Część 5
Wieczorem w holu przy sali jadalnej widzimy wywieszoną listę przy której jest małe zamieszanie, bo wszyscy chcą koniecznie ją przeczytać. Udajemy się w tamtym kierunku przepychając przez tłum. Na ogłoszeniu piszę:
Lista frakcji do wybory w obecnym semestrze trwającego roku szkolnego dla klas od piątej wzwyż:
Frakcja zaklęć zaawansowanych
Frakcja wróżbiarstwa i magicznych roślin
Frakcja zaklęć bojowych
Frakcja nauki o magicznych zwierzętach
Frakcja zaklęć obronnych
Frakcja magicznych eliksirów
Każdy uczeń powyżej piątej klasy jest zobowiązany wybrać jedną z frakcji i zgłosić swój wybór dyrektorowi do końca tygodnia.
- No teraz już wiemy co jest do wybory – Anastazja ma minę jakby już dobrze wiedziała jaką frakcje wybierze – Choćby coś zjeść, padam z głodu.
Ruszamy więc do jadalni na kolacje. Cały posiłek się zastanawiam jaką mam wybrać frakcje, zwłaszcza fakt, że dalej nie umiem kontrolować magi trochę utrudnia mi wybór, nie mam pojęcia na co się ostatecznie zdecyduje, więc całą kolację spędzam w milczeniu nad własnymi myślami.
Nazajutrz kiedy zmierzamy na śniadanie w holu panuje duże poruszenie, część uczniów wydaje się mocno dość wstrząśnięta, a niektórzy nawet przestraszeni.
- Co tu się dzieje? - Madison jest tak samo zdziwiona jak ja i Anastazja.
Przeciskamy się przez tłum co wcale nie jest łatwe przy tym wszystkim, by dostać się do centrum tego co wywołało takie wielkie zamieszanie. Powodem tego wszystkiego jest lista z frakcjami. Lecz ta nie wygląda tak samo jak wczoraj, kto pod spodem po wszystkich frakcjach ktoś dopisał jeszcze jedno zdanie. Czarnym atramentem i krzywym pismem pisze:
Frakcja czarnej magi
Czarna magia jest zakazana, wszyscy o tym doskonale wiedzą, nikt nigdy nie robi sobie z tego żartów, jest to poważny temat i większość unika go jak ognia. Dlatego wszyscy wydają się tacy przestraszeni, nikt nie miał by czelności dopisać tego dla zabawy. Ktoś ewidentnie próbuje siać w szkole strach i zamęt. Ale kto i dlaczego?
- Nie wygląda to dobrze – mówię do dziewczyn kiedy opuszczamy tłum. - W zamku jest ktoś kto chcę wprowadzić zamieszanie podszyte przerażeniem, żaden z uczniów by tego nie zrobił z czystym sumieniem. Dodając do tego sprawę z Catherine...
- Obawiam się, że masz rację. Coś złego czai się tuż za rogiem, lepiej mieć się na baczności i mieć oczy szeroko otwarte. Nigdy nie wiadomo co czai się w tych murach.
Madison tylko kręci głową z dezaprobaty.
- Uważasz, że nie jesteśmy w szkole bezpieczni? - pyta.
- Tego nie powiedziałam, ale przecież i Amandzie jakoś udało się dostać do środka, więc dlaczego komuś innemu miało by się to nie udać. Szkoła jest wielka, nie łatwo mieć całą pod kontrolą.
- No ale co z zaklęciem ochronnym rzuconym na zamek?
- Ja tylko sugeruję ostrożność.
Ruszamy szybkim krokiem na kolejna lekcje, bo już i tak jesteśmy spóźnione. Wpadamy jako ostanie z naszej klasy do stajni gdzie mamy teraz lekcje z jazdy na jednorożcach.
- Spóźniłyście się – mówi nasza nauczycielka kiedy wchodzimy – żeby to odpracować zostaniecie po lekcjach by posprzątać całą stajnie.
Potem odchodzi nie dając nam możliwości powiedzenia czegokolwiek. Patrzymy na siebie oniemiałe i zszokowane kiedy odchodzi nie obdarzając już nas ani jednym spojrzeniem.
- To jest jakiś żart? - pyta Madison całkowicie zbita z tropu.
Ja też nie mogę zrozumieć co właśnie się wydarzyło. Nasza nauczycielka z jazdy na jednorożcach może nie należała do moich ulubionych, lecz podobna sytuacja nigdy jeszcze nie zaistniała. Zazwyczaj przymykała oko na małe spóźnienia, jak komuś coś nie wychodziło jak należy czy zapomniał odrobić zadania. Była raczej tą miłą nauczycielką, dlatego i reszta naszej klasy stoi teraz przy swoich jednorożcach w osłupieniu.
- Dlaczego nas tak ostro potraktowała? - pytam. - Chyba nie dlatego, że zmieniłam jednorożca, prawda?
- Wątpię – odpowiada mi Anastazja. – To była by głupia reakcja na taką błahostkę. I przyznać trzeba, że już od jakiegoś czas zachowuje się dość jak na nią dziwnie.
Przypominam sobie lekcje z ostatnich czterech miesięcy. To prawda, od jakiegoś czasu nauczycielka się zmieniła, stała się mniej sympatyczna i zaczęła się czepiać różnych mało istotnych rzeczy. Była nerwowo i poirytowana. Lecz dopiero dziś dała nam to w pełni odczuć.
- Lepiej weźmy się do roboty by już się bardziej nie narażać – proponuje Madison.
Tak też idziemy szybko w stronę boksów naszych jednorożców.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro