Rozdział 25
Zawitał mnie kolejny dzień. Piątek, a to oznacza, że jeszcze tylko dziś się pomęczę, a już jutro będę mogła wstać z łóżka wtedy kiedy tylko będę miała na to ochotę, a nie na zawołanie budzika.
Podążałam teraz w kierunku szkoły, obawiając się przed kartkówkami i sprawdzianem, które mnie dziś czekają.
Kiedy znalazłam się już prawie na terenie szkoły, przy jej bramach moim oczom ukazał się niemiły i niespodziewany widok. Otóż przy turkusowej bramie stali przytulający się ze sobą Nataniel oraz Klara. Niebieskooki niemalże od razu mnie zauważył, zawiesił na mnie skruszony i smutny wzrok.
Również tęskno na niego patrzyłam, z wyglądu bardzo mi się podobał, tęskniłam za nim całym, mimo iż jeszcze nawet nie dotykaliśmy się jak para.
Tęsknię Nataniel... - przeszło mi przez myśl, gdy ich minęłam.
Ale on pewnie teraz z Klarą będzie szczęśliwy, ona w końcu jest z tego rodu co on, jest taka jak on, ja jestem inna niż on.
Usłyszałam już pierwszy dzwonek, zatem przyspieszyłam kroku i zaraz potem wtargnęłam do budynku szkoły.
Nie rozumiem tylko dlaczego widok obejmującego się Nataniela z inną dziewczyną tak mocno mi przeszkadza i wręcz... boli. Boli mnie. Wcale nie chcę by on był z Klarą, ale jednak nie zamierzam też nic z tym robić, to i tak bezsensu, nie będę walczyć z wampirzycą, ma znaczną przewagę, choćby dlatego, że posiada więcej umiejętności, gdybym była z Natanielem, ona mogłaby w każdej chwili nas obserwować, wykorzystując swoje wampirze zdolności...
Zresztą po co ja tu rozkminam, to i tak by nigdy nie wypaliło, moi rodzice z pewnością stanowiliby duży opór w naszej relacji, nie zgodziliby się.
Ponadto Felix wspominał, że "chcieli się TU zabawić na TYM ŚWIECIE", a brzmi to jakby przyszli tu tylko na jakiś czas się zadomowić i niebawem mieli stąd zniknąć. To twierdzenie popiera również zdanie "Może się jeszcze zobaczymy, a może nie". Zatem Nataniel jak i oni chyba też odejdzie w końcu do "swojego świata". Brzmi to trochę śmiesznie, ale jestem naprawdę ciekawa jak wygląda ten ich świat... Wyobrażam sobie mroczne miasto, pogrążone pod ciemnymi chmurami, wiatr brnie z siłą przez miasto, trącając szare liście na drzewach, a ich widzę idących pustą drogą, panująca ponura atmosfera otacza ich wszystkich, a oni...
— Weronika! — prawie podskakuję, gdy słyszę tuż przy swoim uchu wołanie... Kacpra.
Echh, znowu on.
— No co. — burknęłam trochę nieprzyjaźnie, czego po chwili pożałowałam.
— Ty chyba naprawdę się zakochałaś. — Westchnął, przyglądając mi się uważnie z takim łobuzerskim uśmiechem, który wprost oznacza "miałem rację".
Ja w odpowiedzi jedynie westchnęłam głęboko z przejęciem, patrząc gdzieś w dół.
— Wiesz, ja jakoś nie przepadam za tym Natanielem... — wypowiedział się trochę tajemniczym głosem. — Dziwny kujon. — zarechotał krótko. — Taka ciota z niego.
Że co, proszę?
Od razu obudziła się we mnie złość oraz merytoryczny sprzeciw.
Rzuciłam mu mordercze spojrzenie. Nie obchodzi mnie już nawet jeśli przez to zobaczy, że naprawdę lubię Nataniela. Nat nie raz mnie uratował z rąk niebezpiecznych stworzeń (choć sam takim jest), opiekował się mną i nie jest do cholery żadną ciotą, to że jest nieśmiały nie znaczy, że nie umie się bronić czy też sprzeciwić.
— Nat wcale nie jest żadną ciotą. — w mój głos wplątała się pewnego rodzaju złość, a nawet jad. — To, że jest nieśmiały, nie znaczy, że nie umie się obronić i że nie ma swojego charakteru. Ma i to nawet lepszy od ciebie. — prychnęłam w złości.
Mimo że to ledwie parę dni naszej znajomości z Kacprem, miałam już dosyć jego nachalnego towarzystwa. Cały czas nie mogłam pozbyć się przeczucia, że coś mi w nim nie pasuje. I jeszcze śmie mi obrażać Nataniela!
Jestem zła, że razem z niebieskookim nie możemy rozwijać dalej naszej przyjaźni. To smutne, że wystarczyło wepchnąć między nas trzecią osobę, a już nić porozumienia między nami oraz kwitnąca przyjaźń (a może nawet coś więcej?...) tak po prostu się przerwała. Zresztą, pewnie zanim się obejrzę, oni wszyscy wrócą do swojego własnego domu i Bóg wie, czy w ogóle kiedykolwiek jeszcze bym ich zobaczyła.
Dlatego płynąc nurtem tej myśli uświadamiam się w przekonaniu, iż nie pasujemy do siebie i relacja była jedynie przypadkiem, los sypnął żartem.
Parę sekund później jednak trochę żałowałam tego co powiedziałam przed chwilą Kacprowi, bo chłopak w zasadzie cały czas był dla mnie miły i nie zrobił mi nic złego, a słowa, które wyleciały z moich ust, popędziła złość, dlatego były trochę surowe. To zabrzmiało wręcz jak ochrzan.
Orzechowooki patrzył zdumiony, tego się raczej nie spodziewał.
— W porządku! — syknął, podnosząc głos, na co wzdrygnęłam się. — Tylko on nawet nie zwraca na ciebie uwagi. I wiesz? Chyba nigdy nie zwróci. — mówił z pogardą, w jego głosie wyraźnie słyszałam gniew i nawet drwinę.
Chyba go właśnie uraziłam.
A on mnie. To trochę... zabolało.
Otworzyłam lekko buzię ze zdziwienia.
Nic nie odpowiedziałam, bo po chwili on odezwał się znów.
— Jak wolisz takich typków to spoko, tylko wiesz, widziałem go już przed szkołą ściskającego się z inną laską, więc czas chyba wybić go sobie z głowy. — warknął, wyrzucił w moją stronę z nienawiścią. Mimo wszystko, przesadził...
Spuściłam głowę w dół zrezygnowana i miałam szczerze ochotę uronić parę łez.
— Ejj... — podniósł mój podbródek do góry i spojrzał w moje oczy. Ton jego głosu przybrał tym razem czułość. — Przepraszam, nie chciałem. Wybacz... Złość... A raczej zazdrość wzięła nade mną górę, nie chciałem. — powiedział nieco ciszej, spokojnym, niewinnym tonem.
Spojrzałam na niego smutnymi i zawiedzionymi oczami.
Niespodziewanie Kacper posunął się o krok do przodu i mocno mnie przytulił, przyciskając mnie przy tym do swojego torsu. Kacper był tylko troszkę niższy od Nataniela. A Nat był całkiem wysoki.
Ponieważ właśnie w tej chwili zadzwonił dzwonek, minął moment a przed salą lekcyjną, pojawiła się cała nasza klasa.
Kacper wciąż mnie obejmował, i chyba nie zamierzał przestać. W końcu jednak odsunęłam się od niego. Wtedy napotkałam szaro-niebieskie oczy mojej przyjaciółki.
— Ledwo co zapoznałaś się z Natanielem i już zmieniłaś? — prychnęła śmiechem.
Naprawdę zaskoczyłam się jej złośliwą uwagą.
— A wczoraj wyrywałaś jeszcze innego. Wychodziłam wtedy ze sklepu, a ty szłaś w swoją stronę z jakimś czarnowłosym. — Oczy większości skierowane były w tej chwili na mnie. Mówiła to głośno, tak żeby każdy słyszał. Nie rozumiałam... Patrzył też w tej chwili na mnie Nataniel, co chyba najbardziej mi przeszkadzało. Nie chciałam by myślał o mnie w ten sposób...
Zupełnie nie rozumiałam czemu moja przyjaciółka rzuca we mnie teraz tymi złośliwymi, w dodatku nie koniecznie prawdziwymi uwagami.
Poczułam jak robi mi się wstyd, nie wiedziałam gdzie ulokować wzrok, wszystkie twarze skupione były teraz na mnie.
— To nie prawda! — krzyknęłam. W oczach Oliwii dostrzegłam pogardę. Ale kompletnie nie rozumiałam jej postępowania. Co ja jej takiego zrobiłam? Czy ona zawsze taka była? Czy naprawdę uznała, że skoro ma chłopaka ja już jestem jej niepotrzebna i wręcz może mną gardzić? — Na Felixa natknęłam się przez przypadek.— syknęłam, patrząc jej prosto w oczy.— Poza tym jakim prawem wchodzisz z butami w moje życie? Zajmij się może sobą, co? Co z ciebie za przyjaciółka, jeszcze gdy nie miałaś Darka to zwierzałaś mi się ze wszystkiego, zawsze mogłaś na mnie liczyć, wiele razy ci pomogłam i podniosłam cię na duchu, a ty? Okazuje się, że jesteś zwykłą, fałszywą szują. — fuknęłam z nienawiścią, a chwilę potem nadeszła nauczycielka matematyki i poczęła otwierać kluczem salę lekcyjną. — Naprawdę zawiodłam się na tobie Oliwia. Nie licz już na mnie. A może nawet jesteś zazdrosna, co? Stąd te twoje złośliwe uwagi się wzięły!
Oliwia podczas mojej wypowiedzi cały czas patrzyła na mnie z kpiną i także z szerokim, wrednym uśmiechem, pokazując mi w ten sposób swoją wyższość. Której zresztą nie ma. Naprawdę nie znałam jej z tej strony. Nigdy nie sądziłabym, że nasza przyjaźń zakończy się w ten sposób. Przykro mi.
Czekał mnie teraz ciężki sprawdzian z matmy. No dobra, może radziłam sobie z matmą wcale nie najgorzej, ale obawiam się, że ostatnie wydarzenia źle wpłyną na moją koncentrację... Ech.
Za co przyjaciółka, właściwie teraz już nie będę jej tak nazywać, dlaczego Oliwia chciała mnie upokorzyć przy wszystkich? Za co się mści? Zachowała się naprawdę po chamsku... Najpierw mnie totalnie zlekceważyła, olała, już nie zachowywała się jak nawet bliższa koleżanka, a co dopiero przyjaciółka, a teraz próbowała mnie upokorzyć przed całą klasą...
W końcu zadzwonił dzwonek informujący o zakończonej lekcji, nie zrobiłam dwóch zadań, a reszta nie wiem czy dobrze... Myślę, że będzie ok.
Oddałam pani swój sprawdzian, po czym opuściłam klasę. Zeszłam na dół schodami, udałam się do toalety. Już w wejściu słyszałam rozmowę Wiktorii i Julii. Julia to blondynka, włosy zaplata prawie zawsze w dwa warkoczyki, natomiast Wiktoria to długowłosa brunetka, o dużych brązowych oczach. Obie mają ładną urodę.
— Ta Oliwia to jednak niezła sucz. — był to głos Julii.
— No, ale Werka to też wyrywa. — stwierdziła druga.
Stałam w wejściu i postanowiłam chwilę podsłuchać ich rozmowę.
— Co oczywiście nie zmienia faktu, że Oliwia zachowała się jak świnia. — dodała po chwili.
— Noo, wystawiła ją.
— A takie przyjaciółeczki były, no popatrz...
Uchyliłam delikatnie drzwiczki od damskiej łazienki, a wtedy wzrok Julii i Wiktorii zatrzymał się na mnie.
— O wilku mowa. — Zaśmiała się Julia.
Uśmiechnęłam się tylko delikatnie i weszłam do kabiny.
________________________________________________________________
_____________________________________________________________
No cześć wszystkim xD
Mam nadzieję, że rozdział powyżej jest ok ;)
Którego z chłopaków lubicie najbardziej? XD Nataniela, Felixa czy może Kacpra? ;p
No zobaczymy jaki się każdy z nich okaże B)
Postaram się prędko wstawić next.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro