Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 34

* * *

— Masz przestać się z nim widywać! — krzyczała w moją stronę mama, która doszła już do siebie, a ja stanowczo jej się sprzeciwiałam. 

Nie zrezygnuję z Nataniela, nie ma mowy!

Głos mamy przepełniał w szczególności bunt oraz lęk.

Wcale nie chciałam doprowadzać ją do złości, próbowałam przekonać do dobrych zamiarów Nataniela, ale jak na razie nie zapowiada się, by obdarzyła go jakąkolwiek sympatią. Ze strachu nie ufa nawet mi...

— Jak możesz ufać tej bladej skórze, zachowuje się jak duch, przecież to jakiś demon, stworzenie diabła, musimy się go pozbyć, rozumiesz?! — Mama nie zamierzała mnie słuchać, zrozpaczona i przerażona wciąż ciągnęła swoje, ustawiając się całkowicie wrogo wobec Nataniela.

— Och, to nie jest żadne stworzenie diabła! To... to po prostu wampir. Ale inny. Ja myślę, że... oni... jestem pewna, że mają też dobre cechy, swoje drugie, dobroduszne oblicze...

W odpowiedzi usłyszałam śmiech, w który wplątany była drwina.

— Proszę cię!... Oni, dobroduszne oblicze? Są gorsi niż bandyci! Jakim w ogóle prawem się tu zjawili, niech wracają do piekła i dadzą ludziom spokój! 

Nasze krzyki, wzajemnie na zmianę rozbrzmiewały po ścianach kuchni.

— Weroniko... ten potwór chyba odebrał ci rozum... Proszę, posłuchaj mnie, bo później będziesz bardzo żałować. — Jej ton stał się choć trochę spokojniejszy, bardziej troskliwy i niewinny, a ja miałam już powoli dosyć tego słuchać i obawiałam się, że za chwilę skończy mi się cierpliwość.

Przechyliłam głowę trochę w bok, skrzywiłam się, patrzyłam zrezygnowana tępo w podłogę.

— Zostaw go... On nigdy nie będzie taki jak ty. To potwór. Nawet jeśli na razie się o ciebie troszczy, nie zamaże to faktu, że zabijał, że przecież to wszystko może być kłamstwem, mógł przecież użyć swoich mocy i namieszać ci w głowie.

Przez chwilę jakby od niechcenia zastanawiałam się nad jej słowami. To prawda, że za każdym razem kiedy słyszę o śmierci spowodowanej rękami Nataniela, czuję się dziwnie, czuję się zawiedziona, ale mimo to dalej mu ufam... 

Przyrzekał, że już nigdy nikogo nie zabije. Mówił, że się zmienił, że naprawdę nie chce nikogo krzywdzić. Wierzę mu.

Jednak ten fakt, że skłonny był zachować się jak niepodważalny bandzior zawsze na moment odsuwa moje zaufanie do niego. I ja nawet... można by rzec, że ja nawet nie potrafię wierzyć w to, że ten sam Nataniel potrafił wyrządzać ludziom krzywdę. Czyżby przemiana w wampira na jakiś czas wdrążała w żyły cechy mordercy? Muszę zapytać się o to Nataniela. Mam wrażenie , że oni są... niewinnie źli. Ale jednak.

Mama patrzyła mi prosto w oczy, a ja pogrążona w swoich myślach zastanawiałam się jaką podać odpowiedź.

Ona po prostu się go boi, musi go poznać, wtedy mam nadzieję, obdarzy go zaufaniem. Wprawdzie nie dziwię jej się, na jej miejscu też bym się bała.

W końcu ja sama na początku czułam strach przed Natanielem.

— Musisz go bliżej poznać. Udowodnię ci, że jest dobry, kochany... Ja też na początku się go bałam.

Prychnęła nerwowym śmiechem.

— Mówiłam ci przecież jak wiele razy mnie uratował. Gdyby mu nie zależało to zostawiłby mnie w rękach tych wampirów na pożarcie! — wykrzyczałam, a w oczach pojawiły mi się delikatne łzy. — Ych, ja... okłamałam cię. Przepraszam. Pamiętasz kiedy mnie porwano? Wtedy porwały mnie wampiry! I to sam Nataniel mnie przed nimi ocalił... Tak bardzo się bałam, a on przyszedł i mnie ocalił! To był on! Ja wcale nie uciekłam, to było kłamstwo! Przepraszam mamo, nie chciałam, żebyś się bała... To znaczy nie wolno mi było powiedzieć prawdy. Okazało się, że oni mścili się na Natanielu i, że wcale nie wyrządziliby mi większej krzywdy. Być może nie powinnam ci tego mówić... — mina mojej rodzicielki wyrażała oszołomienie. Rozumiem, musiała to teraz wszystko na raz przetrawić. — Mamo... — spojrzałam na nią błagalnie. — Ja naprawdę bliżej ich poznałam. — Mój akcent był poważny. — Niedługo wracają do siebie. Nie będzie ich już tutaj, nie będą krzywdzić. Zostanie ze mną tylko Nataniel, a gdy zabraknie mu sił, wróci na chwilę do nich się pożywić, sama nie wiem jak wygląda ten "ich świat", ale mówili, że krew zdobywają bez zabijania...

— Dość! — krzyknęła zdenerwowana. — Nie mam zamiaru dłużej tego słuchać. Nie pozwolę ci być razem z tą bestią, rozumiesz?! — oburzyła się. — Ale widzę, że ten demon celowo namieszał ci w głowie, zatem zajmę się sprawą inaczej... — Powiedziała w tajemniczy sposób, po czym pospiesznie z kuchni.

Zdezorientowana odprowadziłam ją wzrokiem.

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dziś taki krótki rozdział. Następny będzie dłuższy :) 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro