nich słyszalny. Nie mógł przebić się przez ten harmider który wtedy panował w miasteczku.

Niespodziewanie mój tata zaatakował moją mamę. Miał w prawej dłoni nóż. Zaczęła krzyczeć i próbowała uwolnić się od jego uścisku, na próżno. Chciałam uratować mamę, chociaż nie miałam żadnych szans. Byłam pewna, że gdy tam podejdę, tata przestanie, dlatego zaczęłam biec szybciej. Zatrzymałam się, gdy znienacka coś czarnego zaatakowało mojego ojca.

Upadłam na kolana i oglądałam tę okropną akcje, do momentu kiedy mój ojciec wbił nóż w oko stworzenia. Ono okropnie zawyło, a ja zasłoniłam oczy moimi małymi rączkami, upuszczając na trawę mojego misia. Z moich oczu zaczęły płynąć gorące łzy. Przez te kilka minut zdążyłam się zgubić, na moich oczach zabito kilkadziesiąt osób, mój własny ojciec, zabił mamę, jakaś bestia rzuciła się na mojego tatę ... Za dużo tego, w tak krótkim czasie. Straciłam jakikolwiek kontakt z rzeczywistością. Nic nie słyszałam. Wszystko ucichło. Kiedy odsunęłam dłonie z mojej twarzy, przede mną siedział jakiś chłopiec. Miał może z 10 lat, ciemne włosy i trochę jaśniejszy odcień oczu. Dopiero po chwili zauważyłam, że jego usta się poruszają, ale nie wydobywa się z nich żaden dźwięk. Zaczęłam się od niego odsuwać, ale on złapał mnie za ręce.

Pomógł mi wstać, podał mi misia i znowu coś do mnie powiedział, ale ja ponownie nic nie usłyszałam, co mnie przerażało. Zerknęłam w kierunku miejsca, gdzie bestia zaatakowała mojego tatę. Poszarpane ciało mojego ojca leżało bezwładnie w kałuży krwi, a nad nim stał ogromny i czarny jak smoła ... wilk ? Nie, to niemożliwe.Te stworzenia wyginęły już dwie dekady temu.

Wpatrywałam się w jego zielone prawe oko, gdy znienacka za nim wybuchł jakiś ładunek wybuchowy. Nawet go nie usłyszałam, ale za to poczułam, kiedy ciepła fala spowodowała, że wyleciałam w powietrze.

Ocknęłam się cała obolała. Nadal nic nie słyszałam. W powietrzu znajdował się ciemny dym, który spowodował, że zaczęłam się dusić. Z trudem wstałam i zaczęłam oglądać się wokół. Park stał w płomieniach. Bestia i chłopiec o ciemnobrązowych włosach zniknęli. Zamierzałam odszukać mojego misia, a potem wydostać się z tej śmiertelnej pułapki. Nie zdążyłam zrobić nawet 20 kroków, bo ktoś złapał mnie za ramię. Był to wyższy ode mnie chłopiec, o czarnych włosach i zielonych oczach. Tak przynajmniej mi się wydawało, ponieważ lewe oko miał obwiązane jakimś ciemnym materiałem.

Wziął moją dłoń w swoją i zaczęliśmy biec. Do dzisiaj czuje wyrzuty sumienia, że zostawiłam tam mojego przyjaciela z dzieciństwa, misia.

Zdarzyło się to 12 lat temu, a ja nadal doskonale pamiętam pierwszy dzień wojny, której byłam świadkiem. Chciałabym zapomnieć o tym dniu, ale wiem, że to niemożliwe.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro