Część 21
Potem już razem z Rebeccą przeniosłyśmy się znów z powrotem do pokoju w bibliotece. Rozsiadłyśmy się tam wygodnie na pufach oraz fotelach i słuchałyśmy co Rebecca ma do powiedzenia i czy coś z tego co wie jest dla nas pomocne.
- Obserwowałam Catherine od jakiegoś czasu, bo mi też wydawała się podejrzana i dziwna – mówi przyglądając się zawartości naszego pokoiku, ewidentnie nim oczarowana i wcale nie zniechęcona, taką ilością czarnej magii. - Ta dziewczyna nie ma dobrego serca, a po tym co mi powiedziałyście to wszystko ma sens. Ciągle robiła głupie kawały, straszyła uczniów i robiła im na złość. Dziwię się, że jeszcze nie została zawieszona.
- Wiesz coś na temat jej i wiedźm? - pyta Anastazja, patrząc uważnie na czarnowłosą dziewczynę, zapewne zastanawiając się czy można jej ufać.
- Myślę, że tak. Co jakiś czas spotyka się z kimś przy głównej bramie zamku, do tej pory nie wiedziałam z kim, lecz teraz już wiem, że są to wiedźmy. Tak więc, spotyka się z nimi i z tego co udało mi się dowiedzieć dają jej one rożne towary, które zapewne, ja miewam, mają jej pomóc atakować od środka, kiedy będzie atak na szkołę – Rebecca mówi to i jednocześnie bawi się jakąś podejrzana kulą śniegową, którą znalazła na jednej z półek.
- Wiesz co konkretnie jej dają? - pytam, przypominając sobie jak widziałam jak wiedźmy przekazywały NieCatherine jakiś tajemniczy woreczek z zawartością.
- Zazwyczaj proszki dymne – mówi Rebecca wzruszając ramionami.
Mówiąc szczerze, wygląda jakby to wszystko jej nie ruszało, ale widzę, że ją to kręci i pociąga, ta cała sprawa.
- Bardzo przydatne by odwrócić i zdezorientować wrogą – podsumowuje to Anastazja.
- Wiadomo na kiedy planowany jest atak na zamek? - pyta Bella.
- Nie wiem tego dokładnie – mówię znów czarnowłosa. - Ale jeśli mam zgadywać to obstawiłabym najbliższą noc podczas pełni księżyca.
- To za dwa dni! - piszczy przerażona Oliwia.
- Owszem – Rebecca, beztrosko żuje sobie gumę – W końcu NieCatherine nie zostało dużo czasu zanim zacznie się zmieniać w prawdziwą wiedźmę i straci wygląd Catherine, a taka pełnia to cudna okazja na oblężenie.
- Musimy być na to przygotowani – mówi poważnie Anastazja. - Jeśli rzeczywiście za dwa dni ma się rozpocząć atak na zamek przez wiedźmy, musimy działać.
- Musimy mieć plan – mówi czarnowłosa, wyciągając z jednej z półek mapę zamku i okolic, po czym kładzie ja na stole i się nad nią pochyla. - Ustaliłyśmy już, że wiedźmy muszą mieć nowa przywódczynie, skoro tak sprawnie działają. Ale pewne jest, że ta nowa będzie mądrzejsza niż ta stara, którą pokonała Amanda i nie weźmie bezpośredniego udziału w starciu. Zostanie raczej bezpieczna w ich bazie, a polecenia będzie wydawać przez posłańców.
- By pokonać wiedźmy, tak by dały nam spokój na wiele kolejnych lat, musimy zniszczyć przywódczynie, inaczej zanim się obejrzymy znów zakatują lub wymyślą inny podstęp – trybiki Anastazji jak zawsze pracują na największych obrotach.
- To znaczy, że musimy się udać do ich leża. Prawdopodobnie znajduję się ono w lesie – mówiąc to Rebecca wbija jedną z pinesek w narysowany las na mapie.
- Ale kto wtedy będzie bronić zamku? Parzcież doszłyśmy do wniosku, że nauczyciele nie zdążą się zorientować co się dzieje i odpowiednio szybko zareagować, więc musimy być też tutaj na miejscu – zauważa Madison, poprawiając swoje rude loki, które wsunęły się jej z kucyka.
- Dlatego musimy się rozdzielić – nasza starsza koleżanka wbija drugą pineska w zamek na mapie.
- Co proponujesz? - pytam ją.
- Jest nas siedmioro, ale ty Felicjo masz mocy za nasz trzy, jesteś od nas znacznie potężniejsza.
- Ale ja nie umiem jej kontrolować.
- Poradzisz sobie, tylko musisz w to wierzyć – kładzie mi rękę na ramieniu. - Tak więc, podzielimy się na dwa składy, jeden zostaje tutaj i będzie bronić zamku i dopilnuje by wszyscy na czas się dowiedzieli co się dzieje i obudzą ich w środku nocy oraz odepchną pierwsze ataki wiedzmy, a druga grupa wyruszy do lasu zmierzyć się z przywódczynią. Większość wiedźmy będzie wtedy na oblężeniu zamku, przez co ona zostanie praktycznie sama lub z niewielkim wsparciem, więc wtedy najprościej będzie ja wyeliminować.
- Jak się dzielimy? - pyta Sofia, kręcąc się niespokojnie w fotelu.
- Moim zdaniem Felicja powinna być w grupie drugiej udającej się na pokonanie przywódczyni, jest z nasz najpotężniejsza, a ta wiedźma to twarda sztuka i potrzebny jest dla niej mocny przeciwnik.
- Zgadzasz się na to? - pyta mnie Madison przyglądając mi się uważnie.
Myśli kłębią mi się w głowię. To szaleństwo, to jest mega niebezpieczne i nierozważne. Ale musimy to zrobić, trzeba podjąć ryzyko, a to idealna szansa, ktoś musi pokonać te wiedźmy Serce mi się łomocze w żebrach i boje się tego z czym przyjdzie mi się zmierzyć, ale kiwam twierdząco głową.
- Pamiętaj by wsiąść, ze sobą onyks – przypomina mi Anastazja wskakując jednocześnie naszyjniki w kształcie krzyża który mam na szyi. - Nie zgub go, drugiego nie mamy.
- Zatem postanowione – odzywa się Rebecca. - Kto pojedzie z nią
- Może ty? - proponuje Bella. - Jesteś z nas najstarsza, więc masz najwięcej doświadczenia i najwięcej praktyk na frakcji bojowej. Znasz się na tym wszystkim, umiesz uniknąć zasadzek i rozpracować wroga. Będziesz najlepszą pomocą dla Felicji.
Czarnowłosa przygląda mi się uważnie, jakby chciała ocenić czy jestem watra jej zachodu.
- Niech będzie – mówi w końcu. - Reszta zostaje tutaj, jest was piątka powinnyście sobie poradzić, jest to duży zamek, więc to tu powinnyśmy postawić więcej naszych ludzi, żeby to miało sens i szanse się udać.
- Teraz musimy ustalić konkretne kroki działania – mówi Anastazja i zerka na mapę z wbitymi pineskami i zaczyna po niej kreślić szklaki i ustawiać pozycje i zapisywać inne dopiski.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro