Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 22

Ostatnia lekcja prędko zleciała i nadszedł w końcu czas, żeby na trochę opuścić szkołę. Zmieniłam obuwie, teraz na moich nogach trzymały się żółto-czarne trampki. Deszcz na szczęście już dawno przestał padać, a zastąpiło go delikatne słońce, które w późnej jesieni i tak było cudem.

Dużymi krokami nadchodziła zima, toteż liście w barwach brązu, żółci, zieleni i pomarańczu coraz częściej rozstawały się z gałęziami, pozostawiając je nagie.

Muszę stwierdzić fakt, że ubrałam się dzisiaj zdecydowanie za letnio. Bo mimo, że okrywał mnie sweter, drżałam lekko pod wpływem chłodnego powiewu wiatru.

Opuściłam teren szkoły i skierowałam się uliczką w przód.

Podczas drogi przyjrzałam się jeszcze swoim butom.

W pewnym momencie usłyszałam za sobą czyjeś głośne kroki, obróciłam się, a wtedy moim oczom ukazał się Kacper.

— Odprowadzić cię? — zapytał od razu gdy tylko go ujrzałam.

Minęła chwilka za nim dałam mu odpowiedź.

— No możesz. — westchnęłam.

— Od razu dowiem się gdzie mieszkasz, może przyda mi się ta wiedza na przyszłość. — szturchnął mnie lekko w ramię.

Nie był nieśmiały i taki subtelny jak Nataniel, widać, że raczej wali prosto z mostu bez owijania w bawełnę. Ale to mnie jednak trochę krępuje, bo wygląda to tak jakby próbował mnie poderwać.

I w sumie nie wiem dlaczego mi to przeszkadza.

Może myśl o Natanielu go odpycha? Czyżby królujący w moich myślach Nataniel eliminował od razu z kandydatów Kacpra?

Och, muszę zapomnieć o tym Natanielu, bo to nie ma sensu. Chyba bezsensu na coś czekam. Muszę się pozbyć tego uczucia względem niego. A może to nawet nie uczucie, tylko zauroczenie, które niebawem minie.

Oby.

To w końcu wampir, więc nawet jakby zrezygnował z Klary to tak czy siak rodzice prędzej przestaliby tyle pracować, niż zgodziliby się na taką relację wampirzo-ludzką.

Pff, wyśmialiby mnie albo jeszcze do psychologa zaprowadzili, bo któż o zdrowych zmysłach wierzy w istnienie takich potworów? Chyba nikt, póki nie przekona się na własne oczy. Jestem pewna, że wręcz próbowaliby ode mnie wyciągnąć w takiej sytuacji, co brałam lub palnęli coś w stylu "Cóż za głupoty, co za krętacz z tego twojego kolegi, nawet mi nie mów, że wierzysz w takie rzeczy!".

Przez połowę drogi jakoś tak wyszło, że milczeliśmy. Myślę, iż po prostu nie znaleźliśmy ciekawego tematu do rozmowy. Właściwie praktycznie go nie znałam, zatem pytań mogłabym zadać mu wiele, ale z jakiegoś powodu nie chciałam się do niego za wiele odzywać. A nawet nie miałam na to ochoty wcale.

Trochę obwiniam siebie za ten ponury i nietowarzyski nastrój, bo przecież to nie Kacpra wina, że Nat mnie zostawił. 

— Jesteś śliczną dziewczyną. — odezwał się nagle, nie szczędząc komplementów. Przyznam, że trochę mnie zaskoczył. 

Kacper ewidentnie starał się umilić mi dzień. Powinnam to docenić, a nie chodzić z burzą w głowie, którą rozpętał w niej niebieskooki.

Co prawda, jak na jeden dzień rozmowy to trochę ostry komplement, no ale jaki to by nie był dzień, zawsze chociaż na chwilę podnosi kobiece kąciki ust do góry.

Uśmiechnęłam się lekko do siebie pod nosem i poczułam jak moje policzki oblewa subtelny rumieniec.

— Dziękuję. To miłe, że tak uważasz. — odpowiedziałam z uśmiechem.

— Po prostu stwierdzam fakty.  

Zdawało mi się, że w pewnym momencie chłopak próbował jedną ręką mnie objąć, niemniej jednak widząc, że idę wciąż przed siebie wyprostowana i kompletnie nie reaguję, cofnął powoli rękę.

Chyba przesadza, jak na jeden dzień znajomości. No dobra, chodziliśmy razem do klasy przez trzy miesiące, to jednakże nie zmienia faktu, iż prywatnie w ogóle się nie znamy.

W końcu dotarliśmy pod mój dom, wtedy odezwałam się po raz drugi.

— To tutaj. — oznajmiłam.

Przyglądał się mojemu mieszkaniu z prawdziwym zdumieniem.

— Woow, ale masz dom. — zaznaczył z podziwem.

— Taak. — zaśmiałam się tylko krótko.

Spojrzalam raz jeszcze w jego stronę. On znów przyglądał się uważnie mi całej, jego uwadze nie umykał żaden mój ruch, co mnie szczerze trochę krępowało.

Nagle znacznie zbliżył się do mnie, następnie odważnie nade mną pochylił i wczepił się w moje usta swoimi. Złożył na moich ustach delikatny pocałunek, a ponieważ był to w zasadzie mój pierwszy pocałunek w życiu, oddałam go bardzo niepewnie, nie z uczucia a z ciekawości.

Chwilę potem jednak cofnęłam się gwałtownie. To nie z nim chciałam się całować.

Głupia! Przecież Nataniel nie wróci, dlaczego sobie odmawiasz? — przeszło mi przez myśl, gdy przerwałam odwzajemniać pocałunki.

Wtedy i on zaprzestał. Stałam oszołomiona bardzo lekko drgając na całym ciele, gdyż nawet po tych jego dzisiejszych podrywach, nie spodziewałabym się takiego gestu po tak bardzo krótkiej znajomości.

Wzrok swój miał teraz zatopiony głęboko w moich oczach, czym jeszcze bardziej mnie onieśmielał.

— Do zobaczenia jutro. — rzekł cicho, po czym odwrócił się i odszedł.

Zauroczył się we mnie? Spodobałam mu się? Dlaczego po tak krótkim czasie znajomości mnie całuje?

Ta cała jego osoba szczerze tak sobie mi się podoba. Po prostu czuję, że nie jest w moim typie.

Ech, Nataniel, natychmiast wyjdź z mojej głowy, bo odstraszasz innych! 

W końcu otrząsnęłam się zza głębia swoich myśli i odwróciłam głowę w stronę furtki. Wtedy moje serce zabiło prędzej a dłonie znów zadrżały. Zaskoczona, patrzyłam na stojącego przy mojej zdobionej zielenią furtce, Nataniela. Na jego twarzy widziałam wyraźnie wypisany zawód.

Posunął się o kilka kroków bliżej, gdy ja wciąż stałam zszokowana w bezruchu.

Cholera...

Cholera, nie chciałam!

— Nat... — nie dokończyłam, gdyż od razu mi przerwał.

— Chciałem Ci zrobić niespodziankę. Tęskniłem za Tobą... — oznajmił, jednak nie tak ciepłym tonem jakim mówił do mnie niedawno, gdy się jeszcze nie "rozstaliśmy".

Nie wiedziałam jak się odezwać. Widział mnie i Kacpra... Ale to przecież Kacper mnie całował, ja nie chciałam!

To może mu to powiedz?  — zaproponował przemądrzałym tonem, głos w mojej głowie.

— Ale chyba rzeczywiście lepiej jeśli się rozstaniemy... — stwierdził ze smutkiem, a kiedy te słowa wypłynęły z jego ust, coś pękło w jego oczach. Oddalił się od furtki, podchodząc bliżej mnie.

Na chwilę jeszcze ulokował wzrok w moich oczach, po czym obrócił się na pięcie. Miałam teraz przed oczyma obraz oddalającego się Nataniela.

Nagle obrócił się z przygnębionym wyrazem twarzy i rzekł na koniec:

— Wybacz, że w ogóle znów cię nachodzę. — w jego głosie zawisło wyraźne zdenerwowanie, zażenowanie oraz odraza, ale i też mnóstwo żalu, wiem nawet czym spowodowane... Czuł się urażony — Powinniśmy byli to zakończyć od razu, teraz widzę, że to nie wypali. — mówił z bólem, wiem, że czuł się urażony i dlatego chciał się jakby odgryźć, no bo w jego emocje wplątała się też złość. — Jak mogłem być tak głupi i myśleć, że ty... — nie dokończył, tylko odwrócił się i przymknął powieki, tak jakby chciał ukryć nadchodzące łzy.

Po chwili znikł, jakby rozpłynął się w powietrzu.

— Nie! — próbowałam zawołać, jednakowoż wyszło mi to dosyć słabo, wyciągnęłam jeszcze przed siebie rękę w powietrzu, zanim nie "odszedł".

Nie pojawił się już. Znikł. Zraniłam go. 

Ale skąd miałam wiedzieć, że jeszcze wróci, kiedy na nowo wpakował się w związek z Klarą?

Teraz już nie wróci.

___________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro