Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Część 7

Cały ostatni dzień tygodnia spędzam w nerwach. Do kolacji muszę wybrać fakcje, a ja dalej się nie zdecydowałam jaka to ma być. Anastazja wie, że chce iść na zaklęcia zaawansowane, ona ma mega mózg i zawsze ją interesowały takie rzeczy, to wręcz idealna frakcja dla niej. Madison waha się między wróżbiarstwem z magicznymi roślinami, a zaklęciami obronnymi. Ja nie mam kompletnie żadnych pomysłów. Dziś nie mamy lekcji, choć nie bardzo poprawia mi to nastrój. Podczas obiadu mieszam tylko łyżką w zupie nie mając apetytu. Stephanie rzeczywiście dołączyła do nas na czas posiłków, ale mimo wszystko wygląda jak zbity pies.

- Już chyba wiem jaką wybiorę frakcje – oświadcza nagle Madison przy posiłku. - Zdecyduje się chyba jednak na frakcje obronną. Po tym jak nas zakatowała Amanda, stwierdziłam, że jestem beznadziejna w tej dziedzinie i teraz czuję jakaś taką potrzebę, by umieć się obronić, tak na przyszłość, na wszelki wypadek. Będę się czuła dzięki temu pewniej, ze świadomością, że nie jestem taka całkiem bezbronna, zwłaszcza, że nie wiem kto stoi za sprawa Catherine. Myślę, że spodoba mi się ta frakcja i dzięki niej będę miała więcej pewności siebie.

- Całkiem dobry wybór, choć nie mam pojęcia o co chodziło ci z Amandą – mówi Bella. Całkiem zapomniałyśmy o jej obecności i o ty, ze nie jest wtajemniczona.

- A ty co wybierasz? - pyta mnie cicho Stephanie. Ona jest rok wyżej niż my i jest na frakcji z magicznych eliksirów.

- Sama nie wiem....

- To może podejdź do tego w taki sposób – mówi Anastazja – Która z frakcji uważasz by ci się najbardziej przydała, z która czułabyś się związana?

Myślę przez chwilę nad tym co powiedziała. Będę to musiał rozważyć po tym kątem. Trochę podniesiona na duchu kończę obiad.

Resztę dnia czuje się jak widmo, które przysuwa się z kąta w kąt bo nie umiem usiedzieć z nerwów, a jednocześnie nie mam nic do roboty. Cały czas dobija mnie jeszcze sprawa z Catherine i to że dalej nie umiem poprawnie obejść się z swoją magią.

W końcu nadchodzi niebłagany moment kiedy muszą podjąć decyzje. Potrafię walczyć z własną dużo potężniejszą siostrą, a nie umiem podjąć tak prostej decyzji. No po prostu paradoks. Ruszamy w kierunku gabinety dyrektora. Stoi tam nie wielka kolejka bo dyrektor przyjmuję wszystkich pojedynczo by załatwić wszystkie formalności i paniery. Stoimy grzecznie w kolejce, która całkiem sprawnie posuwa się do przodu. W końcu nadchodzi mojej kolej. Wchodzę do gabinetu. Nic się tu nie zmieniło od czasu mojej ostatniej wizyty, a mianowicie jak się kiedyś tu włamałyśmy w poszukiwaniu jakiś wskazówek. Wielkie drewniane biurko dalej stoi na środku, a za im siedzi nasz dyrektor z siwą brodą i mi się uważnie przygląda. Siadam na krześle naprzeciwko niego i widzę stos dokumentów które podpisali uczniowie przed mną deklarując swoją frakcje.

- Jaką postanowiłaś wybrnąć frakcje, Felicjo? - pyta mnie.

Biorę głęboki wydech i prostuję się na krześle. Zależy by wziął mnie na poważnie.

- Frakcje zaklęć bojowych.

Nie wydaję się zdziwiony moim wyborem.

- Dlaczego akurat tą frakcje, a nie na przykład magiczne zwierzęta?

- Bo czuję potrzeb by nauczyć się właśnie walczyć. Po tym co przeszłam, nie ma co się dziwić, że to wybrałam. Zakatowała mnie własna siostra i zmusiła do walki o życie, pomijając, że nie raz chciała mnie zabić. Chciała by również umieć atakować, nie czuć się taką bezbronną i nie musieć uciekać z pola walki. Być przygotowaną jeśli życie znów mi coś zgotuje. Teraz kiedy przejęłam magię Amandy, której nie umiem kontrolować, jestem bardzo potężna. Chcę móc wykorzystać tą potęgę. Zrobić z niej pożytek, a nie stać i gotować eliksiry nad kociołkiem. I ujarzmić tą moc, bo w frakcji bojowej będę mogła coś niechcący zniszczyć zbyt dużą ilością magii, a nikt nie będzie miał do mnie większych pretensji, bo właśnie o to chodzi w tej frakcji. By pozbyć się wroga. Czuję, że właśnie tego mi trzeba, poczucia, że już nigdy nikt nie będzie sterować moim losem jak do tej pory i że mogę poskromić moja magię. Potrzeba mi poczucia, że umiem walczyć o swoje i mogę to robić.

Dyrektor kiwa głową zadowolony z mojej odpowiedzi i argumentów. Bardzo długo nad tym wszystkim myślałam, ale myślę, że doszłam do słusznego wniosku, że podjęłam dobrą decyzje.

- W takim razie – mówi – tu jest twój dokument.

Podaje mi kartkę wypisaną maszynową ozdobną czcionką z tekstem o zasadach działania frakcji i takich tam. Jest tam miejsce na wpisanie imienia i nazwiska, wybranej frakcji i podpisu. Wypisuje wszystko ładnym starannym pismem. Lecz waham się chwilę zanim składam podpis.

- Staniesz się wojowniczką – mówi dyrektor.

I to mi wystarcza na zachętę. Będę walczyć o władzę nad własnym życiem i nie dam się tak łatwo pokonać na polu bitwy. Bez dalszych zastanowień składam swój podpis.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro