Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Część 28

Potem wszystko wróciło już do normy. NieCatherine już nie było, żadne wiedźma w przebraniu nie kręciła się już po szkole i spiegowała nas, więc mogłyśmy spać spokojnie. Tak jak myślałyśmy, uznano ją za ofiarę ataku i odprawieniu pogrzebu sprawa została zamknięta. My również poszłyśmy na pogrzeb, lecz nie z powodu NieCatherine, jak dla mnie ona mogła iść i nie wracać, lecz po to by opłakać prawdziwą kuzynkę Stephanie, bo ona zginęła już jakiś czas temu, lecz dopiero teraz mogłyśmy złożyć kwiaty na jej grobie.

Kiedy dyrektor dowiedział się jaki miałyśmy wkład w całą tą sprawę, był naprawdę wściekły. Musiałyśmy wysłuchać długiego kazania na ten temat, co przyjęłyśmy jednak z pokorą. Ale nie ukarał nad, lecz pod koniec kiedy już ochłoną, nawet nam podziękował. Może i ignorował to wszystko co się działo, lecz nie był głupi i zdawał sobie sprawę, jak ważne było to co zdobiłyśmy.

Inni uczniowie nie maja pojęcie, co tak naprawdę wydarzyło się w lesie podczas ataku na szkołę. Nikt się nie dowiedział, że wtedy byłam w wiosce wiedźm i pokonałam przywódczynie, wszyscy myślą, że atak wiedźm po prostu został odparty i żaden uczniów nie opuścił szkoły. Nie miałyśmy zamiaru zmienić ich przekonań, znów zostałam cichą bohaterką, która wszystko ratuje, lecz nikt o niej nie wie. I pasowało mi to.

Lecz jedna rzecz dalej nie dawała mi spokoju. NieCatherine powiedziała, że w szkole jest szpieg. Nie zdradziła kim on jest, a podczas ataku się nie ujawnił. Wiedźma nie mogła kłamać, w szkole naprawę nadal musi być jeszcze jeden szpieg. Ale my nie wiemy kim on jest, podczas ataku wiedźm nie zrobił nic by im pomóc lub co mogło by go wydać. Czyli on dalej jest wśród nas, bo mnie niepokoi. Ale czemu nie wsparł wiedźm w ich wielkim planie? Czyżby tak naprawdę nie chciał im pomagać? Może to nie dla nich pracuje? Może wykonuje polecenia kogoś całkowicie innego, dlatego podczas oblężenia nie kiwną nawet palcem by pomóc wiedźmą? To cały czas nie dawało mi spokoju, ale wiedziałam, że nic na razie nie możemy zrobić w tym kierunku. On gdzieś tu jest, cichu, dyskretny, wszystko obserwuje. Będziemy mogły się go pozbyć dopiero kiedy się ujawni lub zdemaskuje. A wtedy będziemy na to gotowe.

Wszystko inne wróciło na swoje dawne tory. Pani Osford od nauki jazdy na jednorożcach nadal nas nie lubiła z niewiadomych przyczyn, po tym jak zmieniłam mojego dawnego jednorożca, na klacz która mam obecnie. Pozostałe lekcje wyglądły jak wcześniej, niektóre nudne, inne ciekawe i była to dość przyjemna nostalgia. Dobrze było poczuć, że wreszcie wszystko było tak jak dawniej i nie miałyśmy tylu zmartwień na głowie.

Ja razem z Bellą uczęszczałyśmy do frakcji bojowej i oby dwóm nam się tam bardzo podobało. Nasz opiekun frakcji był wyrozumiały, a zarazem był świętym nauczycielem. Może i niektóre treningi były ciężki, a czasem nawet brutalne i nie obyło się bez kilku stłuczeń, bardzo poszerzyłyśmy swoją wiedzę i praktykę na polu walki. Reszta dziewczyn też uczęszczała zadowolona do swoich frakcji, na osobne lekcje niż ja, choć część zajęć, ku naszej, radości nadal miałyśmy razem.

Czasami w frakcji lub na korytarzu mijałam Rebecce, która uśmiechała się do mnie dyskretnie, a potem znów znikała jak cień wśród innych uczniów. Po tym wszystkim nie spędzała już z nami zbyt wiele czasu, wróciła do swojego tajemniczego trybu życia.

Stephanie, w końcu po wielu trudach pogodziła się z stałą utratą Catherine i w końcu wyszła na świtało dzienne, silniejsza o nowe przeżycia. Jako, że była od nas starsza o rok i nie widywałyśmy jej na lekcjach, to dosiadała się czasem do naszego stolika przy obiedzie.

Moja rana na policzku dalej nie do końca się zagoiła, ciągle było widać ślad gdzie ugodziła mnie jednym z zaklęć przywódczyni wiedźm. Ale ona już nie żyła, nie będzie nam więcej sprawiać kłopotów, raz zabitej wiedźmy nie da się już wskrzesić, a rana w końcu się zagoi.

A co do mojej magii, dalej nie jest do końca poskromiona, czasem wymyka się spod kontroli i robi co chce, ale jest lepie niż było wcześniej. Po wielu godzinach treningów w frakcji, stosowania się do wskazówek opiekuna i wielu trudach, chęci i upartości, w końcu doszłam z nią do jakiegoś ładu. Minęło dużo czasu zanim, zaczęłam ją choć po części kontrolować, ale wiem, że było to tego warte. Nie jestem już taka bezradna i przerażona nią, jak byłam na początku, zaczęła mnie słuchać, choć nadal jeszcze długo droga przed mną by ją w całości okiełznać. Lecz co najważniejsze, wiem, że mogę sobie z nią poradzić, że potrafię to zrobić sama, bez pomocy wiedźm.

Innym słowem, wszystko było tak jak przedtem. No prawie wszystko. Tak naprawdę wiele rzeczy się zmieniło, myśmy się zmieniły, naprałyśmy nowych doświadczeń i wrażeń. Już nic nie będzie takie jak było wcześniej, ale to nie znaczy, że przyszłość będzie zła. Ona będzie po prostu inna, lecz na pewno pełna wrażeń, przygód i nowych doświadczeń.

- No to chyba w końcu możemy już zamknąć dział z przygodami i nareszcie cieszyć się spokojnym życiem – powiedziała Madison wylegując się na polanie w okolicach naszej szkoły. By zaczerpnąć trochę słońca i skorzystać z pięknej pogody, udałyśmy się tutaj naszą trójką na pikniki i leżałyśmy teraz na plecach, wśród wysokiej zielonej trawy i patrzałyśmy w niebo.

- Mylisz się – powiedziała Anastazja. - Największe dopiero przed nami...

The end
Tom trzeci nastąpi

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro